Rozdział 74
Na końcu krótkie rozważania. Polecam przeczytać, bo wydaje mi się to ciekawe ^^
- Kto mu to zrobił? - Wydusił cicho.
- Nadal ich szukamy. - Mruknął Olo.
- Najpierw trzeba znaleźć Krystiana. - Wtrącił szef. - Martwimy się o niego. - Dodał.
- J-jasne, oczywiście. - Zgodził się blondyn.
- Ma ktoś jakiś pomysł? - Spytał Zarębski.
- Może jego rodzice? Rodzeństwo? - Podsunął Artur.
- Jest jedynakiem. - Wtrącił Olgierd. - Nie utrzymuje kontaktu z rodzicami. - Westchnął.
- Nie wiem, kuzyni, kumple, ktokolwiek? - Spytał.
- Z tego co wiem nie ma żadnego kuzynostwa. Żaneta sprawdza każdego znajomego po kolei, ale nigdzie go nie ma. - Westchnął.
- Może pojadę do domu... - Zasugerował Artur. - Spróbuję go poszukać, wydzwonić... Popytać, może ktoś coś widział. - Dodał.
- Jedź. - Zarębski machnął ręką.
Blondyn wyszedł z gabinetu.
Jego oczy lśniły ze złości.
---
Krystian leżał zwinięty na kanapie. Wtulał się w jej miękkie oparcie i tradycyjnie bawił się znaczkiem od swojej obroży.
Nagle usłyszał huk drzwi frontowych. Momentalnie zadrżał ze strachu. Zsunął się na podłogę.
Blondyn wszedł do pomieszczenia. Stanął na przeciwko swojego Szczeniaka. Krystian skulił się tak bardzo, że twarzą prawie dotykał podłogi. Doskonale czuł wściekłość swojego Pana.
- Pozycja! - Syknął blondyn. Chłopak momentalnie się wyprostował. Dominat klapnął na kanapę i wskazał podłogę pomiędzy swoimi nogami. Brunet podsunął się na kolanach. - Wiesz, co masz robić. - Rzucił chłodno Artur. Chłopak przełknął ślinę. Nie chciał zdenerwować swojego Pana. Posłusznie sięgnął do jego paska.
---
Blondyn westchnął cicho i wplótł palce w ciemne, miękkie pasemka. Chwilowe rozluźnienie nieco go otępiło. Chłopak patrzył na niego niepewnie.
- Wiesz, czego ode mnie chcieli? - Spytał nagle. Przesunął palcem po jego wargach. Jego głos znów zrobił się zimny jak lód. - Dowiedzieli się. - Warknął. Chłopak spojrzał mu w oczy, zaskoczony. - LINIA! - Warknął nagle. Krystian momentalnie spuścił wzrok. Blondyn odetchnął. - Wiesz co? Mam dosyć. Popatrz na mnie. - Rzucił nagle. Chłopak niepewnie uniósł na niego swoje spojrzenie.
Blondyn zlustrował go wzrokiem. Szczeniak przed nim, w słodkiej, czarnej obróżce, z przyjemnie pachnącymi, miękkimi włosami, z miękką, delikatną skórą i ze ślicznymi, ciemnymi oczkami ukrytymi przez czarne, gęste rzęsy. To wszystko było jego... Tylko on miał do tego prawo...
Gdy to do niego dotarło poczuł kolejną falę gorąca.
Złapał go za obrożę i rzucił na kanapę. Obiecywał, że będzie delikatny i inne tego typu pierdoły, ale nie mógł już wytrzymać. Do tego cała ta sprawa z tymi cholernymi filmikami!
- Rozbieraj się. - Padło chłodne polecenie. Brązowe tęczówki lekko się zaszkliły. Ich właściciel grzecznie wykonał polecenie.
Artur wyjął pasek ze swoich spodni, złożył go na pół i strzelił nim na próbę. Chłopak zaczął drżeć.
- Połóż się. - Znów ten sam, zimny głos.
Młodszy wykonał polecenie. Blondyn stanął obok. Strzelił paskiem w jego plecy. Chłopak zagryzł materiał kanapy.
Po kilku uderzeniach na bladej skórze pojawiły się pręgi.
- Leżeć, suko! - Warknął Artur, gdy chłopak podniósł się przy którymś uderzeniu. - Masz leżeć i się kurwa nie ruszać! - Dodał.
- T-tak, sir! - Pisnął młodszy przyjmując kolejne uderzenie.
Parędziesiąt razów później chłopak płakał cichutko w obicie kanapy. Jego skóra w wielu miejscach była czerwona. Z niektórych ran delikatnymi strużkami spływała krew.
- Ręce! - Rzucił blondyn. Chłopak wyciągnął przed siebie drżące dłonie. Artur związał je paskiem. Położył na nich Krystiana i uniósł mu biodra. Młodszy wiedział, co teraz się stanie. Blondyn wszedł w niego jednym, płynnym ruchem. Chłopak zawył.
---
Blondyn wgryzł się w jego kark z głośnym pomrukiem. Chłopak nie miał już sił. Leżał tylko z łzami na policzkach i krwią na skórze. Nadgarstki nosiły na sobie odciśnięty ślad paska. Wszystko go bolało.
Artur złapał go za włosy i ściągnął z kanapy na podłogę. Brunet zapłakał z bólu.
Blondyn przytargał go do stolika.
- Teraz coś ci podyktuję, a ty grzecznie to napiszesz, jasne? - Warknął i szarpnął go za włosy.
- T-tak, sir. - Zapłakał młodszy. Blondyn nieco nachylił jego głowę. Tak, by parę łez skapnęło na białą kartkę. Artur puścił jego włosy. Chłopak uniósł drżącą dłoń i otarł twarz ze słonych łez.
---
- Grzeczna kurwa. - Mruknął blondyn, gdy młodszy skończył pisać. - Wykurwiaj. - Rzucił wskazując głową schody. Chłopak spojrzał na nie z bólem w oczach, a potem przycisnął się do podłogi. Blondyn westchnął.
Wziął ze sobą kartkę, a potem ubrał się i gdzieś wyszedł.
Krystian zwinął się w kulkę na podłodze, plecami wtulając się w kanapę. Wszystko go bolało, a on nie mógł przestać płakać. Sięgnął po koc, którym szczelnie się owinął. Wtulił nos w miękki materiał. Chciał iść spać, jednak nie mógł zasnąć.
Włączył sobie telewizor, by coś zagłuszało to nieznośne echo jego szlochu.
Zobaczył maskotkę leżącą obok kanapy. Sięgnął po nią i owinął ją rękami, i nogami. Mocno wtulił się w misia i zamknął oczy. Powoli się uspokajał.
Lektor monotonnym głosem opowiadał o życiu lampartów. Krystian przeniósł nieco zamglony wzrok na ekran. Duże, łaciate koty spacerowały po pięknej równinie, a on czuł się tak jakby tracił właśnie życie. Nie miał sił się ruszyć. Paskudna mieszanka zasychała mu na udach. Krew krzepła na plecach... Wiedział, że powinien iść się umyć... Ale nie mógł wstać. Zamknął oczy i mocniej wtulił się w misia.
---
- M-mamo! - Zapłakany chłopczyk wpadł do pomieszczenia. - A-antek z kolegami-i znowu m-mnie pobili-i! - Poskarżył się. Rozejrzał się po pokoju. Jego matka znowu spała pijana na kanapie. Po całej podłodze walały się puste butelki. Parę stało też na stole. Chłopiec westchnął. Mógł się tego spodziewać.
Poszedł do lodówki. Otworzył ją. Kompletnie nie zdziwił go widok pustych półek. Był do nich przyzwyczajony.
Wyjął kawałek stwardniałego sera i zjadł go, przegryzając to nieco czerstwym chlebem.
Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Przerażony pobiegł do małej klitki zwaną jego pokojem. Zwinął się w kulkę na podłodze przy łóżku. Zatkał uszy dłońmi. Udawał, że ta metoda działa na tyle dobrze, by zagłuszyć całą tą pieprzoną kłótnię.
Nieważne jak bardzo się starał... Zawsze słyszał wszystko... Każdy krzyk, każde uderzenie... Każde, cholerne słowo...
Mimo wszystko, nadal leżał przy łóżku z zatkanymi uszami. Przenosił się w góry... Lubił góry... Dużo miejsc, żeby się schować w razie jakiegoś niebezpieczeństwa... Mógłby po prostu zwinąć się w kłębek pod jakimś drzewem, przysypać liśćmi i iść spać.
Lubił góry. Widoki były nieraz piękniejsze niż najwybitniejsze dzieło najlepszego artysty...
Nawet zwierzęta lubił. Wliczając w to między innymi węże, wilki czy niedźwiedzie. Lubił ich siłę. Imponowały mu.
Zawsze chciał być silny jak niedźwiedź.
***
Pasuje ten sen na końcu? Ciekawi mnie to, bo jest tu tylko dlatego, że brakło mi słów do 1K xD
Jak myślicie, co stałoby się, gdyby Olo znalazł Krystiana tuż po tym, gdy Artur wyszedł? Byłoby ciekawie?
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top