Rozdział 66

- Może urządzilibyśmy im jakieś spotkanie tylko we trójkę. Na przykład, żeby spotkali się na noc. Mogliby porozmawiać, powymieniać doświadczenia... Może twój Szczeniak przekonałby się, że to wcale nie jest takie złe. I że mojemu malcowi nic się nie dzieje. - Podsunął Bartek.
- Julce strasznie brakuje towarzystwa... - Poskarżyła się Sabina. 
- Nie wiem czy to dobry pomysł... - Westchnął Artur. - Zgodziłbym się, gdyby sam Kamil przyszedł. - Dodał.
- A to dlaczego? - Oburzyła się kobieta.
- Bo mój Szczeniak kiedyś był hetero. - Powiedział spokojnie.
- Biedny maluch... - Westchnął Bartek.
- Poradzimy sobie. - Obiecała Sabina. - Prooooszę! - Zamiauczała, przymilając się do Artura.
- Ugh, zgoda. - Warknął. - Ale jeśli mój Szczeniak doniesie mi cokolwiek, na co nie wyrażałem zgody będziesz mogła pożegnać się z tym domem. - Dodał.
- Oczywiście. - Szepnęła i skradła blondynowi szybkiego całusa. Ten skrzywił się i odsunął się od niej, a potem wytarł swoje usta dłonią. Skrzywił się jeszcze bardziej widząc czerwony ślad na swojej skórze.
- Chodź, skarbie, idziemy. - Bartek wyciągnął dłoń do blondynka. Ten spojrzał na chłopaka leżącego w salonie na podłodze i złapał rękę swojego Pana.
Artur pożegnał się z gośćmi, a potem poszedł do swojego Szczeniaka.

---

Krystian uchylił oczy. Strasznie bolała go głowa. Usiadł i od razu tego pożałował, gdyż dosyć mocno zakręciło mu się w głowie.
Na stoliku obok zauważył karteczkę.

Jak się obudzisz zdejmij bluzę i przyjdź do salonu.
~Sir Artur

Chłopak skrzywił się. Posłusznie wstał z łóżka i ściągnął z siebie miękką, ciepłą bluzę, którą nadal miał na sobie. Przejechał dłonią po szyi. Uspokoił się, bo poczuł na niej znajomy czarny materiał. Nie chciał dostać drugiej kary za zapomnienie jej.

Powoli zszedł do salonu. Artur siedział na kanapie i coś oglądał. Chłopak klęknął obok. Zauważył, że salon jest już posprzątany. Zastanawiał się ile leżał nieprzytomny.
- Do mnie. - Rozkazał Artur. Chłopak klęknął na przeciwko niego i lekko rozłożył nogi. Tak, jak lubił jego Pan. Ten oblizał się lekko. Krystian spuścił wzrok.

- Na mnie. - Rzucił Artur. Chłopak spojrzał mu w oczy. Wystraszył się. - Wiesz, co zrobiłeś źle, mały? - Spytał. 
- Nie, sir. - Westchnął cicho, ponownie odwracając od niego wzrok.
- Na mnie. - Powtórzył blondyn. - Kotku, wiem, o co ci chodzi, ale musisz się przyzwyczaić, że tu nie panują zasady Świata. - Westchnął czule. Położył dłoń na jego głowie. 
- To jest złe. - Mruknął chłopak. Spuścił nieco głowę. 
- Wiem, mały... Ale tak już jest... Niektórzy dominują, inni ulegają... Nie można się wtrącać w życie innej pary, skarbie. - Wyjaśniał, czule gładząc jego miękkie włosy.
- To jest złe. - Szepnął chłopak. Jego głos drżał.
- Dlaczego, Kotku? - Spytał blondyn. Krystian zamknął oczy. - To nie jest złe... Posiadanie natury dominującego albo uległego nie jest złe...
- Złe jest traktowanie tak innego człowieka... Bez jego zgody... Przecież ten blondynek to jeszcze dziecko. - Spojrzał przeszklonymi oczami na swojego Pana. - Dlaczego tak go traktują? - Spytał.
- Każdy dominat ma prawo traktować swojego Szczeniaczka według własnych zasad, skarbie.
- To jest złe-... - Zapłakał chłopak. Oparł czoło o kolano swojego Pana. - Dlaczego to jest takie złe...?
- Chodź tu, Szczeniaczku. - Zacmokał blondyn. Złapał go pod pachami i przytulił do siebie. - Wiem, że chciałeś mu pomóc, kochanie, ale nie możesz namawiać innych do uciekania... - Westchnął.
- Chcę, żeby było mu dobrze... - Pociągnął cicho nosem. - To jest jeszcze dziecko... Dzieci powinny być bezpieczne... - Szepnął. Wtulił twarz w zagłębienie pomiędzy jego szyją, a ramieniem.
- Wiem, kochanie... - Westchnął blondyn. Posadził go obok siebie, a następnie nacisnął na jego plecy, póki chłopak nie położył mu się na kolanach. - Wiem, że chciałeś mu pomóc, ale muszę dać ci karę... - Schylił się i pocałował go w głowę. - Zrobimy to szybko, a potem cię pogłaszczę, okej? - Spytał przenosząc dłonie na jego pośladki. Zsunął z niego bieliznę i pogładził chwilę miękką skórę.

- Ile mam dać ci uderzeń? - Spytał, delikatnie masując jego biodra.
- N-nie wiem, sir. - Szepnął chłopak. Łzy dalej moczyły mu policzki. Dlaczego takie biedne maleństwo musiało stać się ofiarą tak okrutnego procederu? 
- Dam ci 20. - Zdecydował. - Kamil był naprawdę drogim Szczeniakiem. - Dodał i wymierzył pierwsze. Chłopak jęknął. - Nie musisz liczyć. - Dodał jeszcze. Uderzył drugi raz.

Stopniowo zwiększał siłę uderzeń. Wolną dłoń położył na plecach chłopaka.
Gdy wreszcie skończył wziął go na kolana i mocno do siebie przytulił.
- Co powinieneś powiedzieć, mały? - Zagaił.
- N-nadal jestem zdania, że nic nie zrobiłem, s-sir. - Sapnął chłopak. Blondyn westchnął. Nagle złapał go mocno za włosy i odgiął jego głowę w tył.
- Jak to nic nie zrobiłeś? Mój kumpel prawie stracił przez ciebie Szczeniaka. - Sapnął mu do ucha. 
- P-przepraszam, sir! - Pisnął chłopak.
Blondyn uśmiechnął się i puścił go, a ten odsunął się na drugi koniec kanapy.
- Oj, nie gniewaj się już. - Zacmokał blondyn. - Chodź do Pana. - Dodał i poklepał się po udach. Chłopak zwinął się w kłębek i zamknął oczy. 

- Kotku, chodź tu. - Blondyn nie dawał za wygraną. - Obiecałem, że cię pogłaszczę i zamierzam dotrzymać obietnicy.
- N-nie chcę głaskania, Panie... - Szepnął chłopak.
- Nie gadaj głupot. - Uśmiechnął się blondyn. Złapał go za obrożę i siłą przyciągnął go ku sobie. Położył sobie jego głowę na udzie i zaczął delikatnie gładzić jego miękkie włosy.
- Master, ja chcę wyjść- - Zajęczał cicho. Jego oczy nadal były zeszklone.
- Skarbie... - Westchnął blondyn. Podniósł go i posadził sobie na kolanach. Chłopak syknął cicho. - Wybacz, kotku, ale musiałem cię ukarać... - Pogłaskał go po włosach.

- Bartek zaproponował, żebyśmy zrobili wam nocowanie... Co ty na to? - Zagaił nagle. Chłopak zignorował jego wypowiedź. Leżał bez ruchu, wsparty na jego ramieniu. Blondyn westchnął. Złapał go za włosy i odsunął mu twarz.
- Au! - Pisnął chłopak. Łzy znów zmoczyły mu twarz. Cała głowa go bolała. Nie tylko od uderzenia, ale również od stałego ciągania i szarpania za włosy.
- Bartek zaproponował, żebyśmy zrobili wam nocowanie. Co ty na to? - Powtórzył.
- Nie chcę, sir. - Przyznał i schował twarz w dłoniach. Zaczął ścierać mokre ślady ze swojej skóry.
- Dlaczego nie, skarbie? - Zdziwił się blondyn. - To będzie dobry moment, żebyście powymieniali się doświadczeniami. Przekonasz się, że bycie takim słodkim Szczeniaczkiem ma o wiele więcej zalet niż udawanie złego i niebezpiecznego policjanta. - Cmoknął go w głowę.

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top