Rozdział 59
- Poszukam ich, złapię pod byle pretekstem i wezmę na dołek, a przy okazji ich przesłucham. Może wydadzą kumpli. I tak po nitce do kłębka dowiemy się co zrobili Krystianowi. - Uśmiechnął się. - O właśnie! Jeszcze przyklepię im tą napaść na niego. - Przypomniał sobie nagle.
- Nie chcesz może ich adresu? Albo miejsca logowania ich telefonu? - Zagaiła koleżanka. Ten uderzył się dłonią w czoło.
- Wiedziałem, że o czymś zapomniałem. - Westchnął. - Wyślij mi wszystko esemesem, okej? - Zapytał.
- Jasne! Powodzenia! - Rzuciła na do widzenia.
Facet wybiegł z komendy i wskoczył do auta, po drodze sprawdzając adresy. Już miał ruszać, gdy jego telefon rozdzwonił się oznajmiając przychodzące połączenie.
- Kurwa! - Warknął. - Halo? - Rzucił do słuchawki.
- Olgierd, gdzie ty się podziewasz? - Dobiegł go głos szefa. - Natychmiast do mnie do gabinetu, mamy nową sprawę. - Olo westchnął, ale posłusznie rozłączył się i ruszył do gabinetu.
---
Wszedł do znajomego pomieszczenia. Od razu zepsuł mu się humor gdy jego wzrok wyłapał Artura stojącego przy oknie.
- Jestem, przepraszam za spóźnienie. - Rzucił.
- Dobrze. Mamy wezwanie do kradzieży. Zniknęła pamiątka przekazywana z pokolenia na pokolenie i laptop. Na razie tyle wiemy. Artur, idź się rozeznać i pozbierać ekipę, a ty Olo, zostaniesz tu na chwilę. Chcę z tobą coś omówić. - Mężczyźni skinęli głowami. Artur wyszedł, a Olgierd westchnął cicho. Coś podpowiadało mu, że rozmowa będzie dotyczyła pewnego byłego policjanta.
- Coś się stało, szefie? - Spytał.
- To raczej ja powinienem o to spytać. - Mężczyzna odchylił się na krześle i skrzyżował ramiona na piersi. - Kombinujecie coś z Żanetą. - Rzucił. - Biegasz po komendzie jakbyś miał zamontowany motorek. I zauważyłem, że niespecjalnie dogadujecie się z Arturem. Siadasz i mówisz mi od początku do końca. Chcę wiedzieć wszystko. - Rozkazał. Olo westchnął, ale posłusznie usiadł.
- Artur nie chce, żebyśmy dowiedzieli się co zrobili Krystianowi.
- Kto i co mu zrobił? - Dopytał szef.
- Z Żanetą znaleźliśmy trzy nazwiska, mamy na nich parę haków, ich twarze są dobrze widoczne na nagraniu-
- Na jakim nagraniu? - Mężczyzna znów wszedł mu w słowo. Olgierd uświadomił sobie, że wpadł. Westchnął cicho.
- Parę dni temu gdy wracałem do domu w nocy zauważyłem na parku pijącego chłopaka. Było zimno jak diabli, lał deszcz ze śniegiem, bałem się, że coś mu się stanie, bo nie miał kurtki, więc chciałem zabrać go do auta. Zaczęliśmy się szarpać, bo on nie chciał iść i przez przypadek zrzuciłem mu kaptur z głowy. Okazało się, że to nasz Krystian. Cholernie się zdziwiłem ale i zmartwiłem, wziąłem go do niego do domu i chciałem się dowiedzieć co się stało. Wytarłem go i zawinąłem w koc, bo drżał z zimna. Był pijany i chciałem go podpytać co stało się te dwa miesiące temu, dlaczego tak się zmienił. Już prawie mi to powiedział, kiedy złapała go ta cholerna wóda i musiał iść się wyrzygać. Jedyne, co mi powiedział to to, że coś stało się, gdy wracał z Eweliną. Napisałem więc do niej i tak dotarłem do daty, i godziny, podesłałem to Żanecie, ale nie udało jej się ogarnąć wystarczająco dużo. Mamy trzy pewne nazwiska.
- Nie przypominam sobie, bym wyrażał zgodę na takie działania. - Przypomniał krzyżując ramiona na piersi. Zanim drugi zdążył to skomentować, mężczyzna kontynuował. - Ale rozumiem. Zrób co trzeba, żeby dowiedzieć się prawdy. - Olgierd uśmiechnął się lekko z wdzięcznością. - Co planujecie dalej? - Dopytał.
- Właśnie miałem jechać w teren, szukać tych typów. Miałem nadzieję, że jak ich zapuszkuję to będzie można coś z nich wyciągnąć podczas przesłuchania i tak po nitce do kłębka mielibyśmy wszystko podane na tacy. - Dokończył.
- No dobrze, to brzmi rozsądnie... A o co chodzi z Arturem? - Dopytał.
- Chciałem wyciągnąć z Krystiana jakiekolwiek, choćby szczątkowe informacje przy użyciu tego nagrania, ale Artur zaczął go bronić i odwracać kota ogonem, jakby nie chciał, żebyśmy dowiedzieli się prawdy. Wcześniej pokłóciłem się trochę z Krychą i w złości powiedział, że Artur miał rację. Zieliński nastawia Krystiana przeciwko nam. Wmówił mu, żeby ze mną nie gadał, bo każdą rzecz, którą mi powie od razu przekażę dalej... - Westchnął zdenerwowany. - To dlatego nie przepadam za Zielińskim. Skurwiel chce nas poróżnić. - Warknął.
- Ale jaki miałby w tym cel? - Spytał Zarębski.
- Nie wiem. - Olo wzruszył ramionami.
- Wiesz co? - Zaczął po krótkim namyśle. - Ta sprawa jest cholernie dziwna. Weź kogoś do pomocy, ale kogoś z naszych, komu można ufać. Pozbieraj ludzi i jedź dowiedzieć się, co się stało, i jaki Artur ma w tym interes. Przydzielę mu kogoś innego do prowadzenia sprawy.
- Dzięki, szefie. - Olo odetchnął, szczęśliwy.
- Leć już. - Kiwnął głową w stronę drzwi. - I raportuj. - Dodał znacząco. - Mam dosyć kłamstw.
- Tak jest. - Rzucił i wyszedł.
---
Zabrał ze sobą Krzyśka i pojechali pod pierwszy adres na liście. Adrian Zielony, pseudonim Zielo.
- Czasami rozbrajają mnie te ich ksywki. - Prychnął Krzysiek sprawdzając ich podejrzanego.
- Nie tylko ciebie. - Westchnął Olo parkując pod obdrapaną kamienicą. Zwykły, szary budynek, nie wyróżniający się niczym szczególnym.
- Chcesz? - Zagaił Krzysiek wyciągając w jego stronę paczkę solonych orzeszków. Olo machnął ręką. Nie miał nastroju na jedzenie. Chłopak obok wzruszył ramionami i wsypał sobie kolejną garść do ust.
- Patrz! To nie on? - Spytał nagle Olo. - Zgarniamy. - Zdecydował i wystrzelił z pojazdu niczym z procy.
- Dzień dobry. - Rzucił spokojnie, choć wewnątrz aż gotował się ze złości. Chciał rzucić się na niego z pięściami i ręcznie przetłumaczyć, że jego kumpla się nie tyka.
- A dzień dobry. - Odparł mężczyzna, pocierając zmarznięte dłonie. - Czym mogę panu służyć? - Dopytał. Włożył dłonie do kieszeni, najpewniej chcąc je nieco ogrzać, choć Olgierd spodziewał się wszystkiego. Był w stanie najwyższej gotowości.
- Olgierd Mazur, CBP. Mam do pana kilka pytań. - Rzucił pokazując swoją plakietkę. Mężczyzna patrzył na niego spokojnie. Nie pokazywał najmniejszych oznak stresu. Naprawdę zachowywał się, jakby nie miał nic na sumieniu, co tylko bardziej drażniło policjanta. - Chciałem zapytać czy nie widział pan tego chłopaka. - Pokazał zdjęcie Krystiana na swoim telefonie. Mężczyzna nachylił się i przez dłuższą chwilę wpatrywał w urządzenie.
- Wie pan co... - Zaczął po chwili z namysłem. - Szczerze mówiąc, nie kojarzę go. Mało ludzi tu mieszka, więc łatwo zapamiętać twarze. - Wyjaśnił. Olgierd poczuł jak jego krew wrze.
***
Co myślicie?
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top