Rozdział 53
- POWIEDZ TO WRESZCIE! - Ryknął wściekły policjant.
- MÓWIĘ CI, ŻE NIC SIĘ WTEDY NIE STAŁO! Jak nie lubisz nowego mnie to z przyjemnością poszukam sobie nowej roboty! Może wreszcie znajdę ludzi, którym naprawdę będzie na mnie zależało! - Wrzasnął.
Olgierd na chwilę stał w szoku, a potem jego twarz wykrzywiła się ze złości.
- Właśnie w tym jest problem, Szczeniaku, że NAM NA TOBIE ZALEŻY! I to właśnie jest powód, dla którego się tak wtrącam!
- Kazał ci ktoś?! - Warknął chłopak. Zacisnął pięści. ,,Jeszcze trochę i się na mnie rzuci.", pomyślał Olo.
- Nie! Nie kazał!
- To dlaczego to robisz?!
- Bo od tego są kumple! Żeby poskładać cię do kupy jak się rozpadasz!
- Kto niby powiedział, że się rozpadam?! - Warknął chłopak.
- Ty naprawdę jesteś taki ślepy, czy tylko udajesz?! - Krzyknął. - Mam dosyć! Jak nie chcesz pomocy, to radź sobie sam! - Wrzasnął, po czym poszedł do wyjścia. Narzucił na siebie kurtkę, ubrał buty i wyszedł trzaskając drzwiami.
Chłopak uśmiechnął się do siebie lekko.
Poszedł do łazienki po żyletkę, a potem usiadł na kanapie w salonie.
- Jeśli Olo wie, to znaczy, że nie muszę się już z tym kryć. - Wymruczał do siebie. Wziął parę łyków wódki z butelki obok i przyłożył sobie blaszkę do skóry.
Nagle jego telefon zawibrował.
---
,,Co za durny dzieciak!", warczał w myślach. Szedł szybkim krokiem do samochodu. Podszedł do niego i zaczął obmacywać się po kieszeniach w poszukiwaniu kluczy.
- Ty chyba jaja sobie ze mnie robisz! - Warknął. Po chwili westchnął i ruszył z powrotem w stronę mieszkania młodszego.
Miał nadzieję, że nie zgubił ich w jego mieszkaniu, a gdzieś po drodze, bo nie miał zamiaru znów go oglądać.
Szedł coraz bardziej wkurwiony. Nie widział nigdzie swoich kluczy.
W końcu musiał stawić czoło prawdzie.
Wszedł do mieszkania chłopaka.
- Zostawiłem tu klucze, nie przejmuj się mną. - Rzucił od progu i zaczął szukać swojej własności. Dopiero po kilku chwilach dotarło do niego, jak ciemno było w mieszkaniu jego kumpla.
Zapalił światło i zaczął się rozglądać. Nie widział swoich kluczy. Za to zauważył chłopaka siedzącego na kanapie. W dłoni miał telefon. Zauważył, że jego ręce są pokryte jakąś ciemną cieszą.
W momencie zorientował się, co się stało.
- Już nie przeszkadza ci moja ślepota? - Zapytał sucho, nie zaszczycając go spojrzeniem.
- Krystian... - Olo kucnął przed nim i położył mu dłonie na kolana. - Chłopaku, coś ty zrobił? - Spytał, łapiąc jego zakrwawioną rękę.
- Znalazłeś te klucze? - Spytał, ignorując swojego kumpla. Ten warknął, zirytowany. Wyjął telefon z jego dłoni, odłożył go na stolik, a potem złapał chłopaka za ramiona i pociągnął za sobą do łazienki.
- Powiesz mi, co ty wyprawiasz? - Spytał spokojnie chłopak. - Byłem zajęty. - Burknął cicho.
- No, właśnie widzę. - Warknął Olo, zmywając krew z jego prawej ręki. - Czemu ty się tniesz? -Spytał nagle. Chłopak wzruszył ramionami. - Dzieciaku, naprawdę się o ciebie martwię. - Westchnął.
Wysuszył mu ręce, a potem przemył je jeszcze, żeby nie wdało się zakażenie. Z lekką ulgą stwierdził, że rana jest dosyć płytka, więc nie będzie z nią większego problemu.
Posadził młodszego na kanapie, a sam usiadł obok.
- Miałeś sobie iść. - Przypomniał młodszy.
- Zamknij się. - Warknął. - Muszę zostać, bo wygląda na to, że ty nie jesteś w stanie sam się sobą zająć. - Dodał, a potem westchnął i wyjął telefon.
:Ja
Cześć, mogłabyś mi podać w miarę dokładną datę i godzinę tego spotkania, po którym Krystian się tak zmienił?
Odpowiedź przyszła niemal od razu.
Ewelina:
Chyba 2 listopada
Jeśli chodzi o godzinę... Tak koło 22? Może trochę później.
:Ja
Dziękuję. Jeszcze możesz mi napisać co dokładnie robiliście.
Ewelina:
Spotkaliśmy się tak koło 9, poszliśmy na chwilę do niego, potem spacerowaliśmy chwilę, a potem odprowadził mnie do domu.
Wydaje mi się, że coś stało się jak wracał, bo jak był ze mną wszystko było w porządku.
:Ja
Dzięki, naprawdę pomogłaś.
Ewelina:
Nie ma za co.
Napisz mi potem, co się z nim stało, dobrze?
Dalej czasem się o niego martwię.
:Ja
Jasne.
Olgierd szybko prześledził mapy i odnalazł drogę, którą chłopak musiał wrócić do domu. Wysłał ją do informatyków z podpisem, żeby przejrzeli nagrania z kamer po drodze.
Po chwili dostał wiadomość, która mówiła, że nie ma problemu.
Odłożył telefon i zerknął na chłopaka. Ten siedział plecami do niego, oparty o kanapę.
- Krycha... - Zaczął, ale chłopak mu nie odpowiedział.
Starszy dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że ten śpi.
---
Krystian obudził się cały odrętwiały. Wszystko cholernie go bolało. Mógł nie zasypiać na tej kanapie...
Wziął telefon i zdziwił się widząc wiadomość od szefa.
Szef:
Cześć, jak się trzymasz?
:Ja
Już lepiej, dzięki.
Szef:
Gotowy na powrót do służby?
:Ja
Myślę, że tak.
Szef:
Zuch chłopak. Będziesz dzisiaj?
:Ja
Jasne.
Uśmiechnął się. Będzie miał czym zająć głowę.
Z jęknięciem bólu odwrócił się i zobaczył, że jego kumpel śpi obok.
Wstał, przeciągnął się i poszedł wziąć szybki prysznic. Ubrał się, umył zęby i poszedł do salonu.
- Cześć. - Usłyszał i odwrócił się w stronę zaspanego Olgierda. - Gdzie ty idziesz? - Spytał zaskoczony.
- Wracam na komendę. - Uśmiechnął się chłopak. Mina jego kumpla mówiła sama za siebie.
- Nie ma opcji. - Rzucił.
- Bo? - Parsknął młodszy. - Mam dosyć siedzenia. A zdaje się, że ty nie mogłeś się doczekać, aż wrócę.
- Bo nie mogłem! Ale nie, kiedy mój kumpel tnie się i chleje w parku po nocach!
- A to już jest mój problem. - Chłopak wzruszył ramionami.
- Możesz zostać na komendzie, ale nie ma wyjazdów w teren, zrozumiano? - Zapytał ostro.
- Niby czemu?
- Bo powiem Zarębskiemu, żeby sprawdził ci ręce. - Powiedział spokojnie. Chłopak przełknął ślinę. - Jak myślisz, co zrobi jak dowie się, że jego pracownik się tnie, hm? Jeśli myślisz, że puści to koło uszu, to grubo się mylisz, rozumiesz? Ten facet wyśle cię do psychiatryka jeśli będzie widział, że ci to pomaga. On dobrze nas zna. Zawsze widzi jak coś się dzieje. - Rzucił. Skrzywił się po chwili. - Chociaż ciebie nawet nie trzeba dobrze znać by wiedzieć, że coś się stało. - Dodał.
- Daruj sobie, dobra? - Warknął. - Nie potrzebuję niańki. - Mruknął.
- A mi się wydaje, że potrzebujesz. - Odparował Olo.
Nagle jego telefon zawibrował.
Żaneta:
Mam.
:Ja
Co masz?
Żaneta:
Lepiej sam to zobacz, bo jak ci powiem, to w życiu mi nie uwierzysz.
:Ja
No dobra.
Zdziwił się, czytając wiadomości koleżanki. Co mogło być aż takie złe?
Westchnął, lecz w końcu zabrał ze sobą chłopaka.
***
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top