Rozdział 49
Aru zaczekał aż chłopak zaśnie, a następnie wyciągnął telefon.
- Cześć. - Westchnął, mocniej przytulając chłopaka na jego kolanach. Ten słodko spał wtulając się w ciepłe, większe ciało.
- Siema, coś się stało? - Spytał głos po drugiej stronie. Aru westchnął po raz kolejny.
- Ja kurwa nie rozumiem, czemu on tego nie zgłosi?! - Oburzył się głos po drugiej stronie.
- I co ja mam z tym zrobić? - Zapytał przyjaciela.
- Zgłoś to. Po prostu to zrób. Ten chory skurwysyn powinien gnić w pierdlu, a widzę, że chłopak sam tego nie powie... Zgłoś to i znajdź mu dobrego psychologa, okej? - Poprosił.
- Jasne... - Westchnął Aru. - Dzięki, stary. - Dodał.
- No. Jak skończę robotę to może do was wpadnę. Dawno go nie widziałem. Wyzdrowiał już? - Spytał.
- Tak, jeszcze raz dzięki za pomoc z nim. - Brunet uśmiechnął się.
- Nie ma za co, stary. Taka moja praca. - Aru prychnął cicho, lekko rozbawiony.
- Myślisz, że powinienem to zgłosić u niego na komendzie? - Zastanowił się na głos.
- TO JEST GLINA?! - Krzyknął zszokowany lekarz. Brunet odsunął telefon od ucha i skrzywił się nieco.
- Zamknij się! Śpi mi na kolanach. - Warknął cicho. - Tak, jest gliną. - Rzucił i zatopił palce w miękkich, ciemnych włosach.
- O kur- - Sapnął lekarz. - Tym bardziej powinien to zgłosić! Do jasnej cholery, jak ten sukinsyn nie ma problemów z wzięciem się za policjanta, to aż się boję co on może zrobić jakiemuś bezbronnemu człowiekowi. - Aru tylko westchnął. - Aron, proszę cię! Nie wzdychaj! Ubierasz się i zapierdalasz na policję, bo to jest chore. Ten chłopak powinien dostać pomoc i wolne, a nie pretensje, kłopoty i sprawy o gwałt. - Warknął rozmówca. - Kurwa, jak można robić na policji i nie zorientować się, że ktoś z twojego najbliższego otoczenia został ofiarą! Jeszcze ten skurwysyn miał tupet, żeby się zatrudnić w tym samym miejscu! Ja naprawdę rozumiem, że w policji czasami są jakieś chuje przyjmujące łapówki czy inni dziwkarze obmacujący kobiety, ale kurwa, GWAŁCICIEL?! To się już przecież w głowie nie mieści! Ja pierdolę, czy oni nie patrzą w papiery zatrudnianych osób? Kurwa, jak go znajdę, to przysięgam, że go zapierdolę. Co za chuj! Jak-
- Dobrze się kryje. - Przerwał mu Aru. Przytrzymał telefon ramieniem i szczelniej owinął koc wokół mniejszego ciałka śpiącego mu na kolanach. Chłopak zamruczał i mocniej się w niego wtulił.
- Nawet mnie nie wkurwiaj! Jak ty go nie zgłosisz, to sam to kurwa zrobię! - Warknął lekarz.
- Stary, proszę cię, spokojnie. - Westchnął Aru.
- SPOKOJNIE?! - Ryknął do słuchawki. Brunet znowu się skrzywił.
- Weź zrób coś dla mnie... Weź głęboki wdech i się uspokój, bo uszy mnie zaczynają boleć. - Poprosił.
- Dobra... - Aru usłyszał dźwięk nabieranego w płuca powietrza.
- Lepiej? - Spytał po chwili. Głos w słuchawce odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
- Żal mi tego małego... - Rzucił nagle cicho.
- Mi też... - Przyznał Aru. - Wiesz co? Chyba postawię go przed faktem dokonanym. Zgłoszę to, a potem mu o tym powiem. - Westchnął.
- Zrób to umiejętnie, okej? Najlepiej by było jakbyś poszedł do jakiegoś jego bliskiego kumpla z pracy albo do jego szefa i pogadał w cztery oczy. Pamiętaj jaka to jest sprawa. Chłopak pewnie się boi... I wstydzi, więc sam raczej tego nie powie.
- Trochę to zagmatwane. - Przyznał brunet.
- Ja bym to zrobił tak, że zostawiłbym go w jakimś bezpiecznym miejscu i pojechał do niego do roboty. Poprosił o rozmowę z szefem, bo jakbyś zaczął wypytywać o jego przyjaciół, to by mogli cię gdzieś zamknąć... Powiedziałbym mu to w cztery oczy... Tak prosto z mostu, bez jakiegoś kręcenia. Powiedziałbym jaka jest sytuacja i jak on się zachowuje, a potem zobaczył, co ten na to powie... Tylko módl się, żeby nie potraktował tego jako durnego żartu. I żeby chłopakowi nic się nie stało, bo konsekwencje też mogą być różne. - Westchnął.
- Kurwa, boję się. - Aru przetarł twarz dłonią, po czym ponownie złapał w nią telefon.
- W najgorszym przypadku spierdolisz mu życie... I może też sobie, bo ten skurwiel może będzie chciał się zemścić.
- Kurwa, dzięki, stary! Zawsze mogę na ciebie liczyć! - Warknął Aru, którego szczerze przeraziła wizja rozwalenia życia jego maluchowi.
- W najlepszym przypadku po burzliwej wojnie będzie bezpieczny i szczęśliwy. A ten skurwysyn będzie gnił w więzieniu. - Dokończył spokojnie. - Chłopak dostanie opiekę i pomoc, a ty będziesz mógł spać spokojnie. - Dodał po chwili.
Aru chwilę milczał, a potem odetchnął głośno.
- Stary, słyszę, że dalej jesteś nieprzekonany. Co ja mam ci powiedzieć? Ty MUSISZ to komuś zgłosić zanim będzie za późno... - Próbował dalej. - Kochasz go, tak? - Spytał nagle.
- Tak. - Odparł bez wahania brunet.
- Więc idź tam i to kurwa zgłoś. Nawet jeśli nie będzie chciał cię widzieć, będzie bezpieczny, rozumiesz? Będzie cały i zdrowy... Mówisz, że go kochasz, więc chcesz, żeby nie działa mu się krzywda, co nie?
- Tak-
- TO IDŹ TAM. I zrób to, co ci powiedziałem. - Rozkazał.
- Dobra. Tak zrobię... Dzięki, stary... - Westchnął brunet.
- Zrób to... - Rzucił lekarz. - Nie ma za co, mordeczko. Tylko powiedz mi potem jak poszło. I pozdrów ode mnie Młodego.
- Dzięki jeszcze raz. - Mruknął Aru.
- Nie ma za co. Cześć.
- Cześć.
Brunet rozłączył się i odłożył urządzenie. Wtulił w siebie tę słodką istotkę i cmoknął miękkie, ciemne włoski, a potem wsunął w nie nos.
Zapach był naprawdę przyjemny, a mniejsze ciało na jego kolanach było idealne do przytulania.
- Nikt cię nie skrzywdzi, obiecuję. - Szepnął w jego włosy, a potem po raz kolejny je pocałował. - Nawet, jeśli mnie za to znienawidzisz, to i tak to zgłoszę... Zasługujesz na to, by być bezpiecznym, Kotku. - Westchnął, a potem przykleił policzek do jego głowy.
Ile by dał, by ta chwila trwała wiecznie... Tylko on i jego ukochany, we dwójkę, bezpieczni... Przynajmniej w tej chwili... Aru wiedział, że musi zrobić coś z tym. I miał zamiar. Ale najpierw chciał poczekać aż Krystian się obudzi. Nie chciał zostawiać go samego, zwłaszcza z myślami dudniącymi w jego głowie po rozmowie z przyjacielem. ,,Naprawdę ten sukinsyn mógłby chcieć się zemścić?". Odpowiedź była oczywista...
Aru musiał uważać nie tylko na swojego ukochanego, ale również na swoją rodzinę.
***
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top