Rozdział 48

Krystian poczuł jak grunt osuwa mu się spod nóg. Nawet jako dziecko nie był tak bardzo bezradny! Nie mógł się nawet sprzeciwić!

Blondyn gładził jego miękkie włosy.
- Przyjemnie, prawda? - Spytał szeptem. - Może zejdziesz na kolanka, co? - Zasugerował. Chłopak chciał się ruszyć, ale jego poobijana skóra dała mu się we znaki. Syknął tylko i zwinął się w kłębek. 
- Boli, co? Wybacz, kotku, nie wiedziałem, że jesteś aż tak delikatny. - Zamruczał. Ułożył się na nim i delikatnie przejechał nosem po jego policzku. - Mam na ciebie ochotę... Chcę cię wziąć, a potem jeszcze raz zlać. - Przyznał. Chłopak tylko zadrżał. Położył swoje dłonie na piersi napastnika, lecz ten złapał jego ręce, a potem strzelił go w twarz. Czekoladowe oczy lekko się zaszkliły. Wiedział już, jak skończy się ten wieczór.

Facet owinął sobie jego nogi wokół bioder.
- Nogi masz lepsze niż niejedna laska. - Zamruczał zadowolony, ściskając jego uda. - Zresztą tyłek tak samo. - Uśmiechnął się kącikiem ust i przesunął ręce wyżej. Chłopak pisnął, gdy jego skóra zapłonęła. - Jesteś uroczy. - Zaśmiał się cicho blondyn. - Niby policjant, ale parę klapsów i już piszczy. - Westchnął rozbawiony i pochylił się nad nim, obsypując jego twarz i szyję pocałunkami.

Młodszy wiercił się pod nim, mimo wszystko starając się wyrwać.
- Czasem lubię jak Szczeniaki się tak rzucają. - Westchnął nagle. - Udają takie duże i groźne, a wystarczy, że przełożysz takiego przez kolano i od razu robi się potulny jak baranek. - Zamruczał. - Ciekawi mnie tylko, jakim cudem miałeś reputację takiego agresora? Olo mówił, że zdarzało ci się pobić jakiegoś podejrzanego... A podobno fałszywe oskarżenia są średnio legalne... Przecież taki uroczy, uległy Szczeniak muchy by nie skrzywdził, a co dopiero drugiego człowieka... Już się nie bój, zamieszkasz ze mną, a ja zajmę się zarabianiem. Nie będziesz już musiał udawać wielkiej i silnej bestii, Szczeniaczku... - Mówiąc to po raz kolejny przejechał palcami po jego miękkich włosach.

Krystian zamknął oczy. Trząsł się jak galaretka. Miał już dosyć. Dosyć gwałtów, dosyć tego pieprzonego blondyna, dosyć wszystkiego!
Wpadł w taką złość, że zdołał wyszarpnąć się z uścisku dominata. Mimo piekącej skóry usiadł na nim i przygwoździł go do łóżka. Ostatnie, co zdołał zarejestrować to wściekły blask w niebieskich tęczówkach.

Blondyn jednym, płynnym ruchem zamienił ich pozycje, a potem mocno trzepnął chłopaka w głowę. Oparł sobie jego nogi o biodra i wszedł w niego z cichym jękiem, dłonią tłumiąc jego krzyki.
- Zapamiętaj, że nigdy więcej masz tak nie robić. - Warknął i wykonał mocniejszy ruch biodrami. - Ja jestem od dominowania nad tobą, nigdy odwrotnie! - Dodał wściekły i znów go uderzył.

Chłopak już prawie mdlał, zobojętniał na wszystko. Blondyn jęczał cicho, raz na jakiś czas rzucając w jego stronę jakimś tekstem.

Nagle usłyszał huk. Poczuł, że ktoś odciąga od niego blondyna.
- Kurwa, co ty tu robisz?! - Wrzasnął Artur i rzucił się na drugiego z pięściami. Chwilę się kotłowali, lecz blondyn wpadł na ścianę i osunął się o niej. Musiał stracić przytomność.
Krystian wpatrywał się w niego. Siedział skulony na łóżku i szeroko otwartymi oczami śledził co się właśnie działo.
- Hej, Krystian... - Usłyszał obok siebie. Poczuł jak ktoś owija go jakimś miękkim materiałem. - Krystian, Kotku... - Mężczyzna poruszał nim trochę. Chłopak przeniósł swoje sarnie oczy na jego twarz. - Chodź, kochanie, jedziemy do szpitala. - Powiedział i wziął go na ręce. Chłopak syknął cicho z bólu.
- Aru, ja- nie chcę! - Wydusił. Łzy już lały się po jego twarzy, gdy ten kurczowo wciskał się w swojego faceta.
- Nie. - Odpowiedział spokojnie brunet. - Jedziemy do szpitala, a potem na policję. - Dodał i posadził go na kanapie. Podał mu ubrania, które znalazł obok i ubrał je na niego.
- NIE! - Krzyknął chłopak. Przetarł twarz rękawem bluzy. 
- Co? - Brunet był w szoku. - Ty chyba nie mówisz poważnie! - Dodał, już nieco wzburzony. - Idziemy i koniec dyskusji! - Warknął, po czym na siłę wziął go na ręce i zabrał do samochodu.

Chłopak syknął cicho gdy jego obita skóra dotknęła siedzenia pasażera.
Gdy mężczyzna wsiadł po stronie kierowcy zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Nie słyszał nic poza swoim oddechem i cichym płaczem swojego partnera.
W końcu odwrócił się do niego. 
- Przepraszam, że krzyczałem. - Mruknął z lekką skruchą w głosie. Chłopak przetarł nos rękawem, a potem niepewnie wyciągnął do niego ręce. Aru posadził go sobie na kolanach i mocno przytulił. - Przepraszam, maluchu. - Szepnął i złożył czułego buziaka na jego głowie. Czuł jak łzy jego kochanka wsiąkają w jego ubranie. - Aniołku, już szyy, już dobrze... - Próbował go uspokoić, ale chłopak tylko płakał. Coraz bardziej i bardziej.

Brunetowi pękało serce słysząc płacz swojego ukochanego, jednak wszystkie próby uspokojenia go nic nie dały.
- Kochanie, lepiej ci już? - Spytał cicho, gdy zamiast niedawnej histerii widział ciche łzy co jakiś czas wsiąkające w jego ubranie. Młodszy nieśmiało kiwnął głową. - Pojedziemy do szpitala, dobrze, dziubku? - Zapytał odkładając go na sąsiednie siedzenie. Chłopak pokręcił głową. - Kochanie, musimy gdzieś to zgłosić. - Szepnął i złapał go za dłoń. Potarł jej wierzch kciukiem. - Kotku... - Westchnął, gdy chłopak spuścił głowę jeszcze niżej.

- Błagam cię, musimy to gdzieś zgłosić... Proszę... - Błagał go dalej, lecz chłopak pozostawał nieugięty.
Wreszcie Aron odpalił samochód i ruszył w drogę. Krystian po chwili zorientował się, że to droga do domu bruneta. Rozluźnił się i pozwolił, by rozpacz nagromadzona tego wieczoru dostała wreszcie jakieś ujście. Łzy znów potoczyły się po jego policzkach.

Brunet zatrzymał się pod swoim domem. Wysiadł, obszedł auto i wziął chłopaka na ręce. Ten nic nie mówiąc wtulił się w starszego. Chciał ciepła i wsparcia. Nie potrzebował żadnych policji ani szpitali.

Aru położył go na kanapie i poszedł do kuchni. Wrócił stamtąd z ciepłą, owocową herbatą, która po chwili wylądowała w rękach jego malucha. Owinął go kocem i usiadł obok. Chłopak wtulił policzek w jego bark i westchnął. Przykleił się do boku swojego partnera i przymknął oczy. Brunet delikatnie gładził go po udzie, a po chwili ostrożnie położył go na sobie, a sam włączył telewizor i nieco go przyciszył.
- Prześpij się, jeśli potrzebujesz. - Zaproponował. Chłopak wyciągnął się i nieśmiało pocałował go w szczękę w ramach podziękowania, a potem wtulił twarz w jego szyję i przymknął oczy.

***

Czasami jak czytam te rozdziały to mam wrażenie, że ta książka jest strasznie chaotyczna. Jakieś porady?

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top