Rozdział 46
Poczuł, że ktoś go przytula, a potem zaczyna nim potrząsać.
Jęknął cicho i otworzył oczy.
Ze zdziwieniem zauważył nad sobą zrozpaczoną twarz swojego ukochanego.
- Aru-? - Szepnął cicho i ostrożnie podniósł się do siadu. Ku jego zaskoczeniu jego ukochany nadal klęczał, trzymając coś w ramionach.
Krystian odsunął się i poczuł, jak jego serce staje.
Przed nim klęczała jego druga połówka, płacząc i tuląc do piersi jego ciało. Czerwona jak wino krew tworzyła dużą kałużę na podłodze, brudząc zarówno jego spodnie jak i strój jego ukochanego.
- Aru...? - Powtórzył i podszedł do partnera. Łzy tańczyły mu w oczach. Niepewnie wyciągnął dłoń, ale gdy dotknął bruneta jego ręka przeniknęła przez jego ukochanego, a sam chłopak odskoczył, przerażony.
Gdy wreszcie dotarło do niego co się dzieje zorientował się, że Aron coś mówi.
- Kochanie moje, dlaczego ty mi to zrobiłeś? - Pytał płaczliwym głosem, wtulając twarz w jego klatkę piersiową. Klęczał lekko pochylony i kołysał się delikatnie. - Tak bardzo cię kochałem, dzieci cię kochały-! ...nawet Lucy cię kochał... - Zapłakał i złożył delikatny pocałunek na jego sinych wargach. - Tak bardzo cię przepraszam...! Obiecywałem... że będziesz bezpieczny... Że cię obronię... Jestem oszustem...! To moja wina-! - Zawył zrozpaczony.
Krystian nie mógł na to patrzeć. Serce mu się krajało gdy widział swojego partnera w takim stanie...
Wyszedł ze swojego mieszkania i z zaskoczeniem stwierdził, że nie czuje chłodu. Zauważył samotnie idącą kobietę. Szła prosto na niego. Chciał się odsunąć, ale wtedy po prostu przeszła przez niego, jakby nigdy go tam nie było. Obejrzał się, zaskoczony, a potem stwierdził, że musiało mu się przywidzieć.
---
Nogi przywiodły go pod dom swojego przyjaciela. Dotarło do niego, że pewnie jest w pracy, więc wznowił wędrówkę, obierając kierunek komendy.
Dziwił się, gdy przechodnie lub kierowcy nie zauważali jego obecności. Przechodzili przez niego jak gdyby był powietrzem.
---
W końcu dotarł na komendę.
Szukał swoich kolegów z pracy dobre 10 minut, aż w końcu znalazł ich.
Wszyscy stali w gabinecie szefów i wyraźnie na coś czekali.
- Wzywałeś nas...? - Zaczął Kuba. W gabinecie dosłownie roiło się od ludzi. Technicy, informatycy i inni detektywi. Ku swojemu zaskoczeniu i przerażeniu po chwili rozglądania się po znajomych twarzach dostrzegł też swojego oprawcę. Ten wydawał się być dziwnie spokojny. Taka gęstość policjantów była naprawdę... dziwna. I oznaczała jakąś grubą sprawę.
Chłopak dziwił się dlaczego się do niego nie dobijają. Przecież przy nawet błahych sprawach telefony dosłownie się urywały. A teraz... nic.
---
- Słuchajcie... - Zaczął i urwał. Stali tam już dobre 20 minut. Cisza była wręcz przerażająca. Nikt nie miał zamiaru się odzywać, bo każdy z obecnych w pomieszczeniu osób czuł, że coś się stało. Coś złego...
- Boże, nawet nie wiem jak mam wam to powiedzieć... - Westchnął nagle i złapał się za przegrodę nosa. Zamknął oczy i pociągnął cicho nosem.
- Co... się stało? - Spytał ktoś niemal szeptem.
Szwarc westchnął i położył dłoń na ramię drugiego mężczyzny. Ten wziął naprawdę głęboki wdech, a potem otworzył oczy. Spojrzał na swoich zaufanych pracowników, niemalże na przyjaciół...
- Krystian nie żyje... - Wyrzucił na wydechu i znów nabrał powietrza w płuca. Ze współczuciem patrzył na twarze wykrzywiające się w szoku, niedowierzaniu i przerażeniu.
- A-ale jak...?
- Podejrzewają samobójstwo...- Zarębski spuścił głowę. Jak on miał spojrzeć swoim ludziom w oczy, skoro pozwolił na tak drastyczny krok jednego z nich...?
- Co?! ...C-czemu?!
- Przepraszam was... - Dodał jeszcze szeptem.
- Żartujesz... Prawda? ...Błagam cię, powiedz, że żartujesz... - Prosił Olo, coraz bardziej zdesperowanym głosem.
- Mój Boże... - Wydusił Darek, który opierał się o ścianę. Zjechał po niej plecami i usiadł na podłodze. W jego oczach odbijały się czyste rozpacz i niedowierzanie.
- Nie wierzę... - Szepnął Kuba, kręcąc głową. Uparcie wpatrywał się w swojego szefa, jakby licząc, że ten nagle zacznie się śmiać i powie, że to tylko głupi żart... Tak się jednak nie stało...
Część osób usiadła na podłodze, opierając się o ściany, meble czy o siebie nawzajem. Nie mieli sił ustać na nogach.
Po chwili zaczęły się niepewne szlochy i ciche pytania, na które nikt nie znał odpowiedzi...
Krystian patrzył na to wszystko w szoku. Oni... Nie.
...Naprawdę tak by się nim przejęli? Nie wierzył w to co widzi...
- Dlaczego...? - Spytał Olo. W jego oczach lśniły łzy. Tak bardzo się starał... Tak bardzo chciał mu pomóc... A i tak nie był w stanie uchronić go przed śmiercią...
Szwarc spuścił wzrok i zamknął oczy, a Zarębski westchnął i pokręcił przecząco głową.
---
Siedzieli tam dobre pół godziny. Zbyt zszokowani i załamani na cokolwiek.
- Przykro mi, że nie zdążyliście lepiej się poznać... - Szepnął nagle Zarębski. Wzrok wszystkich powędrował na Artura. Stał ze spuszczoną głową i zaciśniętymi pięściami.
Po chwili zorientowali się, że z jego dłoni coś skapuje na podłogę.
Krew...
- ...Artur? - Spytał Szwarc cicho.
Nagle z gardła blondyna wydobył się wściekły wrzask. Był tak głośny, że osoby stojące najbliżej odskoczyły od niego i cofnęły się pod ściany.
Niebieskooki doskoczył do biura szefa i zwalił z niego komputer, a telefon rzucił o ścianę. Wpadł w szał.
- CO ZA DURNA KURWA! JA PIERDOLĘ!! - Ryczał wściekły, coraz bardziej demolując gabinet. - POWINIENEM GO PRZERUCHAĆ I ODRAZU WZIĄĆ DO SIEBIE! Nie byłoby tego pierdolonego biznesmena i jego zasranej idealnej mordy!! - Wył coraz bardziej zdenerwowany. - Miałem cały plan, ale ten kutas z zajebanym psem musiał się wpierdolić!!! JA PIERDOLĘ!!!!!! CO ZA DURNA DZIWKA!!!!
Nagle ktoś zerwał się z miejsca i przycisnął go do ściany, a potem porządnie uderzył w mordę.
- CO TY KURWA ROBISZ?! - Wrzasnął Kuba mocno nim potrząsając.
- Chcecie wiedzieć, czemu się zabił?! - Ryknął Artur. - BO GO PRZERUCHAŁEM JAK DZIWKĘ! Ja i moi kumple!
Kolejna fala szoku spłynęła na policjantów.
- Coś ty powiedział-? - Spytał cicho Zarębski. Jego głos drżał.
- Że wyruchaliśmy go jak kurwę! - Zarechotał, aż niektórzy dostali dreszczy. - Jedyne czego żałuję to to, że od razu go nie porwałem! Miałem na niego ochotę od jebanego miesiąca! Myślałem o nim każdego zasranego dnia! Aż w końcu udało mi się namówić paru kumpli. Zaczekaliśmy na niego... Akurat wracał z jakąś dziwką... Gdy ją odprowadził i zaczął wracać, zaciągnęliśmy go uliczki i pobawiliśmy się trochę-
Nie dokończył, gdyż przerwało mu błyskawiczne uderzenie w brzuch. Artur zgiął się w pół i zaniósł kaszlem.
- Ty... Ty pierdolony skurwysynie... - Wysyczał Olo. Łzy tańczyły mu w oczach.
Blondyn zarechotał.
- Jesteście tacy wściekli, bo nie widzieliście go w akcji. - Zaśmiał się, z trudem łapiąc powietrze. - Nawet dziwki w porno tak nie jęczą! - Dalej się śmiał.
- ZAMKNIJ RYJ! - Wrzasnął Kuba i targając go za ubranie odsunął go od ściany, a potem uderzył w nią z całym impetem.
- Co, zazdrosny? Bo ty nie zdążyłeś się zabawić? - W dalszym ciągu śmiał się jak opętany.
Policjanci patrzyli na niego w szoku. Na ich twarzach malowała się nienawiść.
- Gdyby nie ten biznesmenik... Już dawno byłby mój... Na każde moje skinienie... Zrobiłby wszystko co bym mu kazał... - Dyszał szczerząc zęby w uśmiechu.
***
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top