Rozdział 41

Zgodnie z obietnicą dedykacja dla miekkaklucha <33

Następne parę dni było... Względnie spokojnych.
Aru, Krystian i dzieci zżyli się ze sobą. Chłopak nie wyobrażał sobie, żeby miał teraz ich tak zostawić. Było mu dobrze, czuł się bezpieczny i kochany. Miał rodzinę, o której zawsze marzył.

<><><>

Olgierd warknął wściekły, gdy po raz kolejny nie udało mu się dodzwonić do Krystiana.
- Krystian, kurwa, odbierz wreszcie ten pieprzony telefon! - Syknął, coraz bardziej zirytowany.
- Co się stało? - Spytał Artur, przeżuwając kawałek drożdżówki.
- Krystian się stał... - Westchnął policjant. - Pisałem z nim, bo chciałem wyciągnąć go na piwo albo do klubu, żeby w końcu się wygadał, ale ten mnie totalnie olał, a jak postawiłem mu ultimatum, to mnie zablokował. A teraz ma jeszcze wyłączony telefon! - Warknął i prawie rzucił telefonem o ścianę. W ostatniej chwili opanował się i rzucił go na biurko, a potem westchnął, przymykając oczy.

- Wiesz co...? - Zagaił nagle Artur. - Może ja spróbuję, hm? - Zasugerował.
- Powodzenia ci życzę. - Prychnął Olo i usiadł z telefonem w dłoni. Niebieskooki tylko się uśmiechnął.

<><><>

Krystian siedział wtulony w swojego partnera. Ten czule miział go po twarzy i głowie, ciągle powtarzając mu szeptem jakieś urocze słówka.
- Jesteś horny? - Szepnął nagle i delikatnie przygryzł jego uszko, na co ten zadrżał.
- N-nie. - Mruknął chłopak, jeszcze bardziej się rumieniąc.
- Za to ja jestem, mój ty seksowny koteczku. - Brunet oblizał się i położył chłopaka na kanapie, a potem czule go pocałował.
Krystian musiał przyznać, że stopniowo pozwalał swojemu bohaterowi na coraz więcej. Nie wiedział, czy to dobrze, ale miał przeczucie, że brunet nic mu nie zrobi, póki ten sam nie będzie tego chciał. I właśnie za to go tak kochał.

Jego telefon zawibrował, a chłopak sięgnął po niego na oślep przekonany, że Olo znów się do niego dobija.

Nieznany:
Hej, Piękny.

Nieznany:
Podobno nie dajesz się zaprosić na drinka.

Nieznany:
Dobrze ci radzę, napisz do Olgierda, przeproś go i powiedz, że z przyjemnością się z nim spotkasz. 

Nieznany:
Dzisiaj.

Chłopak poderwał się do siadu, przez co niechcący uderzył bruneta. Ten syknął z bólu, ale od razu o nim zapomniał widząc minę swojego aniołka.
- Kochanie...? - Zagaił, wyciągając rękę do jego policzka. - Słoneczko, co się stało? - Brunet naprawdę się wystraszył.
- Co? - Chłopak uniósł na niego spojrzenie swoich sarnich oczu. - N-nie, nic... - Westchnął. - Będę musiał wyskoczyć wieczorem na miasto, nie obrazisz się? - Spytał i przytulił się do swojego mężczyzny. Dobrze wiedział, kto do niego napisał...

---

Reszta dnia minęła mu... Dziwnie. Przez dobrą godzinę zastanawiał się, czy spełnić żądania Artura. Mógł wykonać jego polecenia, powiedzieć o tym Aronowi, wyjaśnić całą sprawę Olgierdowi, zwolnić się z komendy albo zgłosić wszystko szefowi... Była jeszcze jedna opcja... Ale jej wolał na razie nie brać pod uwagę, bo była najbardziej kusząca. ...Mógłby przypadkiem przyjść na tory i przypadkiem wpaść pod koła rozpędzonego pociągu.

Potrząsnął głową, trzymając telefon w dłoni. Westchnął, a potem wziął głęboki oddech i odblokował kolegę z pracy, a potem od razu napisał wiadomość.

:Ja

Przepraszam, dobra? Poniosło mnie... Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem i że nie chciałem nigdzie wyjść. Mam wolny wieczór, możemy iść do tego klubu, jeśli dalej chcesz.

Odpowiedź przyszła po niecałej sekundzie.

Olgierd:
NARESZCIE!

Olgierd:
Zobaczysz! Wybawimy się za wszystkie czasy! Zapomnisz o problemach, a potem wrócimy do pracy i znowu będziemy najlepszym zespołem :D

:Ja

...mogę mieć jedną prośbę?

Olgierd:
Jasne, co jest?

:Ja

Idźmy tylko we dwójkę.

Olgierd:
No okej.

:Ja

A jeśli koniecznie będziesz chciał kogoś wziąć, niech to nie będzie Artur.

Olgierd:
No dobra...

:Ja

Dzięki.

Olgierd:
To o której chciałbyś się spotkać?

Krystian zerknął na zegarek. 16:39.

:Ja

18?

Olgierd:
Świetnie, akurat zdążę się przygotować.

Olgierd:
Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że jednak się zgodziłeś. Obiecuję, że nie pożałujesz!

Chłopak westchnął i zgasił ekran telefonu, a potem odłożył go na stół, na którym obecnie siedział i schował twarz w dłoniach. Boże, co on najlepszego zrobił...?

---

Zamknął się w łazience w swoim mieszkaniu. Specjalnie poprosił bruneta, żeby go odwiózł tłumacząc, że musi się jeszcze przygotować i chce przy okazji trochę ogarnąć. Co prawda ten sugerował, że chętnie mu pomoże, ale młodszy nie chciał o tym słyszeć. 

Wziął szybki prysznic, a potem usiadł na toalecie z żyletką w dłoni. Obracał w palcach mały skrawek metalu, zastanawiając się jeszcze, czy tego wszystkiego nie odwołać. Zwinąłby się w kłębek pod stosem koców, w bluzie bruneta, na swojej kanapie i przepłakałby pół nocy z tęsknoty i samotności, a potem zasnąłby wykończony, wtulając się w misia, którego dostał od swojego faceta. Ta wizja była... Naprawdę kusząca...

Już miał wyciągać telefon, gdy dostał wiadomość.

Olgierd:
Będę za 20 minut. Gotowy na imprezę życia? :D

:Ja

Powiedzmy...

Olgierd:
Nie smuć się tak, będzie dobrze! Zadbam, żebyś się nie nudził ;)

Chłopak poczuł nieprzyjemne uczucie. Był to strach. Połączony z bolesnymi wspomnieniami... Z morzem krwi i łez, które wylał tamtej pamiętnej nocy. Ta emotka zdecydowanie nie polepszała wiadomości.

Westchnął i zamknął oczy, a potem powoli, płynnym ruchem przejechał od nadgarstka po łokieć. Ranka była płytka, podobnie jak ta pierwsza, lecz dużo bardziej bolała. Było to na plus, bo dzięki temu będzie w stanie się kontrolować.

Przemył ranę i zakleił ją, żeby nie wybrudzić ubrania krwią, a potem włożył na siebie pierwsze lepsze jeansy i jakąś koszulkę pożyczoną od bruneta, by miał jego zapach ciągle przy sobie. Na gorę narzucił jeszcze bluzę. Umył zęby i przepłukał twarz wodą, a potem wyszedł, gasząc światła. Gdy zamykał za sobą drzwi zerknął w głąb swojego mieszkania. Zobaczył mnóstwo drobin kurzu lśniących w lekkim świetle księżyca, które wpadało przez otwarte na oścież okna.
Chciał, żeby było zimno. Jak będzie miał szczęście, to po powrocie pójdzie spać i już się nie obudzi.

Zamknął drzwi i zszedł na dół. Na sobie, poza ubraniem, miał tylko lekką kurtkę, kompletnie niedostosowaną do zimna panującego na zewnątrz.

---

Czekał tak jakieś 5 minut, opierając się o ścianę budynku i z nerwów wypalając papierosa za papierosem. Nie lubił ciemności...
- Myślałem, że już rzuciłeś. - Chłopak podskoczył na dźwięk głosu drugiego człowieka. Dopiero po chwili dotarło do niego, że to jego przyjaciel. - Chodź. - Olgierd uśmiechnął się do niego. Chłopak spuścił lekko wzrok i posłusznie poszedł za przyjacielem, z papierosem w ustach, co jakiś czas wypuszczając kłęby siwego dymu.

<><><>

Olgierd szedł obok niego, jednak z każdym metrem coraz bardziej żałował całego pomysłu.

Chłopak wlepiał oczy w chodnik. Ręce trzymał w kieszeniach, kompletnie ignorując cały otaczający go świat. Atmosfera była tak gęsta i ponura, że policjant czuł się jakby był na cmentarzu.
- Krystian...? - Zagaił cicho. Chłopak mruknął coś, wypuszczając kolejne kłęby dymu. - Co się stało?

***

Jestem zadowolona z tego rozdziału, jak Wam się podoba?

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top