Rozdział 4

Krycha był już ledwo przytomny. Już dawno przestał krzyczeć. Jego gardło pulsowało tępym bólem, a z ust co jakiś czas wychodziły ciche jęknięcia. Łzy nadal lały się z oczu. Z ust uciekała mu para. 

Zapłakał, gdy poczuł mocniejszy ruch. 
- Przestań już! - Wycharczał wilgotnym głosem. Jęknął z bólu, gdy poczuł uderzenie paska na poranionych plecach. Zabliźniające się już rany ponownie się otworzyły.
Krzyknął, gdy poczuł, że blondyn przyśpieszył. Facet pochylił się nad nim i w chwili, gdy kończył, mocno wgryzł się w bladą skórę na karku. Krystian jęknął z bólu i spróbował się wyszarpnąć, ale skończyło się na tym, że tylko pogorszył ranę po zębach blondyna.
- Dobra, panowie! - Sapnął ucieszony niebieskooki. Wstał, a chłopak padł na materac i został w jednej pozycji. Czuł tępy ból całego ciała. - Ja teraz zajmę się gardełkiem naszej owieczki, a cała reszta jest wasza. - Ogłosił zadowolony. Okrzykom radości nie było końca. Krystian zamknął tylko oczy. Już nic nie miało znaczenia... Mogli go gwałcić do woli... 

Blondyn uklęknął przed nim i zacmokał, zmartwiony.
- Owieczko, przepraszam... - Zaczął facet. Złapał chłopaka pod pachami i pociągnął do siebie. Usiadł wygodniej, a jego głowę przydusił do swojego obojczyka. Krystian poczuł ciepłą dłoń na policzku, która delikatnie gładziła palcami jego bladą skórę. - Już nie będzie tak bolało. - Obiecał. Chłopak poczuł na głowie pocałunek. Łzy, które chwilę temu przestały płynąć znowu powróciły. Zdecydowanie wolałby, żeby go zabili...

- Już lepiej, kotku? - Spytał blondyn po chwili. Krystian zdał sobie sprawę, że jego oprawca lekko kołysze go w ramionach. Znowu zaczął płakać. - Ojej, już dobrze. - Blondyn pogłaskał go po plecach. - Jeszcze tylko obsłużysz moich kolegów i skończymy, obiecuję. Okej? - Spytał i ostrożnie uniósł mu głowę, po czym złożył delikatny pocałunek na drżących wargach bruneta. Czekoladowe oczy zrobiły się puste jak u lalki. Blondyn chyba tego nie zauważył, bo uśmiechnął się lekko i wrócił do klęku, po czym złapał chłopaka za włosy i zmusił policjanta do zadowolenia go.
Krystian zaczął się dusić, lecz problem sam się rozwiązał, gdy kolejny tyran postanowił się nim pobawić. Odgiął się do tyłu z zachrypłym krzykiem na ustach. Poczuł na policzku uderzenie. Mocne uderzenie. Krew. Skąd...? Blondyn rozciął mu skórę paznokciami. Złapał go za podbródek i uniósł mu twarz.
- Obiecuję, że mi tylko jeszcze jedno spełnienie wystarczy i daję ci spokój. - Uśmiechnął się. 
- NIE! - Zawył. Znowu poczuł uderzenie. A potem kolejne. I jeszcze jedno. 

Jego policzki były całe czerwone i mokre od łez. Pasek na szyi po raz kolejny zacieśnił się.
- Owieczko, spokojnie... - Zaśmiał się facet. - Bo jak będziesz się rzucać, to troszkę zmienię moje postanowienie. - Krystian na te słowa zamknął oczy, zrezygnowany. Musiał się poddać... Nie zniesie kolejnej dawki takiego bólu. Już obecnie pieprzący go facet był brutalny, nie wspominając nawet o blondynie, który wziął go jako pierwszy.

- Namyśliłeś się? - Spytał facet. Krystian nawet na niego nie popatrzył. - Grzeczna owieczka. - Zarechotał.

---

Przez jedną godzinę chłopak przeżył taką dawkę bólu i upokorzenia, jakiej nie doświadczył w całym swoim 20-letnim życiu.

Wreszcie poczuł, jak ostatni wstaje z materaca i zaczyna się ubierać. Z trudem zwinął się w kłębek, po czym rozpłakał się jak dziecko. Usłyszał ten charakterystyczny strzał, a potem poczuł pasek na boku. Bolało. Oczywiście, że bolało, ale był tak wykończony, że nawet nie zwracał na to uwagi.
Liczyło się tylko to, żeby się wypłakać. 

Blondyn kucnął obok i złapał go za włosy, po czym wykręcił mu głowę, żeby popatrzeć w jego czekoladowe oczy. 
- Do zobaczenia... Owieczko... - Rzucił z uśmiechem niebieskooki, po czym z całej siły kopnął go w brzuch. Chłopak zaniósł się kaszlem, a gdy spojrzał przed siebie, jego oprawców już nie było. 

Płatki śniegu spadły na jego skórę, a on sam zdał sobie sprawę z zimna, jakie panuje wokół. Może gdyby tak zamarzł... Może byłoby to przyjemniejsze... Zamknął oczy. Jeśli uda mu się zasnąć, już nigdy się nie obudzi. 

Jak na złość, sen nie nadchodził. Nadchodziły za to gorzkie łzy. Czuł taki ból, że nie mógł się ruszyć, a najchętniej zwinąłby się w kłębek pod stosem koców i umarł.

---

Po dłuższej chwili zobojętniał. Zaczął nawet przysypiać. Zamknął oczy i gdy jego świadomość powoli otaczała przyjemna ciemność, przez głowę po raz kolejny przemknęła mu myśl, że chciałby się już nigdy nie obudzić. 

Szczekanie psa. 

Ciche kroki i skrzypienie śniegu.

,,Co do cholery...?". 

Z trudem otworzył oczy. Poczuł, że coś lodowatego dotyka jego ran. Jęknął z bólu. 
Wrzasnął, gdy zobaczył przed sobą obcego faceta. Czarne, lekko kręcone włosy opadały mu na delikatnie opaloną skórę, a granatowe oczy w zaciekawieniu śledziły jego ruchy. 
- Wszystko dobrze? Co się stało? Wezwać karetkę? - Mężczyzna zasypał go lawiną pytań. Krystian już miał odpowiedzieć na jego pytanie, gdy zdał sobie sprawę, że nie może. Jego gardło było tak zdarte, że nie mógł sklecić sensownego zdania. Spuścił tylko głowę i zatrząsł się, gdy poczuł mocniejszy wiatr. Nagle zdał sobie sprawę, że jakoś mu cieplej. Zerknął w dół i zauważył, że jest przykryty swoją kurtką. Zarumienił się lekko, bo przypomniał sobie, że jest nagi. 
- Przykryłem cię nią, żebyś mi nie zamarzł i właśnie chciałem wzywać karetkę, ale odzyskałeś przytomność. 
Chłopak spróbował się podnieść, lecz jęknął tylko głucho i znów padł na materac. 
- Wezwę karetkę, nie ruszaj się. - Rzucił brunet i wstał. Krystian z rozpaczą złapał go za nogawkę spodni i zerknął mu w oczy błagalnie. Nie mogli się dowiedzieć. NIKT NIE MÓGŁ. NIKT. Nawet gdyby miał umrzeć, nikt nie może wiedzieć, co go spotkało. 
Brunet chyba zrozumiał aluzję, bo na powrót uklęknął.
- Co z nim zrobimy? - Granatowooki odwrócił się, a chłopak zauważył, że obok mężczyzny stoi duży, czarny pies. 
Zerknął na niego wystraszony. Mężczyzna powiódł wzrokiem za jego spojrzeniem i uśmiechnął się ciepło. 
- Nie bój się go, on mnie tu sprowadził. - Powiedział kojącym tonem i wyciągnął ręce do policjanta. O dziwo, ten się nie bał. Przynajmniej nie tak bardzo, jak w chwili, gdy pierwszy raz go zobaczył.
- Skoro nie chcesz karetki, to muszę wziąć cię ze sobą. - Westchnął, a Krystian poczuł, jak ziemia osuwa mu się spod nóg...

***

Teorie? :>

Do przeczytania,
- HareHeart 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top