Rozdział 35
- A co ma być? - Spytał, jakby nigdy nic. Nadal czytał kartki. Olgierd westchnął.
- Jak to co? - Zapytał i zrobił krótką przerwę. - Wstawaj i chodź jeść. - Rzucił do niego. - Nie, nie odpuszczę ci. - Dodał, widząc jego minę.
- Ale- - Zaczął chłopak, gdy przyjaciel przerwał mu.
- Ale dokończymy to później, chodź. - Powiedział i wziął ich kurtki.
Stanął jakieś dwa metry od młodszego i wyciągnął w jego stronę rękę z jego ubraniem. Chłopak przygryzł wargę i lekko spuścił wzrok, jakby nad czymś się zastanawiał.
Olgierd spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Krystian, nad czym ty się zastanawiasz? - Zapytał w szoku. Chłopak jeszcze niżej spuścił głowę. Czuł się tak cholernie upokorzony... Zamknął oczy.
- Krystian... - Powtórzył Olo, kucając na przeciwko niego. - Chodź. To tylko jedzenie. Nic się nie stanie, jak na chwilę stąd wyjdziemy. Przecież kiedyś wychodziliśmy i wszystko było w porządku...
- No właśnie... - Mruknął chłopak, otwierając oczy. - ,,Kiedyś"... - Zacytował i wrócił wzrokiem do kartek.
- Krystian... - Westchnął. - Naprawdę znowu mam cię wyciągać, żebyś coś zjadł? - Spytał z niedowierzaniem i lekką nutą potępienia w głosie. - Nie chcę się z tobą bić... Naprawdę... - Przyznał cicho. - Ale nie mogę patrzeć, jak się tak katujesz. Przecież jeszcze parę tygodni temu potrafiłeś zjeść 3 porcje jednego dania, a teraz ciężko cię namówić na cokolwiek. - Zauważył z lekkim wyrzutem.
Krystian zagryzł zęby i ułożył dłonie na kolanach, chowając twarz w dłoniach, które potem wplótł w swoje włosy.
- ...Ja... Ja po prostu... Nie chcę jeść... - Wydusił, już czując, jak jego psychika zaczyna się kruszyć. Miał ochotę zacząć wyć... Ledwo się trzymał...
- Co się dzieje? - Zapytał troskliwie jego przyjaciel. Wyczuwał chyba w jak złej formie jest chłopak.
- N-nic. - Szepnął na bezdechu. - Idź już, pewnie Artur się niecierpliwi. - Dodał ledwie słyszalnie. Ledwo wymówił imię swojego gwałciciela.
- Nie ma mowy, nie zostawię cię tu samego. - Sprzeciwił się stanowczo.
- Olo... - Szepnął chłopak. - Proszę... - Dodał cicho.
- Powiedz, co się dzieje? - Spytał zaniepokojony brunet.
- Idź wreszcie! - Wybuchnął nagle, zrywając się na równe nogi.
Olgierd odsunął się, zszokowany i lekko wystraszony. Jego przyjaciel patrzył na niego z tak bardzo zaszklonymi oczami, że Olo wątpił, iż ten cokolwiek widzi. Cały drżał i brał szybkie, urywane oddechy.
- Krystian... - Zaczął cicho. Nawet nie wiedział, czy powinien się odzywać. - Hej, co się dzieje? - Zapytał zmartwiony. Podszedł do niego i położył mu dłonie na ramiona, lekko je pocierając.
- Błagam cię... - Wydusił chłopak. - Zostaw mnie... - Dodał i zadrżał cały.
- Nie, nie ma mowy. - Odparł ostro i przycisnął go do siebie.
- Olo... - Wyjęczał młodszy. Ledwo się trzymał.
- Shh... - Mruknął drugi. - Jest dobrze... Jest okej... - Szeptał mu niemalże do ucha, czując jak ten się trzęsie. - Co się wtedy stało? - Spytał, wykorzystując sytuację. Niby nie powinien tak go łamać, ale naprawdę nigdy nie widział go w takim stanie. Musiał dowiedzieć się, co się stało.
- N-nic... - Szepnął młodszy, a potem się odsunął. - Idź wreszcie, ja... Muszę odpocząć... - Westchnął cicho, a potem przetarł twarz dłonią.
- Chodź... - Westchnął.
- Nie. - Odparł chłopak. Olo zagryzł zęby.
- Porozmawiamy później. - Mruknął brunet, a potem wyszedł. Zdecydowanie potrzebował lepszej taktyki.
Krystian chwilę stał pośrodku pomieszczenia i próbował się uspokoić.
---
Gdy w końcu unormował oddech znów usiadł na krześle i wrócił do przeglądania dokumentów.
Kończył już swoją stertę, gdy ktoś wszedł do pokoju.
- Krycha? - Usłyszał głos swojego szefa i westchnął, dłonią przecierając twarz. - Co ty tu robisz? - Spytał zdziwiony mężczyzna.
- Pracuję. - Mruknął po chwili chłopak.
- Przecież mieliście mieć teraz przerwę. - Przypomniał. - Gdzie Olo i Artur? - Dopytał, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Poszli coś zjeść. - Rzucił zgodnie z prawdą.
- A ty? - Spytał szef zakładając ręce na piersi.
- Nie chcę. - Westchnął cicho, po czym wzrokiem wrócił do kartek.
- Zostaw te papiery i idź się chociaż przewietrzyć. - Mruknął Zarębski. - Dobrze ci to zrobi. ...I przydałoby się, żebyś sam też coś zjadł. - Dodał, a chłopak westchnął, przymykając oczy.
- Zgoda? - Spytał mężczyzna, gdy ten dłuższą chwilę siedział w ciszy.
- Ta. - Mruknął chłopak, po czym wrócił do zadrukowanych kartek, które były o wiele przyjemniejszą odskocznią od rzeczywistości niż jego szef, nadal stojący tuż obok.
- ...Krystian. - Zagaił po dłuższej chwili ciszy. Chłopak westchnął, już delikatnie wkurzony.
- Tak? - Mruknął.
- Zbieraj się i chodź. - Mężczyzna uśmiechnął się do niego. - Tak się składa, że sam mam teraz przerwę, więc chętnie ci potowarzyszę. - Wyjaśnił, lecz po chwili jego uśmiech zelżał, widząc minę chłopaka. - Co się dzieje? - Spytał zmartwiony, widząc tą irytację w oczach młodszego.
- Nic. - Mruknął szybko. Może trochę za szybko.
- Krystian... - Zaczął ostrzegawczo jego szef.
Chłopak zamknął oczy i westchnął. Głową oparł się o biurko i siedział tak dłuższą chwilę.
- Możesz mnie zostawić? - Zapytał jakimś dziwnym głosem.
- Krycha- - Zaczął jego szef, gdy młodszy wszedł mu w słowo.
- Proszę... - Mruknął cicho.
Facet chwilę stał tak, a potem przysunął sobie krzesło i usiadł na przeciwko młodszego.
- Co się dzieje? - Spytał stanowczo. Chłopak oparł łokieć o stół i schował twarz w dłoni. Czuł, że zaraz pęknie.
- Szefie, proszę cię... - Miauknął cicho.
- Najpierw powiesz mi, co się dzieje, a potem ci pomogę. - Oznajmił spokojnie mężczyzna.
- Gorszy czas... - Wymamrotał cicho. W jego sercu tlił się płomyczek nadziei, że jego szef odpuści.
- Co konkretnie się dzieje? - Spytał, kładąc lekki nacisk na drugie słowo.
- Nie wiem... - Westchnął po chwili młodszy. Choćby wszyscy mieli go znienawidzić, nikt nie mógł wiedzieć... Nikt.
- Krystian... - Powtórzył Zarębski z cichym westchnieniem.
- Krystian... - Powtórzył po raz kolejny po dłuższej chwili wypełnionej niezręczną, przytłaczającą i smutną ciszą.
- Proszę cię, po prostu mnie zostaw. - Wyszeptał. Zarębski widział, jak jego pracownik się trzęsie. W myślach już planował jego rozmowę z psychologiem z komendy.
Chłopak uspokoił się po nieco dłuższej chwili i po prostu siedział na swoim miejscu ze spuszczoną głową. Wstyd wyżerał mu wnętrzności. Nie powinien tak reagować.
- Powiesz wreszcie co się stało?
***
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top