Rozdział 181
Krystian otworzył oczy i od razu je zamknął. Cholerny kac dał mu się we znaki. Po dłuższej chwili znów powtórzył ten karkołomny wyczyn jakim było otworzenie oczu.
Syknął cicho z bólu. Nie tylko bólu głowy, lecz także swoich mięśni. Trochę dziwnie mu się spało. Uniósł głowę i zorientował się, że spał na kanapie u swojego brata. Na stole nadal znajdował się ten cholerny dokument przez który tak się upili, a obok niego stały dwa kieliszki i opróżniona butelka wódki. Gdzieś w tle widział jeszcze jakiś alkohol. Poczuł, że leży na czymś twardym. Po chwili dopiero uświadomił sobie jak musiał wyglądać ich sen. Krystian położył swoje przedramię na kanapie. Na jego ręce głowę ułożył Sebastian, a policjant zrobił sobie poduszkę z włosów swojego bliźniaka. Powoli wyciągnął swoją kończynę czym niechcący obudził swojego towarzysza niedoli.
Blondyn usiadł i syknął. Złapał się za głowę.
- Co mi strzeliło, żeby tak chlać? - Jęknął opierając się o kanapę za sobą. Krystian cicho westchnął. Zamknął oczy. Poczuł jak blondyn opiera się o niego. Sam też skorzystał z poduszki w postaci swojego brata.
- Co my teraz zrobimy? - Spytał dziennikarz. Krystian zerknął na niego. - W sensie... z całą tą sytuacją... - Mruknął.
- A co mamy zrobić? - Westchnął brunet. Ponownie zamknął oczy. ,,Szlag by trafił to słońce!", warknął w myślach.
- Chciałbym poznać naszych rodziców... - Szepnął. - Zapytać dlaczego mnie oddali. - Westchnął jeszcze.
- Ja chciałbym ich zapytać dlaczego mnie nie oddali. - Mruknął ponuro. Blondyn lekko go objął.
- Trzeba coś zjeść... - Zauważył.
- Pizza? - Zasugerował. - Ja stawiam. - Dodał jeszcze. Sebastian uśmiechnął się kwaśno. Ból rozsadzał jego czaszkę.
- Mam lepszy pomysł. - Mruknął i podniósł się, a potem chwiejnie gdzieś poszedł. Krystian wstał i ruszył za nim.
Gdy wszedł do kuchni blondyn wlewał coś do dwóch szklanek. Odwrócił się do niego i włożył mu w dłoń dużą szklankę wypełnioną jakimś czerwonym płynem.
- Do dna, Braciszku! - Westchnął Sebastian i duszkiem wypił całą zawartość. Krystian poszedł w jego ślady.
- Kurwa, ohyda! - Splunął ocierając swoje usta wierzchem dłoni. - Jak ty możesz pić coś takiego? - Zapytał krzywiąc się na okropny smak.
- Postawi nas na nogi. - Sebastian poklepał go po ramieniu. - Chodź, musimy coś zjeść. - Rzucił i odłożył ich szklanki do zlewu. - Jajecznica? - Spytał. - Boczek, cebula, może pieczarki?
- Jakbyś zgadł, stary. Jakbyś zgadł. - Westchnął Krystian. Usiadł przy stole. Sebastian wyjął wszystkie potrzebne składniki i stanął przy piecu. Brunet poczuł małe, miękkie ciałko ocierające się o jego nogi. Schylił się i pogładził białe futerko. Kociak mruknął zadowolony i zaczął ocierać się o jego dłoń.
- Mógłbyś dać mu jeść? - Poprosił blondyn. - Ma karmę w półce obok.
- Jasne, nie ma sprawy. - Krystian podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do wskazanej szafki. Otworzył ją i wyciągnął paczkę karmy, a potem wsypał kotu do miski. Zwierzątko od razu z zapałem zabrało się za jej pochłanianie. Policjant uśmiechnął się i pogłaskał ciepłe ciałko.
- Zapraszam do stołu. - Odparł w tym czasie jego brat.
Usiedli razem przy drewnianym meblu. Na blacie znajdowały się talerze z warzywami, patelnia z jajecznicą i parę kromek posmarowanych masłem.
- Coś mi to przypomina. - Zaśmiał się Krystian. Sebastian uśmiechnął się do niego szeroko, przypominając sobie śniadanie po ich ostatniej imprezie.
- Nie przesadzaj. Jedzenie u was było o niebo lepsze. - Parsknął śmiechem.
- Dla mnie i tak jest pycha. - Rzucił brunet i włożył do ust kolejny widelec jajecznicy.
- Miło mi to słyszeć. - Wtrącił dziennikarz.
- Nawet Vergil się zgadza! - Kot przycupnął na blacie i uważnie obserwował ich talerze. Jego język co jakiś czas przesuwał się po jego pyszczku.
- Nawet o tym nie myśl! - Ostrzegł go Sebastian. - Cebula jest trująca dla kotów. - Rzucił do niego. - Nawet nie wiesz jak często muszę mu przypominać, że nie powinien czegoś jeść. - Westchnął cierpiętniczo. Krystian parsknął śmiechem. Jego ból głowy gdzieś przepadł.
- Ten twój eliksir chyba zaczął działać. - Wtrącił. - Jakoś mi lepiej.
- To super.
- Ale nie chcę tego pić nigdy więcej. - Rzucił. Sebastian parsknął śmiechem.
- Domyślam się. - Wykrztusił rozbawiony.
Uspokoili się dopiero po dłuższej chwili.
- Jakieś plany na dzisiaj? - Zapytał brunet.
- Muszę skoczyć do redakcji. - Sebastian przewrócił oczami. - Szef mówił, że ma dla mnie kolejne zlecenie, więc może gdzieś mnie wyśle. - Mruknął. - Będę musiał poprosić kogoś o opiekę nad Vergim. - Nagle uniósł wzrok na brata. - Myślisz, że Aron zgodzi się na kota w domu? - Zapytał. - Nie chcę znowu dawać go sąsiadom... Ich dzieci to potwory. - Splunął wściekły.
- Ja... nie wiem czy w ogóle będzie musiał się na coś zgadzać. - Szepnął policjant. - Pokłóciliśmy się ostatnio... - Przyznał i spuścił wzrok. Sebastian dopiero wtedy przypomniał sobie o ostatnim telefonie do niedoszłej teściowej jego brata. Zanim zdążył skomentować, jego klon już kontynuował rozmowę. - Pewnie wiesz o całej sprawie z Wierzbickim, co nie? - Spytał. Blondyn pokiwał głową. - Ostatnio Zarębski zadzwonił do mnie z prośbą, żebym im pomógł. Podobno ten typ kleił się do każdego policjanta, który tam wszedł, a każdą dziewczynę ignorował. Poszedłem, wytłukłem z niego zeznania, a potem spotkałem się z Olgierdem w pokoju operacyjnym. Ja... nie wiem, co się stało... ale pokłóciliśmy się... Poszarpaliśmy... I potem odstawili mnie do domu. - Krystian zrobił krótką przerwę. Oblizał usta. - Ja... nie wiem, co strzeliło mi do łba... ale jak nas rozdzielali to przycisnęli mnie do biurka, żebym nie rzucił się z pięściami na Ola... I... Kurwa, nie wiem dlaczego, ale pomyślałem o tym, że chciałbym, żeby Aru mnie tak wziął. - Wyrzucił i niepewnie spojrzał na swojego brata. Bał się odrzucenia. Sebastian uważnie go słuchał. A co ważniejsze, nie wyglądał jakby miał właśnie się go wyrzec. To nieco uspokoiło policjanta. - Odstawili mnie do domu... Myślałem, że już mi przeszło, no nie? ...ale jak Aron wszedł do domu i rozebrał się z bluzy, to miałem ochotę siłą go zaciągnąć do tego łóżka. - Przyznał zirytowany. - I pewnie bym to zrobił... gdyby nie to, że mała stanęła przy mnie i zaczęła zasypywać pytaniami i opowieściami.
- Jak to dziecko. - Wtrącił cicho blondyn.
- Ja nie wiem jak to się stało, ale byłem tak na niego napalony, że chciałem, żeby po prostu dała mi spokój. I... nie wiem kiedy ani jak, ale podniosłem na nią rękę. - Przyznał cicho. - Nie uderzyłem jej! - Dodał od razu, gdy jasne oczy jego brata rozszerzyły się w szoku. - Nie uderzyłem... Nawet jej nie dotknąłem. Ale Aron przycisnął mnie do ściany i wysłał na górę... Przyszedł do pokoju... Był tak cholernie na mnie wściekły, a ja jak ostatnia dziwka zamiast ogarnąć dupę i jakoś to wyjaśnić, to dalej chciałem zatargać go do łóżka. - Warknął. - Zaczęliśmy się kłócić... aż w końcu wygarnąłem mu, że ten skurwiel Zieliński by mnie tak nie wystawił gdybym do niego przyszedł. - Dokończył ze łzami w oczach. Nie dowierzał, że naprawdę to powiedział. W dodatku swojemu własnemu partnerowi. - Kurwa, jak on mnie musi nienawidzić... - Wyszeptał i ukrył twarz w dłoniach.
***
Biedni chłopcy :c
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top