Rozdział 176
Na korytarzu zastał swoich rodziców i przyjaciół swojego chłopaka. Chociaż... czy on nadal był jego chłopakiem-?
- Co się tam działo? - Spytał Kuba. - Tak głośno krzyczałeś, że udało ci się przekrzyczeć dźwiękoszczelne ściany. - Aron naprawdę chciał mu odpowiedzieć. Ale był tak wściekły i smutny, i miał taki mętlik w głowie, że wyminął ich wszystkich bez słowa. Zatrzymał się w pół kroku. Był w tak złym stanie, że nie miał nawet pomysłu co miałby teraz zrobić.
- Chodź. - Powiedziała delikatnie jego matka. Złapała go za rękę i zaprowadziła do salonu.
- Co się tam stało? - Spytał Adam. Aron brał szybkie, nieregularne oddechy. Czuł jak łzy napływają mu do oczu. W oczy rzuciła mu się ramka ze zdjęciem stojąca na stoliku. Wziął ją w drżące dłonie. Od razu zamachnął się i rzucił nią o ścianę. Ramka złamała się w pół, a szkło rozbiło się w drobny mak. Doskonale wiedział co to za zdjęcie. To była jego najukochańsza fotografia. Przedstawiająca całą ich rodzinę...
Pamiętał, że był pierwszy dzień prawdziwie wiosennej pogody. Było ciepło, bardzo przyjemnie. Wieczorem tego samego sąsiad napisał do niego czy chce ich zdjęcie. Aron naturalnie zapytał o co chodzi. A odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: ,,Przyjechała do mnie rodzina i zrobiliśmy sobie grilla w ogrodzie. Robiliśmy sobie zdjęcia i na jednym z nich udało się was złapać.". A następnie rzeczony sąsiad wysłał mu to właśnie zdjęcie. Siedzieli we czwórkę na trawie, wokół zabawki Amelki i Adriana. Owa zabawka działała tak, że podłączało się do niej wąż ogrodowy, a ona robiła z wody ciepły, delikatny deszczyk. Ami tarzała się z Lucym po trawie, Aron śmiał się do łez, a Krystian ostrożnie podstawiał zachwyconego Adasia pod wodę...
Teraz nienawidził tego zdjęcia.
Usiadł na podłodze, owinął kolana ramionami i zaczął płakać.
- Och, kochanie... - Mruknęła smutno Luiza i od razu usiadła obok, a potem mocno objęła syna.
- To n-nie jest m-mój Krystian... - Wykrztusił przez łzy. - K-toś go pod-mieni-ił... - Płakał dalej. Kuba złapał Adama za ramię i delikatnie pociągnął w swoją stronę. Podeszli do rozbitego zdjęcia. Ostrożnie wyjęli je spomiędzy szklanych fragmentów, a potem otrzepali z drobin szkła i przyjrzeli się fotografii. Wymienili smutne spojrzenia.
Kuba podszedł do Luizy i włożył jej zdjęcie w dłoń. Ta przyjrzała się zdjęciu i jej oczy również się zaszkliły. Przetarła je wierzchem dłoni. Aron poruszył się w ramionach matki. Zauważył zdjęcie. Delikatnie ujął je w palce swojej dłoni. Przyjrzał się mu. A potem wybuchnął płaczem. Luiza czule go do siebie przytuliła. Serce jej się krajało, ale cóż więcej mogła zrobić-?
- Dzieci śpią. - Rzucił Nat wchodząc do salonu. Zatrzymał się w progu. - Co się stało? - Spytał cicho widząc płaczącego syna.
- T-to nie j-jest mó-ój Kry-stian... - Wykrztusił brunet. - K-toś m-i-i go pod-mieni-ił... Ja chc-cę moje-ego Krystiana... - Płakał dalej. Nat usiadł z drugiej strony i również przytulił swoje dziecko. Kątem oka spojrzał na policjantów. Ci odwrócili wzrok.
Udali się na górę. Weszli do sypialni pary i zobaczyli pusty pokój. Następnie w oczy rzuciły im się otwarte drzwi balkonowe, oraz nieprzenikniona ciemność lasu. Wymienili ciche westchnięcia i długie, pełne emocji spojrzenia.
Ponownie zeszli na dół. Brunet nadal płakał, obejmowany przez swoich rodziców. Czarny pies również przytulał się do swojego właściciela. Robot sprzątający cicho usuwał z podłogi niebezpieczne okruchy szkła.
Zatrzymali się. W końcu uznali, że już dość cierpienia na dzisiaj. Nie chcieli spędzać w tym domu ani chwili dłużej. Po cichu założyli buty, a potem wyszli z domu i cicho zamknęli drzwi.
Bez słowa wsiedli do samochodu.
Kuba oparł głowę o kierownicę, a potem zamknął oczy. Adam natomiast oparł głowę o zagłówek i wzniósł oczy ku niebu, po czym je zamknął.
- I co teraz? - Spytał cicho Bogusz, odzywając się po raz pierwszy od dłuższej już chwili.
- Wracamy na komendę. - Odparł ponuro Kuba i przekręcił kluczyk w stacyjce.
- Co za kurwa dzień. - Warknął.
- Nie chcę o nim słuchać. - Roguz od razu uciął temat. Adam oparł głowę o szybę i zapatrzył się na wieczorną Warszawę.
<><><>
Krystian wszedł do ciemnego pomieszczenia oświetlonym czerwonymi lampkami. Podszedł do baru i promiennie uśmiechnął się do barmana. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech.
- Daj mi wódkę, słodki. - Zagruchał policjant. Jeśli jego facet już go nie chce, znajdzie sobie kogoś na zastępstwo.
- Oczywiście. - Zasalutował i zabrał się za nalewanie alkoholu.
- Dzięki. - Odparł Krystian i wyjął telefon w celu zapłaty. Barman machnął ręką.
- Takich ładnych panów nie kasuję. - Puścił mu oczko. Krystian jeszcze bardziej się rozpromienił.
- Dżentelmen z ciebie. - Skomentował i posłał mu jeszcze jeden uśmiech, a potem zniknął w tłumie. Tak naprawdę nie chciał już seksu. W drodze do baru zimne powietrze dobrze mu zrobiło. Nie wiedział dlaczego miał taką chcicę. Nadal odczuwał podniecenie, ale było ono nieporównywalnie mniejsze niż to, które czuł przy swoim mężczyźnie.
Usiadł przy wolnym stoliku i westchnął. Zapatrzył się na ulice Warszawy oświetlone wielkimi, jaskrawymi znakami i tysiącami innych światełek.
Poczuł, że kanapa ugina się pod ciężarem dodatkowego ciała.
- Dobry wieczór. - Uśmiechnął się jakiś jegomość. Miał na sobie ciemną koszulę i czarne jeansy. Na oko był trochę wyższy od policjanta. - Widzę, że ktoś postawił ci już drinka. - Zauważył zerkając na kieliszek w dłoni bruneta.
- Tak. Barman. - Wyjawił zniżając głos. Mężczyzna zaśmiał się dźwięcznie.
- Wiem. - Odparł rozbawiony. - Widziałem. - Puścił mu oczko. - Kto by nie chciał postawić drinka takiemu facetowi. - Dodał jeszcze. Rozciągnął się i oparł swoje ramiona na oparciu skórzanej kanapy. Krystian przysunął się do mężczyzny. Oparł swoją głowę o jego ramię. Owionął go zapach mocnych, męskich perfum. Zakręciło mu się od nich w głowie. Mężczyzna złapał go za uda i posadził sobie na kolanach. Zaplótł jego ręce za swoim karkiem i posłał mu delikatny uśmiech, a potem zaczął całować jego szczękę i szyję. Krystian przymknął oczy. Przytulił się do większego ciała.
- Chcesz tylko się z kimś przeruchać czy szukasz sobie kogoś na stałe? - Zagaił facet. - Jeśli to pierwsze to ja bardzo chętnie. - Posłał mu szeroki uśmiech. Policjant zastanowił się nad sobą. Zerwał się z kolan mężczyzny. - Coś się stało? - Spytał ten. Jego uśmiech nieco zelżał.
- Ja... Przepraszam. - Wyjąkał przerażony chłopak. - Muszę iść. - Dodał i zgarnął swoje rzeczy, a potem wybiegł z baru.
***
Ciekaw jestem jak odbieracie to, co teraz się dzieje.
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top