Rozdział 173
- I na co mi była ta policja? - Westchnął Krystian. - Tyle wydanych pieniędzy, tyle zjedzonych nerwów, tyle przepisów, które trzeba przestrzegać... Mogłem zaciągnąć się do jakiejś mafii... - Mruczał obchodząc zestresowanego więźnia. Zatrzymał się po jego lewej stronie i prychnął rozbawiony. - Powinieneś skakać z radości, że jestem policjantem. - Wznowił wędrówkę. - Bo gdybym był w mafii albo jakimś gangu, to bym się tak z tobą nie pieprzył. Dostałbyś takie lanie, że śniłbym ci się po nocach... - Warknął. Jego kroki zrobiły się cięższe. Bardziej złowrogie. - Wystawiłbym cię największym zboczeńcom chodzącym po Warszawie. Wiesz, żeby trochę się pobawili. A jak już nikt by cię nie chciał prawdopodobnie robiłbyś mi za worek treningowy do końca swojej marnej egzystencji. Albo po prostu zakopałbym cię żywcem... Albo wrzucił do jakiegoś kwasu... - Wyliczał. - Wiesz, że nawet długopisem można zabić? - Spytał nagle. Jego ton zrobił się lekki od wymienianych sposobów na zemstę. Wierzbicki przełknął ślinę. - Oglądałeś kiedyś film ,,Milczenie Owiec"? - Zapytał. Staruszek pokręcił głową. - Obejrzyj. Opowiada historię kanibala. - Uśmiechnął się pobłażliwie. - Bohater kończy jako wolny człowiek... Ale ty... ty tak nie skończysz. - Obiecał i wymierzył celny cios w jego szczękę. Pół minuty później rozległo się pukanie do drzwi. Do pomieszczenia weszli Szwarc wraz z Zarębskim.
- Zostaw. - Mruknął Piotr. Krystian odsłonił zęby. - Mamy jeszcze dużo skurwysynów, z których będziesz mógł wytłuc zeznania. - Powiedział. Policjant ewidentnie się ucieszył. Cofnął się do rogu i spojrzał na Wierzbickiego. Wyszczerzył się do niego i zwinął prawą dłoń w pięść, a następnie objął ją lewą dłonią i strzelił palcami w ten charakterystyczny, złowrogi sposób. Wierzbicki spuścił głowę.
- No... - Zaczął Zarębski. - Zakładam, że przekonałeś się o tym, że ludzi się nie tyka. - Powiedział. - Bo nigdy nie wiesz do czego są zdolni. - Dodał i spojrzał na Krystiana stojącego z tyłu, po jego lewej. Chłopak posłał szefowi szeroki, złowrogi uśmiech, a potem znów zerknął na Wierzbickiego. Jasnym było to, że było mu mało. Że chętnie jeszcze by się pobawił.
Ku jego rozczarowaniu, dalsza część okazała się być zwykłym przesłuchaniem.
---
Krystian po raz kolejny cicho westchnął. Opierał się o lustro weneckie. Ręce skrzyżował na piersi, a nogi wygodnie o siebie założył.
- Ostatnie pytanie. - Rzucił Szwarc. - Jak to zrobiłeś, że przez te 50 lat nikt się nie domyślił? Nikt nic nie zauważył? - Dopytał.
- Byłem aktorem. - Odparł po prostu przesłuchiwany. - Mówiono, że jednym z lepszych. - Wyszczerzył się. Krystian zazgrzytał zębami. Zacisnął palce na swoich przedramionach.
- Zostaw. - Polecił cicho Piotr. - Pójdzie siedzieć. Nie ma innej możliwości niż dożywocie w najbardziej surowych możliwych warunkach. - Powiedział. Krystian zasmucił się.
- Chciałem go sobie wziąć. - Przyznał. Wierzbicki uniósł na niego swoje zaskoczone spojrzenie. - Co? Zaskoczony? - Prychnął.
- W jakim sensie ,,wziąć"? - Spytał Szwarc.
- Związałbym go dobrą, porządną liną... Przywiązał do sufitu... Wziął rękawice i tłukł go do upadłego. - Odparł spokojnie. Staruszek uchylił usta. - Przecież sam doskonale wiesz jak łatwe jest pozbycie się ciała dla osoby, która siedzi w tym temacie. - Krystian stanął na przeciwko podejrzanego. - Myślę, że jeden marny staruch nie stanowiłby problemu. - Mruknął zirytowany.
- Spokojnie. - Mruknął Szwarc. - Każdy z nich dostanie najgorszą możliwą karę... A my możemy sobie załatwić miesięczne raporty z wiadomościami od naszych ulubieńców. - Zadowolony Krystian potarł swoje dłonie.
- Bardzo chętnie, szefie. - Zgodził się.
- Możesz iść zrobić sobie przerwę. Myślę, że pan Józef nie będzie sprawiał nam już problemów. Prawda? - Spytał Zarębski. Wierzbicki pokiwał głową.
- Mam nadzieję, że nie zapomnisz przyczyny swojego upadku. - Mruknął na odchodne policjant i po raz ostatni przyłożył staruszkowi. Następnie opuścił pomieszczenie i wszedł do swojego pokoju operacyjnego.
- Co ty tu robisz? - Spytał ponuro Olgierd. Przed sobą miał rozłożone jakieś kartki.
- A ty? - Odparł młodszy. Po chwili ciszy brunet usiadł na swoim miejscu. Zapanowała ponura, grobowa atmosfera.
---
- Możesz stąd wyjść? - Mruknął starszy policjant. - Muszę to napisać.
- A co ja ci robię? - Odparł zirytowany Krystian.
- Rozpraszasz mnie! - Uniósł się Olo.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. - Warknął chłopak. Podnieśli się ze swoich miejsc.
- Jak ja cię niby rozpraszam?! - Zbuntował się. Zbliżyli się do siebie i zacisnęli pięści. - Co ty tu w ogóle robisz?! Miałeś siedzieć jak piesek na kolanach u swojego faceta! Miało cię tu nie być! - Krzyczał.
- A ty co?! Zazdrosny, że nie ma cię kto przelecieć?! W burdelu idź robić, nie będę cię zatrzymywał! - Krystian również zaczął krzyczeć.
- Ja nie jestem tobą! - Wściekł się Olgierd. Chłopak wpadł w szał. Rzucił się na kolegę z pięściami.
- Chłopaki, dobre wieści. - Całkiem zadowolony Zarębski wszedł do pomieszczenia. - Udało nam się- - Zaczął i nagle urwał. Krystian z Olgierdem okładali się na środku pokoju operacyjnego. Co jakiś czas można było słyszeć niemiłe, przepełnione jadem komentarze. Zaskoczony Szwarc zerknął do wnętrza. Pozostałe zespoły zwabione krzykami również zajrzały do pomieszczenia. Pierwszy opamiętał się Kuba.
- Hej, zostaw go! - Krzyknął i podbiegł do Krystiana. Za nim ruszyli Adam i Stefan. Złapali Olgierda i przycisnęli go do blatu jego biurka.
- Puśćcie mnie! - Wydarł się. - Zabiję go! - Warknął jeszcze. Krzysiek stanął pomiędzy nimi. Tak dla bezpieczeństwa. Krystian wyrwał się Kubie i rzucił się na swojego policyjnego partnera. Sięgnął między kolegów i złapał jego ubranie, a potem pociągnął do go siebie, jednocześnie pomagając mu wyrwać się z objęć dwójki mężczyzn. Odsunął się o krok i zacisnął pięści, a potem przystąpił do ataku. Zdążył sprzedać mu dobry cios w szczękę. On sam poczuł natomiast jak jego kolega zadrapuje mu policzek. Zapiekło. Ciepła krew spłynęła po jego skórze.
- Zabiję cię! - Wrzasnął i znów złączył się z nim w walce. Policjanci zmienili układ sił. Krzysiek, Adam i Kuba rzucili się na Krystiana, a Stefan docisnął Olgierda do blatu jego biurka.
- CO TO MIAŁO BYĆ?! - Wrzasnął Szwarc, który zdążył opamiętać się z niedawnego letargu. - DIABEŁ W WAS WSTĄPIŁ CZY CO?! - Dodał wściekły.
- Ten skurwiel wyzywa mnie od dziwek, a sam mówił, że jest zazdrosny o to, że nie ma faceta, który by go przeleciał! - Warknął Krystian próbując unieść się z zimnej, drewnianej powierzchni. Od razu na powrót docisnęli go do biurka. - Wróć się do Wierzbickiego! - Polecił. - Spodoba ci się!
- Zamknij się, kurwo! - Warknął Olgierd. - Nie każdy jest taką dziwką jak ty! Każdemu wskoczyłbyś do łóżka! - Dodał.
- CISZA! - Zagrzmiał ich szef.
- Co mamy z nimi zrobić? - Spytał Kuba.
- Skujcie ich. - Powiedział Szwarc. Zastanowił się chwilę. - Olgierda dajcie do gabinetu Piotra, a Krystiana wsadźcie do mnie. - Mruknął.
***
Lubię rozdziały, w których z Krystiana robi się taka bestia do bójek. Fajnie się je pisze.
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top