Rozdział 169

Nieprzyjemne, jasne światło wdarło się pod jego powieki, zmuszając go do otworzenia oczu. Brunet wymruczał coś i zasłonił oczy ramieniem. Że też musiał zapomnieć zasłonić te cholerne okna-!
Zaraz jednak rozbudził się. Zerknął w bok i zobaczył, że Krystian siedzi na łóżku ze skrzyżowanymi nogami, w koszulce i bieliźnie, i wodzi lekko zamglonym wzrokiem po ich sypialni. Od razu podniósł się do siadu czym zwrócił uwagę swojego chłopaka.
- Obudziłeś się już? - Spytał z charakterystyczną chrypą w głosie. - Jak się czujesz? - Dopytał troskliwie.
- Ja... nie wiem. - Przyznał cicho chłopak. Spuścił głowę. Jego oczy dalej były dziwnie wyblakłe, ale po części odzyskały swoją brązową barwę.
- Spokojnie, kochanie. - Mruknął troskliwie biznesmen. Wyciągnął do niego swoje ramiona. - Chcesz się przytulić? - Spytał. Teraz nie śmiałby dotknąć go bez pozwolenia. Chłopak chwilę wpatrywał się w jego ramiona. Odwrócił głowę.
- Nie... - Mruknął zbijając swojego faceta z tropu. Mężczyzna opuścił ramiona.
- Okay. - Szepnął starszy. - Chcesz coś zjeść? - Spytał jeszcze. Młodszy pokręcił głową. Brunet mimowolnie westchnął. - Nawet moich naleśników? - Zapytał i delikatnie się uśmiechnął.
- Nie. - Odmruknął młodszy.
- Okay... Jak się czujesz? - Zadał kolejne pytanie.
- Wszystko mnie boli. - Odparł młodszy. - ...i mi niedobrze. - Dodał.
- Krystian... nie jest ci zimno? - Spytał troskliwie brunet, wskazując jego przedramiona i nogi pokryte gęsią skórką.
- Nie wiem... - Odparł cicho chłopak. Aru delikatnie owinął go kocem i w ostatniej chwili powstrzymał się przed pogłaskaniem go po głowie.
- Chcesz ze mną posiedzieć? - Spytał. - Idę zrobić sobie śniadanie. - Wyjaśnił specjalnie wymawiając słowo ,,sobie". Jeśli Krystian nie chciał jeść, wcale nie musiał, ale Aron naprawdę chciałby spędzić z nim trochę czasu. Chłopak padł bokiem na łóżko, równocześnie okrywając się kołdrą. - Okay. - Szepnął Aron. - Będę na dole. Gdyby coś się stało, albo chciałbyś po prostu przyjść, nie bój się i nie wahaj. Dobrze, kochanie? - Poprosił. Chłopak zakrył swoją głowę kołdrą. Brunet musiał naprawdę nad sobą panować, by nie przytulić tego biednego policjanta. Westchnął bezgłośnie i wstał.
- Wyśpij się, kochanie. Macie wolne do odwołania. - Dodał jeszcze czule.

Krystian słyszał jak jego mężczyzna chodzi po pokoju i wybiera sobie ubrania. Zniknął na chwilę w łazience, a potem podszedł jeszcze do ich łóżka, wziął butelkę po piwie i stanął przy drzwiach na korytarz.
- Będę na dole, kochanie. Za niedługo zerknę jeszcze do ciebie, okay? - Zapytał. Nie otrzymał odpowiedzi. Zamknął drzwi i dopiero tam, na pustym korytarzu, za zamkniętymi drzwiami pozwolił sobie na wściekły grymas, który przeszył jego twarz, oraz słone łzy, które wypełniły jego oczy. Nie miał pojęcia, że w czasie, gdy on usilnie hamował swoje łzy, jego ukochany wylewał je wszystkie, zaciskając zęby na kołdrze i prawie dusząc się od płaczu.

Zszedł na dół. Z kuchni dobiegał dźwięk rozmowy. Wszedł do pomieszczenia i wyrzucił butelkę po alkoholu.
- Cześć, kochanie. - Przywitała się Luiza. Siedziała na krześle przy stole, a w dłoniach miała kubek gorącej herbaty. Natan opierał się pośladkami o wcześniej wspomniany stół. Jego ramiona były skrzyżowane na klatce piersiowej, a na twarzy gościł delikatny uśmiech.
- Cześć, synek. - Wtrącił mężczyzna.
- Cześć. - Westchnął ponuro Aron.
- Jak Krystian? Wstał już? - Zapytała troskliwie kobieta. - Nie wiedziałam, czy będzie chciał coś zjeść, więc na wszelki wypadek zrobiłam jajka na miękko. - Rzuciła. Aru uśmiechnął się samymi ustami. Luiza często mu je robiła, gdy nie chciał jeść porządnego śniadania.
- Nie ma ochoty na nic. - Westchnął i usiadł przy stole, pomiędzy swoimi rodzicami. Przetarł twarz dłonią. - Nawet przytulić się nie chciał. - Dodał jeszcze. Czuł się tak, jakby ktoś podmienił mu jego mały, radosny promyczek.
- Takie rzeczy wymagają czasu. - Mruknął Luiza, wlepiając swoje spojrzenie w smutną twarz swojego syna.
- Wiem, mamo. - Odparł przybity brunet. Wziął łyżeczkę, jedno jajko i coś do jego doprawienia. - Dlaczego zawsze spotyka go to samo? - Zapytał. - Chyba nikt nie miał takiego pecha jak on. - Mruknął i rozbił skorupkę jajka, a potem zaczął w nim dłubać. Nie miał ochoty na jedzenie.
- My zajmiemy się dziećmi, a ty będziesz mógł całą swoją uwagę skupić na pomocy dla niego. - Wtrącił Nat.
- Kochani jesteście. - Westchnął Aron i na chwilę uniósł wzrok na swoich rodziców.
- Wiesz, co mnie zastanawia? - Zapytał Natan. - Gdzie są jego rodzice? - Biznesmen westchnął.
- Pochodzi z rodziny alkoholików. - Przyznał brunet, odkładając rozpoczęte jajko. - Ojciec zniknął jak Krystian miał 5 lat, a matka wolała zajmować się sobą, niż nim. - Mruknął. - Mówił, że w zasadzie w wieku 5 lat stał się dorosłym. - Przyznał cicho. Luiza aż zakryła usta dłonią. Nie wyobrażała sobie zaniedbać któreś ze swoich dorosłych już dzieci, nie mówiąc o pozostawieniu samemu sobie takiego bezradnego maleństwa.
- Biedny chłopak. - Skomentował Nat. - Naprawdę go lubię. - Dodał. I to była szczera prawda. Polubił chłopaka swojego syna. Policjant był dzielny, inteligentny, a przy tym wyjątkowo luźny i rozrywkowy. A on szczerze przepadał za takimi ludźmi.
- On też za wami przepada. - Aru uśmiechnął się lekko.
- Na pewno dobrym pomysłem jest zostawiać go samego? - Zapytała Luiza.
- Skarżył się, że mu niedobrze. I że wszystko go boli. - Mruknął.
- Zrobię mu mięty. - Zamruczała. - Tylko zanim mu ją zaniesiesz potrzymaj ją chwilę w zimnej wodzie, żeby wystygła. - Dodała. Aron zerknął na nią chcąc upewnić się, że jego rodzicielka mówi poważnie. Kobieta uśmiechnęła się pobłażliwie. - Naprawdę nigdy nie zastanawiało cię, że zawsze po obfitych posiłkach piłam dużo zimnej wody? - Spytała i szybko udzieliła odpowiedzi. - Ciepłe napoje wspomagają odruch wymiotny.
- Naprawdę? - Zdziwił się Aron.
- Tak. Krystian nie przeziębił się, ani nic takiego, więc nie ma problemu z tym, żeby dać mu do wypicia zimną miętę. Najlepiej zrobiłaby mu zimna woda ze startym imbirem, ale wiem, że nie używasz takich cudów. - Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Ej, zaraz, chwila! - Natan zerwał się na równe nogi. Podszedł do blatu i sięgnął po jakiś kubek. Wyjął z niego saszetkę z herbatą i podał ją Aronowi. - Mięta. Już zimna. Zapomniałem, że ją zrobiłem. - Przyznał zawstydzony.
- Nic się nie stało. - Aron uśmiechnął się do swojego ojca. - Dzięki, tato. - Mruknął i już w lepszym humorze dokończył liche śniadanie.

***

No, teraz jest lepiej!

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top