Rozdział 138
Przez pięć minut atmosfera zrobiła się na tyle luźna, że przypominało to bardziej rozmowę między przyjaciółmi, a nie policyjne przesłuchanie. Chłopak sypał żartami, a blondyn śmiał się z nich, w międzyczasie wbijając swoje zakochane spojrzenie w tego ślicznego policjanta. Sam Artur od czasu do czasu również rzucał jakieś kawały, w międzyczasie zasypując go morzem komplementów, na które chłopak tylko się rumienił.
- Mogę cię o coś spytać? - Zapytał gdy skończyli chichotać po kolejnym już żarcie. Znów podjął wędrówkę po jego dłoni, opierając policzek o dłoń i niby od niechcenia śledząc swoje palce.
- Oczywiście, Maluchu. - Odparł z rozczuleniem blondyn.
- Nie spotkaliśmy się już gdzieś wcześniej? - Spytał. - Mam wrażenie, że skądś cię kojarzę, a do teraz nie wiem skąd. - Poskarżył się. - I trochę mi głupio, że zapomniałem skąd znam takie ciacho. - Dodał jeszcze. Blondyn dumnie się wyprostował.
- Wiedziałem, że w końcu sobie przypomnisz! - Sapnął uradowany.
- Przypomnę-? - Powtórzył chłopak przestając jeździć opuszkami palców po grzbiecie jego dłoni. Uniósł na niego swoje zaciekawione spojrzenie.
- Mhm! - Odparł ucieszony blondyn. Chłopak lekko zmarszczył brwi.
- Wybacz, ale dalej nie pamiętam. - Mruknął po chwili i smutno spuścił głowę.
- Spokojnie, kochanie, wszystko ci opowiem. - Obiecał i przykrył swoją dłonią tę mniejszą, należącą do chłopaka.
- Co mi opowiesz? - Zapytał zaskoczony. - Wybacz, ale myślę, że pamiętałbym, gdybym spotkał kogoś takiego na swojej drodze. - Dodał. Nagle nieco uchylił usta i gwałtownie się zarumienił, niemal natychmiast odwracając wzrok, jak gdyby dopiero po chwili uświadomił sobie co właśnie powiedział. Blondyn aż sapnął zachwycony. Nieco przekręcił głowę i z pełnym miłości i uwielbienia wyrazem twarzy spojrzał na siedzącego naprzeciwko policjanta.
- Jakieś dwa lata temu zobaczyłem cię w telewizji. - Uśmiechnął się i sam zaczął gładzić wierzch jego dłoni. - Byłeś reporterem w jakiejś stacji telewizyjnej i robiłeś materiał o wojnie. - Kontynuował. - Mimo tego smutnego tematu ty byłeś cały rozpromieniony, bo miałeś informacje, że wojna powoli dobiega końca. Nigdy nie zapomnę jak oczy ci wtedy lśniły. Były koloru nieba i błyszczały jak dwa diamenty. A wschodni wiatr rozwiewał twoje blond włoski w taką uroczą aureolkę. Jak u aniołka. Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Znalazłem paru starych kumpli, którzy powiedzieli mi, że mieszkasz w Warszawie. Tylko chyba coś im się pomyliło, bo wysłali mnie na drugą stronę miasta.
- Przeprowadziłem się. - Wyjaśnił krótko chłopak.
- To by się nawet zgadzało, bo cię tam znalazłem. - Przyznał z lekką nutką dumy w głosie. - Ale już byłeś zajęty. - Burknął. - Śledziłem cię przez miesiąc. Mieszkałeś w takim dwupiętrowym domku. Mieliście owczarka niemieckiego, Lunę. Pewnego dnia zdechła, a ty strasznie pokłóciłeś się z tym swoim gachem, bo weterynarz powiedział, że miała gwoździe w przełyku, a on ostatnio naprawiał wasz płot. Ja po prostu musiałem ją zabić... Nie wystarczało mi tylko twoje śledzenie... Na szczęście wasz dom miał proste drzwi. Nie było problemem dorobić sobie klucze na lewo. - Puścił mu oczko. - Zobaczyłem twoje zdjęcie na półce nad kominkiem. Stałeś przytulony z tym swoim pieprzonym Amerykaninem - Prychnął. - Pamiętam, że wasz kot zaczął na mnie syczeć. Zdenerwowałem się, złapałem go i rzuciłem nim o ścianę. - Szczęki bruneta zadrżały ze złości. - Przeszukałem twój dom i pożyczyłem sobie parę twoich ubrań... - Przyznał. - Czekałem, aż wrócisz do domu. Przez tydzień miałem go tylko dla siebie. Zwinąłem się w twoich rzeczach- Nie patrz tak na mnie. Nie chciałem żebyś o tym wiedział. - Dodał, gdy ciemne źrenice rozszerzyły się w szoku. - Pamiętasz tą kolację, którą kiedyś zrobiłem ci w twoim mieszkaniu? - Spytał nadal wędrując palcami po wierzchu jego dłoni.
- Pamiętam. - Odparł słabo chłopak.
- Zrobiłem ci wtedy taką samą... Miałeś wrócić na następny dzień, ale przygotowałem wszystko już wieczorem, żeby potem na spokojnie wszystko dokończyć. Ktoś nagle wszedł do domu, a potem do jadalni. Tak się zająłem przygotowaniami, że zapomniałem o tym twoim faceciku...
Krystian czuł jak robi się coraz bledszy. Gorączkowo szukał w swoim umyśle wspomnień o takich rewelacjach, jednak nic nie znalazł. On nigdy nie był blondynem. I nigdy nie miał niebieskich oczu. Nigdy nie mieszkał po drugiej części miasta. I był pewien, że nigdy wcześniej nie miał partnera, a już na pewno Amerykanina. Ostatkiem sił powstrzymywał się, żeby nie odwrócić głowy i nie spojrzeć na twarze szefa i współpracowników. Nawet, jeśli wiedział, że i tak by ich nie zobaczył, po prostu chciał spojrzeć na kogoś znajomego. Blondyn zrobił mu taki mętlik w głowie, że sam zaczynał mieć wątpliwości kim tak naprawdę jest.
- ...zaczął na mnie krzyczeć i spytał, co ja robię w ich domu, i kim w ogóle jestem. A ja sięgnąłem do ściany i złapałem przygotowaną wcześniej siekierę. - Powiedział beznamiętnie. Zszokowany Krystian poczuł gwałtowną falę mdłości. - Odwróciłem ją i uderzyłem go tępym końcem. Padł na ziemię jak długi. Związałem go i zawlokłem do piwnicy. Miałem tam rozłożoną folię i chemię, żeby wszystko później zmyć. - Jego głos nabrał wrogości. Krystian miał wrażenie, że jest biały jak kartka papieru. - Miałem walizkę, w której chciałem go wywieźć, ale był za duży. Zabiłem go siekierą i wrzuciłem ją do chemii, żeby się wyczyściła. ...Myślałem, że go zabiłem. - Dodał po chwili.
Krystian miał przeczucie, że powoli panikuje. Dotarło do niego, że siedzi w jednym pomieszczeniu nie tylko z gwałcicielem i stalkerem, ale i mordercą. Poczuł jak lodowaty pot spływa mu po plecach. Blondyn dalej gładził jego dłonie, które nagle wydały mu się po prostu brudne. Tak jak jego ciało, gdy był dotykany bez swojej zgody.
- Wytargałem tą walizkę i stanąłem przy drzwiach. Swoje auto miałem jakieś 10 metrów dalej. Zatrzymałem się, żeby złapać oddech. Zamek puścił i zacząłem się zastanawiać jak go naprawić. I w tym momencie ty wszedłeś do domu. Pamiętasz? - Spytał na chwilę zerkając w jego oczy. Chłopak kiwnął lekko głową. Blondyn znów spuścił wzrok na swoje palce muskające jego dłoń. - Pamiętam, że najpierw byłeś zaskoczony, a potem zobaczyłeś swojego faceta w walizce. Widziałem, że chciałeś krzyczeć, ale za bardzo się bałeś. Pamiętam, że miałem krew na twarzy i rękach. Chciałem cię przywitać, ale ty patrzyłeś tylko na niego. Ten pieprzony gnój nagle się ocknął i spojrzał na ciebie z miłością w oczach. Tak jak tylko ja mogę na ciebie patrzeć! - Zagrzmiał wściekły. Krystian poczuł, że rozmowa z blondynem wcale nie była dobrym pomysłem. I pomimo obecności trzech policjantów w najbliższym otoczeniu, wcale nie czuł się bezpiecznie.
***
Znowu zaczął mi się kolejny rozdział, więc resztę dostaniecie w następnej części xD
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top