Rozdział 136

- Antoś zmienił szkołę i ma w klasie właśnie taką Amelkę. Mówi, że bardzo ją lubi i zastanawia się, czy mógłby przyjść do niej i się pobawić. - Wyjaśniła, a jej usta rozciągnęły się w rozczulonym uśmiechu. Wraz ze swoim narzeczonym była rodziną zastępczą dla tego małego chłopca i cieszyła się, że znalazł już znajomych w nowej szkole. A to, że była to córeczka jej przyjaciela z pracy było tylko miłym dodatkiem.
- Pogadam z Aronem ale myślę, że się zgodzi. A Ami na pewno się ucieszy. - Rzucił. - Trochę martwi mnie to, że nie ma żadnych koleżanek. - Przyznał. Poczuł, że z Natalią może bez obaw porozmawiać o dręczących go sprawach dotyczących jego córeczki. - Aru też się tym przejmuje, ale ma nadzieję, że dziewczynki z jej klasy w końcu wyrosną z tego idiotycznego przekonania, przez które nie chcą się z nią zadawać. - Rzucił i cicho westchnął.
- Jakiego przekonania? - Spytała zaciekawiona.
- Że lalki są dla dziewczyn, a pistolety i samochody, które Ami kocha nad życie, są dla chłopców. - Mruknął. - Dobrze, że ma młodszego brata, to chociaż sama nie będzie. - Dodał.
- Antek przepada za lalkami. - Uśmiechnęła się, co Krystian od razu odwzajemnił. - Chociaż tak samo uwielbia samochody i takie typowo chłopięce zabawki. - Dodała. - Myślę, że dogadają się z twoją Amelką. Też nie zbyt wielu kolegów, ale u niego jest to spowodowane tym, że ma długie włosy. - Westchnęła. - Mam nadzieję, że te czasy kiedyś miną. - Dodała jeszcze.
- Miną pod warunkiem, że my przyłożymy się do wychowania naszych dzieciaków. - Zapewnił ją kolega. 

Chwilę siedzieli w ciszy.
- Zastanawiam się nad czymś. - Zaczęła nagle i zrobiła krótką przerwę, by wziąć łyk ciemnego płynu ze swojego kubka.
- Wal śmiało. - Powiedział chłopak, opierając się plecami o ścianę i krzyżując ramiona na piersi.
- Nikt nie robi wam problemów, że wychowujecie razem dzieci? - Spytała nieco przyciszając głos. Na komendzie niektórzy nadal utrzymywani byli w swoich bańkach błogiej nieświadomości. Właśnie po to, żeby uniknąć sytuacji jak ta ostatnia, gdzie życie dwójki policjantów zostało niemal zagrożone. Nieuświadomieni policjanci byli zwykle powszechnie kojarzeni z nietolerancją, czy to na tle orientacji innych osób, płci czy ich koloru skóry. Dlatego Zarębski ze Szwarcem i ich zaufanymi policjantami najpierw głowili się jak usunąć ich z komendy zanim gruchnie informacja, że mają wśród swoich 'pedała'.
- Nie poznałem jeszcze wszystkich naszych sąsiadów, ale wszyscy inni są przekochani. - Uśmiechnął się chłopak. - Mamy taką starszą panią niedaleko nas. Jak ją ostatnio spotkaliśmy to wytarmosiła mnie za policzki jak własnego wnuka, więc chyba mnie polubiła. - Zaśmiali się. - Nie mam pojęcia czy ktoś w jej szkole wie o tym, że Ami ma dwóch ojców. - Dodał odruchowo ściszając głos. - Ale Aru zapewniał mnie, że ta szkoła słynie z tolerancji. Mają tam dużo uczniów z zagranicy. - Dodał jeszcze. - Ale wiesz jak to jest. - Westchnął. 
- Zapewniać to sobie mogą, ale nikt nie ma pojęcia jak jest naprawdę. - Przytaknęła mu.
- No właśnie. - Mruknął. 
- Ja się martwię, że będą dręczyć Antka za to, że nie ma biologicznych rodziców. - Przyznała. 
- Wiem jakie to uczucie. - Zapewnił ją i zerknął na podłogę. - Przynajmniej nie jesteś w tym sama. - Pocieszył ją. - Masz Filipa, a jakbyście oboje potrzebowali pomocy to my z Aronem chętnie wam jej udzielimy. - Dodał jeszcze.
- Dziękujemy. - Uśmiechnęła się do niego. - Gdybyście wy potrzebowali kiedyś kobiecej ręki też nie odmówię. - Zaśmiała się. Chłopak jej zawtórował.
- Dzięki. - Odparł. Nigdy by nie pomyślał, że tak komfortowo będzie się czuł w towarzystwie tej niskiej blondynki.
- Lepiej skoczę zanieść tą kawę zanim ostygnie. - Rzuciła ze śmiechem. - Kuba by mnie zabił jakbym przyniosła mu zimną. - Zaśmiała się.
- Jezu, przypomniałem sobie, że to kawa dla Dominiki. - Powiedział nagle. Parsknęli śmiechem.
- Dzięki za rozmowę. - Uśmiechnęła się.
- Nie ma za co. Ja też dziękuję. - Odparł jej chłopak i razem wyszli niosąc swoje kubki.

- Mam nadzieję, że zrobił chociaż część tego raportu. - Westchnęła rozbawiona Natalia.
- Ty nosisz kawę - on robi raport. Proste. - Rzucił. Znowu się rozchichotali.

W znakomitych humorach dotarli pod drzwi do pokoju policjantów. Krystian miał zajętą tylko jedną rękę, więc otworzył jej drzwi.
- Smacznej kawki! - Rzucił jeszcze, powoli odchodząc do pokoju przesłuchań.
- Dziękujemy. - Odparła koleżanka.
- I przekaż temu leniowi, że na następny raz on po nią zasuwa! - Dodał. Blondynka parsknęła śmiechem, a z wewnątrz pomieszczenia dobiegł jakiś zabawnie oburzony głos. Chłopak zaśmiał się cicho i ruszył do profilerki, która - miał nadzieję - nadal siedzi w pokoiku tuż obok pokoju przesłuchań.
Szedł powoli i ostrożnie, żeby nie rozlać wciąż gorącego płynu. Miał wystarczająco dużo blizn na ciele. Nie potrzebował jeszcze jednej od oparzenia.

Dotarł do pomieszczenia i wszedł do niego. Kobieta wciąż siedziała w tym samym miejscu. A on po dawce świeżego powietrza i szczerej rozmowie z Natalią czuł się o wiele lepiej, i był zdecydowanie spokojniejszy.
- Trzymaj. - Rzucił do koleżanki, kładąc przed nią kubek wypełniony po brzegi ciemnym płynem.
- Dziękuję. - Odparła i wzięła porządny łyk. - Tego mi było trzeba. - Westchnęła z ulgą, biorąc jeszcze jeden łyk napoju. - Ty nie masz kawy dla siebie? - Spytała zaskoczona, zerkając na niego.
- Nie chcę. - Odparł tylko. - Mam tak dobrą przytulankę, że nie potrzebuję się wspomagać kawą. - Zachichotał. Kobieta uśmiechnęła się. - A pro po mojej przytulanki, ciekawe co teraz porabia. - Zastanowił się na głos i oparł o ścianę, zerkając do pomieszczenia.
- Odezwał się chociaż? - Spytał sceptycznie.
- Nie. Ani słowem. - Westchnęła. - Zarębski jest wściekły, Olgierd z resztą tak samo. - Dodała. - Oni zaczęli go przesłuchiwać jeszcze jak ty mieszkałeś z Olem. Nie odezwał się ani słowem. - Przyznała ku zaskoczeniu młodszego.

Chłopak zamknął lekko rozchylone usta i zerknął do pomieszczenia. Wściekły Olgierd podpierał sobą ścianę, na zmianę zaciskając i rozluźniając palce na swoim ramieniu, a wkurwiony Zarębski spacerował wzdłuż ściany.
- Kiepsko to wygląda. - Mruknęła Dominika. Chłopak przyznał jej rację cichym pomrukiem. W zamyśleniu uniósł dłoń i potarł nią swoją brodę.

,,Co ty knujesz, Zieliński?"

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top