Rozdział 135
Krystian spod lekko przymrużonych powiek obserwował jak jego szef i policyjny partner wchodzą do pomieszczenia. Ze swojego miejsca nie widział twarzy Zielińskiego, gdyż ten trzymał ją spuszczoną, ze wzrokiem wbitym w swoje dłonie. Artur jednakże uniósł lekko głowę, patrząc na wchodzących mężczyzn. Krystian pomyślał nagle, że bardzo chętnie zapaliłby papierosa.
- Nasiedziałeś się już wystarczająco, żeby z nami porozmawiać? - Spytał ponuro Zarębski, siadając naprzeciwko blondyna.
- Załatwmy to szybko. - Dodał Olgierd również moszcząc się na swoim krześle. - My zapytamy, ty nam odpowiesz, a potem rozejdziemy się w swoje strony. Pasuje? - Dodał, krzyżując ręce na piersi.
Krystian przechylił lekko głowę. Zieliński wbijał swoje spojrzenie w dłonie. Zaskoczony chłopak zauważył, że jego oprawca z całych sił stara się powstrzymać drżenie swojego ciała. Poczuł przyjemne ukłucie satysfakcji. Po tych miesiącach pełnych cierpienia wreszcie przyszedł czas na sprawiedliwość. Czas, żeby to ten potwór drżał ze strachu przed nim, tak jak jeszcze niedawno Krystian panikował za każdym razem, gdy wyczuwał na sobie wzrok jasnych oczu. Nie mógł powstrzymać lekkiego uśmieszku, który wdarł się w kąciki jego ust. Wyobrażał sobie jak siedzi tam na przeciwko niego z tym wspaniałym uczuciem, że jest na swoim terenie. Na terenie, który od zawsze był jego. Który tylko na chwilę stracił swojego wilka, a który powrócił. Jeszcze silniejszy, niż był kiedykolwiek wcześniej. Nawet nie zauważył, gdy zacisnął swoje palce na swoim ramieniu wyobrażając sobie, że zaciska je na gardle Zielińskiego. Potrzebował zapalnika, żeby wszystkie te emocje znalazły swoje ujście. Potrzebował zobaczyć tego, przez którego jego życie rozpadło się w drobny pył. Zazgrzytał cicho zębami.
- Dobrze się czujesz? - Spytała zatroskana Dominika. Pokój przesłuchań pogrążony był w tak absolutnej ciszy, że każdy oddech było słychać tak, jakby puszczany był z głośników. Krystian cicho warknął.
- Tak. - Odparł rzeczowo, nawet nie zerkając na koleżankę z pracy. Wyrwała go z jego cudownych rozmyślań i wyobrażeń o morderstwie Zielińskiego. Miał dziwne wrażenie, że nie był jego jedyną ofiarą. Że ten szalony psychol zrobił coś komuś jeszcze.
Zaskakujące jak bardzo mężczyzna zmalał, siedząc pod jasnym światłem lampy, bez otoczenia swoich ludzi. Był... śmiesznie słaby.
- Odpowiesz nam? - Warknął Zarębski, który powoli zaczynał tracić cierpliwość. Był na siebie wściekły za to, że wcześniej nie zauważył kogo zatrudnił w swoje szeregi. Był winny odrobinę sprawiedliwości. Zwłaszcza Krystianowi, który w tym wszystkim wycierpiał się chyba najbardziej.
Chłopak zauważył, że mężczyzna zacisnął zęby. Był ciekaw co on teraz myśli. ,,Założę się, że planuje kolejną pieprzoną historię o tym, jak wszyscy wokół są źli.", pomyślał i mimowolnie uniósł lekko wargę, odsłaniając swoje lśniące zęby. Oczywiście, że miał ochotę na zemstę. Nie tylko na Zielińskim. Miał ochotę na krwawą zemstę na każdym, kto tylko podniósł na niego rękę. Pragnął rozerwać na strzępy każdego mężczyznę, który kiedykolwiek go dotknął. Mężczyznę, lub kobietę. To był jego jedyny sekret. Zakopana w głębi duszy i serca tajemnica, której nie wyjawił nikomu. Ani Aronowi, ani Kamili, Olgierdowi czy Zarębskiemu. Informacja, że kobiety też przychodziły go dotykać i gwałcić. I że to właśnie one były sprawczyniami jego największego cierpienia. Prychnął cicho. Wszystkie kobiety, które u niego były, w swoich karach i zabawach były o wiele okrutniejsze niż jakikolwiek inny mężczyzna. Mało tego, to zawsze one zadawały najbardziej bolesne obrażenia, lecz zawsze robiły to tak, że po pasach, biczach czy prętach nie zostawał najmniejszy ślad. Nie był tego pewien, ale miał wrażenie, że raz jedna złamała mu żebro. Przygryzł swoją wargę. Ochota na nikotynę stała się wręcz nieznośna. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nawet gdyby mógł teraz wyjść i zapalić, nie ma ani papierosów, ani zapalniczki. Po prostu nałóg sam go opuścił. A teraz nagle wrócił. Przypomniał mu dlaczego w ogóle sięgnął po papierosy. I dlaczego tak je lubił w swojej pracy. Nie mógł jednak tego zrobić. Miał idealnego wręcz partnera i dwójkę uroczych aniołków, którzy na pewno nie chcieliby, żeby ich Kotek albo Tatuś znów zaczął palić.
- Krystian, mógłbyś zajść po kawę? - Spytała nagle Dominika, po raz kolejny wyrywając go z zamyślenia. - Boję się, że Artur zacznie coś mówić jak tylko stąd wyjdę. - Dodała.
- Nie ma problemu. - Rzucił i bezgłośnie odetchnął, starając się zignorować wszystkie pieprzone myśli i wspomnienia.
Wyszedł z pomieszczenia i pomyślał, że skoro i tak je opuścił, pójdzie jeszcze zaczerpnąć świeżego, majowego powietrza.
Z tą myślą pokonał kilka stopni i w swojej czarnej koszulce wyszedł na betonowy taras. Przyjemny podmuch chłodnego, warszawskiego powietrza uderzył w jego zgrzane z nerwów ciało. Chłopak oparł się o betonową ścianę i cicho zamruczał. Przymknął oczy i wziął parę głębokich oddechów, a gdy już uznał, że mu wystarczy, wrócił do budynku i skierował się do kuchni.
Stanął przy blacie i zaczekał, aż woda się zagotuje. Wyobraził sobie jak bierze czajnik ze wrzątkiem i idzie do pokoju przesłuchań, a potem wylewa całą jego zawartość na tą cholerną, blondwłosą mordę Artura. Odwrócił się i oparł plecami o blat. Skrzyżował ramiona na piersi i tak się zamyślił, że nie zauważył, gdy ktoś do niego dołączył.
- Cześć, Krystian. - Rzuciła Natalia i również wyciągnęła dwa kubki. Chłopak dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że nie jest już sam.
- Cześć. - Mruknął. - Co, przerwa na kawkę? - Zagaił. Musiał grać. Zdawał sobie sprawę z tej cholernej oczywistości, że jeśli tylko zdradzi czymś, że myśli o zemście będzie skończony.
- Tak. - Westchnęła tylko. Krystian musiał sobie przypomnieć o co w ogóle ją zapytał. - Kuba poprosił, żebym też mu zrobiła. - Uśmiechnęła się i korzystając z tego, że woda się zagotowała, zalała wszystkie trzy kubki.
- I jak zwykle, kobieta do kuchni. - Westchnął, lecz zaraz dodał z uśmiechem. - Całe szczęście, że Aru gotuje lepiej ode mnie. - Mruknął i zaśmiał się cicho. Kobieta uśmiechnęła się do niego.
- Jesteś z nim szczęśliwy? - Spytała dosypując cukier do kubków.
- Szczerze? Nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy. - Przyznał. Koleżanka uśmiechnęła się do niego ciepło.
- W takim razie szczęścia. - Puściła mu oczko. - O, i jeszcze jedno. - Przypomniała sobie nagle. - Twoja córka nazywa się Amelka, prawda? Blondynka z ciemnymi oczami, tak? - Spytała. Krystian nabrał podejrzliwości. Nadal pamiętał numer, nad którym zastanawiali się tamci policjanci, których Aron prawie zabił.
- Tak, a co? - Rzucił z rezerwą.
***
Tak się rozpisałem, że mi następny rozdział wyszedł, ale nie będę Wam robić rozdziału z dwoma tysiącami słów xD
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top