Rozdział 13
- Kurwa, musiało mu się coś stać. - Mruknął starszy policjant, rozglądając się nerwowo. - Zarębski i Szwarc od 4 dni nie mogą się do niego dodzwonić. Żaneta z Darkiem nie mogą namierzyć jego telefonu, a nikt z komendy nie słyszał, żeby gdzieś wyjeżdżał.
- Uspokój się. - Westchnęła blondynka. - Na pewno da się to jakoś wyjaśnić. - Rzuciła, choć sama była zdenerwowana. Jakby nie było, policjant nie powinien tak znikać...
- Dobra, pierdolę to, wchodzę. - Warknął mężczyzna, a potem wyjął wytrych i zaczął otwierać drzwi.
Weszli powoli do korytarza. Nic nie wyglądało podejrzanie.
- Ja idę tutaj. - Rzuciła Maja, wskazując kuchnię.
- Dobra. - Mruknął Olgierd i poszedł do salonu.
- Czemu tu jest tak zimno? - Spytał sam siebie, wchodząc powoli do pomieszczenia. Zauważył otwarte okno i zdziwił się na ten widok. Kto normalny otwiera okno na oścież w listopadzie?
Dopiero po chwili zauważył, że na kanapie śpi chłopak.
Podbiegł do niego i kucnął obok kanapy. Przyłożył mu palce do szyi, ale niemalże odskoczył, gdy poczuł, jak bardzo młodszy jest rozgrzany. Dotknął jego czoła i faktycznie, chłopak miał cholernie wysoką gorączkę.
- Kuźwa, czemu tu jest tak zimno? - Zapytała kobieta, również wchodząc do pokoju. Facet szybko zamknął okno i podszedł do kanapy. - Żyje? - Spytała wystraszona, widząc swojego przyjaciela.
- Tak, tak. - Mruknął policjant. Ponownie kucnął. Położył dłoń na ramieniu chłopaka i delikatnie nim potrząsnął. - Krystian, ej... - Zaczął cicho. - Młody, wstawaj... - Dodał.
- Kurwaaaa... - Syknął, gdy po 10 minutach nadal nie mógł go obudzić. - Nie no, dzwonię do szefa, trzeba mu to wyjaśnić i zastanowić się co dalej z tym śpiochem. - Westchnął i wyjął telefon,
- Czekaj! - Rzuciła blondynka. - Patrz. Co to jest? - Spytała. Na stole leżała reklamówka. Olgierd podszedł do niej i ją otworzył.
- Leki. - Mruknął. - Recepta i dawkowanie. - Dodał, wyciągając kolejno dwie karteczki. - Ty, patrz na to. Antybiotyki.
- AntybiotyKI? - Powtórzyła kobieta, kładąc nacisk na liczbę mnogą.
- No tak, patrz. - Rzucił wskazując dwa opakowania.
- Nieźle... - Mruknęła. - Ciekawa jestem, gdzie się tak urządził.
- Nie wiem, nie wiem. - Mruknął Olo i poszedł do kuchni.
Wrócił po chwili z termometrem.
- Tak na wszelki wypadek, bo jak się okaże, że zrobił takie zamieszanie z gorączką 36,7, to i nas wyleją. - Mruknął i zmierzył młodszemu gorączkę.
- O kurwa. - Rzucił, gdy spojrzał na termometr. - Ty widzisz to samo co ja? - Spytał, pokazując koleżance urządzenie.
- 45? To jest w ogóle możliwe? - Zapytała zszokowana.
- Najwidoczniej tak... - Westchnął. - To co? Dzwonię po karetkę, nie? - Spytał Olo.
Właśnie w tej chwili zadzwonił jego telefon.
- Cześć, szefie. - Westchnął. - Znaleźliśmy go... Czy nic mu nie jest? Ciężkie pytanie... Jest cały, nie ma śladów pobicia czy coś, ale za to wygląda na to, że coś go złapało... Szefie, gdyby chodziło tylko o przeziębienie sam bym go opierdolił, ale wygląda na to, że to coś poważniejszego. W salonie na stoliku do kawy znaleźliśmy dwa antybiotyki i- Tak, DWA, dobrze usłyszałeś. Dla pewności sprawdziłem mu gorączkę i wyszło, że ma 45-
- Olo? - Spytała szeptem Majka, wskazując pudełka z lekami.
- Czekaj chwilę. - Odsunął telefon od ucha. - Co jest?
- Patrz, część jest zażyta. Niemożliwe, żeby po lekach miał taką gorączkę. - Mruknęła.
- Szefie, teraz oglądnęliśmy te pudełka. Część jest zużyta, a pudełka wyglądają na nowe. Niemożliwe, żeby po tylu lekach miał tak wysoką gorączkę... No co nam powiedział... Właśnie w tym jest problem, że nic... Jak wszedłem do niego do salonu to spał. Przez 10 minut starałem się go obudzić ale nic z tego... Nie, nie jest naćpany, na pewno... Dobra, sprawdzę jeszcze, cześć... - Westchnął, po czym się rozłączył.
- I co? - Spytała kobieta.
- Zostanę z nim. - Zdecydował policjant. - Jakby coś się działo, to wezwę karetkę, a tak po prostu go przypilnuję. - Wyjaśnił. - Jakbyś przekazała to szefowi to byłbym bardzo wdzięczny.
- Jasne, dasz sobie radę? - Spytała.
- Przecież to jest dorosły facet, a nie niemowlę. - Zaśmiał się. - Dam, na spokojnie. - Zapewnił.
- No dobra. To cześć. - Rzuciła blondynka i wyszła.
- Oj, Krycha, Krycha... - Facet pokręcił głową. - Żebyś ty wiedział, co działo się na komendzie... - Westchnął. Zrobił krok w tył i zmarszczył brwi. Usłyszał bowiem charakterystyczny dźwięk szklanej butelki. Zerknął w dół i zobaczył jakieś 5 butelek po alkoholu. Wszystkie puste.
Kucnął przy kanapie i chwilę siedział tak, póki nie wyczuł zapachu wódki.
- Krystian, kurwa... - Warknął. - Nie wiesz, że nie miesza się wódy z lekami?! - Syknął wściekły.
Chłopak nadał spał jak zabity, na co jego przyjaciel tylko westchnął. Przykrył go dokładnie i ruszył do kuchni, żeby zrobić im coś do picia.
Wrócił po 10 minutach z dwiema herbatami. Jedną postawił na stoliku, a z drugiego kubka upił spory łyk. Zerknął jeszcze na dawkowanie, a następnie na zegarek. Zgodnie z karteczką, drugą dawkę leku chłopak miał przyjąć za jakieś 15 minut.
Olgierd postanowił spróbować jeszcze raz.
- Krystian, wstawaj. - Powiedział, ponownie kładąc mu dłoń na ramię i znowu delikatnie nim potrząsając.
Brunet po dobrych 10 minutach budzenia wreszcie uchylił oczy.
- Kurwaa... - Zajęczał i mocniej przykrył się kocem. - Wypierdalaj. - Warknął.
- Może by tak grzeczniej? - Zasugerował starszy. - Wstawaj, musisz wziąć leki, a poza tym mam dla ciebie herbatę.
Chłopak podniósł się z cichym jęknięciem i oparł o oparcie kanapy. Odchylił głowę w tył i zamknął oczy.
- Ej, nie zasypiaj mi tutaj. - Starszy pstryknął mu palcami przed twarzą. - Weź te antybiotyki, wypij herbatę i możesz iść spać. - Oznajmił.
Chłopak przewrócił oczami, ale połknął dwie tabletki, a potem zapił je gorącą jeszcze herbatą. Drugi nawet nie zdążył go ostrzec, że napój jest świeżo zrobiony.
- Dobra, wypiłem. - Mruknął ocierając usta. - Możesz wreszcie-
- Czemu masz taki zdarty i zachrypnięty głos? - Spytał podejrzliwie.
- Mam chore gardło, zadowolony? - Zapytał.
- Czemu jesteś taki wściekły? - Olgierd sam zaczął się denerwować. - Chcę ci pomóc, mogłem cię zostawić samego.
- To trzeba było tak zrobić. - Warknął.
***
Trochę nowych postaci, dlatego powtórzę, że na początku książka miała być fanficiem do serialu ,,Gliniarze", potem chciałam zmienić postacie, ale finalnie uznałam, że te, co są w serialu świetnie się nadadzą.
Mam nadzieję, że nikomu nie będzie to przeszkadzało.
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top