Rozdział 301

Wrócili do domu w całkiem przyjemnych nastrojach. Po drodze spotkali jeszcze nauczyciela Krystiana i zatrzymali się na chwilę, żeby z nim porozmawiać. Mężczyzna wykazał się niezwykłą ilością taktu, bo nawet nie zerknął na wózek chłopaka. Zamiast tego poinformował ich, że odwiedził ich listonosz i życzył im miłego dnia.
Resztę drogi spędzili na rozmowie o głupotach i planowaniu dzisiejszego spotkania z rodzicami starszego.
- Odbierzesz te listy? - Spytał policjant. - Ja odepnę Lucy'ego i się rozbiorę. - Aron nie mógł się powstrzymać i wyszczerzył się do swojego partnera. - Kurwa, Aru, wiesz o co mi chodzi. - Warknął, co drugi skomentował śmiechem. Krystian przewrócił oczami i zgodnie ze swoim planem poszedł odpiąć psiaka ze smyczy. Schował ją i jego szelki, i przy okazji zdjął swoje buty. Zerknął na zegar na ścianie. Miał jeszcze 4 godziny do umówionej wizyty. Akurat na obiad.
Krystian ruszył do salonu, rozłożył się na kanapie i zaczął przeglądać oferty pobliskich restauracji, gdy przyszła mu wiadomość.

Sebastian:
Hej, Braciszku. Co tam? Jak się czujesz?

Uśmiechnął się i odpisał dodając ,,A u ciebie?".

Sebastian:
Wybacz, że nie mam dla ciebie czasu, ale zaczynam drugi kierunek studiów. Czekam na odpowiedź czy się dostałem.

Chłopak wytrzeszczył oczy i od razu wcisnął guzik połączenia.
- Czemu ty się nie chwalisz?! - Krzyknął gdy tylko blondyn odebrał.
- Krycha, daj spokój, z tymi studiami jest tyle papierków, że wypadło mi to z głowy. - Przyznał ze śmiechem. - Obiecuję, że jak się dostanę będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie. - Powiedział jeszcze.
- Mam nadzieję! - Rzucił policjant. Zauważył, że Aron wszedł do salonu. Biznesmen usiadł obok i podał mu listy. Chłopak zauważył tam swoje nazwisko, ale wzruszył ramionami i odłożył je na bok. - Kiedy wpadniesz? Dawno się nie widzieliśmy. - Kontynuował.
- Właśnie wróciłem z uczelni. Mają tam taki labirynt, że pół godziny zabrało mi znalezienie sali, do której miałem przyjść. - Rzucił ze śmiechem. - Ale za to uczelnia jest bardzo fajna.
- To super. A jak twój kot? - Dopytał i oparł się o starszego, który właśnie umościł się na kanapie obok niego.
- Właśnie śpi mi na kolanach. - Przyznał blondyn.

Porozmawiali jeszcze chwilę, po czym pożegnali się i rozłączyli obiecując sobie, że wkrótce się spotkają.
- Zamawiamy coś? Chcę chińskie. - Zamarudził policjant w międzyczasie sięgając po listy. Aru zachichotał.
- Okay, może być chińskie. - Zgodził się. - Coś konkretnie?
- Hm... Ramen jakiś? Chcę coś na ostro. - Dodał i w tej chwili zauważył kopertę ze swoim nazwiskiem.
- Dobra, skoczę po telefon. Chyba zostawiłem go w wejściu. - Westchnął starszy i wstał. Chłopak zabrał się za czytanie listów.

---

Aru wrócił po chwili z telefonem w dłoni. Stanął zaskoczony widząc, że jego partner wygląda jakby zobaczył ducha.
- Kotek? Co się stało? - Spytał czule szybko do niego podchodząc. Chłopak bez słowa podał mu list, który właśnie trzymał.

Było to pismo z sądu z datą rozprawy. Normalnie policjant przyzwyczajony był do takich pism z racji swojego zawodu. Często stawał na sali sądowej w roli świadka. Teraz jednak było inaczej, gdyż stroną przeciwną był nie kto inny jak Artur Zieliński. Aron mimowolnie się skrzywił.
Uniósł wzrok znad kartki i zmartwiony zauważył, że policjant podwinął kolana pod brodę i objął je ramionami. Usiadł obok niego i objął mniejsze ciałko, żeby po chwili umieścić je na swoich kolanach. Chłopak wplótł palce w swoje włosy.
- CZEMU ON NIE MOŻE PO PROSTU ZNIKNĄĆ Z MOJEGO ŻYCIA?! - Ryknął nagle przerażając swojego partnera. - CZEMU ZAWSZE MUSI WRACAĆ JAK PIEPRZONY BUMERANG?! - Krzyczał nadal w szale ciągnąc za swoje włosy. Lucy musiał usłyszeć wrzask swojego pana, bo momentalnie zjawił się obok, po czym wskoczył na kanapę i zaczął łasić się do policjanta. Aru delikatnie zacisnął ramiona wokół jego ciała, żeby Krystian miał większe trudności z poruszaniem się, a tym samym ze zrobieniem sobie dalszej krzywdy.
- Shh... - Mruknął i schował jego głowę pod swoją brodą. Chłopak przestał krzyczeć. Zamiast tego jego oddech zrobił się urywany i rozedrgany. I stopniowo robił się coraz szybszy. - Kotuś, spokojnie. - Zamruczał starszy. - Słyszysz mój oddech? - Spytał przyciskając jego głowę do swojego torsu. - Wdech. I wydech. ...Bardzo ładnie. - Pochwalił go i znów zachęcił do stopniowego uspokojenia. - Wiem, że jesteś zły, kochanie... Ja też jestem. Ale pomyśl, że jeszcze to jedno spotkanie i to będzie koniec. On pójdzie siedzieć, możliwe, że dostanie zakaz zbliżania się i będziesz bezpieczny.
- Ty naprawdę myślisz, że taki człowiek przejmie się zakazem zbliżania? - Prychnął i odtrącił jego ramiona. Położył dłonie na jego torsie i odepchnął go od siebie.
- ...Kicia-
- NIE KICIUJ MI TU! - Warknął chłopak. Jego ciemne oczy zaczęły się szklić. - Idę się położyć. Nie, nie idź za mną. - Mruknął cicho i zsunął się z kanapy po czym udał się do ich tymczasowej sypialni. Lucy podreptał za nim. Aron westchnął ciężko i wsunął list na półkę pod stolikiem, żeby się nie zgubił. Wyjął telefon i przejrzał menu pobliskich restauracji. Musiał jakoś nakarmić chłopaka, a wiedział doskonale, że ten nie będzie już miał ochoty na jakiekolwiek jedzenie.

W końcu zdecydował się na pikantny ramen, o którym wspominał jego kochanek. Starszy miał nadzieję, że to jakoś namówi go na skubnięcie chociaż małej ilości. Udało mu się oprzeć ogromnej pokusie pójścia do swojego chłopaka. Zdecydował się uszanować jego prośbę. Włączył telewizor i wybrał jakiś film, żeby zagłuszyć szalejące w głowie myśli.

---

Wreszcie usłyszał upragniony dzwonek domofonu i pobiegł do drzwi, żeby odebrać jedzenie. Zapłacił i wręczył dostawcy drobny napiwek za dowóz gorącego posiłku. Chłopak wyszczerzył się do niego i rozeszli się w swoje strony rzucając do siebie kilka miłych słów na pożegnanie.

Aron niósł swoją wymówkę w dłoniach i usilnie starał się wymyśleć jak zacząć konwersację. Obiad był doskonałym pretekstem, żeby zerknąć na policjanta i sprawdzić jak sobie radzi.

Otworzył drzwi i zastał stertę koców na środku łóżka. Uśmiechnął się lekko na ten widok i podszedł do mebla. Odłożył trzymaną przez siebie reklamówkę i usiadł obok miękkiego kokonu.
- Kiciu... - Zagaił.
- Huh? - Mruknął policjant. Wyglądało na to, że właśnie się obudził. Wystawił głowę z koca czym już dogłębnie rozczulił biznesmena. Ciemne, lekko kręcone włosy były porozrzucane w artystycznym nieładzie, a oczy ścieliła delikatna mgła snu.
- Jedzonko. - Mruknął i złożył czuły pocałunek na czubku jego głowy.

***

FLUFF I DRAMA
Czego chcieć więcej? :>

Do przeczytania,

- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top