Rozdział 291

Starszy spojrzał na policjanta nieco zaskoczony jego widokiem. Krystian dokładnie widział moment, w którym Bartek zorientował się, dlaczego chłopak znajduje się w tak dziwnej pozycji. Zszokowany wlepił spojrzenie w wózek inwalidzki i zastygł w bezruchu. Krystian poczuł jak uszy płoną mu ze wstydu. Warknął cicho.
- Skończyłeś się już gapić-? - Rzucił chłodno i ze zirytowaniem zmrużył oczy.
- Od kiedy ty- - Zająknął się mężczyzna.
- Od kiedy jestem w domu? Od dzisiaj. Od kiedy jeżdżę na wózku? Odkąd byłem w stanie podnieść się z łóżka. - Warknął z każdym słowem coraz bardziej zniżając swój głos. Starszy jakby w zwolnionym tempie kucnął przed nim, żeby zrównać się z nim wzrostem i spojrzał mu w oczy.
- No. - Ponaglił go młodszy. - Co chcesz mi teraz powiedzieć, hm? - Warknął. - Oh, a może chcesz mnie przeprosić-? - Podsunął rozjuszony. 
- W-właściwie, to t-
- Zejdź mi z oczu. - Wysyczał chłopak. - Nie chcę cię widzieć. - Rzucił zimno. - Nie interesuje mnie, czy tu zostaniesz, czy się wyprowadzisz. Nie mam zamiaru oglądać twojej mordy za każdym razem, gdy będę chciał odpocząć we własnym domu. - Warknął. 
- C-czyli m-mam się wy-nieść czy...? - Szepnął skołowany Bartek.
- Masz mi się nie pokazywać na oczy. - Powtórzył młodszy. - W dupie mam czy tu zostaniesz, czy nie. - Dodał, a potem odwrócił się i odjechał w stronę salonu odgórnie kończąc dyskusję. Bartek zmarszczył brwi i cicho westchnął.

---

Policjant usiadł na kanapie i sięgnął po tablet leżący na kawowym stoliku. Położył się wygodnie, uruchomił urządzenie i zaczął szkicować. Usłyszał ciche kroki lecz zignorował je z kamienną twarzą. Mężczyzna usiadł w fotelu obok niego.
Przez dłuższą chwilę siedzieli w coraz bardziej przytłaczającej ciszy.
- Czego chcesz-? - Burknął młodszy.
- Powiedzieć, że przepraszam... - Wymruczał. - Ja wiem, że nie chcesz mnie widzieć, naprawdę. Zdaję sobie sprawę jak bardzo musisz nas teraz nienawidzić...
- Sprężaj się. - Warknął chłopak nadal nie zaszczycając go spojrzeniem. Szkicował właśnie twarz jakiegoś mężczyzny. Ze zirytowaniem zdał sobie sprawę, że jego rysunek wręcz za bardzo przypomina twarz Bartka, więc zamienił ją na twarz kobiety i wrócił do przerwanej czynności. Starszy poczuł, że zaczyna się gubić we własnych słowach, więc po prostu zamilkł i zapatrzył się na młodszego chłopaka. Dochodziło południe.
- Nie jesteś może głodny? - Zagadał nagle Bartek.
- Nie. - Odparł zimno młodszy. Mężczyzna westchnął i wstał.
- Idę zrobić jakiś obiad. Powiedz, jakbyś chciał, to ci nałożę. - Zaoferował jeszcze i wycofał się z pomieszczenia. Chłopak zazgrzytał zębami i odłożył tablet. Uruchomił telewizor, a potem położył się na brzuchu i wtulił twarz w poduszkę.

<><><>

Bartek zdjął ostatni kotlet z patelni i przełożył go na talerz. Westchnął cicho i wyłączył piec. Spojrzał na przygotowany przez siebie posiłek, a potem poszedł do salonu.

Policjant spał na brzuchu z policzkiem wtulonym w poduszkę. Bartek po cichu zdjął koc z oparcia kanapy i przykrył nim chłopaka. Kucnął przy nim i położył dłoń na jego plecach. Zapatrzył się na jego twarz pokrytą opatrunkami, na jego podrapane i posiniaczone dłonie obecnie przykryte przez zbyt dużą bluzę Arona i cicho westchnął. Pogładził jeszcze jego rozczochrane włosy i wrócił do kuchni, żeby zjeść obiad. 
Po tym, jak Szwarc dowiedział się o przykrych konsekwencjach, jakie czekały ich komendę, policjanci dostali podejrzanie dużo wolnego. Nie, żeby ktokolwiek narzekał, ale było to naprawdę dziwne być tak wcześnie w domu i nie musieć załatwiać tony papierkowej roboty.
Jego rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Starszy zmarszczył brwi, ale posłusznie wstał i poszedł otworzyć.

Lucy stał już przy drzwiach, gotów do powitania domowników. Ewentualnie do rozszarpania jakiegoś włamywacza. 
Bartek otworzył drzwi i uniósł brwi, dogłębnie zaskoczony. W progu stało dwóch mężczyzn średniego wzrostu. Byli ubrani w garnitury. Jeden z nich był niebieskookim brunetem z włosami delikatnie przyprószonymi siwizną, a drugi był zielonookim młodziakiem o tlenionych blond włosach. Stał wyprostowany, z niezmiernie podekscytowanym błyskiem w oczach. 
- Dzień dobry, aspiranci Juliusz Kopanowicz i Wiktor Nirzewski. Pan Krystian Górski? - Spytał starszy z nich.
- Em, nie. - Rzucił i odsunął się im w przejściu, żeby ci mogli wejść.
- Pana godność? - Dopytał Juliusz.
- Bartłomiej Orłowski. - Mruknął i zlustrował ich wzrokiem. - Panowie do Krystiana?
- Tak. Mógłby pan po niego pójść?
- Właśnie śpi. Mam go obudzić? - Spytał.
- Jeśli to nie problem. - Powiedział uprzejmie Kopanowicz.
- Właśnie wyszedł ze szpitala, powinien odpoczywać. - Bartek skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
- Zajmiemy tylko kilka minut. - Obiecał, nadal naciskając. Starszy westchnął i poszedł do salonu. Ku jego irytacji policjanci poszli za nim. Spojrzeli na śpiącego Górskiego i wymienili spojrzenia. Oczy tego młodszego aż lśniły z podniecenia. Bartek zmarszczył brwi, ale kucnął przy kanapie i delikatnie poruszał chłopakiem. Ten po chwili otworzył oczy z cichym, niezadowolonym pomrukiem. Zobaczył przed sobą Bartka i momentalnie się rozbudził.
- Czego chcesz? - Warknął.
- Ktoś do ciebie. - Powiedział tylko szybko i nieco się odsunął. Młodszy dopiero wtedy zauważył dwie, dodatkowe osoby. Usiadł i wlepił w nich rozespane spojrzenie.
- Dzień dobry. - Rzucił starszy i usiadł w fotelu. Drugi funkcjonariusz zrobił dokładnie to samo. - Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale mamy dla pana pewną ofertę. - Zaczął starszy. Krystian tylko zamrugał. Nawet nie odpowiedział na ich przywitanie. Bartek był przekonany, że chłopak jedną nogą znajduje się jeszcze w krainie snów. Górski dopiero po chwili zorientował się, że powinien coś odpowiedzieć.
- Jaką ofertę? - Wymamrotał tylko.
- Chcieliśmy zaproponować panu przejście do naszej komendy. - Oznajmił starszy policjant. - Oferujemy znacznie wyższe wynagrodzenie niż pana obecna komenda. Gwarantujemy większe możliwości oraz większe pole do samokształcenia. Mamy doskonałe wyniki, a nasza skuteczność jest na bardzo zaawansowanym poziomie. Jesteśmy przekonani, że byłby pan znakomitym uzupełnieniem naszego zespołu. - Wyrecytował i posłał Górskiemu lekki uśmiech. Bartek słysząc jego słowa tylko wytrzeszczył oczy. Zielonooki młodziak wpatrywał się w Krystiana z lśniącymi uwielbieniem oczami. Kopanowicz sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął jakąś kartkę. Podał ją Górskiemu, który wpatrywał się w nich z niemym niedowierzaniem. Starszy zastygł z wciąż wyciągniętą dłonią czekając aż drugi policjant weźmie od niego kartkę. Krystian jednak siedział tylko bez ruchu i wpatrywał się w aspiranta Juliusza. Po dłuższej chwili do mężczyzny dotarła niezręczność sytuacji i nieco opuścił rękę.
- Nie jest pan zainteresowany? - Spytał cicho z lekkim zaskoczeniem.
- A czy wyglądam jakbym był zainteresowany? - Odparł zimno chłopak.
- Jesteśmy zdania, że marnuje się pan w swojej obecnej pracy. Możemy zagwarantować panu o wiele wyższe wynagrodzenie- - Krystian brutalnie wszedł mu w słowo.
- Czy wy nie widzicie w jakim domu ja mieszkam?! - Zirytował się w końcu. Nachylił się w stronę Juliusza. - Gdybym tylko chciał, mógłbym wykupić całą waszą marną zbieraninę i oddelegować do łapania smarkaczy za picie w miejscu publicznym. - Warknął. 

***

Wesołych Świąt, moi drodzy!
Wiem, że późno, ale jakoś nie mogłem się zebrać, żeby wcześniej napisać qwq

Zgadnijcie kto jutro kończy 19 lat-

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top