Rozdział 260

Mężczyzna nawet nie zdążył zareagować gdy Krystian doskoczył do niego i wymierzył mocny cios w jego szczękę. Gdy facet cofnął się pod wpływem nagłego uderzenia, policjant znów doskoczył do niego i wymierzył kolejne. Przycisnął przeciwnika do krat i parę razy uderzył kolanem w jego brzuch. Mężczyzna wypluł trochę krwi. Policjant odwrócił się do niego plecami, złapał go za ramiona i rzucił nim o przeciwległą ścianę klatki. Facet zsunął się bezwładnie i nieruchomy pozostał na podłodze. Krystian oddychał szybko wpatrując się w nieprzytomnego mężczyznę. Jego mózg mimowolnie rejestrował brak jakiejkolwiek reakcji otoczenia. Cała sala zamilkła i znieruchomiała. W końcu jego porywacz oprzytomniał. Trącił kolegę, a ten włączył gong, który zapewne był znakiem świadczącym o końcu walki. Wziął mikrofon.
- Drodzy państwo, cóż za widowisko! - Uśmiechnął się szeroko, choć Krystian widział, że stara się zamaskować swoje zaskoczenie. - Jeśli ktoś z państwa jest zainteresowany zakupem numeru 61 prosimy udać się do naszych pracowników. Do zobaczenia na następnej walce! - Powiedział i odłożył mikrofon. Następnie otworzył drzwi do klatki i podszedł do chłopaka.
- Kim ty jesteś, co? - Prychnął łapiąc go za ramię. - Policjant? Wojskowy? Zawodowy bokser? - Zapytał ciągnąc go najprawdopodobniej do szatni. Krystian nie odpowiedział. Zacisnął usta. Mężczyzna wbił palce w jego ramię. Nagle odwrócił się do niego i przycisnął jego ramię do ściany. Spowodował tym samym, że chłopak musiał zbliżyć się prawym bokiem do chłodnej, wilgotnej powierzchni.
- Mów. - Syknął. - Chyba, że znowu chcesz prądem. - Dodał.
- Przed porwaniem zacząłem ćwiczyć sztuki walki. - Wymamrotał w końcu młodszy.
- Ładne pieniądze za ciebie pójdą jak w końcu przegrasz. - Skomentował z bezczelnym uśmiechem. Krystian nie odpowiedział. Porywacz w końcu zaprowadził go do szatni. A przynajmniej do jej okolic. Zamiast jednak wejść do szatni mężczyzna wtargał go do pomieszczenia obok. Krystian po raz kolejny się zdziwił. Pomieszczenie było wyłożone małymi kafelkami, a wzdłuż ściany na przeciwko drzwi biegł odpływ.
- Rozbierz się. - Polecił porywacz. Chłopak zbladł. - Głuchy jesteś? - Prychnął zniecierpliwiony porywacz. W końcu młodszy z lekkim ociąganiem zsunął spodenki i stanął obok nich, niepewny co ma dalej robić. - Nie zapomniałeś o czymś? - Spytał niecierpliwie przestępca. Krystian złapał jego spojrzenie. Ciemne oczy spojrzały na jego bokserki, a młodszy podążył za nimi wzrokiem. Następnie porywacz znów spojrzał mu w oczy. Chłopak niepewnie się cofnął. Facet prychnął.
- Kurwa, co za czasy... - Skrzywił się z niesmakiem. - Wszyscy mają mnie za pedała. - Dodał po czym zbliżył się do młodszego i sam zdjął mu bokserki. - Aż tak źle było-? - Prychnął i zaprowadził go pod ścianę wzdłuż której biegł odpływ. - Stój. - Mruknął do niego ustawiając go przodem do drzwi. Sam odszedł od niego i wziął coś do ręki. Zanim chłopak zdążył zorientować się co to jest porywacz przekręcił kurek i skierował wylot węża w stronę biednego policjanta. Krystian krzyknął mimowolnie gdy poczuł na swoim ciele lodowatą wodę. Odruchowo odwrócił się plecami do porywacza. Na niewiele się to zdało. Mężczyzna dopiero po dłuższej chwili wyłączył wodę i podszedł do drżącego z zimna policjanta. Włożył mu w ręce jego bokserki i lekko się uśmiechnął.
- Zaraz cię ubierzemy, księżniczko. Zagrzejesz się. - Cmoknął. Zaczekał aż policjant się ubierze, po czym zabrał go do szatni i pozwolił założyć resztę rzeczy. Mimo jego zapewnień, Krystianowi wcale nie było ciepło. Drżał z zimna, a ubranie, które wchłonęło lodowatą wodę, przykleiło się do jego ciała. W dodatku ubierając na siebie spodnie przypomniał sobie o ranie po szkle na swoim udzie. Zerknął na nią. Opatrunek był kompletnie przemoczony. Do niczego się już nie nadawał. Chłopak westchnął w duchu.
- Zbieraj się, laleczko. - Pospieszył go porywacz. - Trzeba cię odstawić, bo zaraz ma być kolejna walka. - Mruknął. Chłopak pospiesznie założył spodnie i wstał. Mężczyzna ponownie złapał go za ramię i zaczął gdzieś prowadzić. Okazało się, że zaprowadził go do celi, w której się obudził. Skuł mu nogi i ręce, zupełnie jak poprzednio, i przykuł go do ściany. Następnie wziął jakiegoś innego nieszczęśnika i wyprowadził z celi, najpewniej zrobi z nim to samo, co zrobił z policjantem.
Krystian z całych sił starał się powstrzymać drżenie swojego ciała, lecz nie był w stanie tego uczynić. Po walce i rażeniu prądem odczuwał to przeraźliwe zimno wyjątkowo intensywnie. Postanowił znów zaryzykować. Z trudem sięgnął do kieszeni. Fala ulgi zalała jego ciało gdy wreszcie poczuł znajomy kształt telefonu. Wyjął urządzenie i po raz kolejny wysłał krótką wiadomość.

Jestem w jakimś fight clubie. Jak przegram to mnie sprzedadzą. Wygrałem pierwszą walkę. Rażą nas prądem. Polewają lodowatą wodą. Cholernie mi zimno.

Krystian

Wysłał wiadomość po czym szybko schował telefon, oparł się o ścianę i odetchnął wypuszczając z ust obłok pary.

<><><>

Bartek porwał plik dokumentów, które wypełniał przez ostatnie parę godzin po czym wybiegł z pokoju. Na korytarzu prawie zderzył się z jakąś policjantką, która również gnała trzymając całą stertę papierów pod pachą. Odsunął jej się, a ta przebiegła obok niego bez słowa. Bartek pobiegł do Szwarca, żeby zanieść mu dokumenty. Wszedł do gabinetu i zauważył Roberta, który siedział przy swoim biurku i pieczołowicie wypełniał jakieś papiery.
- Skończyłeś wreszcie? Dobrze, połóż to tutaj i wracaj do pracy. - Rzucił szybko. Telefon Bartka oznajmił przychodzącą wiadomość. Mężczyzna już sięgał do kieszeni gdy nagle przerwał mu głos szefa. - Czy ty, do jasnej cholery, chcesz robić mi za sekretarkę? - Spytał lodowatym głosem. - Wtedy będziesz mógł bawić się telefonem w pracy. - Dodał.
- N-nie, szefie. - Zająknął się mężczyzna. - Przepraszam. - Dodał i po otrzymaniu pozwolenia pospiesznie opuścił gabinet. 
Będąc już na zewnątrz odetchnął z ulgą, że nie musi już patrzeć na wściekłego Szwarca. Zanim zdążył choćby pomyśleć o swoim kolejnym zadaniu dostrzegł go Olo.
- Jak dobrze, że cię tu widzę! - Ucieszył się i ewidentnie odetchnął z ulgą. - Trzeba jechać sprawdzić jednego typa w sprawie tych porwań. Jakaś sąsiadka w okolicy tamtej szkoły zgłaszała, że taki jeden ciągle się tam kręci i zaczepia dzieciaki. - Wyjaśnił. - Jedziemy. - Dodał i od razu ruszył na parking. Bartek westchnął tylko, ale ruszył za przyjacielem.
Miał dość. Wszyscy byli wykończeni. Nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim nerwowo. To ciągłe widmo kontroli doprowadzało Szwarca do szaleństwa, które coraz bardziej udzielało się też im. Bartek idąc na parking pomyślał jeszcze, że Krystian nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie ma szczęście nie musząc obcować z kipiącym z wściekłości szefem.

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top