Rozdział 253
Olo wyjął klucz ze skrytki i otworzył drzwi. Postawił chłopaka w holu. Usłyszał szybkie stukanie łap i wyszedł nieco do przodu, żeby złapać psa, zanim ten staranuje jego przyjaciela. Przytrzymał go na chwilę aż ten w końcu się uspokoił, a potem złapał chłopaka za ramię i pociągnął do salonu. Jego przyjaciel niestety nie miał windy, która ułatwiłaby mu sprawę, a targanie go po schodach z każdą kolejną chwilą robiło się coraz bardziej niebezpieczne, więc starszy zaprowadził go do salonu i położył na kanapie. Zauważył koc przewieszony przez oparcie, więc go zdjął. Spojrzał na młodszego i zauważył, że ten zdążył już zasnąć. Okrył go dokładnie i sięgnął po jego telefon. Wyciszył go, a potem odłożył na blat stolika. Nagle poczuł, że jego ręka znajduje się w czyimś pysku. Prawie wrzasnął. Odwrócił się i zauważył dużego, czarnego psiaka.
- Nawet nie masz pojęcia jak mnie wystraszyłeś. - Odetchnął. Lucy cofnął się odrobinę ciągnąc za sobą policjanta. - No, już, już idę. - Westchnął i wyszedł na korytarz. Był przekonany, że zwierzak nie chce, żeby ktoś budził jego właściciela. Jakież było jego zdziwienie, gdy zbliżył się do drzwi, a pies zagrodził mu drogę.
- Co się stało? - Spytał odruchowo. Psiak odszedł parę kroków w głąb domu, a potem wyczekująco spojrzał na policjanta. Ten zamrugał, zaskoczony. W końcu niepewnie udał się za zwierzakiem.
Ku jego zaskoczeniu ten doprowadził go do kuchni. Stanął w roku i usiadł, wyczekująco się w niego wpatrując. Olo dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że pies siedzi obok swoich misek. Podszedł do nich. Były puste.
- Już cię nakarmimy... - Powiedział i poklepał go po głowie. Nalał mu wody, a potem zaczął poszukiwać jego karmy. Gdy w końcu ją znalazł uzupełnił miskę psiaka granulkami, a potem zerknął jeszcze do chłopaka i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
<><><>
Gdy Krystian poczuł miękki, chłodny materiał pod swoim policzkiem zasnął momentalnie. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jaki ten sen będzie przyjemny. Wreszcie mógł zamknąć oczy i po prostu przestać myśleć. Choć na chwilę. To było... po prostu bezcenne.
Ta pustka, ten brak myśli był tak niemożliwie kojący. Chłopak był tak zmęczony, że nie był w stanie nawet się odwrócić, mimo, że jego ręka zaczynała powoli drętwieć.
---
Cichy pomruk uciekł mu z ust. Otworzył jedno oko. Dłuższą chwilę zajęło mu rozpoznanie własnego salonu. Odwrócił się na plecy i syknął na ból odrętwiałej ręki. Poczuł, że coś chłodnego i lepkiego na policzku. Starł tajemniczą substancję dopiero po chwili orientując się, że to jego własna ślina. Westchnął cicho i wyciągnął ręce nad głowę. Znowu mruknął.
Sięgnął po telefon, żeby sprawdzić godzinę. Dochodziła 9 wieczór. Młodszy zmrużył oczy, żeby wyraźniej zobaczyć ekran. Dopatrzył dwa nieodebrane połączenia od swojego chłopaka. Zamrugał zaskoczony. Zauważył też wiadomość głosową. Włączył odtwarzanie, położył telefon na kanapie obok swojej głowy i zamknął oczy.
- ...Krystian, kocham cię bardzo, wiesz...? - Zaczął głos. Chłopak mruknął cicho na potwierdzenie. Poczuł, że znów zaczyna przysypiać. Nie mógł się doczekać, aż odnajdzie swojego małego aniołka, weźmie ją na ręce i zaniesie do domu. Gdzie wreszcie będzie bezpieczna. Mimo snu nadal był wykończony. Nawet myśl o jego biednej córeczce nie była w stanie zmusić go do otworzenia oczu. - Będę się wami opiekował... - Ciągnął głos. Krystian chciał ją znaleźć. Naprawdę chciał. Ale gdy jego organizm w końcu dostał tę możliwość odespania tych pełnych stresu i napięcia godzin, nawet jego żelazna wola nie była w stanie okiełznać jego ciała. Powoli znów odpłynął usypiany głosem swojego partnera.
---
Obudziły go ciche kroki. Otworzył oczy. Podniósł się nieco i jęknął na ból odrętwiałych mięśni.
- Obudziłeś się wreszcie? - Spytał Bartek. Podszedł do niego i położył dłoń na jego czole.
- Co ty robisz? - Wymamrotał przez wyschnięte gardło.
- Chłopaku, przespałeś niecałe dwie doby. Ja naprawdę zaczynałem się martwić, zastanawiałem się czy po karetkę nie dzwonić. - Przyznał.
- Która godzina? - Wychrypiał młodszy i usiadł na kanapie. Zakręciło mu się w głowie, więc oparł się o oparcie i zamknął oczy.
- Trzecia nad ranem. - Odparł Bartek. - Miałem zamiar sprawdzać cię co dwie godziny, bo naprawdę zaczynałem się bać, że coś ci jest. - Wyjaśnił. - Potrzebujesz może czegoś? - Spytał.
- Pić. - Jęknął przez wyschnięte gardło. Wyjaśniło się dlaczego tak bardzo chciało mu się pić.
- Zaraz ci przyniosę. - Obiecał mężczyzna i wyszedł.
Wrócił po chwili z butelką wody. Odkręcił mu ją i włożył w ręce.
- Tylko powoli, bo inaczej wszystko zwymiotujesz. - Przestrzegł go jeszcze. Chłopak pociągnął mały łyk z butelki i przymknął oczy.
---
Wlał do ust ostatnie krople, a potem oddał przyjacielowi pustą butelkę. Bartek zmierzył go spojrzeniem.
- Dobrze się czujesz? - Spytał.
- Mhm. - Odmruknął chłopak. Westchnął cicho. Siedział oparty o oparcie z zamkniętymi oczami i wyglądało na to, że zaraz znów zaśnie.
- Krystian, spałeś przez dwie doby, obudziłeś się, wypiłeś dwa litry wody na raz i wracasz spać? - Spytał. - Może ja jednak zadzwonię po tą karetkę, co? - Zasugerował.
- Nic mi nie jest... - Wymruczał chłopak. - Jestem... zmęczony. - Westchnął.
- Dobrze... Ja chyba też idę spać. - Oznajmił. - Nie chcesz może zdjąć tych ubrań? - Spytał. Młodszy zaczął nieporadnie zdejmować z siebie koszulkę. Starszy pomógł mu, potem sprawdził jeszcze jego szwy i samą ranę, a potem popchnął go delikatnie na kanapę i przykrył kocem. - Dobranoc. - Rzucił jeszcze.
- Mh... - Odmruknął chłopak.
---
Bartek wyszedł z łazienki i cicho ziewnął. Zauważył, że ktoś się do niego dobija. Podniósł telefon.
- Halo? - Wymamrotał.
- Cześć, Olo z tej strony. Wybacz, że tak późno, ale Zarębski dopiero teraz nas wypuścił. Jak tam Krycha? Drugi dzień go nie było, zaczynamy się martwić. - Powiedział.
- Przed chwilą się obudził, wypił dwa litry wody i wrócił spać. - Streścił Bartek.
- Poważnie? Naprawdę musiał być zmęczony... - Westchnął. - Dobra, nie przeszkadzam już. Dobranoc.
- Trzymaj się...
<><><>
Krystian westchnął cicho i wtulił się w miękki materiał kanapy. Nagle przypomniała mu się wiadomość od jego partnera. Tak szczerze to dalej jej nie odsłuchał.
Wyjął telefon i usiadł ze skrzyżowanymi nogami. Lucy wskoczył na miejsce obok niego. Chłopak wyciągnął rękę i pogłaskał miękką sierść.
- ...Krystian, kocham cię bardzo, wiesz...? - Usłyszał. Coś mu nie pasowało. Wsłuchał się w tło. Czy on słyszał... krzyk? - Tak bardzo, bardzo cię kocham... Tak bardzo chciałbym być z tobą... Ale już nie wrócę... - Wykrztusił brunet. - Samolot miał awarię- Ja- Tak cię przepraszam, za wszystko, co kiedykolwiek ci powiedziałem! Za każdą kłótnię...! Kocham cię bardzo-! Ja- Będę się wami opiekował... Obiecuję... Zajmij się dziećmi... Kocham- - Ostatnie słowa jego partnera zostały zagłuszone przez jakiś dziwny, ogłuszający hałas. Krystian został sam.
***
O raju, końcówka była wyciskaczem łez, co nie?
Chujową piosenkę sobie dobrałem, ale jakoś udało się przez to przejść.
Lista osób chcących mnie zamordować:
-
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top