Rozdział 231
Policjant wsadził Adasia do wózka i przypiął smycz do szelek czarnego psa. Sprawdził czy ma przy sobie telefon i portfel po czym razem z resztą wyszli z domu. Ciepłe, czerwcowe słońce czule ogrzało ich ciała. Krystian zamknął drzwi na klucz i udał się z całą gromadką do bramki.
Pchał przed sobą wózek z maluchem. Obok niego szedł Bartek z Lucy'm na smyczy. W drugiej ręce trzymał dłoń Amelki, która z zapałem opowiadała mu o rysunkach, jakie chciała zrobić przed wtorkową wycieczką.
- I jak ci się podoba okolica? - Zagaił Krystian.
- Jest urocza. - Uśmiechnął się Bartek. - Pasujecie tu. - Dodał jeszcze. Młodszy tylko się uśmiechnął.
Park znajdował się niecałe 10 minut od ich domu, więc już po chwili wchodzili do cienia rzucanego przez dużą, kamienną bramę. Policjant zauważył duży znak głoszący, że park jest przyjazny dla psów i mogą być puszczane luzem pod warunkiem, że nie spowodują kłopotów oraz ich odchody zostaną uprzątnięte przez właściciela.
- Idziemy do fontanny? - Zagaił Krystian.
- Tak! - Odparła od razu Amelka i pociągnęła za sobą Bartka.
- Woah, spokojnie! - Zaśmiał się starszy. - Powoli, wszędzie dojdziemy. - Dodał i zrównał się z drugim policjantem.
Po kilku minutach marszu ich oczom ukazała się duża fontanna. Kilka dzieci bawiło się przy niej, jakaś para nastolatków siedziała na jej brzegu, mocząc swoje stopy w chłodnej wodzie. Parę gołębi brało kąpiel u wylotu fontanny. Krystian uśmiechnął się nieco. Oddalili się nieco od bramy, więc zatrzymał się na chwilę stopując również Bartka. Odpiął psu smycz, zwinął ją i włożył do kieszeni. Psiak zamiast odbiec od nich, uniósł łeb i popatrzył swojemu panu w oczy. Jego ogon poruszał się wolno, raz w prawo, raz w lewo.
- No co? Za ciepło na zabawę? - Zacmokał policjant. Złapał rączki wózka i ruszył w kierunku fontanny. Lucy poszedł za nim.
Krystian przysiadł na jej brzegu i wyjął chłopca z wózka. Posadził go obok siebie i złapał, żeby ten nie wpadł do wody. Lucyfer za to chętnie przysunął nos do chłodnej powierzchni i zaczął chłeptać orzeźwiającą wodę. Maluch wyciągnął w jego stronę swoje małe rączki.
- Chcesz do pieska? - Zacmokał rozczulony glina. Zauważył kawałek zacienionej trawy w oddali. Trącił Bartka. - Widzisz to? Też ci się podoba? - Spytał.
- Ale co?
- Tamten kawałek trawy. - Podsunął policjant. Nagle wstał. - Chodź, idziemy. - Rzucił. Starszy wstał i zgarnął wózek, natomiast Krystian, Adaś i Lucy udali się do cienia. Młodszy posadził synka na trawie i pogłaskał go po ciemnych włoskach. Lucy położył się obok i machając ogonem patrzył na Adasia. Krystian zerknął na fontannę. Amelka siedziała na jej brzegu i zanurzała dłonie w chłodnej wodzie. Nagle rozejrzała się, a po zlokalizowaniu ich wstała i podbiegła do nich. Sięgnęła do wózka brata i wyjęła stamtąd małą, błękitną piłeczkę.
- Lucy, Lulu! - Zawołała rozbawiona. - Chcesz piłkę? - Spytała machając nią przed jego pyskiem. Pies od razu wstał na równe łapy. Dziewczynka wzięła zamach i rzuciła przedmiot, a uradowany pies pobiegł za nim. Ami usiadła obok młodszego policjanta. Pies przyniósł im piłkę. Krystian uśmiechnął się i rzucił ją. Lucy znów za nią pobiegł. Chłopak nagle coś sobie przypomniał.
- Bartek-? - Zagaił cicho. Mężczyzna spojrzał na niego. - Słuchaj, jak wrócimy to mam do załatwienia parę rzeczy. Zerkniesz na dzieciaki? - Spytał.
- Jasne, że tak. - Odparł starszy. - Będziesz w domu czy musisz gdzieś jechać? - Zapytał opierając się plecami o pień drzewa.
- Muszę pojechać do Sebastiana, bo nie mogę się z nim skontaktować. Chcę jeszcze zadzwonić do pani Lidii, wychowawczyni małej, co z tą wycieczką. ...i coś jeszcze miałem zrobić... - Zastanowił się. - Seba, szkoła... Ugh... -trudno, nie przypomnę sobie. - Westchnął lekko sfrustrowany.
- Jakieś specjalne wymagania? - Zapytał tymczasem Bartek.
- Mógłbyś wykąpać małego i pomóc Ami w zadaniach. - Wymruczał Krystian. - Nie wiem ile mi zejdzie u Seby. I ile będę musiał tłumaczyć, że Aru musiał wyjechać i nie jest w stanie podpisać głupiego papierka. - Wymamrotał i cicho westchnął. - Chcę, żeby był już z powrotem... - Wymruczał i zamknął oczy, również opierając się o twardy konar drzewa.
- Jeszcze trochę. - Pocieszył go Bartek. Lucy przyniósł piłkę. Położył się przed chłopcem i popchnął zabawkę nosem. Przedmiot przetoczył się i wylądował tuż obok małego. Adaś podniósł go i ze śmiechem rzucił w stronę psiaka. Ten wyciągnął głowę i chwycił piłkę nawet nie unosząc się z ziemi. Ponownie położył piłkę i popchnął ją nosem w stronę dziecka.
- Chcę go już z powrotem. - Jęknął w tym czasie Krystian. - Tęsknię za nim. - Wymruczał smutno.
- Oj, Dzieciaku... - Rozczulił się Bartek. - Jeszcze trochę i do ciebie wróci.
- Wiem... - Westchnął Krystian. Przymknął oczy. Cicho ziewnął. Uwielbiał takie chwile.
Nagle jakieś mniejsze, ciepłe ciałko rzuciło się na niego.
- Śpisz? - Zapytała rozbawiona Ami. Jej włoski sterczały w różne strony. Krystian zauważył parę źdźbeł trawy w jej blond kosmykach. Zaśmiał się cicho i przygarnął ją do siebie, po czym zaczął je wyciągać.
- Coś ty robiła, że ci trawa na głowie wyrosła? - Zapytał ze śmiechem.
- Tarzałam się z Lucym. - Wyjaśniła tylko. Policjant zachichotał.
- Właśnie widzę. - Wymruczał rozbawiony, ostrożnie wyciągając płatki stokrotki z jej włosów. Ciemne oczka zerknęły na niego. Dziewczynka uśmiechnęła się w jego stronę. Chłopak w momencie zmiękł. Cały jego organizm zalała fala miłości do małej. Przypomniało mu się jak w zamierzchłej przeszłości bał się przejąć opiekę nad nią i Adasiem. Prawie parsknął śmiechem. Był niesamowicie wdzięczny za te maleństwa. Nie mógł się doczekać, żeby uczestniczyć w ich dojrzewaniu i dalszym rozwoju.
- No, gotowe. Wyczyszczone. - Oznajmił odrzucając ostatni listek z jej jasnych włosków. Mała odwróciła się na kolana i przytuliła do swojego tatusia.
- Idziemy na te lody? - Spytała zerkając na niego. Policjant zachichotał. - A właśnie! - Mała nagle spoważniała. - Adaś może w ogóle jeść lody? - Dodała zmartwiona. Rozczulony Krystian pokręcił głową w niedowierzaniu.
- Myślę, że nic mu nie będzie. - Uśmiechnął się szeroko. Dziewczynka od razu rozpromieniła się.
- Słyszałeś?! - Rzuciła do malca, który aktualnie siedział u Bartka na kolanach. - Możemy zjeść lody! - Ucieszyła się, po czym wstała z trawy. - Idziemy? - Dodała błagalnie, ciągnąc młodszego policjanta za rękę.
***
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top