Rozdział 216
Krystian wszedł do pomieszczenia i spojrzał na siedzącego w środku mężczyznę. Wymienili krótkie spojrzenie. Chłopak bez słowa podszedł do biurka i usiadł na krześle. Splótł ręce na drewnianym blacie. Wczorajszego wieczora znów był na treningu. Na długim, wspaniałym treningu. Udało mu się nauczyć kilku sztuczek! Uwielbiał tamto miejsce. Odkąd je odnalazł nie było w nim śladu po obecności innych ludzi.
- Przepraszam...
Krystian uniósł głowę i spojrzał na swojego policyjnego partnera. Zamrugał zaskoczony.
- Co? - Spytał mimowolnie. Olgierd wpatrywał się w swoje splecione na biurku dłonie. Zacisnął powieki.
- Przepraszam... - Powtórzył. - Za to, co ci wtedy powiedziałem... Za to, że zaczęliśmy się bić... - Mówił coraz bardziej ściszając swój głos.
- Ja też przepraszam... - Westchnął cicho Krystian.
- ...Nie wierzę, że przeżyłeś o wiele gorsze rzeczy... i dalej tu jesteś. - Kontynuował po chwili. - Ja nie mogę się pozbierać po Wierzbickim, a ty-
- Olo. Przestań. - Polecił miękko, lecz z nutą stanowczości w głosie. - Myślisz, że mi nie jest ciężko? - Zapytał z goryczą.
- Wiem, że jest ci ciężko... Cholernie bardziej niż mi... - Wymruczał.
- Krycha?
- Hm?
- Przepraszam... Za to, że nie zauważyłem, co się z tobą działo... - Mruknął nie unosząc głowy. - Że miałem do ciebie tyle pretensji...
- Olo... Przecież to nie to twoja wina. - Wymruczał chłopak. - Ja sam nie chciałem ci mówić, pamiętasz? - Przypomniał miękko. - Wiesz, jak było mi wstyd powiedzieć komukolwiek co się stało? Zwłaszcza na początku... - Westchnął i przetarł twarz dłonią.
- Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak silny jesteś... - Mruknął. - Nie znam drugiej osoby, która przeżyłaby to, co ty i nadal była w stanie cieszyć się życiem... Jak ty to robisz? - Spytał w końcu, posyłając mu krótkie, smutne spojrzenie.
- Nie powiesz nikomu? - Zaczął policjant. Nie mógł powstrzymać lekkiego uśmieszku. Olo spojrzał na niego.
- Nie powiem. - Mruknął cicho.
- Wiesz co to parkour? - Spytał.
- Nie słyszałem o tym...
- Wyślę ci coś. - Postanowił nagle. Wyjął telefon i szybko wyszukał odpowiednią kompilację, skopiował link i przesłał go swojemu koledze. - Tylko się nie śmiej. - Zastrzegł od razu, samemu ledwie tłumiąc rozbawienie.
- Naprawdę takie coś ci pomaga? - Spytał ni to zmieszany, ni to zaskoczony policjant.
- No. Powinieneś spróbować. - Powiedział. Zauważył, że przyszła mu jakaś wiadomość. Zerknął na komunikator.
Aru <3:
Jak tam mój piękny chłopczyku? :D
:Ja
Cudownie, mój przystojny rycerzu <3 :)
Uśmiechnął się do siebie. Jego facet ewidentnie się nudził.
- Przecież ja się przy tym zabiję. - Wyszeptał zszokowany Olgierd. - Ty się nie boisz, że coś sobie zrobisz? - Zapytał unosząc na niego swoje spojrzenie.
- Ćwiczyłem tak zanim złamałem rękę. - Rzucił wzruszając ramionami. - A teraz wróciłem jak mi zdjęli ten cholerny gips. - Uśmiechnął się. - Powiem ci, cieszę się, że już wróciłem. - Olo po raz pierwszy lekko się uśmiechnął.
- A co? Aronek nie wypuszczał cię z łóżka? - Zapytał dwuznacznie.
- Żeby! - Parsknął chłopak. - Kotku, musisz uważać na rękę! Nie, nie możesz mi pomóc, bo musisz uważać na rękę. Idź sobie poleż, zaraz zrobię ci kakałka. Jak to chcesz sprzątać?! Przecież masz rękę w gipsie! - Papugował swoją drugą połówkę rozbawiając tym samym swojego kolegę. - I z czego rżysz?! - Zbulwersował się młodszy. - Myślałem, że zwariuję! Nie pozwalał mi wstawać z kanapy, rozumiesz?! Nie mogłem nawet kiwnąć palcem i musiałem oglądać jak wokół mnie skacze. - Wyrzucał z siebie.
- Naprawdę cię kocha. - Skomentował Olo.
- Ja to wiem, naprawdę. Przecież ja też go kocham. Ale Stary, odkąd zdjęli mi ten gips codziennie sprzątałem. Codziennie. Tak cholernie brakowało mi ruchu, że cała willa była tak czysta, że mógłbyś jeść z podłogi. Ja mówię poważnie. - Powiedział i skrzyżował ramiona na piersi.
- A Sebastian? Nie odwiedzał cię? - Spytał starszy.
- Seba załapał nowe zlecenie... - Westchnął policjant. - Nie wiem kiedy wróci. Pisałem z nim ostatnio i mówił, że ma dużo pracy. Mam nadzieję, że szybko wróci. - Wymruczał i nagle posmutniał.
- Na pewno wróci, nie załamuj się tak. Przecież skoczyłby za tobą w ogień- - Zaczął Mazur.
- Olo, nie o to chodzi... - Westchnął i na chwilę zamilkł. - Pamiętasz jak opowiadałem ci o tym bezdomnym, który mi pomógł jak Zieliński wyrzucił mnie z domu? - Spytał cicho.
- Pamiętam... - Powiedział powoli w skupieniu obserwując swojego przyjaciela.
- Szukałem go... - Wykrztusił w końcu. - szukałem go przez cały tydzień. Namówiłem Sebastiana, żeby mi pomógł. I zamiast cieszyć się ostatnim tygodniem w domu to biegał ze mną po deszczu i szukał gościa, który na dobrą sprawę może już nawet nie żyć... - Westchnął. Przetarł swoje oczy placami. - Tęsknię za nim, wiesz...? Chciałbym mu powiedzieć, że wyszedłem na ludzi... - Prychnął. - Że mój facet żyje... Że jestem szczęśliwy... Tylko... Brakuje mi go... - Zaczął nieporadnie. - Tyle poświęcił, żeby mi pomóc... A ja nawet nie wiem gdzie on teraz jest... Czy nadal mieszka na ulicy... Czy żyje... - Mówił coraz ciszej. Olgierd nie mógł już tego słuchać. Wstał ze swojego miejsca i podszedł do chłopaka. Złapał go za ramiona i podniósł, a potem przycisnął do siebie.
- Znajdziemy go. - Obiecał. - Choćbyśmy mieli we dwójkę przetrzepać całą Warszawę. - Dodał pocierając jego plecy. Krystian zamrugał wzruszony. Wtulił się w swojego przyjaciela i przymknął oczy.
Starszy złapał go za ramiona i odsunął od siebie. Spojrzał mu w oczy.
- Jest coś, co chciałbym ci powiedzieć... - Zaczął. Serce młodszego drgnęło. ...co niby mógłby mu powiedzieć-? - Nie wiem czy to wiesz, ale... po tej akcji z Wierzbickim Zarębski ze Szwarcem postanowili dać nam kolejną osobę do zespołu. - Westchnął. Krystian wbił w niego swoje zaskoczone spojrzenie. Spodziewał się wszystkiego. Naprawdę. Ale to przekraczało jego najśmielsze oczekiwania.
- Ja... - Zaczął. - Nie wiedziałem... - Olo pokiwał w zrozumieniu głową.
- Chciałem cię prosić o jedną rzecz... - Zaczął i wziął głęboki oddech. - Jeśli czułbyś się źle w otoczeniu tej osoby albo nie daj Boże powtórzyłby się scenariusz z tamtym skurwielem, powiedz mi o tym. - Poprosił. - Przyjdź i powiedz, że ten facet albo kobieta coś ci robią albo że się ich boisz. Powiedz to mi, Zarębskiemu albo Aronowi. Po prostu nie chcę, żebyś już był z tym sam, wiesz? - Spytał.
- Wiem. - Wyszeptał rozczulony policjant.
***
Awww
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top