Rozdział 201

Aron gładząc plecy swojego chłopca przez przypadek zahaczył o jego obite pośladki. Młodszy drgnął, a potem syknął na ból. Biznesmen wstał i wziął go na ręce.
- Czas na aftercare, kwiatuszku. - Wymruczał. Ponosił go chwilę na rękach, a potem położył na łóżku na brzuchu. Zaczął gładzić jego głowę. - Zaraz wrócę, dobrze? - Spytał czule. - Poleż sobie. - Dodał i ruszył do łazienki. Wziął stamtąd maść. Zgarnął jeszcze mały ręcznik, który nasączył zimną wodą.

Wrócił do sypialni. Odłożył ręcznik na szafkę nocną. Następnie wycisnął trochę zimnego żelu na dłoń i zaczął delikatnie rozprowadzać go po zaczerwienionej skórze swojego chłopaka. Młodszy syknął z bólu.
- A-aru, cho-lernie to zimn-e. - Wykrztusił.
- Wiem, kochanie. Zaraz przyniosę ci herbatki, żebyś się rozgrzał. - Obiecał. Wziął ręcznik i złożył go. Poczekał na chwilę aż maść się wchłonie, po czym położył materiał na jego pośladkach. Policjant lekko się skrzywił. Odwrócił głowę, żeby jego facet nie widział śladów łez na jego policzkach. Biznesmen odsunął się i cicho westchnął. Jego słodki chłopiec ze swoimi mokrymi policzkami i rozwalonymi włosami wyglądał jak mała kupka nieszczęścia.
- Zaraz wrócę, Kotku. - Obiecał i zszedł na dół.
Zagotował wodę na herbatę, a potem posłodził ją, wziął kubek i ruszył na górę. Do swojego chłopaka.

Odłożył przedmiot na szafkę, po czym podniósł mniejsze ciałko i położył na sobie. Sięgnął po koc, którym dokładnie okrył młodszego chłopaka. Zgarnął herbatę i przysunął ją do swojego partnera.
- Nie chcę. - Wymruczał niechętnie młodszy.
- Miałem zamiar zrobić ci ją w butelce. - Przyznał cicho Aron. Policjant uznał, że puści to koło uszu. Przytulił się do swojego partnera i ziewnął. Brunet objął go ramionami.
- Muszę iść... - Wymamrotał z zamkniętymi oczami.
- Gdzie iść? - Spytał.
- Sebastian poprosił, żebym zajął się jego kotem... Muszę dać mu jeść... - Wymruczał i zamknął oczy. Był wykończony.
- Zdrzemnij się na chwilę, Kotku. - Polecił mu jego partner. Chłopak nie odpowiedział, bo zdążył już zasnąć. Brunet zerknął na godzinę. Dochodziła 10 wieczór. Ostrożnie przełożył swojego drzemiącego chłopaka, przykrył go kołdrą, a potem wziął swój telefon i wyszedł na korytarz. Wybrał numer i chwilę czekał.
- Cześć. - Dobiegło go ciche ziewnięcie. - Nie wiem, która jest teraz u was godzina, ale mam nadzieję, że ktoś też wyrwie cię z łóżka. - Dodał. - Coś się stało?
- Cześć. Krystian mówił, że poprosiłeś go, żeby zajął się twoim kotem, co nie? - Spytał.
- No tak. ...Czekaj- Pogodziliście się? - Spytał nagle blondyn ewidentnie się ożywiając.
- Można tak powiedzieć. - Aru uśmiechnął się kącikiem ust. - Chciałem zapytać czy miałbyś coś przeciwko gdybym wziął twojego kota do siebie dopóki nie wrócisz. - Spytał i zagryzł wargę w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Myślisz, że Lucy nie zagryzie Vergila? - Zapytał blondyn.
- Nie. Lucy nie przepada za ganianiem się z kotami. - Odparł nieco rozbawiony.
- Dobrze. Myślę, że nic się mu nie stanie jak na chwilę zmieni miejsce zamieszkania. Tylko będziesz musiał pozbierać jego miski, karmy, trochę zabawek i tak dalej. - Zastrzegł od razu.
- Spokojnie, dam radę. - Uśmiechnął się. - Myślisz, że mógłbym zabrać go już teraz? - Spytał. - Krystian... właśnie odsypia naszą rozmowę. - Wymruczał.
- Jak to ,,odsypia wasz rozmowę"? - Zapytał nieco zmieszany Sebastian.
- Przeczytałem rozmowę o tym, że chce wrócić do Stanów. No nie będę kłamał, zdenerwowałem się. Przełożyłem go przez kolano, a ten w końcu pękł i zaczął mi się zwierzać z tego, co ostatnio się działo... Powiedz mi... Dlaczego nie zadzwoniłeś? - Spytał. - Przecież go kocham. To chyba oczywiste, że bym się nim zajął, prawda? Dlaczego nie powiedziałeś, że trafił do szpitala? - Jego głos zrobił się chłodny.
- Chciałem, żeby to Krystian zdecydował czy masz o tym wiedzieć. - Wymruczał blondyn.
- Mogę cię o coś prosić? - Spytał przygryzając swoją wargę.
- Jasne.
- Na następny raz gdyby coś działo się Krystianowi daj mi znać. Nieważne czy będziemy się kochać, czy nienawidzić. Zależy mi na nim i chcę, żeby był szczęśliwy i bezpieczny, rozumiesz? - Zapytał.
- Rozumiem. - Odparł poważnie blondyn. Cieszył się, że jego brat ma w swoim życiu taką osobę.
- Dobra. Mogę zajechać po twojego kota? - Zapytał.
- Jasne. Ogólnie lubi ludzi. Tylko najpierw posiedź z nim trochę, pobaw się. Potem możesz włożyć go do transportera i zawieźć do siebie. A i jeszcze jedna sprawa... Krystian to jego ulubione łóżko. - Zachichotał blondyn. Aron mu zawtórował.
- Dobra, chyba zapamiętam. - Uśmiechnął się mężczyzna. - Już ci nie przeszkadzam, wracaj spać. Napisz mi tylko listę najpotrzebniejszych rzeczy i gdzie je znajdę. O i możesz jeszcze adres podesłać. - Dodał po chwili.
- Dobra. Wyślę ci wszystko. - Rzucił dziennikarz. - Zajmij się moim Braciszkiem. - Dodał jeszcze.
- Z przyjemnością. - Odparł Aru. Pożegnali się i rozłączyli.
Brunet na palcach wszedł do ich sypialni. Krystian nadal spał na brzuchu, z buzią wtuloną w poduszkę. Nie mógł się powstrzymać. Podszedł do niego i delikatnie okrył go kołdrą, a potem pogładził jego miękkie włosy. Policjant mruknął cicho przez sen, na co Aru tylko się wyszczerzył. Bezszelestnie założył ubranie, a potem opuścił pomieszczenie. Udał się na dół. Właśnie w tej chwili Sebastian wysłał mu wszystkie potrzebne informacje.

Brunet wsiadł do samochodu i wyjechał z bramy. Miał nadzieję, że zdąży, zanim jego chłopiec się obudzi. Chciał zrobić mu niespodziankę. 

---

Przyjechał pod podany adres i zdał sobie sprawę z jednej rzeczy. Zapomniał kluczy do mieszkania blondyna. Nagle przyszła mu wiadomość.

Sebastian:

Jak nie masz ze sobą kluczy to kod do drzwi to 93401 ;)

:Ja

Dzięki

Już się miałem wracać do siebie po łom

Sebastian:
xD

Brunet uśmiechnął się, a potem podszedł do drzwi. Otworzył je podanym przez blondyna kodem. Wszedł do domu i rozejrzał się. Usłyszał ciche dzwonienie. Zerknął w dół i zobaczył białego kotka, który obecnie uważnie obwąchiwał jego buty.
- Ty pewnie jesteś Vergil. - Uśmiechnął się Aru i usiadł na podłodze. Wyciągnął ręce do kota, który podszedł do niego i otarł się o jego dłonie. - Cześć, mruczku. - Zamruczał gładząc białe futerko zwierzaka. Kociak spojrzał na niego swoimi zadowolonymi, turkusowymi oczkami, a potem przymknął je i cicho zamruczał. - Ty jesteś tym, który robi sobie posłanie z mojego chłopaka, co? - Zgadł brunet. Vergil cicho miauknął. Odsunął się i zaczął iść tylko w sobie znanym kierunku. - Gdzie mnie prowadzisz, co? - Spytał Aru.

***

Kotecki :>

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top