Rozdział VI

Zoran Olenkin po raz kolejny czytał spisane przez swoich podwładnych raporty. Uprzednio wszystko dokładnie posegregował, co zajęło mu nieco czasu. Kazał zapisać wszystko w sposób czytelny i dokładny, stąd tak wiele ułożonych w stosiki stron. Porównywał to wszystko z własnymi notatkami i spostrzeżeniami. Połowę z tych zebranych dokumentów stanowiły zapisy zeznań pałacowej służby i innych świadków. Miał wrażenie, że coś przegapił, dlatego, gdy tylko znalazł chwilę, by wrócić do domu, zamknął się w gabinecie i po raz kolejny wertował każdą nawet najmniej istotną notkę.

Mówiono mu, aby odpuścił i nie marnował swojego czasu, w końcu sprawa była już rozwiązana, jednak on nie zamierzał tego robić. Być może kierowały nim wyłącznie uczucia, a nie zdrowy rozsądek, ale nie miało to dla niego znaczenia. Było to dla niego ważne i spędzało mu sen z powiek. Sprawa śmierci króla Mirana była już zamknięta, powinien więc zająć się swoimi obowiązkami w pałacu, a jednak wciąż na własną rękę drążył dalej. Wyglądało na to, że dotarł do ściany, wszystko bowiem sprowadzało się do tych samych wniosków. Mordercę znaleziono. Należy ruszyć dalej.

Był na tyle skupiony na swojej pracy, że nie usłyszał pukania do drzwi, nie zwrócił też uwagi na to, że ktoś wchodzi do środka. Dopiero gdy Bellatrix stanęła obok niego i sięgnęła po jedną ze sporządzonych przez niego notatek, zorientował się, że nie jest sam.

– Bella? Prosiłem, by mi nie przeszkadzać. – Jego ton był stanowczy, jednak nie było w nim nawet krzty złości czy gniewu.

– Całymi dniami jesteś albo w pałacu, albo w swoim gabinecie. Nie widziałam, żebyś dziś coś jadł. Chciałam upewnić się, że wszystko u ciebie w porządku.

– Jest dobrze. – Dopiero słowa córki uświadomiły mu, że nic tego dnia nie jadł. – Rozumiem, że się martwisz, jednak twój staruszek nie raz musiał poświęcić się pracy całkowicie. Czasem na tygodnie, a czasem nawet na miesiące.

– Może mogę ci jakoś pomóc. Pamiętaj, że co dwie głowy to nie jedna.

– Nie chcę cię w to mieszać.

– W co takiego? Ojcze... – Młoda kobieta nie wiedziała jak wyrazić swoje wątpliwości. – Znaleziono mordercę króla. Przyznał się do winy. Uniknął kary, jednak sprawiedliwość dosięgnie go po śmierci. Dlaczego więc się zamęczasz?

– Laurys towarzyszył Miranowi przez wszystkie lata jego panowania. Był również i moim przyjacielem. – Mężczyzna na chwilę oderwał się od pracy. Zgarbił się nieco jakby przygnieciony negatywnymi uczuciami. – Wiem, że strata żony i dziecka była dla niego ciosem. Ja i Miran wspieraliśmy go po tym. Pomogliśmy mu się podnieść. Nie wierzę, by zrobił to ze zwykłej zawiści.

– Wielu ludzi potrafi skrywać negatywne emocje bardzo głęboko i przez bardzo długi czas. Aż w końcu coś przelewa czarę goryczy.

– Słuszna uwaga. – Zoran zamyślił się na chwilę, po czym westchnął ciężko, oparł o krzesło i potarł dłonią zmarszczone czoło. Spojrzał na córkę i zobaczył młodą, ale niezwykle bystrą kobietę o otwartym umyśle, z której był dumny jak z niczego innego. – Bellatrix... bądź z ojcem szczera. Uważasz, że jestem głupcem? Czy to, co robię, wynika z tego, że nie mogę pogodzić się ze stratą przyjaciół? Zastanawiam się, czy nie jest właśnie tak. To prawdopodobne. Może po prostu nie chcę się z tym pogodzić.

– Mam być szczera ojcze?

– Tak. Powiedz mi, co myślisz. Bez ogródek. Czy zachowuję się irracjonalnie?

Kobieta spojrzała jeszcze raz na kartkę, którą podniosła z biurka. Było na niej wiele imion, co było kolejnym dowodem na to, że jej ojciec podszedł do sprawy poważnie. Z jednej strony ciężko było jej obserwować, jak w kółko rozdrapuje rany, jednocześnie jednak wiedziała, że prawda jest dla niego niezwykle ważna.

– Król Miran nie sprawiał wrażenia kogoś, kto nie odwdzięcza się swoim bliskim. Nie rozumiem, dlaczego nie nadałby panu Laurysowi tytułów, skoro ten pragnął ich jako nagrodę za wierną służbę. Zasłużył na to czyż nie? Nie powinno to stanowić wielkiego problemu. Król robił wiele dużo bardziej kontrowersyjnych rzeczy.

– Owszem. To nie daje mi spokoju. Nigdy nic mi o tym nie wspominali, a okazuje się, że był to wielki problem.

– Król Miran został zamordowany z powodu konfliktu, o którym nikt do tej pory nie wiedział. Stało się to akurat wtedy, gdy postanowił wprowadzić bardzo kontrowersyjne zmiany.

– A więc nie tylko ja uważam, że to dość dziwny zbieg okoliczności.

Bellatrix poczuła się nieco swobodniej, gdy zrozumiała, że jej spostrzeżenia nie są przez ojca uznawane za głupie. Nie była pewna, na jak wiele może sobie pozwolić. W końcu sprawa była poważna, a ona nie była kimś ważnym. Jednak ojciec się z nią zgadzał, więc kontynuowała.

– Księżniczka Valentina znalazła się teraz w bardzo trudnej sytuacji. Według prawa nie ma szans na objęcie tronu, gdyż król nie zdążył wprowadzić odpowiednich zmian. Jego nagła śmierć pokrzyżowała jej plany i to w ostatniej chwili. To dość... Chyba można powiedzieć głośno, że podejrzane. Jednak dowody są dość jednoznaczne, więc nawet jeśli motyw pana Laurysa jest wątpliwy, chyba nie powinniśmy mieć wątpliwości co do tego, kto jest winny.

– Owszem. Widziałem ten list. Sam go sprawdziłem. Nie mam wątpliwości, że napisał go Laurys. To jego pismo, co do tego nie mam wątpliwości.

Bellatrix spojrzała na ojca i uświadomiła sobie, że choć stara się być silny, tak wielka strata mocno na niego wpłynęła. Była skłonna przysiąść, że w ciągu ostatniego tygodnia przybyło mu więcej zmarszczek niż przez ostatnie kilka lat. Czuła, że musi być z nim szczera.

– Tato, jeśli był to twój przyjaciel i wątpisz w jego winę, uważam, że nie powinieneś odpuszczać. Jesteś najlepszy w tym, co robisz. Jeśli coś podpowiada ci, by dalej drążyć w tej sprawie, to uważam, że nie powinieneś się poddawać. Zginął nasz król. Nasza dobra księżniczka cierpi. Całe królestwo jest pogrążone w żałobie. Każdy, kto za to odpowiada, musi za to zapłacić.

Zoran spojrzał na córkę i uśmiechnął się lekko. Jej zdeterminowany wyraz twarzy, przypominał mu ten, który swego czasu często widział w lustrze.

– Matka będzie zła, że wpierasz moje obsesje.

– Przestań ojcze. Mama myśli tak samo.

– No dobrze... Chcesz mi pomóc?

– Mogę? – Dziewczyna była zaskoczona, gdyż do tej pory ojciec nie dopuszczał jej do swojej pracy.

– Być może nie powinienem... ale chcę, byś kiedyś zajęła się księżniczką Valentiną, jak ja Miranem. Ponadto ufam ci jak nikomu innemu. Nie ma tu żadnych sekretów, których nie mógłbym zdradzić. Usiądź obok. Wszystko jest posegregowane. Rozejrzyj się. Może dostrzeżesz coś, na co ja nie zwróciłem uwagi.

Bellatrix przysiadła na krześle obok i zaczęła po kolei przeglądać i czytać dokumenty, wraz z dołączonymi do nich notatkami jej ojca. Wszystko układało się w dość prostą historię. Laurys przez lata służył królowi, jednak nie zyskał zbyt wiele, choć uważał, że wiele mu się należy. Gdy stracił rodzinę w wyniku choroby, która dotknęła Virsewię kilka lat temu, pogrążył się w spirali nienawiści. Liczył jednak, że prędzej czy później, dostanie to, na co zasłużył, a gdy tak się nie stało, coś w nim pękło. Bellatrix uważnie przeglądała notatki ojca i tak w ciszy mijały im kolejne minuty. Aż w końcu dziewczyna przerwała tę ciszę.

– A więc Laurys był jedną z ostatnich osób, które odwiedzały króla w jego pokoju. – Nie było to pytanie, jednak Zoran postanowił dopowiedzieć coś od siebie.

– Tak. Widziano go, jak niósł dzban z wodą, w której jak pisał w liście była trucizna. Miran ufał Laurysowi tak jak i ufał mi. Nie przyszłoby mu przez myśl, by sprawdzić, czy coś, co mu podał, było zatrute. Nieraz widziałem, jak Laurys podawał królowi wodę. Sam najpierw upewniał się, że jest bezpieczna.

– Rozumiem. – Bellatrix spojrzała na kolejną notatkę. – Służący byli w pokoju króla po wizycie Laurysa. By pomóc mu w kąpieli i przebraniu.

– Tak. Wszystko tak jak praktycznie każdej nocy.

– Rutyna... Nasz król lubił rutynę.

Bellatrix uważnie przeczytała notatkę sporządzoną przez strażnika, który przesłuchiwał służbę. Po chwili do drugiej ręki wzięła kopię listu samobójcy. Zoran widział skupienie córki, pozwolił jej więc w spokoju czytać. W końcu kobieta zadała kolejne pytanie.

– Jak dokładnie oddane są słowa świadków?

– Kazałem notować wszystko słowo w słowo. Mam rozumieć, że coś zwróciło twoją uwagę?

– Tak. To tylko takie spostrzeżenie. Obecnie wygląda to tak, że znamy dokładny moment, w którym trucizna została podana królowi. Laurys zaniósł królowi dzbanek z wodą, nalał jej do kielicha i zostawił tam. Później u króla była dwójka służących ci jednak nie są w gronie podejrzanych. Dlaczego?

– Przebywali z królem przez cały czas, nie mieliby więc czasu, by dodać truciznę do wody, tak by nie zauważył. Jeśli wierzyć ich zeznaniom, które też mamy spisane, król napił się wody tuż przed kąpielą. Ponadto winny się przyznał, mimo to i tak ich sprawdziliśmy

– Tak... Ale o tym, że woda była zatruta, wiemy tylko z listu. Więc hipotetycznie... Załóżmy, że pan Laurys nie byłby do tego zdolny i tego nie zrobił. Jak inaczej trucizna mogłaby dostać się do wody? Jeśli nie dodali jej ci służący. I o ile to rzeczywiście woda była zatruta.

– Laurys nie pozwoliłby, aby ktoś miał kontakt z wodą przeznaczoną dla króla. Jeśli miałby jakieś wątpliwości, sam by najpierw jej spróbował.

– Tak... Pomyślałam tak samo. Dlatego zwróciłam uwagę na ten fragment. Służka powiedziała, że... – Bellatrix zerknęła na odpowiednią kartkę i zaczęła czytać. – Pan Laurys jak zawsze o tej porze, szedł do sypialni króla z dzbanem wody.

– Co w tym niejednoznacznego?

– Czy to było uproszczenie, czy rzeczywiście miał ze sobą tylko dzban wody? W liście pana Laurysa jest napisane, że podał królowi wodę w kielichu, który postawił na stoliku obok jego łóżka. I rzeczywiście znaleziono tam ten kielich. Czy pan Laurys przyniósł go tam razem z wodą?

– Nie. To prezent od księżniczki Valentiny. Srebrny kielich. Bogato zdobiony. Są na nim jednorożce. Chwalił się nim jak każdym prezentem od księżniczki. Trzymał go w pokoju i co noc pił z niego przed snem wodę. Mówił, że dla zdrowia i lepszego snu.

– Czyli kielich stał w pokoju króla. Król każdej nocy przed snem pił z niego wodę. Była to jego rytuał, o którym ty wiedziałeś. I możliwe, że ktoś jeszcze.

Zoran Olenkin natychmiast podążył tokiem myśli córki i wpadł na ten sam pomysł. Zastanowił się chwilę nad tą teorią, wziął przy tym pod uwagę kilka innych faktów, które mogłyby mieć znaczenie.

– Nie zwróciłem na to uwagi. Skupiłem się na tym, co napisał Laurys. Na jego przyznaniu się do winy. Napisał, że zatruł wodę. Wszystko wydawało się pasować. Nie kwestionowałem tego faktu. Jednak jeśli Laurys tego nie zrobił, oznacza to, że woda nie mogła być zatruta. A więc... Trucizna musiałaby znajdować się gdzieś indziej. Na przykład w kielichu.

– A więc ktoś musiałby dodać tam truciznę wcześniej.

– Tak... Sporządziłem listę osób, które tego dnia przebywały z królem lub w pobliżu jego komnat. Jeśli dobrze pamiętam...

Nagle Zoran Olenkin uświadomił sobie coś, co było nie tylko niepokojące, ale i niezwykle kłopotliwe. Gdyby to o czym pomyślał, okazało się prawdą, oznaczałoby kolejny problem dla całego królestwa. Wciąż pozostawał jednak jeden element, który negował tę teorię.

– Laurys przyznał się do winy. Tak naprawdę nic nie podważa jego winy. Poza moimi przeczuciami. A nie jestem zbyt obiektywny.

– A czy ktoś mógł zmusić go do napisania tego listu? Czy w jego śmierci było coś podejrzanego?

– Nic nie wskazywało na to, by był do tego zmuszony. Pismo było bardzo czytelne. – Mężczyzna zawahał się, po czym przemyślał swoje słowa. – Cóż... może zbyt czytelne jak na kogoś, kto przed chwilą dokonał morderstwa i właśnie planował popełnić samobójstwo. Choć nie było widać żadnych oznak szarpaniny, która wskazywałaby na to, że sam został zamordowany to... Może warto dokładniej to zbadać.

– Masz jakąś teorię? – Kobieta była pewna, że ojciec ma teraz kogoś na myśli i była ciekawa, o kogo mogło chodzić.

– Nie chcę rzucać takich oskarżeń bez żadnych dowodów.

– Rozumiem. – Takiej odpowiedzi się spodziewała. – Prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw. Grunt, żeby mieć oko na księżniczkę. Tak na wszelki wypadek.

– Tak. Księżniczka... Gdy byłem rankiem w pałacu, spotkałem ją. Porozmawialiśmy chwilę. Zapytała, o której godzinie jutro odbędzie się spotkanie rady. Zamierza w nim uczestniczyć. Zapewne będzie starała się... – Zoran zamilkł nagle i wyraźnie spoważniał. To zaniepokoiło jego córkę.

– Ojcze?

– Uporządkuj proszę te notatki. Ja muszę udać się do pałacu.

– Dlaczego? Coś się stało?

– Nie trap się tym. Wszystkim się zajmę.

Na twarzy Zorana Olenkina malowała się determinacja. Wstał od biurka i zaczął szykować się do wyjścia. Zawsze nosił przy sobie miecz, uwadze jego córki nie uszło jednak, że tym razem, gdy zabrał go z półki, na chwilę wyjął go z pochwy i przyjrzał mu się uważnie. Robił to zawsze, gdy miał go użyć.

– Mogę iść z tobą?

– Nie. Zostań tutaj. Pomóż matce.

Mężczyzna nie powiedział nic więcej. Wyszedł, zostawiając zdezorientowaną Bellatrix samą. Dziewczyna zawahała się na chwilę, po czym zaczęła porządkować notatki ojca. Szukała w nich jakiejś wskazówki, która tłumaczyłaby zachowanie ojca.

***

– Książę! Książę chodź do mnie!

Tak jak Valentina się spodziewała, jej ukochany kot nie wyszedł, mimo iż wołała go już od dobrych dwudziestu minut. Nie miała już zbytnio sił, by biegać za nim po całym pałacu. Jej pupil wyszedł z jadalni po zjedzonym śniadaniu i od tego czasu nie mogła go znaleźć. Nie był to pierwszy raz, gdy takie coś się wydarzyło. Książę Suflet miał w zwyczaju spacerować po pałacu i wchodził tam, gdzie miał ochotę. Zdarzało mu się wówczas znaleźć jakiś wygodny kąt i uciąć tam sobie drzemkę. Księżniczka nie miała wątpliwości, że tak było i tym razem, dlatego odpuściła sobie poszukiwania. Nie musiała się martwić, ponieważ w pałacu nic mu nie groziło. Służba wiedziała, by nie wypuszczać Księcia na zewnątrz. Kot i tak zawsze wieczorem wracał pod jej pokój i głośnym miauczeniem żądał wpuszczenia do sypialni, nie było więc sensu dalej go szukać. Za każdym razem, gdy kładła się spać, on też wchodził na jej łóżko i towarzyszył swojej pani przez całą noc.

Nie chciała być w tej chwili sama, jednak rozumiała, że w przeciwieństwie do niej jej pupil potrzebował nieco samotności. Przez ostatnie dni był dla niej ogromnym wsparciem, za co była mu wdzięczna. Uznała, że jak najbardziej zasłużył na nieco odpoczynku. Była nieco rozczarowana, ale zapanowała nad emocjami.

W swoich poszukiwaniach nieco się zapędziła i przez chwilę nie wiedziała, w której części pałacu właściwie jest. Rozejrzała się po korytarzu i poczuła się nieco nieswojo, była bowiem zupełnie sama. Na szczęście znała pałac jak własną kieszeń, więc szybko zorientowała się, gdzie dokładnie jest.

Prędkim krokiem ruszyła w stronę swojego pokoju, tam bowiem zawsze czuła się dużo spokojniej i pewniej. Nie spodziewała się, że po drodze spotka swojego wuja, ten bowiem nieczęsto zapuszczał się do tej części zamku. Obecnie zamieszkiwał kwatery gościnne, znajdujące się w zupełnie innym skrzydle.

– Wuju? Co cię tu sprowadza?

– Szukałem cię. Dobrze, że na ciebie trafiłem.

– Czy coś się stało? – Cieszyła się, że wuj o niej pamięta, jednak nie było to dla niego typowe zachowanie.

– Słyszałem, że czujesz się lepiej. Chciałem się upewnić.

– Bardzo cieszy mnie twoja troska. Wciąż jestem nieco roztrzęsiona tą sytuacją, jednak zrozumiałam, że nie powinnam cię zostawiać z tym wszystkim samego.

– Twój ojciec został zamordowany. Masz prawo potrzebować nieco odpoczynku. Wiem, że jesteś bardzo wrażliwą młodą damą. Jeśli potrzebujesz więcej czasu, nie zmuszaj się do niczego.

– Nie zmuszam się. Kieruje mną poczucie obowiązku.

– Obowiązku? Twoim obowiązkiem jest dbać o swoje zdrowie. W tej chwili nic innego nie powinno zawracać ci głowy.

Valentina nie była pewna czy powinna zaczynać z wujem dyskusję dotyczącą polityki. Uznała jednak, że skoro ten angażuje się w sprawy państwa i często widuje się z radą, nie powinna się ograniczać.

– Jestem jedynym dzieckiem mojego ojca. Oboje wiemy, że chciał, bym to ja przejęła po nim rządy. Chcę się upewnić, że rada o tym pamięta.

– Valentino... – Mężczyzna przez chwilę ważył słowa. – Nie uważasz, że powinnaś odpuścić? Jesteś bardzo młoda i pogrążona w żałobie. Wiem, że czujesz teraz pewien brak stabilności, jednak możesz mieć pewność, że jesteś dla mnie jak córka. Zamierzam zapewnić ci bezpieczeństwo.

– Nie wątpię. Wiem, jak to działa wuju. Zostaniesz królem. Po jakimś czasie zostaniesz ojcem, a twój syn twoim dziedzicem. Tak jak twoim zdaniem powinno być. I tak jak twoim zdaniem powinno być, znajdziesz dla mnie kogoś, kto się mną zajmie. Bo jestem kobietą i nie mogę być wiecznie pod pieczą ojca. Kiedyś muszę zostać własnością jakiegoś innego mężczyzny. Znajdziesz mi męża, który oczywiście zostanie wybrany spośród naszych sojuszników, a moje małżeństwo będzie też transakcją. Opuszczę mój rodzinny dom i zamieszkam w obcym miejscu, bo przecież to już nie będzie mój dom.

– Myślisz, że życzę ci źle?

– Nie. Myślę, że z twojego punktu widzenia jesteś bardzo wspaniałomyślny. Z mojego punktu widzenia, zamiast królowej mam stać się własnością mężczyzny, który mnie wylicytuje. Mój ojciec nie chciał dla mnie takiego losu. Proszę, byś wziął to pod uwagę. Powinieneś uszanować wolę mojego ojca.

Velibor Volkov wydawał się rozważać słowa bratanicy. Wyraz jego twarzy niewiele jednak zdradzał.

– Nie zabronię ci walki o swoje racje. Zgodzę się z każdą decyzją rady. To mogę ci zapewnić.

– Doceniam to.

– Będziemy jeszcze mieli czas, by o tym porozmawiać. Obecnie przede wszystkim cieszę się, że czujesz się już nieco lepiej. Nie będę ci dłużej przeszkadzać.

– Nie przeszkadzasz. Mimo wszystko zawsze miło z tobą porozmawiać wuju. Ja... wiem, że tobie też jest ciężko. Wszystko zostało zrzucone na twoje barki, a ty dobrze to znosisz. Gdyby nie ty w królestwie panowałby chaos. Wiedz więc, że cię doceniam i podziwiam. Zwłaszcza że śmierć taty ciebie też na pewno zabolała. Jak się czujesz wuju? Czy ktoś w ogóle cię o to zapytał?

– Jak mówiłem, jesteś bardzo wrażliwą osobą i właśnie to miałem wtedy na myśli. Oczywiście śmierć starszego brata mnie dotknęła. Nie byliśmy z twoim ojcem aż tak blisko, jednak zawsze stałem gdzieś obok niego, obserwowałem go i służyłem mu pomocą, gdy tej potrzebował. Na swój sposób przechodzę żałobę, choć może wydawać się, że jestem dość obojętny.

– Tak właśnie myślałam. Wuju... Przepraszam za moją bezczelność.

Valentina objęła lekko mężczyznę. Często przytulała się do ojca. Gdy była dzieckiem, przytulała się też do wuja, jednak od dawna nie miała okazji tego zrobić. Velibor Volkov nie odwzajemnił gestu, jednak nie odepchnął też dziewczyny. Był dość bierny, ale nie wydawał się zezłoszczony. Valentina wyczuła na wuju znajomy słodki zapach. Szybko rozpoznała w nim perfumy jego małżonki. Ucieszyła się, że jej wuj nie jest z tym wszystkim zostawiony sam i ma wsparcie żony.

Odsunęła się od mężczyzny i nerwowo wygładziła suknię. Wuj jedynie skłonił się jej lekko w grzecznościowym geście.

– Do zobaczenia Valentino.

– Do zobaczenia wuju.

Mężczyzna odszedł, a młoda księżniczka podążyła za nim wzrokiem. Z jakiegoś powodu poczuła dreszcz niepokoju. Być może mimo wszystko zamartwiała się o wuja, a może wynikało to z jej niepewnej sytuacji. Z jednej strony był jej rodziną, a z drugiej stał na drodze jej marzeniom. Postanowiła zignorować to uczucie. Kochała wuja i cokolwiek miało się wydarzyć, liczyła, że ich relacja zbytnio na tym nie ucierpi.

Wróciła do swojego pokoju. Liczyła na to, że zastanie Jarę w trakcie porannych porządków, służącej jednak nie było. Czekała na nią jednak jej ulubiona herbata. Nie zaskoczyło jej to, ponieważ zazwyczaj pijała ją o tej porze. Jara ostatnimi czasy dodawała do niej krople na uspokojenie. Valentina zastanowiła się, czy nie napić się filiżanki, leki jednak sprawiały, że była senna, a miała już dość przesypiania większości dnia. Postanowiła, że zamiast tego musi się zająć czymś pożytecznym. Przysiadła przy biurku i zaczęła spisywać to, co chce powiedzieć radzie. Uznała, że im lepiej to wszystko zaplanuje, tym większe będzie miała szans powodzenia. A była zdeterminowana.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top