Rozdział 9: Martwisz się o mnie?
Czerwono-krwiste tęczówki jednego z chłopców zaczęły leniwie wyłaniać się spod powiek. Wciąż byli w drodze, jednak Bakugo rozpoznał dobrze znane mu okolice. Znajdowali się już w rodzinnym mieście.
Cholera, zamknąłem oczy tylko na chwilę, a tak z dupy minęła godzina. Pomyślał przecierając oczy. Katsuki westchnął cicho spoglądając na czuprynę sąsiada. Midoriya praktycznie nie zmienił swojej pozycji. Całą drogę przespał opierając się o ciało agresora.
— Oi, Deku, zaraz wysiadamy — powiedział sennym głosem blondyn, szturchając swojego rówieśnika palcem.
Izuku ziewnął cicho, następnie tuląc się do ramienia czerwonookiego. Był oszołomiony i praktycznie nie do życia. Chłopakowi nie służyły drzemki podczas dnia, ponieważ po nich czuł się otępiały.
Dopiero po chwili zielonowłosy zdał sobie sprawę z tego, kogo się uczepił. Od razu odsunął się od niego podskakując tym samym na miejscu. Jego uczucia wahały się pomiędzy zawstydzeniem, a zmieszaniem.
— A - aah! Wybacz!
Katsuki zignorował bezsensowne przeprosiny i wstał z miejsca widząc, że pociąg zaczyna zwalniać. Wysiedli z niego idąc spokojnym krokiem po znajomym osiedlu. Niebo zaczęło przybierać ospałych kolorów zważając na późną godzinę.
Chłopcy szli jeden obok drugiego, każdy wpatrywał się gdziekolwiek byleby nie w siebie nawzajem. Blond włosy miał głowę wypełnioną myślami na temat ewentualnego spotkania się z Izuku. Nic konkretnego nie przychodziło mu do głowy, co zaczęło go powoli denerwować.
— Mogę o coś zapytać? — Midoriya odważył się przerwać cenną dla Bakugo ciszę, zadając mu pytanie.
— Dlaczego pytasz mnie o pozwolenie?! — warknął nie mogąc zapanować nad swoimi emocjami. Zielonowłosy nieco się od niego odsunął najwyraźniej nie spodziewając się tak głośnej reakcji. Czerwonooki od razu zganił siebie w myślach odpowiadając tym razem w spokojniejszy sposób. — Tch, jak już się odezwałeś to gadaj.
— Coś się stało? Wyglądasz na chorego… Boli cię coś?
Ich wzrok się spotkał, a nogi zaprzestały stawiać kolejne kroki. Izuku był wyraźnie zaniepokojony nietypowym zachowaniem towarzysza. Zdążył zauważyć zmiany w jego sposobie mówienia bądź gestach. Był nadzwyczajnie miły i troskliwy dla piegowatego chłopaka. Oczywiście bardzo mu się to podobało, ale nie mógł zignorować faktu, że takie zachowanie nie było normalne dla kogoś takiego jak Katsuki.
— Nic mnie nie boli, deklu! Nie interesuj się! — odpowiedział krzycząc prosto w twarz rozmówcy.
Staram się być miły, do chuja! Dodał w myślach agresor tym samym idąc przed siebie i zostawiając Izuku za sobą.
— Jesteś ostatnio inny i niepokoi mnie to. Martwię się, że coś się dzieje… — rzucił zielonooki doganiając swojego rywala.
Blondyn zarumienił się lekko słysząc troskę w głosie nastolatka. Zrobiło mu się ciepło na sercu, zdając sobie sprawę z tego, że jednak kogoś obchodzi. Nie często, a wręcz bardzo rzadko, ktoś pyta o jego samopoczucie. Zawsze odczuwał, że inni mają go po prostu gdzieś. Tylko Deku interesował się nim w jakimkolwiek stopniu. Na myśl o tym posmutniał nieco uświadamiając sobie, że dopiero teraz to zauważył.
— Martwisz się o mnie? — zapytał zerkając wprost w duże oczy swojej sympatii.
Midoriya od razu poczuł kłopotliwy żar na policzkach widząc w jaki sposób blondyn na niego patrzy. Jego wzrok był ponury, a zarazem szczęśliwy. Zupełnie jakby jakiś błysk radości próbował zawitać w jego krwistych tęczówkach.
— N - no tak… — odparł jąkając się przy tym.
Usłyszał nagle szczery śmiech ze strony blondyna. Izuku wpatrywał się w niego jak w obrazek, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Bakugo uśmiechał się, a nawet wydawał z siebie radosne dźwięki. Piegowaty obserwował go bardzo uważnie chcąc wyryć tą chwilę na zawsze w swojej pamięci.
Jest taki śliczny, gdy się śmieje.
— Ej, Deku, co lubisz jeść? — zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
— Katsudon — odparł równie sympatycznie Midoriya cały czas wpatrując się w usta rówieśnika.
— Serio? Robię najzajebistszy katsudon na świecie! Może kiedyś wpadniesz na obiad… — tutaj przerwał, zupełnie jakby obudził się z niezrozumiałego transu — ehm, czy coś.
— Potrafisz gotować? Woah, niesamowite! ja nie zbliżam się do kuchni, hah.
— Chyba tylko idiota dałby ci nóż do ręki — rzucił puszczając oczko w jego stronę. Gest ten sprawił, że nogi Izuku zrobiły się jak z waty, a mózg zaprzestał przesyłania jakichkolwiek informacji.
— Wy - wyobraź sobie, że potrafię posługiwać się nożem!
— Mhhh, pewnie — mruknął Katsuki.
— Jesteś niemiły, Kacchan!
Midoriya strzelił eleganckiego focha przyspieszając kroku. Blondyn nie mógł powstrzymać uśmiechu widząc obrażonego chłopaka. Jeszcze nie zauważył, że w tej chwili jego emocjami kierowało serce. Przeklinający, krzykliwy chłopak odsunął się na drugi plan, a zamiast niego pojawiła się przyjemniejsza wersja blondyna. Podczas tych miłych chwil z Izuku, zapomniał nawet o swojej dumie. Zrelaksował się przy nim do takiego stopnia, że rozmowę z nim odbywał jak z prawdziwym przyjacielem.
— Nie dąsaj się, głupku — powiedział kładąc dłoń na zielonej czuprynie chłopaka.
Czując delikatne mizianie po głowie, Izuku wstrzymał oddech, a jego ciało nie było w stanie się poruszyć. Nie miał odwagi spojrzeć w twarz blondyna. Nie wiedział też jakie miał on zamiary robiąc nagle coś tak niespodziewanego. Ręka większego chłopaka sunęła delikatnie po jego włosach, co okazało się być bardzo miłym uczuciem.
Uśmiechnął się szeroko w stronę swojego towarzysza, a ten w odpowiedzi zarumienił się po uszy. Czerwonooki natychmiast zabrał rękę z głowy Midoriyi. Odskoczył od nastolatka, jak od największej zarazy, nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą zrobił.
— W - w takim tempie nigdy nie dojdziemy, Deku! Ruchy, nerdzie! — Krzyknął od razu próbując zasłonić zarumienione policzki.
Izuku spojrzał na swoje czerwone buty. W dalszym ciągu dreptał obok Katsukiego, przy okazji zerkając co jakiś czas na buty chłopaka. Przypomniały mu się czasy, gdy oboje byli dziećmi. Kiedyś nawet trzymali się za ręce, jednak wspomnienia te były zamglone. Chłopak marzył w tej chwili o tym, aby właśnie złapać go za rękę i nie tylko...
— Już prawie jesteśmy na skrzyżowaniu — zauważył wyrzucając ze swojej głowy te dokuczliwe myśli.
Blondyn spanikował na myśl, że ich drogi zaraz się rozejdą.
Cholera, Katsuki, jeśli go teraz nie zapytasz, to spierdolisz to po całości!
— O - odprowadzę cię! I tak mam coś do załatwienia w tamtych rejonach! — wypalił nerwowo nie potrafiąc opanować swojego głosu, który był zdecydowanie za głośny.
— Oh, co takiego? — zapytał Izuku ciesząc się, w głębi serca, na wieść o dłuższym spacerze z blondynem.
— Nie interesuj się!
Minęli skrzyżowanie idąc w stronę osiedla, na którym mieszkał Izuku. Bakugo wylewał z siebie siódme poty próbując podjąć jakąkolwiek decyzję. Wiedział, że bez tego bezsensownego spotkania, ani rusz. Musiał zaprosić nerdowatego chłopaka, aby ten zobaczył, że zależy mu na nim.
Czerwonooki spojrzał przelotnie na twarz Deku, na której widniał ohydnie uroczy uśmiech.
— Ej, leci coś teraz w kinach? — zapytał na pozór obojętnie Katsuki, jednak jego serce waliło niczym młot pneumatyczny.
Obserwował w skupieniu minę chłopaka, który spoglądając w niebo, zastanawiał się nad pytaniem jakie zadał mu blondyn.
— Hmmm, tak! Tak, faktycznie! — krzyknął Midoriya ciesząc się jak małe dziecko.
Co on taki podniecony?
— Ostatnia część "Wojny herosów"! Jak mogłem zapomnieć?! Ostatnio miałem tyle na głowie, że film, na który czekałem cały rok, kompletnie wyleciał mi z głowy! Muszę kupić bilety, o nie! Premiera była dawno temu, co jeśli skończyli to emitować? Ale nie, tyle osób na to czekało, na pewno emisja trochę potrwa, w końcu mają z tego dochody, a to…
Czym do chuja jest "Wojna herosów"?
Podczas gdy Izuku mówił sam do siebie, Katsuki szybko sprawdził repertuar pobliskiego kina wchodząc w tytuł, na którym zależało zielonowłosemu.
Jutro o czternastej, hm…
— Ah, Kacchan, uważaj!
Blond włosy odkleił wzrok od telefonu natychmiast patrząc przed siebie. Zaledwie parę centymetrów dzieliło go od kosza na śmieci, z którym omal się nie zderzył.
— Prawie wlazłem w twoje poprzednie wcielenie, hah — zaśmiał się cicho pod nosem omijając sprawnie przeszkodę.
Izuku poczuł się lekko urażony, jednak to niemiłe uczucie szybko zniknęło. Widząc mały, ale bardzo szczery uśmiech na twarzy Katsukiego, mniejszemu chłopakowi zakręciło się w głowie.
A - ah, Kacchan zawsze był taki przystojny? Uwaa…
— Oh — mruknął cicho Midoriya zauważając, że są już na miejscu. — Dziękuję, że ze mną poszedłeś! Może we wtorek wrócimy też razem?
— Mh, mi obojętnie — burknął spuszczając przy tym swój wzrok. Bardzo chciał z nim wrócić, jednak duma nie pozwoliła mu tego powiedzieć.
— Super! Będę się zbierał, mama na mnie czeka. Pa, Kacchan!
Widząc oddalającego się Izuku, Bakugo poczuł jak adrenalina przejmuje kontrolę nad jego ciałem. Ścisnął dłonie w pięści chcąc powstrzymać ich drżenie.
— Deku! — zawołał za nim, a ten od razu się odwrócił, mrucząc coś pod nosem. — ...Bądź jutro na skrzyżowaniu o dwunastej.
Na początku nie zrozumiał co chłopak miał przez to na myśli. Wpatrywał się w poważny wzrok blondyna, zastanawiając się czy aby przypadkiem o czymś nie zapomniał. Jutro jednak był dzień wolny, na który niczego nie planował.
— E - eh? Jutro? Dlaczego? — pytał przekrzywiając swoją głowę w bok. Robił to odruchowo, gdy czegoś nie rozumiał. Tym samym nie zdawał sobie sprawy z tego jakie uczucia wstrząsnęły Bakugo będąc świadkiem czegoś tak bardzo uroczego.
— Kurwa, chyba bez powodu bym cię nie zapraszał na… — tutaj przerwał uciekając nagle od niego wzrokiem. — Tch, nie spóźnij się, bo pożałujesz, że się urodziłeś, zjebie!
— A - a - ale…! Kacchan, zaczekaj! — Zdezorientowany zielonowłosy zrobił parę kroków w stronę blondyna, jednak widząc, że się spieszy, zatrzymał się. — Co to miało być?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top