Rozdział 8: Doprowadzasz mnie do szału

Katsuki stał przed dormitorium z twarzą skierowaną ku powoli zachodzącemu słońcu. Relaksował się w ostatnich, ciepłych promieniach, tym samym uświadamiając sobie, że już niedługo nastąpi ochłodzenie pogody.

Na jego ramieniu wisiała sportowa torba wypełniona drobnostkami, które postanowił zabrać ze sobą. Chłopak mruknął pod nosem sprawdzając czy nie zapomniał kluczy do domu.

— Co jest, kurwa? — burknął uświadamiając sobie, że nie ma ich w kieszeniach spodni. Torba poleciała z trzaskiem na ziemię, a on usiadł gniewnie na schodach. Zaczął dokładnie przeszukiwać każdy kąt wnętrza torby. Był typem osoby, która szybko wpada w złość, więc od razu zaczął emanować wściekłością. — Przecież wsadziłem je do kieszeni w gaciach!

Blondyn zaprzestał poszukiwań. Przyłożył dłonie do twarzy, starając się uspokoić. Nigdy nie zdenerwowałby się tak bardzo utratą kluczy do domu. W końcu, po co mu klucze skoro walił pięścią na tyle mocno, że sąsiedzi słyszeli. Sęk w tym, że doczepił tam również klucz do swojego pokoju w dormitoriach. Za nic w świecie nie chciałby, aby Kirishima lub ktoś pokroju Denkiego, grzebał w jego osobistych rzeczach. Na dodatek ostatnio zakupił parę niezbędnych akcesoriów, które miały związek z Izuku. Nie mogły one ujrzeć światła dnia.

Skoro mowa już o zielonowłosym, spóźniał się on dokładnie o dwie minuty. Nie zdawał sobie sprawy z tego jakie ma szczęście, że Katsuki jest aktualnie zajęty.

— Przejebane — mruknął patrząc ze spokojem przed siebie.

— Cześć — usłyszał za sobą ciepły głos, z którego tryskała wyraźna radość. Skierował powoli swoje rubinowe oczy w kierunku źródła dźwięku. Za nim stał Izuku. Na jego twarzy malował się promienny uśmiech. Zszedł parę stopni w dół, a żółty plecak kołysał się przy każdym ruchu chłopaka. — Znalazłem w holu klucze — powiedział wyciągając znalezisko z kieszeni. Bakugo od razu westchnął z ulgą widząc znajomą zawieszkę doczepioną do kluczy.

— Szukałem ich — powiedział zabierając swoją własność. — Dzięki.

Midoriya zarumienił się lekko będąc zaskoczony nagłą sympatią bijącą z ciała swojego starego przyjaciela. Rzadko kiedy używał on miłych słów, dlatego było to wyjątkowo urocze dla piegowatego chłopaka.

— O - oh, nie ma za co!

Katsuki wstał otrzepując spodnie z kurzu. Spojrzał wprost w szmaragdowe oczy Deku. Zauważył, że targały nim nerwy. Jego dłonie wyraźnie się trzęsły, a on miał ochotę za nie złapać.

— Idziemy, czy będziesz tak stał? — zapytał blond włosy ruszając przed siebie.

— Już idę! — rzucił Izuku dreptając spokojnie w jego kierunku.

Szli tak, a ich twarze skąpane były w złocistych barwach słońca. Nie odzywali się do siebie przez pierwsze pięć minut drogi. Milczeli wsłuchując się w cichy śpiew cykad.

Midoriya szedł parę kroków za swoim towarzyszem. Nie chciał mu się narażać skoro ten zaprosił go do wspólnego powrotu. Bakugo zawsze denerwował się, gdy Izuku był zbyt blisko. Teraz między nimi było przynajmniej półtora metra dystansu. Zielonooki wpatrywał się w szerokie barki blondyna. Jego plecy były idealnie wyrzeźbione. Poprzez cienki materiał koszuli, Izuku był w stanie zauważyć piękno jego ciała. Nabrał silnej potrzeby wtulenia się w Katsukiego. Chciał, aby te silne ramiona objęły go mocno, już nigdy nie puszczając.

— Nie umiesz iść normalnie obok mnie?! Przecież nic ci nie zrobię, do cholery! — warknął czerwonooki odwracając się w stronę nastolatka. Nie podobał mu się fakt, że chłopak drepta gdzieś za nim, a on nie ma go na widoku. Wręcz narastał w nim niepokój, gdy Izuku był z dala od niego.

— Zawsze mi mówisz żebym trzymał dystans — odparł nieśmiało zatrzymując się przed blondynem.

Pięść Bakugo ścisnęła się w geście gniewu.
Tak naprawdę zawsze był kiepski w wyrażaniu swoich uczuć. Z tego też powodu nie wiedział w jaki sposób potoczyć tę rozmowę dalej, aby zakończyła się ona sukcesem.

Nienawidził okazywać słabości. A uczucia są najbardziej zdradzieckie w tym przypadku.

Westchnął spokojnie wlepiając w mniejszego chłopaka swój przeszywający wzrok. W ten sposób chciał uświadomić go z jaką powagą i opanowaniem do tego podchodzi.

— Chcę żebyś szedł obok mnie.

Izuku słysząc to, poczuł narastające ciepło w swoim ciele. Nie był w stanie powstrzymać uśmiechu, który od razu próbował się wkraść na jego usta. Wiedział, że był obserwowany przez blondyna, dlatego wolał nie robić dziwnych min.

Stał nieruchomo wpatrując się w muskularną sylwetkę Bakugo. Obiekt jego westchnień po prostu się mu przyglądał czekając na dalszy obrót wydarzeń.

— O - okej — wypalił ze wstydem zdając sobie sprawę z tego, że wypowiedział to piskliwym głosem.

Stanął obok czerwonookiego, niezdarne idąc obok niego. Nie był pewny jaki dystans powinien trzymać. Miał iść zaraz obok, czy może odstąpić o metr? Nie dość, że nie potrafił trzeźwo myśleć w jego towarzystwie, to jeszcze zapomniał jak chodzić. Co chwilę zerkał na swojego rywala, rumieniąc się przy tym lekko.

On oczywiście zdążył to zauważyć, jednak nic nie powiedział. Starał się nie uśmiechać pod nosem. Długo sterczał przed lustrem wiedząc, że on i Izuku będą wracać razem. Z tego też powodu, wiedział, że wygląda zajebiście dobrze. Czuł się wspaniale będąc świadomym, że Izuku nie potrafi odkleić od niego wzroku.

— Masz jakieś plany na długi weekend, Kacchan? — usłyszał nagle nieśmiałe pytanie ze strony swojego rówieśnika.

— Nie — odparł od razu. Zdążyli już opuścić mury szkoły, kierując się teraz w stronę dworca. Czerwonooki zerknął na mniejszego chłopaka, który nerwowo bawił się palcami. Nie chciał odczuwać tej niezręcznej atmosfery, więc postanowił pociągnąć jakoś temat. — A ty?

Izuku przeżył wewnętrzny wstrząs, uświadamiając sobie, że Katsuki zadał mu normalne pytanie, które było zupełnie zwyczajne i przyjazne. Musiał spojrzeć na niego nie będąc pewnym czy przesłyszał się, czy blondyna naprawdę obchodziło to, co będzie robił w wolnym czasie.

— Oh, ja...? Pewnie spędzę trochę czasu z mamą. Ostatnio bardzo się o mnie martwi... — zaczął, a na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech. — Nie dziwię jej się. Zawsze wpadam w tarapaty, a ona musi się zamartwiać.

Bakugo od razu wyczuł zmianę nastroju chłopaka. Jego oczy straciły blask radości, a sama jego postawa przekształciła się w małą, smutną i skuloną. Nie chciał oglądać go w takim stanie. Wolał jego głupawy uśmiech i irytujący, radosny głos.

— To nie twoja wina, głupku — zaczął patrząc swojemu rozmówcy prosto w oczy. — Musisz i chcesz dać z siebie wszystko jako... uczeń All Mighta. Zawsze pracowałeś ciężej od reszty. Rozumiem, że się martwi, ale skoro pozwoliła ci zamieszkać w dormitoriach, chyba się z tym pogodziła, co nie?

Smutek z twarzy chłopaka od razu zniknął w niepamięć. Opinia blondyna wzruszyła go do takiego stopnia, że jego oczy stały się wilgotne. Katsuki miał rację. W końcu jego mama od zawsze wspierała go i będzie to robić bez względu na to jaką decyzję podejmie. To nigdy się nie zmieni, ponieważ dla niej liczyło się tylko to, aby jej mały Izuku był szczęśliwy.

— Tak... tak było.

— Każdy rodzic martwi się o swojego bachora, to normalne — dodał blondyn.

Minąwszy próg dworca, ruszyli w kierunku odpowiedniego peronu, z którego miał odjechać ich pociąg. Miejsce to, jak zawsze, było zatłoczone. Izuku podszedł bliżej swojego towarzysza, nie chcąc zgubić się w tym tłumie. Ludzie przepychali się przez siebie idąc każdy w swoją stronę. Chłopak czuł się przytłoczony, ponieważ nie przepadał za takimi sytuacjami. Zawsze czuł się źle będąc zbyt długo wokół obcych ludzi.

Zielonowłosy poczuł ból w prawym barku. Wywołał go Bakugo, który zderzył się z ciałem chłopaka. Cudem nie upadł na podłogę. Udało mu się oprzeć rękę o ścianie, więc jedynie lekko się zachwiał.

— Nic ci nie jest? — zapytał od razu Katsuki odciągając Midoriye gdzieś w bok. — Jakiś chuj mnie popchnął! Mocno cię walnąłem? — Chłopak zaczął dotykać ostrożnie ramienia zielonookiego. — Jebany typek! Że też musiał mi zniknąć z oczu!

— Nic się nie... stało — wydusił z siebie pojedyncze słowa, które stawały się coraz cichsze.

Bakugo spojrzał z zaniepokojeniem na twarz mniejszego chłopaka. Był blady jak ściana.

Czerwonooki zaczął się poważnie przejmować. W końcu uderzenie było dosyć gwałtowne i mocne. Nawet on sam ledwo dał radę ustać.

Jasna cholera, wygląda jakby miał zaraz zemdleć.

– Deku?

Tymczasem Izuku przeżywał wewnętrzny szok. Sam do końca nie był pewny, czy przypadkiem nie ma halucynacji.

Kacchan się martwi... o mnie. Jego wzrok jest taki wystraszony.

Patrzył tylko i wyłącznie na niego, zupełnie jakby świat wokół nich się zatrzymał. Obserwował w zdumieniu jak ciepłe dłonie blondyna masują jego obolałe ramię, z którego stopniowo znikał ból. Nagle dotknęły one policzków Izuku, przez co niewyobrażalnie przyjemne ciepło rozeszło się po ciele chłopaka.

— Nic mi nie jest — odpowiedział z delikatnym uśmiechem. — Po prostu byłem trochę zaskoczony.

Blondyn mruknął coś pod nosem wracając do przepychania się przez ludzi. Tym razem miał oczy dookoła głowy, a zielonowłosy był przez cały czas zaraz obok niego. Mimo iż Izuku niejednokrotnie ryzykował własnym życiem, Katsuki miał wrażenie, że drobny uraz był w stanie roztrzaskać ciało nastolatka na kawałki.

Uczniowie U.A. dali radę dostać się na właściwy peron. W milczeniu kierowali się w stronę pociągu, który zdążył już przyjechać. Większy chłopak co chwile spoglądał na swojego towarzysza, upewniając się, że temu nic nie jest. Wyglądał inaczej niż zwykle. Jego wzrok był wlepiony w Katsukiego, zupełnie jakby rozmarzył się i odleciał. Będąc tak obserwowanym przez urocze oczka Izuku, jego rówieśnikowi ciężko było się skupić.

— Co jest? — zapytał w końcu wchodząc do pierwszego lepszego wagonu.

Bakugo usiadł na jednym z wielu wolnych miejsc. Cały wagon był pusty zapewne dlatego, że przybyli znacznie wcześniej.

— Oh, mmm, po prostu się cieszę, że znowu się dogadujemy — odpowiedział radośnie na co blondyn przymrużył nieufnie oczy.

— Będziesz tak stał? Siadaj — burknął przesuwając się o jedno miejsce, aby zielonooki mógł usiąść obok niego.

Widząc gest ze strony swojego starego przyjaciela, prawie się popłakał. Nie mógł marzyć o niczym innym niż siedzeniu obok swojej sympatii przez całą godzinę.

— Obok ciebie? Mogę? — zapytał chcąc się upewnić, że dobrze zrozumiał sygnały jakie wysyłał mu Katsuki.

Jak chcesz możesz usiąść na mnie, deklu. Pomyślał z lekkim rumieńcem od razu odwracając się w stronę okna, aby ten nie mógł zauważyć jego skrępowania.

— Ta... — mruknął siląc się na obojętność.

Czując ciepło drugiego chłopaka tak blisko siebie, jego ciało doznało błogiego stanu. Starał się nie myśleć o dziwnych rzeczach, ale wizja Izuku siedzącego na jego kolanach była wystarczająco problematyczną stymulacją. Dodatkowo, gdy wyobraził go sobie w jednoznacznej sytuacji, całkowicie docisnął policzek do szyby nie mogąc dłużej znieść seksualnej frustracji wiszącej w powietrzu.

— Ch - chciałbym wrócić do tamtych chwil — usłyszał nagle cichy mruk pod nosem piegowatego.

— Nie było najgorzej — stwierdził odsuwając się od szyby. Wszystkie nieodpowiednie myśli wyleciały z jego głowy równie szybko, jak wleciały. Rozsiadł się wygodniej przy okazji stykając się kolanem z Izuku. Robiąc to, zauważył uroczy kolor czerwieni występujący na jego policzkach.

— Kacchan? — zapytał cicho zielonowłosy patrząc wprost na rozmówcę, aby ten na niego spojrzał.

— No? — odmruknął zerkając w jego stronę.

— Pogodziliśmy się, prawda?

Nastolatek spotkał się ze szmaragdowymi tęczówkami, które nieśmiało odwzajemniały jego spojrzenie. Przez chwilę nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, które krótko i zwięźle opisałyby jego uczucia. Zawsze był kiepski w tych sprawach, więc stawiał czyny ponad słowa.

On i Izuku oficjalnie pogodzili się dwa dni po ich walce, którą stoczyli na terenie treningowym szkoły. Oboje postanowili zapomnieć o nieprzyjemnych wspomnieniach z dzieciństwa, aby zacząć budować między sobą nową relację. Izuku miał całą listę powodów, za które powinien nienawidzić Bakugo, jednak wolał nie rozpamiętywać przeszłości i skupić się na teraźniejszości. Oboje w końcu zdołali otworzyć się przed sobą nawzajem, co bardzo poruszyło sercem zielonowłosego.

Katsuki postrzegał tą sytuacje w nieco innych barwach. Patrząc tak na piegowatą buzię, którą miał przed sobą, coś mu mówiło, że między nimi nie wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Blondyn nigdy go nie przeprosił. Ani razu nie przyznał, jak bardzo jest mu przykro, że dręczył go od najmłodszych lat.

Teraz zdał sobie z tego sprawę.

— Deku — zaczął ciężko wzdychając — od jakiegoś czasu chciałem cię przeprosić za wszystkie te świństwa jakie zrobiłem ci w przeszłości. — Chłopak spojrzał kątem oka na twarz rozmówcy. Widząc urocze zdziwienie w jego oczach, omal nie zakrztusił się śliną. — To co ci zrobiłem nie było w porządku. Oceniłem cię z góry uprzednio z tobą nie rozmawiając — mruknął unosząc przy tym brwi. Zdziwił się, że potrafi wypowiadać się w tak oficjalny sposób. — Do rzeczy, zmieniłem zdanie na twój temat. Jesteś... To znaczy... — Katsuki zaczął nerwowo wbijać paznokcie w skórę swoich dłoni. Nie wiedział co powiedzieć żeby nie zabrzmiało to dziwnie. Przecież nie powiem, że go lubię! — Jesteś w porządku.

Midoriya miał ochotę ukryć się gdzieś w kącie, aby móc na spokojnie zapanować nad emocjami, które w nim buzowały. Zdawał sobie sprawę z tego, że wyglądał teraz jak zdezorientowany pomidor. Traktował słowa Katsukiego niczym najcenniejszy skarb. Było tak, ponieważ wiedział, że chłopak rzadko wyrażał swoje uczucia.

— Ugh, mówię to, bo czuję, że bez tego... uhm ...nie ruszymy dalej — dodał po chwili widząc skrępowanie na twarzy Izuku.

O nie, to zabrzmiało pedalsko.

— Nieważne... — mruknął wracając do wpatrywania się w zmieniający się krajobraz. Właśnie ruszyli, co okazało się być wybawieniem dla blondyna. Nawet nie zauważył głośnych rozmów wokół niego. Patrząc na Izuku i skupiając na nim całą swoją uwagę, wszystko dookoła stawało się jedynie bezdźwięcznym tłem.

Izuku nie mógł powstrzymać silnej potrzeby wtulenia się w swojego Kacchana. Wszystkie uczucia kłębiące się w nim potrzebowały ujścia. Znalazł je w ramionach blondyna. Bez ostrzeżenia zamknął go w silnym uścisku, ocierając przy tym swoje łzy o jego ubranie.

— Uwaa... Kacchan!

Katsuki był w pełni usatysfakcjonowany, jednak wzrok innych osób w wagonie zmusił go do odepchnięcia twarzy zielonookiego. Było to ciężkie zadanie, ponieważ piegowaty przylepił się do niego nie mając zamiaru puszczać.

— Debilu, jesteśmy w pociągu! — szepnął agresywnie do jego ucha, ciągnąc go w tym samym czasie za policzek.

— Auaaaa — jęknął odsuwając się od niego, tylko po to aby ten zaprzestał tej czynności. — ...Przepraszam — zachlipał przecierając swoje oczy. — Przyjmuję twoje przeprosiny — powiedział po chwili, obdarowywując Bakugo najjaśniejszej uśmiechem. — To wiele dla mnie znaczy.

Nastolatek nie mógł za długo wpatrywać się w uroczą twarz zielonowłosego. Nie zniósłby tego. Jego serce z całą pewnością wybuchłoby na małe kawałeczki, patrząc na zarumienione policzki i anielski uśmiech swojej sympatii. Midoriya miał w sobie to coś, co sprawiało, że jedno jego spojrzenie było w stanie wstrząsnąć sercem. Blondyn doświadczał tego za każdym razem, gdy przyglądał mu się.

— To nic takiego — burknął odwracając swój wzrok. Próbował skupić się na czymkolwiek innym, byleby nie poświęcać całej uwagi zielonookiemu. Nie mógł jednak zignorować tego, że siedzą obok siebie, stykając się ciałami, a zapach Izuku unosi się w powietrzu. Równocześnie był na niego wściekły. Nigdy dotąd nie posiadał żadnej słabości, a teraz okazał się nim być ten nerd, na widok którego kiedyś miał ochotę strzelić sobie w łeb.

Moglibyśmy jutro gdzieś wyjść. Pomyślał zerkając na mniejszego chłopaka. Jego oczy co chwile się zamykały. Najwyraźniej walczył z sennością.

"Co robisz jutro?" Ugh, nie, to cholernie beznadziejny pomysł. Co mielibyśmy robić? Pedalski spacerek po parku?

Chłopak również zamknął oczy, opierając się policzkiem o szybę. Zaczął zastanawiać się nad miejscem, do którego ewentualnie mogliby się udać.

Jedyna rzecz, która wpada mi do głowy z myślą o Deku to All Might. Eh, że też ten debil nie może mieć innych zainteresowań... W sumie, Deku cieszy się z byle gówna.

— Co ty odpierdalasz? — zapytał nagle Katsuki czując na sobie ciało chłopaka. Izuku oparł się niewinnie o jego ramię, nie mając z tym żadnego problemu. Był tak bardzo zmęczony, że zapomniał o tym, do kogo się właśnie przykleił. A Bakugo nie był w stanie ztrzepać go z siebie, ponieważ najzwyczajniej w świecie podobało mu się.

— Jestem... trochę... senny, mmmh.

Słysząc uroczy mruk zaraz przy uchu, agresor spalił dorodnego buraka. Ogarnęło go przerażenie, gdy uświadomił sobie, że definitywnie się uśmiecha. Jego usta drżały, próbując powstrzymać niekontrolowany grymas radości.

Deku, może i jesteś głupkiem, ale cholernie uroczym...

Powieki Katsukiego zrobiły się nagle bardzo ciężkie. Było mu na tyle cieplutko i wygodnie, że senność zaczęła pochłaniać jego umysł. Chłopak oparł głowę na puszystej czuprynie Izuku, wdychając przyjemny zapach zielonych włosów.

Zawsze mnie wkurzałeś, nerdzie.

Robisz to nawet teraz.

Nie masz pojęcia jak bardzo doprowadzasz mnie do szału...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top