Rozdział 4: Dlaczego Kacchan mnie nie nienawidzi?
Izuku, sprężystym krokiem, kierował się w stronę szkoły. Towarzyszyli mu jego przyjaciele: Uraraka oraz Iida. Z twarzy zielonowłosego nie znikał uśmiech. Jego kara nareszcie dobiegła końca i mógł wrócić do szkoły. Tęsknił za lekcjami i nastrojem, który panował w U.A.
— Deku-kun — zaczęła Ochaco — to prawda, że byłeś wczoraj z Bakugo?
Chłopak spojrzał na nią zmartwionym wzrokiem. Jego przyjaciółka wyglądała na zaniepokojoną.
— Mhm, biegaliśmy — odpowiedział z dużym uśmiechem.
— Ale, że razem?
— Tak, razem.
Izuku obserwował reakcję swoich przyjaciół. Nawet Iida miał dziwny wyraz twarzy, będąc zaskoczony tą nietypową sytuacją. Midoriya nie rozumiał, dlaczego wszyscy reagują na to w taki sposób. Przed wyjściem do szkoły, parę jego znajomych również dopytywało o to, co on i Katsuki robili pod wieczór. Izuku musiał przyznać, że wspólne spędzanie czasu z Bakugo było czymś niespotykanym, ale na pewno nie należało robić z tego sensacji.
Po przekroczeniem progu szkoły i zamianie obuwia, trójka przyjaciół zaczęła podążać w kierunku klasy. Wyraz twarzy Uraraki nie uległ zmianie. Jej głowa była wypełniona skomplikowanymi obliczeniami, związanymi z nagłym sojuszem pomiędzy skłóconymi przyjaciółmi z dzieciństwa.
— Co z wami nie tak? — zapytał nagle Izuku patrząc na Ochaco i Iide.
— Musisz przyznać, że to dziwne — odparła szatynka, na co Tenya jej przytaknął.
— Nawet ja uważam to za coś niepokojącego.
— Przecież mnie nie pobił — westchnął ciężko wchodząc do klasy.
Ze względu na wczesną porę, tylko parę osób znajdowało się w środku. Midoriya i Uraraka pomachali do grupki osób, a ci odpowiedzieli tym samym. Tenya zniknął niczym błyskawica, widząc, że Mina siedziała beztrosko na ławce, a Jiro opierała na niej nogi.
Izuku od razu usiadł na swoim miejscu, cicho przy tym wzdychając. Ochaco usiadła na miejscu Bakugo, odwracając się w stronę zielonowłosego. Chłopak zarumienił się lekko zdając sobie sprawę z tego, jak blisko była.
— Ale czemu tak nagle spędzasz z nim czas?
— To było tylko jedno wyjście. On to zaproponował, więc czemu miałbym odmówić?
— ...Co?! — wrzasnęła zwracając na siebie całą uwagę.
Izuku machnął nerwowo w stronę ludzi z klasy, aby przekazać im, że nic się nie stało. Następnie wrócił wzrokiem do dziewczyny, która zakrywała usta dłońmi.
— Co to miało być?! — zapytał szepcząc w jej stronę zdenerwowanym głosem.
— Bakugo to zaproponował?! — wypaliła ignorując wszystko wokół siebie. — Deku-kun, on chyba cię lubi...! — dodała nieco ciszej uśmiechając się w stronę chłopaka.
Izuku wpatrywał się w swoją przyjaciółkę z dużymi oczami. Doszły do niego jej słowa, jednak przeanalizowanie ich trwało w toku.
...Kacchan mnie... lubi?
To brzmiało bardziej niedorzecznie niż fakt, że Izuku pragnął zostać bohaterem nie posiadając Daru. Nie dało się użyć słów "Kacchan" i "lubić" w jednym zdaniu. A już na pewno, gdy to zdanie dotyczy Midoriyi.
Zielonooki miał ochotę się zaśmiać, jednak fakty, które znalazły się w jego głowie, uniemożliwiły mu to.
Wczoraj faktycznie coś go opętało... I jeszcze ten przytulas sprzed dwóch dni... Jak teraz patrzę na to w taki sposób... to rzeczywiście wygląda to tak jakby on mnie...
— ...COOOOO?! — wrzasnął uświadamiając sobie, że właśnie zgodził się z własnymi myślami.
— Ciszej! — powiedziała Uraraka kopiąc go lekko w nogę.
— T - to wykluczone! To niemożliwe! On mnie przecież...-
Przez głowę przeleciało mu zdanie, które wypowiedział Bakugo w chwili, gdy przyszedł do pokoju Izuku.
"Myślisz, że przyszedłbym do ciebie, gdybym cię nienawidził?"
— AAAAAH! — krzyknął zakrywając swoją czerwoną buzię rękoma.
— Co to za reakcja!? — dopytywała Ochaco szarpiąc za mundurek Izuku. — Też go lubisz??
Cała klasa wpatrywała się w tą dwójkę. Uraraka i Izuku nawet nie zauważyli, że rozmowy wokół nich ucichły. Nie przejmując się ludźmi z klasy, w dalszym ciągu kontynuowali swoją dyskusję.
— Um... znaczy się... lubię go... Ciebie też! I Iide-kun, Todorokiego-kun... Lubię każdego z naszej klasy — zaczął ściszonym głosem wpatrując się w znajomych.
— Mmmh, nie o to mi chodziło~
— W - więc o co? — zapytał wracając wzrokiem do Ochaco.
Jej wyraz twarzy zaniepokoił go. Była zarazem poważna i rozmarzona. Izuku nerwowo podrapał się po karku.
Podejrzewał o co mogło chodzić dziewczynie, jednak wciąż próbował unikać tak drażliwego tematu.
Uraraka nachyliła się ku niemu, zbliżając się do jego ucha. Midoriya poczuł, że się rumieni. Była zdecydowanie za blisko! Jego serduszko ciężko znosi tak bliskie kontakty z płcią przeciwną!
— Podoba ci się? — szepnęła mu do ucha.
Chłopak stracił wątek. Kompletnie zapomniał o czym rozmawiali. Bliskość kobiety pomieszała mu w głowie. Pytała, czy mu się podoba. Jednak co ma mu się podobać?
— ...Eh? — zapytał obserwując, jak dziewczyna siada na krzesło.
— Baku-
— N - nie! Nie, to nie tak! Nie tak! — wypalił machając nerwowo rękoma. Z jego twarzy nie znikał czerwony kolor, a nawet zaczął się pogłębiać.
Wpierw sugeruje, że Bakugo darzy Izuku jakąkolwiek sympatią, a teraz pyta się biednego brokułka, czy podoba mu się ten zwyrol! Dla zielonowłosego było to istne szaleństwo! Jak w ogóle można wpaść na taki pomysł?!
Izuku był niemalże pewien tego, że Katsuki od zawsze uważał go za odwiecznego wroga. To głupie, bo Midoriya zawsze go lubił i nigdy nie miał zamiaru komplikować mu życia.
— K - Kacchan, po prostu... chciał być miły... tak sądzę... — odparł, gdy emocje opuściły jego ciało.
— Miły?!
— Wiem jak to brzmi... — mruknął uciekając od niej wzrokiem.
— Hmm, zobaczymy, jak sprawy potoczą się dalej — wstała z miejsca. — Zawsze możesz ze mną porozmawiać! Nie zapomnij o tym.
— Mh, tak! Dziękuję! — odpowiedział z dużym uśmiechem odprowadzając ją wzrokiem.
— Cisza... — Głos zabrał nagle wychowawca klasy, który nagle pojawił się w sali lekcyjnej. Zawsze niewyspany i zmęczony egzystencją człowiek, rozejrzał się po uczniach chcąc uciszyć ich swoim przerażającym wzrokiem. Gdy w końcu zapanowała perfekcyjna cisza, Aizawa zaszczycił ich swoim głosem. — W sumie, mam tylko jedną ważną wiadomość do przekazania, a potem się zdrzemnę... Więc tak, po weekendzie, dokładniej w poniedziałek, wracacie do domu.
— Złoczyńcy zaatakowali?! — wrzasnął ktoś z tyłu klasy.
Po tym komentarzu, wszyscy zaczęli między sobą szeptać, co doprowadziło do hałasu, którego Aizawa nienawidził.
— Zamknijcie się i dajcie mi dokończyć! — podniósł głos siejąc tym samym strach wśród uczniów. — Mamy jakiś remont, więc... tak. Poniedziałek i wtorek macie wolny.
W klasie zapanował wiwat i radosne okrzyki na wieść o dodatkowych dniach wolnych. Izuku widząc delikatny uśmieszek na ustach nauczyciela, przeczuwał że ich radość zostanie zaraz roztrzaskana i wyrzucona do kosza.
— ...Odrobicie to w następny weekend — powiedział z pełną satysfakcją w głosie.
— Co?! Sobota i niedziela w szkole?! — wtrącił Kaminari przekrzykując rozczarowane jęki innych osób z klasy.
— Życie jest do bani, przyzwyczajcie się — westchnął wchodząc jedną nogą do śpiwora. Uczniowie już wiedzieli, że zaraz zacznie się prawdziwa lekcja wychowawcza.
— O jaki remont chodzi, Sensei? To coś poważnego? — zapytał Iida podnosząc dłoń.
— Nie, raczej... będą ulepszać zabezpieczenia — odpowiedział zamykając się w swoim śpiworze. — Jeszcze jakieś pytania? Nie? Wspaniale. Zajmijcie się sobą, tylko nie bądźcie za głośno.
Po wypowiedzeniu tych słów, w klasie zaczęły rozbrzmiewać rozmowy. Grupki osób gromadziły się w poszczególnych miejscach, wprowadzając lekki nieład. Zazwyczaj Izuku również podążał w ich ślady i dosiadywał się do Uraraki oraz Iidy. Tym razem, siedział na swoim miejscu, zapatrzony w ławkę którą miał przed sobą.
Jego myśli krążyły wokół pewnej osoby. Wnioski, do których doszła jego przyjaciółka, bezustannie go dręczyły. To niepojęte żeby tak po prostu powiedzieć, że Bakugo lubi Izuku. To było głupie, śmieszne i nierealne.
Chłopak był pewny tego, że blondyn go nie nienawidzi. Sam to powiedział, więc mógł wykreślić siebie z jego listy wrogów. Jednak, co idzie za tym? Są znajomymi z klasy? Tak po prostu?
Rywale... Co mam przez to rozumieć? Pomyślał otwierając jeden ze swoich zeszytów.
Nie powinien ryzykować aż tak bardzo, przynosząc go do szkoły. Odkąd pamięta, prowadził zeszyty, w których opisywał Dary innych bohaterów. Można uznać to za jego hobby. Zapełnił już kilkanaście z nich, co było godne podziwu. Co prawda, już kilkukrotnie, notował w swoim zeszycie w obecności osób z klasy. Zapewne już się domyślili, że interesował się takimi rzeczami. Nikt go za to nie wyśmiał, więc, bez problemu, nosił go do szkoły.
Jednak to nie był zwyczajny zeszyt ze zwyczajnymi zapiskami na temat bohaterów...
Jeden z jego pierwszych zeszytów, lub nawet pierwszy z pierwszych. Był najbardziej zniszczony ze wszystkich, a strony były wypełnione dziecięcym pismem i rysunkami. To właśnie na tych stronach zapisał swoje pierwsze analizy na temat pewnej osoby. O dziwo, nie był to All Might.
"Katsuki Bakugo // Kacchan"
Większa połowa tego zeszytu była właśnie o blondynie. Z początku znajdowały się tam zapiski na temat jego Daru. Można było tam również znaleźć parę bardziej osobistych informacji, typu data urodzin, ulubiony kolor, hobby. Fakt, że robił takie rzeczy w dzieciństwie, zawsze go zawstydzał. Mimo to, wciąż się go nie pozbył, ponieważ zawsze traktował ten notes jako miłe wspomnienie.
Dalsza część stanowiła coś na wzór pamiętnika. Nie wszystkie zapiski były związane z Katsukim. Niektóre były po prostu zwykłymi wymysłami dziecka. Izuku nie mógł jednak zaprzeczyć temu, że właśnie ten zeszyt jest poświęcony Bakugo.
Dlaczego, w dzieciństwie, zapisywał wszystko związane z blondynem?
Sam nie wiedział. Tak po prostu było.
Teraz mógł powiedzieć, że najzwyczajniej w świecie, chciał skumulować to wszystko w jednym miejscu. To zabrzmi niedorzecznie, ale w jakimś malutkim stopniu, Katsuki od zawsze był autorytetem dla Izuku.
Jako przedszkolak, nie zdawał sobie sprawy z tego, że prowadzenie takiego zeszytu jest dziwne i chore na swój sposób. Obecnie wstydził się, że jest autorem takiego czegoś, jednak nie miał serca się tego pozbyć.
Palce Midoriyi przewertowały następne strony. Znalazł mniej szkaradne zapiski. Przypominały one jego obecny charakter pisma. Zielonooki spojrzał na datę.
Pierwsza klasa gimnazjum.
Okres szkolny, w którym dzieci zaczynają dojrzewać i stawiać sobie pytania.
Wzrok Izuku spoczął na tytule, który widniał na samej górze.
"Dlaczego Kacchan mnie nienawidzi?"
Chłopak uśmiechnął się lekko czytając analizy zachowania blondyna. Były tam zgromadzone wszystkie przypuszczenia dwunastoletniego* Izuku.
(A/N: w Japonii dzieci zaczynają uczęszczać do gimnazjum w wieku 12 lat, a kończą je w wieku 15 lat.)
Sądził, że nigdy nie odkryje przyczyny popsucia się ich przyjaźni. Tak było do dziś. Izuku mógł się jedynie domyślać, co to było i kiedy nastąpiło.
Kartkował dalsze strony, przelatując szybko wzrokiem po słowach. Nie szukał niczego szczególnego. Po prostu przeglądał swoje domysły mając nadzieję, że rzuci mu się w oczy coś ciekawego.
W końcu trafił na koniec swoich zapisek. Dalej widniały już tylko puste kartki.
Chłopak rozejrzał się po klasie. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Teraz stanowił jedynie tło wśród wszystkich tych rozmów.
Wziąwszy długopis do ręki, zaczął stawiać litery, które ułożyły się w zdanie.
"Dlaczego Kacchan mnie nie nienawidzi?"
Dobre pytanie.
Dlaczego mnie do siebie dopuścił? Czemu mnie przytulił? Po co zaprosił mnie wczoraj na trening? I dlaczego jest mi z tego powodu tak ciepło na sercu...?
Midoriya zapisał wszystkie pytania w zeszycie. Wpatrywał się w nie, jakby chcąc wyczarować odpowiedzi. Strzelił kilka razy długopisem, a po chwili ponownie zetknął rysik z białą powierzchnią. Próby zapisania czegokolwiek więcej, zakończyły się niepowodzeniem. Każda myśl, która zrodziła się w głowie Izuku, została natychmiast odtrącona.
Wnioski: Brak.
Zielonooki schował zeszyt do plecaka. Omiótł wzrokiem całą klasę, a następnie spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Wciąż miał do dyspozycji połowę lekcji. Mógłby pójść porozmawiać z innymi, jednak nie miał na to siły. Za bardzo stresował się tym, co obecnie kręci się wokół niego.
Chłopak położył głowę na ławkę, obserwując niebo za oknem. Oczy same mu się zamykały. Było mu zbyt wygodnie, aby oprzeć się pokusie chwilowego odpoczynku. Izuku odsunął się na krześle, aby móc bardziej położyć się na ławce. Od razu schował głowę między swoimi ramionami, przeistaczając się w zieloną, skuloną kulkę.
Zanim zdążył całkowicie poddać się senności, przez jego głowę przeleciało jeszcze jedno, frustrujące pytanie.
Kacchan może zaczął mnie akceptować, ale... co ja czuję?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top