Rozdział 21: Właściwa ścieżka

Jasnowłosy nastolatek siedział na schodach prowadzących do szkoły. Tupał nerwowo nogą w międzyczasie burcząc pod nosem. W dormitoriach nudziło mu się tak bardzo, że postanowił poczekać aż Izuku skończy lekcje. Napisał mu wcześniej wiadomość, że czeka przed budynkiem, jednak Katsuki tkwił tu od prawie dwóch godzin. Lekcje klasy pierwszej A powinny już dawno się skończyć, a nigdzie na horyzoncie nie zauważył swojego nerda.

Midoriya zdążył się przenieść do dormitoriów swojej ukochanej klasy. Wszyscy powitali go ze łzami w oczach. Piegowaty nie mógł uwierzyć, że tak bardzo można się stęsknić za ludźmi, których zna się zaledwie pół roku. 

Bakugo westchnął tracąc powoli cierpliwość. Wstał leniwie z miejsca przenosząc spojrzenie na drzwi. Wsadzając ręce do kieszeni zaczął kierować się w stronę głównego wejścia. 

— Ah, Kacchan! — usłyszał za sobą głos Izuku. 

Blondyn odwrócił się w stronę swojego chłopaka. Zbiegł szybko po schodkach z agresywnym wyrazem twarzy. Midoriya uśmiechnął się nerwowo, czując jak pot spływa po jego skórze. 

— Nareszcie! — rzucił Katsuki podchodząc bliżej niego. — Gdzie się szlajasz? 

— Rozmawiałem z All Mightem, ale już jestem! — powiedział idąc za czerwonookim. 

— Tch, długo wam zeszło — burknął czekając aż Midoriya dorówna mu kroku. — O czym gadaliście? 

— O moim powrocie na bohaterstwo. 

Katsuki kopnął kamyk leżący na chodniku. Podążył za nim wzrokiem, a gdy wylądował przyglądał mu się przez chwilę. 

Izuku zauważył niepokojący spokój na twarzy swojego rówieśnika. Przystanął, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Nastolatkowie spojrzeli na siebie w tym samym czasie.

— Coś się stało? — zapytał mniejszy marszcząc z zatroskaniem brwi. 

Jasnowłosy odmruknął coś w odpowiedzi kręcąc przy tym głową. Przeczesał palcami sterczące włosy. Otworzył usta, jednak wydobyło się z nich tylko westchnięcie, które jedynie spotęgowało napięcie  narastające w mniejszym chłopaku. 

— Te zawieszenie — burknął przez zaciśnięte zęby. — Znowu będę w tyle, kurwa! 

Piegowaty odczuł silną potrzebę pocieszenia swojego chłopaka, jednak wolał się nie poparzyć. Znał go na tyle dobrze, że potrafił wyczuć kiedy należy nie zbliżać się do Kacchana. Zielonooki ścisnął za szelki plecaka i zbliżył się jeszcze odrobinę do blondyna pamiętając o nie przekraczaniu niebezpiecznej strefy. Uśmiechnął się delikatnie mając nadzieję, że choć szczypta optymizmu przejdzie na jego gburowatego faceta. 

— Mogę ci pomóc z lekcjami — zaproponował łagodnym głosem. — Będziemy razem odrabiać zadania domowe, które zadadzą mi nauczyciele. 

— Dam sobie radę sam! — warknął nagle, mimo iż wizja wspólnej nauki była nienajgorsza. Bakugo był zbyt podburzony przez co jego upartość dawała sobie we znaki. — Tch, obyście nie robili czegoś zajebistego na zajęciach z bohaterstwa! 

— Nie myśl o tym. Wystarczy, że zapytasz, a ja bez problemu ci o wszystkim opowiem — kontynuował z szerokim uśmiechem, który wywołał ciepło w piersi agresora. 

— Pf, dobra, nie gadajmy o tym — mruknął odwracając wzrok od Izuku. — Co powiedział All Might? — zmienił nagle temat. 

Chłopak o krwisto-czerwonych tęczówkach zerknął na swojego nerda, który rumienił się w uroczy sposób. Z jego twarzy tryskała radość, co od razu zrelaksowało blondyna. Bakugo rozluźnił się. Starał się nie zaprzątać sobie głowy głupotami, w chwili takiej jak ta.

— Bardzo się ucieszył — powiedział nieco ściszonym głosem. Mówiąc to, w szmaragdowych oczach Midoriyi pojawił się blask. 

— Mh, wiadomo — odparł miękko. — I tak byłbyś chujowym menadżerem — zaśmiał się ciepło przyprawiając Izuku o przyjemne dreszcze. 

Zielonowłosy zastanowił się chwilę nad słowami Katsukiego. Tutaj się nie mylił. Piegowaty naprawdę nie potrafił sobie wyobrazić siebie pełniącego rolę menadżera. 

— Co do tego masz rację — zachichotał zasłaniając usta wierzchem dłoni. 

Jasnowłosy uśmiechnął się w łobuziarski sposób. Miał ochotę na bliższy kontakt ze swoim chłopakiem, jednak coś nie pozwalało mu wykonać pierwszego ruchu. 

— Zawsze mam rację — mruknął z dumą wypinając pierś do przodu. 

Mniejszy nastolatek nie mógł powstrzymać nagłego parsknięcia, które musiało być niegrzeczne. Na szczęście Katsuki nie odebrał tego w taki sposób. Czerwonooki pociągnął tego drugiego za policzek z zadowoleniem wypisanym na twarzy. Izuku jęczał z bólu, jednak z jego ust nie potrafił zejść szeroki uśmiech.

— Ka – chan, tho bholi! — wymamrotał niewyraźnie czując, jak Bakugo szarpie coraz mocniej. 

W końcu ulitował się nad nim i puścił piegowaty policzek chłopaka. Izuku od razu zaczął rozmasowywać lekko czerwoną skórę.

— Brzydal — rzucił nagle blondyn widząc dziwny wyraz twarzy rówieśnika.

Zielonowłosy przewrócił oczami, a zaraz później jego ekspresja twarzy uległa całkowitej zmianie. Uśmiechnął się w bardziej cwany sposób, co ani trochę nie było do niego podobne. Nastolatek nachylił się bardziej ku Katsukiemu chcąc, aby ten dokładnie usłyszał, co ma mu do powiedzenia. 

— Ciekawe kto jest chłopakiem tego brzydala…? — powiedział wpół przyciszonym głosem uśmiechając się złośliwie do zarumienionego partnera. 

Bakugo przymrużył powieki przyglądając się temu małemu cwaniakowi. Izuku z całą pewnością nabierał wprawy w droczeniu się, co definitywnie urozmaici ich związek jeszcze bardziej. 

— Morda, Deku — mruknął zmysłowo do ucha zielonowłosego. Sposób w jaki wymówił jego przezwisko był cholernie pociągający.

Katsuki porozglądał się po okolicy, aby upewnić się, że są sami. Z zadowoleniem złapał za szelki plecaka Midoriyi, aby przyciągnąć go do siebie. Ten od razu się zaczerwienił również omiatając szaleńczo wzrokiem okolicę.  

— Przejdźmy się do tego parku na tyłach szkoły — powiedział dodatkowo zbliżając go do siebie poprzez gwałtowne złapanie za jego biodra. 

Tak nagła bliskość onieśmieliła Izuku. Piegowaty uśmiechnął się ze skrępowaniem do Bakugo. Wolał nie wchodzić z nim w tego typu kontakty cielesne na otwartej przestrzeni, gdzie każdy mógł ich zauważyć. Blondyn zrozumiał ostrożność rówieśnika i bez problemu odsunął się od niego na przyzwoitą odległość. 

— Chcesz ze mną spędzić więcej czasu? — wydukał nagle splatając swoje palce ze sobą. — T - to urocze...

— Po prostu jeszcze tam nie byłem, deklu! — fuknął od razu słysząc, że Izuku skomentował jego propozycję jako "uroczą". 

— Tak, tak — zaśmiał się cicho łapiąc niespodziewanie za ciepłą rękę chłopaka. — Z chęcią pójdę. 

Katsuki zaczął iść agresywnym krokiem zaraz za zielonowłosym, który co jakiś czas chichotał pod nosem. Wyższy nastolatek poczuł jak ten poprawia uścisk dłoni splatając ich palce ze sobą. Zarumienił się delikatnie nie przypominając sobie żeby dotychczas trzymali się w ogóle za ręce. Na pewno nie tak jak teraz – podczas ruchu, podczas spaceru, jak para

Bakugo przyglądał się przez chwilę ich dłoniom wciąż będąc ciągniętym przez Izuku. W końcu wybuchł nie mogąc znieść niepewności co do wrednego śmiechu piegowatego.

— I z czego się śmiejesz?! — warknął umacniając ze złością uścisk ich dłoni, jednak po chwili ponownie go rozluźnił. 

— Po prostu jestem szczęśliwy — odparł przystając, aby jasnowłosy mógł dorównać mu kroku. 

Spojrzeli sobie w oczy tkwiąc przez chwilę w przyjemnej ciszy. Ich serca łomotały tym samym, szybkim z radości, rytmem. 

— Ja też, nerdzie. 

Izuku uśmiechnął się słodko czując ciepłe usta Katsukiego na swoich wargach. Uwielbiał otrzymywać szybkie buziaki od blondyna, natomiast on z satysfakcją je składał. 

Właśnie tak to sobie wyobrażali. Do tego oboje chcieli doprowadzić, jednak właściwa ścieżka przez bardzo długi czas była dla nich niewidoczna. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top