Rozdział 20: Błąd
Izuku siedział na krześle w sekretariacie szkolnym. Nerwowo ściskał za swoje dłonie, a nogi tupały ze zniecierpliwieniem. Tkwił tutaj od godziny i powoli zaczynał tracić cierpliwość.
Gdy rodzice Bakugo dotarli do szkoły, wraz ze swoim synem, zostali zaproszeni na rozmowę z dyrektorem. Podobny los spotkał rodziców rannego chłopaka.
Poczucie winy nie chciało opuścić samotnie siedzącego nastolatka. Obawiał się, że groźba na temat wyrzucenia Katsukiego może okazać się prawdą. Blondyn miał wybuchowy charakter, a nie była to jego pierwsza bójka na terenie U.A. Na domiar złego, tym razem, ktoś ucierpiał i to całkiem poważnie. Z drugiej strony Bakugo, jako zwycięzca Festiwalu Sportowego, był bardzo cennym uczniem dla szkoły.
Izuku naprawdę chciał wiedzieć o czym rozmawiają. Mimo iż uczestniczył w tym wszystkim, nie pozwolono mu zostać. Był strasznie wściekły z tego powodu. Wiedział, że ta szkoła była cholernie ważna dla Bakugo. Nie było mowy o wyrzuceniu go. Izuku nie mógł na to pozwolić.
Zielonowłosy wstał gwałtownie z miejsca widząc jak przez drzwi wychodzą rodzice poszkodowanego. Tuż za nimi szedł ich syn. Posłał piegowatemu mordercze spojrzenie, które wywołało u niego nieprzyjemny ścisk w żołądku. Z kolei gdy wyszedł, Midoriya poczuł, jak bardzo powietrze stało się lżejsze. Uspokoił się uświadamiając sobie, że Akira dostał to na co zasłużył. Fakt, że od niego wręcz emanowało wściekłością musiał równać się temu, że dostał większą karę.
— Oi! — usłyszał za sobą ciepły głos, który od razu spowodował szybsze bicie serca.
— Wy – wyrzucili cię ze szkoły?! — wrzasnął od razu potrząsając energicznie ciałem Katsukiego.
— Co ty pierdolisz?! — Czerwonooki odepchnął go od siebie nie widząc innego sposobu na uspokojenie chłopaka. — Rozniósłbym tą budę gdyby mnie wywalili, tch!
Słysząc to, Izuku od razu się uśmiechnął. Podszedł spokojnie do blondyna, który z kolei wyglądał na wykończonego. Katsuki marszczył non stop brwi jakby go coś bolało. Unikał nawet jego wzroku, co zaniepokoiło mniejszego chłopaka jeszcze bardziej.
— A twoi rodzice? — zapytał delikatnie. — Dalej rozmawiają z dyrektorem?
Bakugo westchnął. Nie odpowiedział od razu na pytanie, które mu zadano. Wpatrywał się w roślinę stojącą na parapecie nie potrafiąc oderwać od niej wzroku. Izuku bał się ponawiać pytanie, jednak bardziej przerażał go widok zmartwionego agresora.
— Ta, gadają z nim — mruknął siadając na krześle. — Cholera.
Było źle. Bardzo źle. Katsuki jeszcze nigdy nie wyglądał na tak obojętnego, a zarazem zdenerwowanego. Zupełnie jakby kilka sprzecznych ze sobą emocji połączyło się w jedność. Nastolatek siedział spokojnie z łokciami opartymi o kolana. Złapał się za głowę przy czym wyglądał na zamyślonego.
Midoriya wzdrygnął się, jednak ostatecznie usiadł zaraz obok jasnowłosego. Słowa utkwiły mu w gardle nie potrafiąc zacząć tematu. Musiał się opanować i dokładnie porozmawiać ze swoim byłym, a być może, wciąż aktualnym chłopakiem.
— Pogadajmy zanim twoi rodzice wrócą. ...Proszę? Przejmujesz się karą? Zawiesili cię w prawach ucznia? Bo nie wyrzucili cię, prawda? ...Prawda?
— Deku, do jasnej cholery!! — krzyknął głośno, na co piegowaty od razu podskoczył. Czerwonooki jęknął z poirytowaniem. Oparł się na krześle, a dłońmi zakrył na chwilę twarz próbując się uspokoić. — Zawiesili mnie na dwa tygodnie, a tamtego dupka na miesiąc. No i obniżyli mi zachowanie, ale to już jebać.
— O – oh… — mruknął zaciskając nerwowo dłonie na swoich kolanach. — Pewnie martwisz się zaległościami?
— Nie — odparł patrząc zielonowłosemu prosto w oczy. — Wracasz ze mną do domu.
Midoriya zaczął bawić się swoimi palcami nie rozumiejąc dokładnie, co chłopak miał przez to na myśli.
— A – ale nie mogę opuszczać tere-
— Wiedźma zdążyła napisać do twojej matki. Ja… Słuchaj, ja trochę zjebałem sprawę — mruknął czerwieniąc się przy tym lekko. — Zacząłem gadać o tobie… Palnąłem kilka głupot. Musiałem poruszyć twój temat, uh, w sumie to nasz temat. — Bakugo spojrzał kątem oka na wstrząśnietego chłopaka. Przełknął nerwowo ślinę kontynuując. — Twoja mama wie… uhm zresztą moi starzy też — mówił zasłaniając lekko usta dłonią.
— Coś ty zrobił? — przerwał mu nagle zmuszając go, aby spojrzał mu prosto w oczy. — O czym wiedzą? O mój Boże, Kacchan, czy ty im powiedziałeś o One For All?
— Co? Kurwa, jasne, że nie! Masz mnie za idiotę?! — warknął serwując Izuku mocne uderzenie w tył głowy. — Powiedziałem, że chodzimy ze sobą!
Katsuki zacisnął zęby czując jak mocno palą go policzki. Zerknął na nastolatka siedzącego obok. Izuku też lekko się rumienił, a jego usta były rozchylone chcąc coś powiedzieć.
— ...Oh.
— Żadne "oh", do cholery! Co twoja matka powie na to, że dajesz dupy osobie, która w gimnazjum zgotowała ci piekło na ziemi? — burknął krzyżując ręce na piersi.
Zielonowłosy naburmuszył się słysząc sposób w jaki Bakugo o nim mówi. Nie miał zamiaru kryć się ze swoimi uczuciami. Posłał blondynowi wściekłe spojrzenie, jednak ten to zignorował.
— Mogłeś to ładniej ująć… — szepnął w końcu wyraźnie obrażonym tonem. — To nie było miłe.
Katsuki wstał gwałtownie z miejsca. Był poddenerwowany i rozdrażniony, ponieważ Izuku wydawał się używać mózgu znacznie mniej niż zazwyczaj.
— Deku, błagam skup się, do kurwy! — warknął machając przy tym rękoma.
— O co ci w ogóle chodzi?! — wrzasnął również wstając z miejsca.
Większy chłopak wziął parę głębokich wdechów. Dawno nikt go tak nie wyprowadził z równowagi. Wiedział jednak, że kłótnia jedynie pogorszy ich, już beznadziejną, sytuację.
— O to, że twoja matka kazała mojej cię zawieźć do domu! Mam złe przeczucia co do tego. Nie zdziwiłbym się gdyby…
— Gdyby co? — wtrącił bezczelnie przewracając przy tym oczami.
— Gdyby zapisała cię do innej szkoły.
Izuku usiadł nagle na krześle. W ciągu zaledwie sekundy cała złość z niego wyparowała. Przeczesał palcami włosy wpatrując się w stojącego nad nim chłopaka. Jego matka nie przepisałaby go do innej szkoły ze względu na Katsukiego, prawda? W końcu zawsze chciała, aby znowu zaczęli się ze sobą dogadywać. Z przyjemnością słuchała opowiadań Izuku na temat tego jak ogromne postępy Bakugo zrobił w ciągu pół roku. Poza tym Inko i Mitsuki były najlepszymi przyjaciółkami. Nie było mowy o czymś tak niedorzecznym jak zamierzone odseparowanie dwójki nastolatków.
— O czym ty mówisz? — zapytał po dłuższej chwili słabym głosem.
Bakugo złapał się za włosy rwąc je przy tym lekko. Miał bałagan w głowie, którego nie potrafił sam ogarnąć. Nie mógł pozwolić na odebranie sobie Izuku. Nie byli razem wyjątkowo długo, ale z dnia na dzień Katsuki zaczął coraz lepiej dogadywać się ze swoim starym przyjacielem. Takie głupie komplikacje denerwowały go jeszcze bardziej.
— Kurwa, sam nie wiem! — wydobył z siebie stłumiony krzyk. Lada dzień All Might mógł przyjść i na dobre zniszczyć Izuku życie. Blondyn musiał szybko działać i wymyślić sposób na efektywną rozmowę z Inko. Miał w głowie kilka pomysłów, jednak każdy z nich zawierał w sobie trochę kłamstwa, co mogłoby później odbić się na nich z okropnym skutkiem. Katsuki usiadł obok Izuku. Patrzyli na siebie nawzajem, ale nikt się nie odzywał. Ich wspólny czas powoli się kończył. Bakugo westchnął ciężko, a po chwili przypomniał sobie o trzech chłopakach, których ścigał. — Deku, powiedz, czy te dupki cię dręczyły?
— M – może trochę — odparł nieśmiało.
Izuku zdziwił się, gdy Katsuki złapał go nagle za rękę. Jasnowłosy zbliżył się do niego patrząc mu poważnie w oczy. Midoriya mógł jedynie nerwowo się uśmiechać.
— Dobra — zaczął blondyn ściskając mocniej za dłoń zielonowłosego — pogadamy z twoją matką razem. Powiemy jej o twojej sytuacji. Zrozumie, że pozbawienie cię możliwości chodzenia do U.A. będzie o wiele gorsze niż praca bohatera. Powiesz jak się z tym czujesz — mruknął ponownie wstając. Teraz nie potrafił usiedzieć w miejscu. — Musi odpuścić. Kurwa, musi, rozumiesz?
Izuku zarumienił się nagle, podobnie jak Katsuki, który właśnie zrozumiał, jak brzmiał mówiąc to wszystko. Blondyn zaczął się cofać widząc rozklejającego się Deku, który pociągał nosem dziwnie się przy tym uśmiechając.
— Ka...Kacchan, ty naprawdę się mną przejmujesz. — powiedział wycierając łzy rękawem. Nie mógł być szczęśliwszy słysząc z jaką desperacją Bakugo do niego przemawiał. Rumienił się wiedząc, że blondyn naprawdę go kocha i chce być razem z nim. — Kacchan!
Izuku wstał z miejsca wyciągając ręce w stronę agresora. Chciał go wyściskać, jednak Katsuki złapał go za twarz odsuwając nagle od siebie.
— Won z tą brzydką mordą, deklu! Znowu będziesz wycierał swoje wydzieliny o moje ubranie! — wrzasnął rozgrzany do czerwoności. — I wcale się tobą nie przejmuję! P – po prostu nie chcę żeby ciężka praca All Mighta poszła się jebać! Musisz zostać bohaterem, idioto!!
Zielonowłosy dał radę wślizgnąć się do ramion swojej sympatii. Przytulił go mocno, a towarzyszył temu szloch, który powoli zaczął denerwować blondyna. Izuku ściskał go z całych sił próbując się jednocześnie uspokoić. Katsuki przewrócił oczami delikatnie się uśmiechając. W końcu oddał przytulasa gładząc piegowatego po plecach.
— Kacchan chce mieć mnie przy sobie!
— Wcale nie, debilu! — warknął. Midoriya mówił tyle zawstydzających rzeczy, które cały czas powodowały rumieńce na jego policzkach. — Puszczaj!
— A – ale jesteś taki wspaniały! — powiedział nie chcąc go puszczać.
Bakugo okazał się być silniejszy. Odepchnął mniejszego chłopaka od siebie. Przez chwilę miał ochotę go pocałować, jednak widząc jego zapłakaną twarz, skrzywił się.
Midoriya zdawał się być przygotowany na całusa. Zbliżył się nawet do Katsukiego, ale zamiast z jego ustami, spotkał się z dłonią. Blondyn złapał go za twarz i odepchnął z niesmakiem.
— Spadaj, nerdzie.
•°•
Chłopcy zdjęli w przedpokoju buty. Było późne popołudnie, a w domu Izuku panowała grobowa cisza.
— Mama? — zapytał głośno zielonowłosy zaglądając do salonu.
— Wiedźma gadała, że twoja matka utknęła w korku — mruknął Katsuki wsadzając ręce do kieszeni.
Zaczął się rozglądać po domu, w którym nie był od kilku lat. Będąc dzieckiem bywał tutaj niemalże codziennie. Było to jeszcze za czasów, gdy on i Izuku bawili się ze sobą.
— Napijesz się czegoś? — Midoriya wychylił się z kuchni. Miał na ustach delikatny uśmiech, który urzekł nawet Bakugo.
Jasnowłosy kiwnął głową mając zamiar skorzystać z poczęstunku. Usiadł na sofie wciąż rozglądając się dookoła. Przyglądał się zdjęciom oraz przypadkowym przedmiotom stojącym na półkach.
Mieszkanie było małe, ale przytulne. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach, który od razu skojarzył mu się z Izuku.
Po jakimś czasie w salonie pojawił się chłopak z małą tacą, na której stały trzy kubki z herbatą. Podczas, gdy piegowaty wrócił, aby odnieść tacę, Bakugo powąchał nieufnie herbatę. Pachniała przyjemnie, więc upił ostrożnie łyk.
— Jest w porządku? — zapytał siadając zaraz obok jasnowłosego.
— Mh, całkiem — mruknął odstawiając naczynie na stół.
— Bądź miły przy mojej mamie, okej?
— Zawsze jestem miły.
Mniejszy chłopak przewrócił oczami. Wziął do lodowatych dłoni kubek, aby trochę się ogrzać. Kątem oka zauważył, że Katsuki ponownie stara się napić wciąż gorącej herbaty. Wyglądał na zadowolonego, co go ucieszyło.
Czerwonooki oparł się wygodnie o sofę. Objął swojego Deku ramieniem mimowolnie przyciągając go w swoją stronę.
— Kacchan… — mruknął rumieniąc się lekko.
— Co?
Midoriya zabrał rękę blondyna ze swojego ramienia. Ten burknął z niezadowoleniem od razu się obrażając. Izuku zasmucił się nieco, jednak starał się poprawić mu humor łapiąc go nieśmiało za wolną rękę.
— Nie chcę żeby moja mama nas tak zastała — powiedział cicho uśmiechając się przepraszająco w jego stronę. — B – bardzo lubię twój dotyk, ale… wiesz.
— Spoko. Rozumiem — westchnął sięgając ponownie po kubek. Herbata bardzo mu smakowała, a Izuku nie mógł przestać przyglądać się jego zrelaksowanej twarzy.
— ...Czyli nie będziemy się widzieć przez dwa tygodnie?
Piegowaty zaczął nowy temat nie chcąc, aby między nimi zapadła niezręczna cisza. Jednym okiem zerkał na swoją sympatię. Usta Bakugo właśnie oderwały się od powierzchni kubka.
— Zostaje w dormitoriach. Dyrektor stwierdził, że wciąż mogę być narażony na złoczyńców. Przesadzają — prychnął. — Minęło już trochę czasu od tego głupiego porwania, do cholery.
— Cóż, przynajmniej będę spokojniejszy mając pewność, że jesteś bezpieczny — powiedział ze słodkim uśmiechem zielonowłosy.
Katsuki od razu się zaczerwienił nie będąc przygotowanym na tak ohydnie uroczą wersję Deku.
— Tch, nie potrzebuję ochrony, głupolu! — warknął mierzwiąc go agresywnie po włosach.
Midoriya zaczął się cicho śmiać jednocześnie starając się uwolnić spod uścisku blondyna. Bakugo uśmiechnął się widząc radość wypisaną na twarzy zielonowłosego.
W końcu odepchnął go delikatnie od siebie. Izuku musiał się oprzeć o siedzenie, aby nie spotkać się z oparciem sofy.
Chłopak usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, a krótko po tym – ciężkie westchnięcie dobiegające z przedpokoju. Nastolatek wstał jak poparzony idąc w stronę korytarza. Zobaczył swoją mamę, która zdejmuje buty.
— M – mamo, cześć.
— Hej, synku — powiedziała, jak zawsze, łagodnym i kojącym głosem. Izuku dreptał nerwowo za kobietą, która właśnie wkroczyła do salonu. — Oh, Katsuki, dawno cię u nas nie było — powiedziała z lekkim uśmiechem.
— Trochę czasu minęło — odparł blondyn siląc się na przyjazny ton głosu.
— Chcielibyśmy z tobą porozmawiać… Usiądziesz? Zrobiłem herbatę.
Nieco zaskoczona całą tą sytuacją Inko usiadła na fotelu. Założyła kosmyk włosów za ucho następnie spoglądając na dwójkę poważnie wyglądających nastolatków. Izuku podał swojej mamie kubek z nieco ostygłą już herbatą.
— Dziękuję Izuku. — powiedziała biorąc naczynie do rąk. Upiła parę łyków nie mogąc wytrzymać tej pełnej napięcia ciszy pomiędzy nią a młodzieżą. — Naprawdę wy… uhm… razem? — wymamrotała, z lekkim skrępowaniem, patrząc na chłopców.
— Nawet ruchal - yhmy ghe! — Deku zdążył zasłonić ręką usta blondyna. Spiorunował Bakugo wzrokiem będąc równocześnie czerwony po same uszy. Agresor oderwał ze swojej twarzy dłoń piegowatego. Ścisnął za nią cholernie mocno przez co mniejszy wydał z siebie cichy jęk.
— Ah, tak, mamo! — wtrącił od razu uśmiechając się nerwowo do kobiety. — O – od kilku dni chodzimy ze sobą… Nie masz nic przeciwko temu…? — zapytał niepewnym głosem.
Inko pomachała energicznie ręką w momencie, gdy piła swoją herbatę. Izuku był zbyt nerwowy, aby zabrać się teraz za swój, powoli stygnący, napój.
— Ah, nie! — przerwała ciszę patrząc radośnie na nastolatków. — Oczywiście, że nie. Po prostu jestem trochę...yhm, zaskoczona — mruknęła z nadzieją, że dobrze dobrała słowa. — Katsuki, miałeś jakieś kłopoty w szkole, prawda? — zapytała chcąc jak najszybciej zmienić temat.
— Taa, znalazł się taki jeden idiota, który zasłużył sobie na lanie. Groził Izuku.
Słysząc swoje imię wychodzące z ust Katsukiego, Izuku poczuł, jak palą go policzki. Podobało mu się, że zwraca się do niego w taki sposób, jednak to wciąż było coś obcego, czego nie potrafił do końca przyjąć do siebie. Słysząc, jak wymawia jego imię, miał wrażenie, że odzywa się do kogoś innego. Dzisiejszego dnia, jasnowłosy kilka razy nazwał go "Deku", co było pewną ulgą. Jednak, jeśli Bakugo miał zamiar niespodziewanie zwracać się do niego po imieniu, chłopak nie był pewny, czy jego serce to przeżyje.
— Groził? — wyszeptała Inko. Jej twarz nagle spoważniała, a w oczach pojawił się strach i obawa. — Kochanie, co się stało?
Piegowaty skulił się spuszczając głowę w dół. Zacisnął powieki próbując się zmusić do ponownej konfrontacji ze swoją mamą. Oczy Izuku zaiskrzyły czując dłoń swojego chłopaka na plecach. Zawstydziło go to nieco, ale Inko zdawała się nie zauważyć nagłego kontaktu cielesnego między nimi. Nastolatek zacisnął pięść spotykając się ze, wciąż zmartwionym, wzrokiem swojej rodzicielki.
— Tak naprawdę to… trochę mnie dręczą w klasie. Znaczy się, nie dręczą mnie tylko jest niemiło, a ja… — urwał szukając odpowiednich słów. — Mamo, czuję się bardzo źle w nowej klasie. Teraz nie mam możliwości widywać się ze swoimi przyjaciółmi. Nie chcę znowu zamykać się w sobie.
— Izuku, rozmawialiśmy o tym… — zaczęła delikatnie przybierając łagodnego wyrazu twarzy.
— Pani-
Blondyn przerwał swoją wypowiedź czując, jak nerd ciągnie go za marynarkę. Spojrzał na niego nieco rozdrażnionym wzrokiem, jednak widząc determinację w jego oczach, od razu się zamknął.
— Naprawdę chcę wrócić na bohaterstwo. Dlaczego mam być nieszczęśliwy i do końca życia mieć do ciebie uraz o to, że… przekreśliłaś moje marzenie? — Chłopak naprawdę nie chciał mówić w taki sposób do swojej własnej matki, która była równie wrażliwa, co on. Miał jednak wrażenie, że tylko takimi słowami pozwoli jej zrozumieć swoje prawdziwe uczucia. — Mam Dar, wspaniałych przyjaciół i n – no…Kacchana. Mamo, ja… — przerwał nagle widząc, jak oczy Inko robią się szkliste. On sam również zaczął się rozklejać.
Bakugo przewrócił oczami widząc jak zielonowłosa rodzina zaczyna bez powodu płakać i szlochać. Westchnął ciężko nie mając innego wyjścia niż oprzeć się o sofę i uczestniczyć dalej w tym cyrku.
— Popełniłam błąd? Chciałam tylko żebyś nie zrobił sobie więcej krzywdy. Drobne stłuczenia to nic takiego, ale… kiedyś może ci się przytrafić coś znacznie gorszego — mówiła wycierając nos w chusteczkę.
— Wie – wiedziałaś co idzie za tym, że chcę być bohaterem. Cały czas mnie wspierałaś, więc dlaczego nagle zmie – zmieniłaś zdanie? ...Chcę być szczęśliwy, mamo. Wiem, że ty też tego dla mnie chcesz — mówił nie mogąc powstrzymać dokuczliwego szlochu.
Katsuki spojrzał na swoją sympatię. Wyglądał żałośnie z tym zapłakanym wyrazem twarzy, jednak blondyn nie potrafił powstrzymać małego uśmiechu. Izuku w końcu mówił w przekonujący sposób. Momentami był również stanowczy, co w oczach blondyna było całkiem podniecające.
Bakugo nie miał zamiaru siedzieć tutaj jedynie dla ozdoby. Spojrzał Inko prosto w oczy w tym samym czasie czochrając jej syna po głowie.
— Nie pozwolę żeby temu głupkowi stała się krzywda. Będę go chronił, tylko proszę pozwolić mu wrócić. Wszyscy na niego czekają, a ja nie zniosę dłużej widoku tego przygnębionego wyrazu twarzy.
Kobieta kiwnęła słabo głową wycierając łezkę z kącika oka. Po czasie odchrząknęła zwracając się do swojego dziecka.
— Chyba nie mam innego wyboru. Nie chcę żebyś był smutny, synku. Miałam nadzieję, że znajdziesz nowych przyjaciół i zrozumiesz, że się o ciebie martwię. Izuku, musisz być bardziej rozsądny. Proszę.
— M – mogę wrócić na bohaterstwo? — zapytał słabo na chwilę wstrzymując oddech.
— Możesz.
Piegowaty, bez zastanowienia, wstał, aby przytulić swoją mamę. Ta z radością odwzajemniła uścisk jednocześnie gładząc Izuku po plecach.
— Dziękuję, jesteś najlepsza! Będę na siebie bardziej uważał, naprawdę obiecuję! — powiedział z szerokim uśmiechem.
Blondyn również wstał z miejsca nie bardzo wiedzieć, co zrobić. Nie mógł pozbyć się ciepłego uczucia w piersi widząc jak tych dwóch przytulało się do siebie. Znowu zaczęli płakać, co wcale go nie zdziwiło.
— Opiekuj się nim — powiedziała Inko podchodząc do Bakugo. — Wiem, że z tobą będzie bezpieczny. Cieszy mnie, że się dogadujecie! Znowu będziemy mogli się razem spotykać, ah jak za starych czasów. Katsuki, proszę przyjdź jutro ze swoimi rodzicami na obiad, dobrze?
— Ugh… serio? — jęknął z poirytowaniem, jednak Izuku zaraz nadepnął go w stopę przez co syknął. — Tak, pewnie. — odparł przez zaciśnięte zęby. — Ucieszą się.
— Wspaniale! Proszę, zostań na kolacji — powiedziała kierując się w stronę kuchni.
— Spoko! Au! — jęknął czując jak Izuku szczypie go w dłoń. — Co jest, cholerny nerdzie?! — warknął stłumionym głosem jednocześnie dając mu kuksańca w ramię. — Chyba byłem dla ciebie zbyt delikatny, bo powoli zaczynasz się rządzić!
— N – nie, po prostu jesteś niekulturalny, Kacchan — pisnął instynktownie się od niego odsuwając.
— Ja pierdole — jęknął przeciągle przeczesując, w tym samym czasie włosy palcami. — Tak w ogóle to nie było źle. Nawet nie musiałem się zbytnio odzywać. Dobra robota, Deku — mruknął łapiąc Izuku za grzywkę. Odsunął ją, aby dać mu w czoło szybkiego buziaka.
— Dzi – dziękuję… — szepnął zasłaniając swoją czerwoną twarz rękoma — P – pójdziemy do mojego pokoju?
— Zgaduję, że to tamte drzwi? — powiedział zauważając drzwi, na których wisiała tabliczka z imieniem Izuku. Oczywiście był to gadżet z merch'u All Mighta.
Mniejszy nastolatek pokiwał z zawstydzeniem głową. Katsuki tylko się uśmiechnął, a Izuku dodatkowo zmiękły kolana. Uśmiech Kacchana był wyjątkowo niebezpieczny.
Od razu weszli do pokoju zamykając za sobą drzwi. Bakugo rozglądał się z zaciekawieniem po pomieszczeniu. Nie był zaskoczony przesadną ilością ich idola z dzieciństwa.
— Oh, kurwa — mruknął na co Midoriya podskoczył mając ochotę zapaść się pod ziemię. — Prawie nic się nie zmieniło.
Zielonowłosy przyglądał się, jak jego gość dotyka ostrożnie figurki z limitowanej edycji. Nagle odszedł od półek, aby zawiesić marynarkę na krześle.
— Zo - zostaniesz na noc? — zapytał nieśmiało widząc, jak blondyn kładzie się na jego łóżku. — Ju– Jutro nie ma szkoły, więc…-
— Myślałem, że zerwaliśmy? — przerwał zerkając jednym okiem na twarz zielonowłosego.
Jego rówieśnik usiadł na łóżku. Patrzył smutnym wzrokiem na swoje kolana. Bakugo doskonale widział załamanie w jego oczach.
— Ah… no tak… — wymamrotał pociagając nosem.
Jasnowłosy prychnął cicho pod nosem podnosząc się do siadu.
— Deklu! — zaczął bijąc go w tył głowy. — Droczę się z tobą, do cholery!
— Eh?
— Chodź tu.
Katsuki pociągnął go w swoją stronę, a ciało mniejszego chłopaka od razu obiło się o materac. Jego puls przyspieszył czując, jak blondyn przyciąga go pewnie do siebie. Izuku przylgnął mocno do Katsukiego nie mając zamiaru go puszczać. Jego głowa wylądowała na umięśnionej klatce piersiowej nastolatka. Jedynym dźwiękiem, który słyszał było szybkie bicie serca osoby, którą kocha.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top