Rozdział 19: Tylko ja mogę cię dotykać
W łazience dało się usłyszeć głuchy dźwięk szkolnego dzwonka kończącego przerwę. Zaraz poźniej rozległ się odgłos zamykanych drzwi. Uczniowie rozmawiający przy umywalce właśnie wyszli z toalety znając konsekwencje spóźniania się na lekcje. Ukrywający się przed całym światem Izuku również powinien to zrobić.
Chłopak siedział na zamkniętej muszli klozetowej w jednej z kabin. Skrawkiem papieru toaletowego wydmuchał nos doprowadzając się do porządku.
Przetarł opuchnięte oczy zanim zdecydował się wyjść z kabiny. Gdy to zrobił, przemył twarz ciepłą wodą. Spojrzał na swoje żałosne odbicie w lustrze. Uśmiechnął się smutno widząc, że nawet po małym odświeżeniu wyglądał beznadziejnie. Wciąż był blady jak ściana, a oczy były opuchnięte i zmęczone.
Nie przypuszczał, że kiedykolwiek przyjdzie mu ponownie chować się gdzieś po kątach. Wydział bohaterski był w innym miejscu niż ten, do którego należał Midoriya. Nie miał możliwości rozmowy ze swoimi przyjaciółmi, a w jego nowej klasie miał marne szanse na zaprzyjaźnienie się z kimkolwiek. Okazało się, że inne wydziały wręcz gardziły tymi, którym poszczęściło się jeśli chodzi o Dar. Dlatego też w klasie Izuku znalazła się grupka młodzieży, która czerpała satysfakcję z dokuczania mu.
Sądził, że szkoła średnia przekreśliła jego rolę ofiary, jednak bardzo się pomylił. Wciąż nie potrafił przeciwstawić się silniejszym. Na początku starał się ignorować zaczepki, jednak gdy te się nasiliły zaczął unikać swoich prześladowców.
Kolejną rozterką piegowatego był Katsuki. Nie odzywali się do siebie odkąd Midoriya opuścił klasę pierwszą A. Dopiero teraz zrozumiał, jak wielki błąd popełnił.
Izuku cholernie za nim tęsknił, jednak wciąż tego do siebie nie dopuszczał. Złość w dalszym ciągu sterowała jego uczuciami, a nawet czynami.
Izuku wyszedł z toalety. Jego krok był szybki i sprężysty. Widząc puste korytarze przypomniał sobie, że trwają lekcje. Wziął parę głębokich wdechów zanim wszedł po schodach na trzecie piętro. Zdecydowanie wolałby zostać tutaj. Czuł się dziwnie zrelaksowany wśród przyjemnej ciszy.
Mimowolnie rzucił okiem na kanapy, które były umiejscowione zaraz przy oknach. Jego ciało zamarło widząc kto siedział na jednej z nich. Blondyn o szkarłatnych oczach wyglądał przez okno. Ręką podpierał policzek, a na twarzy miał wymalowany spokój.
Zielonooki zawahał się przez chwilę nie wiedząc czy zawrócić, czy iść dalej z nadzieją, że Katsuki go zignoruje. Postanowił wybrać drugą opcję. Serce zaczęło walić niczym młot, a nerwy wyżerały go od środka. Starał się nie zerkać na nastolatka. Póki co nie zauważył Izuku, mimo że ten był kilka kroków od niego. Gdy Bakugo się poruszył, zielonowłosy poczuł jak żołądek wywraca mu się na drugą stronę. Momentalnie przyspieszył, co musiało wyglądać żałośnie.
Nagle poczuł silny ucisk dłoni na nadgarstku. Przełknął ślinę wiedząc, że będzie musiał spojrzeć Katsukiemu w oczy. Odwrócił się powoli doprowadzając się w kilka sekund do porządku.
— C – co tutaj robisz? — zapytał Izuku szarpiąc nadgarstkiem, za który trzymał blondyn. — Nie powinno cię tu być.
Katsuki przeczesał palcami włosy. Wsadził ręce do kieszeni zbliżając się do Izuku jeszcze bardziej.
— Skończyłem wcześniej — odparł uśmiechając się słodko w stronę swojego nerda.
Blondyn uniósł wysoko brwi widząc, że nawet cień rumieńca nie zawitał na puszystych policzkach zielonowłosego.
— Wciąż nie rozumiem dlaczego tu jesteś. — Midoriya skrzyżował ręce na piersi nie mogąc przestać cofać się w tył. Bakugo podążał tuż za nim nie spuszczając go z oczu nawet na sekundę.
— Cholernie za tobą tęskniłem, słodki nerdzie. — mruknął zmysłowym tonem opierając dłoń na ścianie zaraz za piegowatym. Mniejszy chłopak był przytłoczony ciepłem i bliskością ciała drugiego. — Pogadajmy chwilę.
— Ka – Kacchan, mam lekcje.
Ręka Katsukiego zacisnęła się na barku piegowatego. Z cwanym uśmieszkiem zaczął wspinać się, opuszkami palców, po szyi nastolatka. Łaskotał go delikatnie po skórze zbliżając się do ucha, które było jednym z wrażliwszych miejsc Izuku. Bakugo z satysfakcją wsłuchiwał się w ledwo słyszalne pomruki rówieśnika.
— I tak dostaniesz nieobecność, głuptasie — powiedział miękko widząc jak jego nerd powoli mu ulega.
— M – Możemy normalnie porozmawiać? Wiesz… metr od siebie? — zapytał zasłaniając swoją czerwoną buzię.
Jasnowłosy oparł bark o ścianę. Spoglądał surowym wzrokiem na swoją sympatię pamiętając o dystansie, który zasugerował piegowaty. Miły spokój ogarnął jego duszę mając przed sobą swojego Deku. Co prawda nie był to ten sam uśmiechający się bez powodu nerd, ale najważniejsze było to, że jego złość nieco zmalała.
— Więc jak tam nowa klasa? — zaczął czerwonooki normalnym, lekko zachrypniętym głosem. Nie darł się na nikogo od dwóch dni przez co jego struny głosowe zaczęły szwankować.
Midoriya odważył się spojrzeć w twarz rozmówcy. Przez chwilę nie wiedział co powiedzieć zastanawiając się czy przedtem Katsuki był równie przystojny jak teraz. Przyłożył palce do skroni próbując oczyścić umysł.
— Jest… w porządku — powiedział cicho na co Bakugo popatrzył na niego nieufnym wzrokiem.
— Twój wyraz twarzy mnie nie przekonał. Zaraz, czy… czy ty ryczałeś?
Nastolatek nagle się wyprostował przyglądając się uważniej zielonowłosemu. Zmarszczył w zdziwieniu brwi dopiero teraz dostrzegając, jak rozgląda się po korytarzu ze strachem w oczach.
— J – ja ni-... — przerwał chrząkając. — To nie twoja sprawa.
— Jesteś blady. Nawet dwa dni nie minęły, a ty wyglądasz jak chodzący trup — powiedział spokojnym, jednak oburzonym głosem. — Nie zapomnij o piciu wody.
— Daruj sobie — warknął ze złością piegowaty odwracając się plecami do rywala.
Chciał odejść, jednak Katsuki wyprzedził go blokując mu przejście. W mniejszym chłopaku coś pękło. Popchnął nagle swojego starego przyjaciela, na co ten odpowiedział złością, której nie był w stanie dłużej okiełznać.
Charakterystyczny dźwięk małych eksplozji rozniósł się echem po pustym korytarzu. Midoriya spojrzał na jego dymiące dłonie, które blondyn z frustracją zacisnął w pięści.
— Nie wiem czy zauważyłeś, ale próbuję być miły, do kurwy nędzy — rzucił przerażającym tonem, na który Izuku odparł jedynie obojętnym prychnięciem.
— Świetnie ci idzie.
Bezczelna ironia w głosie chłopaka sprawiła, że już cienka, nić cierpliwości pękła z hukiem w głowie czerwonookiego. Złapał z całych sił za ramię drugiego. Ręka owinęła się mocno wokół skóry przez co piegowaty pisnął cicho pod nosem. Uścisk był na tyle silny, że ręka niższego zaczęła nieprzyjemnie drętwieć.
— Przestań. To boli, Kacchan!
Chłopak cisnął Izuku o ścianę od razu blokując mu jakąkolwiek drogę ucieczki. Znowu dzieliły ich centymetry, a w niektórych miejscach nawet milimetry.
— To ty przestań. Co ja ci, kurwa, zrobiłem? No co? — warknął prosto do jego ucha. — Nie obchodzi mnie to czy masz Dar, czy go nie masz.
— O – odsuń się — syknął cicho odwracając szybko wzrok. Czuł, jak powoli traci kontrolę nad głosem.
Bakugo złapał za jego brodę kierując ją w stronę swojej twarzy. Spojrzał prosto w szmaragdowe, szkliste oczy, z których lada moment popłyną łzy. Mlasnął cicho językiem przykładając otwartą dłoń do chłodnego policzka zielonowłosego. Otworzył powoli usta masując kciukiem skórę na jego twarzy.
— Po co mi jakieś głupie bohaterstwo skoro nie mogę mieć ciebie? — Wargi Midoriyi zaczęły drżeć słysząc takie wyznanie z ust blondyna. Pozwolił słonym łzom spłynąć po swoich policzkach.
Katsuki rozluźnił uścisk na prawym nadgarstku chłopaka. Zaczęli spoglądać na swoje usta tak długo aż w końcu ich ciepłe wargi zetknęły się ze sobą. Piegowaty uwielbiał tą łagodność, która towarzyszyła małemu pocałunkowi.
Cichy dźwięk aparatu sprawił, że blondyn szybko odsunął się od zaczerwienionego Deku. Zaraz przy schodach zauważył trójkę chłopaków, którzy chichotali wrednie pod nosem. Jeden z nich machnął telefonem następnie wsadzając go do kieszeni spodni.
— Co do kurwy-
Izuku złapał, ze strachem, za rękaw Bakugo. Jego twarz wyrażała jedynie przerażenie, a rumieniec zniknął pozostawiając po sobie blady odcień.
— Byli z mojej klasy... Zrobili zdjęcie. Ca – całowaliśmy się. Kacchan… co teraz? — powiedział słabym głosem nie chcąc nawet sobie wyobrażać jakie mają zamiary.
Mniejszy nastolatek nie mógł przestać myśleć o sytuacjach rodem wyjętych z seriali i filmów. Zaczął wyobrażać sobie jakie konsekwencje poniesie za sobą takie zdjęcie w internecie. Nie bez powodu Pro Herosi ukrywali ewentualne związki, które nie zaliczały się do normalnych. Izuku pomyślał o Katsukim, który miał zamiar wspiąć się jak najwyżej w hierarchii bohaterów. Takie zdjęcie, na dodatek w szkole, mogłoby mu bardzo zaszkodzić.
— Deku! Oi, Deku! — Dopiero teraz się ocknął spoglądając zdezorientowanym wzrokiem na Bakugo. — Znajdę ich. Nie ruszaj się stąd.
— Kacchan, zaczekaj!
Katsuki miał nadzieję, że znalezienie ich nie zakończy się niepowodzeniem. Na pewno nie weszli do swojej klasy, ponieważ zbiegli na piętro niżej. Blondyn zaczął ze złością się rozglądać. Ręce zaczęły go świerzbić mając coraz większą ochotę spuścić łomot tej bandzie debili. Zajrzał do męskiej toalety, jednak nie zastał tam nikogo. Zbiegając na parter zaczął się denerwować nie mogąc ich odnaleźć. Obiecał Izuku, że załatwi to, więc nie było innej opcji, jak znalezienie gówniarzy.
Wybiegł na dziedziniec szkoły. Uśmiechnął się widząc chłopaka, który był właścicielem telefonu. Trójka nastolatków stała za budynkiem, zaraz obok boiska do koszykówki. Katsuki od razu pobiegł w ich stronę.
— Oddawaj telefon — warknął pokazując najwyższemu z trójki swoje imponujące eksplozje. Jego koledzy zawahali się czując ostry podmuch wiatru, jednak on sam tylko się uśmiechnął.
— Ty jesteś tym wrzeszczącym pojebem, który wygrał Festiwal Sportowy. Kurwa, jesteś ostro pierdolnięty.
Bakugo parsknął głośno zbliżając się do rówieśników. Podrapał się po głowie głupio się przy tym uśmiechając. Właśnie przypomniał sobie o swojej starej paczce z gimnazjum. On też był kiedyś takim głupim cwaniakiem, jednak debil stojący przed nim wydawał się być sto razy głupszy.
— Oddaj mi ten jebany telefon. Nie mam czasu na wasze dziecinne zabawy.
Chłopak wyjął telefon z kieszeni i zbliżył się do blondyna machając urządzeniem tuż przed jego nosem.
— Obciągnij mi to może wtedy się zastanowię. Jesteś ładny, mmhhh… Kacchan? — mruknął ściskając go pewnie za pośladki. — Tak nazwał cię ten zielonowłosy idiota. Urocze przezwisko i całkiem fajny tyłek.
— Odpierdol się — powiedział Katsuki popychając rówieśnika stojącego przed nim. Prawie się przewrócił, ale w ostateczności udało mu się utrzymać równowagę.
— Akira, on wygrał Festiwal Sportowy… Odpuść — szepnął jeden nastolatek patrząc niepewnie na morderczy wzrok jasnowłosego.
— A co taki pedał może nam zrobić? — fuknął ponownie wychodząc naprzód.
— Sam nie jesteś lepszy, zboczony sukinsynie.
— Uważaj na słowa — zaczął Akira z szerokim uśmiechem na ustach. — Chyba zapomniałeś, że twój chłopak jest w tej samej klasie, co ja. Pewnie nie chciałbyś żeby przytrafiło mu się coś okropnego.
— Zamorduję cię — syknął Bakugo uwalniając spod palców małe eksplozje.
Chłopak nie przybrał nawet postawy do obrony. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie ma zielonego pojęcia o walce, tak samo jak jego koledzy z zarządzania. Blondyn odchrząknął postanawiając uporać się z nimi w tradycyjny sposób. Uderzył z całych sił Akire, który od razu padł na brudną ziemię wijąc się z bólu.
— Boże, krew mi leci! Ja pierdole! — wrzasnął łapiąc za swój nos.
Jego koledzy zaczęli szukać drogi ucieczki, ale wystarczyło jedno spojrzenie Katsukiego, aby szybko zapomnieli o tym pomyśle.
— Zapłacisz mi za to, skurwielu! Złamałeś mi pierdolony nos!
— Zamknij pysk. Wy tam! — warknął na dwójkę przerażonych chłopaków. — Oddawać telefony! Ty też, gówniarzu — powiedział kopiąc leżącego w nogę.
— M – my nie mamy tego zdjęcia — wyjąkał jeden z kolegów Akiry.
— M - mhm! Tylko on je zrobił. Uhm, w… w sumie to geje są całkiem f – fajni — dodał drugi nerwowo się uśmiechając.
— To wypierdalać!
Nastolatkowie od razu uciekli do budynku szkoły, z którego akurat wyszedł zmartwiony Izuku. Zielonowłosy usłyszał głośny ton głosu Katsukiego. Od razu ruszył w stronę źródła dźwięku. Na ziemi zastał krwawiącą ofiarę, a zaraz obok blondyna, który zdążył już dobrać się do galerii zdjęć w cudzym telefonie.
— Kacchan… Trzeba go zabrać do pielęgniarki — mruknął podchodząc do wciąż wijącego się na ziemi chłopaka. Widać było, że nie był przyzwyczajony do bólu.
— Ja bym go tutaj zostawił — prychnął rzucając w leżącego telefonem. Udało mu się skasować zdjęcie i upewnił się, że nie zostało przesłane dalej.
— Kur – wa… Pożałujesz tego! Wyjebią cię z tej szkoły na zbity pysk, mogę ci to obiecać!
Blondyn kucnął bliżej Akiry. Chłopak spojrzał na niego z obrzydzeniem i z chęcią splunąłby mu w twarz, jednak teraz nie miał na to siły. Katsuki wskazał na małą kamerę umiejscowioną pod rynną.
— Te kamery rejestrują też dźwięk. U.A. to najbardziej strzeżone miejsce przed złoczyńcami. Pomyśl sobie teraz kto tutaj jest ofiarą.
— Oczywiście, że ja, ty chuju! — warknął próbując delikatnie wytrzeć rękawem krew cieknącą z nosa.
— Molestowałeś mnie. Ja się tylko broniłem — zaśmiał się prostując swoje nogi. — Dojdziesz sam do pielęgniarki, co nie?
— Pierdol się! — krzyknął siadając na ziemi. — A ty — wskazał zakrwawionym palcem na Izuku — od dzisiaj będziesz miał przejebane. Dopilnuję żeby każdy dzień w szkole był dla ciebie koszmarem!
Midoriya spojrzał niepewnie na Bakugo, który tylko machnął ręką. Akira zdołał wstać z miejsca. Zatykając nos, ruszył w kierunku wejścia do szkoły. Zielonowłosy złapał Katsukiego za rękę. Jego smutne oczy od razu wzbudziły niepokój w sercu blondyna.
— Skrzywdził cię? — zapytał cicho nie mogąc wyrzucić z głowy tej szokującej informacji. — D – dotykał cię?
— To nic takiego, nerdzie — powiedział spokojnie czochrając go po włosach.
— Ty – tylko ja mogę cię do...dotykać — wydukał Izuku słodko się przy tym czerwieniąc. Czerwonooki odchąknął cicho zakrywając usta wierzchem dłoni. Słysząc coś takiego nawet on zarumienił się jak zawstydzona dziewczynka. — K – Kacchan...ja chciałbym-
— To on, sensei! On na mnie napadł i okradł! — mówił drżącym głosem Akira, który przyprowadził wychowawcę Katsukiego.
Mężczyzna spojrzał na chłopaków. Był bardzo zły, a świadczył o tym jego wyraz twarzy. Aizawa zmarszczył brwi podchodząc do blondyna.
— Do dyrektora. Zaraz wezwę twoich rodziców.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top