Rozdział 18: Izuku

Izuku wszedł do swojego pokoju trzaskając przy tym ze złością drzwiami. Zaraz za nim pojawił się Bakugo, który tym razem odgrywał rolę tego spokojniejszego. 

Czerwonooki stanął przy drzwiach opierając się o nie. Trudna rozmowa z ich idolem poskutkowała obudzeniem się furii w ciele piegowatego. Jego stan przypominał bardziej atak paniki niż złość, jednak nie zmieniło to faktu, że Katsuki nie wiedział jak zacząć rozmowę.

Stał przyglądając się nastolatkowi, który usiadł na łóżku chcąc się uspokoić. Nie potrafił zapanować nad drżącymi z nerwów kończynami. Nierówny oddech również utrudniał mu dojście do siebie. Nagle zacisnął swoje dłonie na kolanach napinając przy tym materiał spodni. 

Bakugo widząc, że powoli ulatuje z niego złość, usiadł zaraz obok. Z ciała Izuku biło gorąco, a w pokoju dało się odnieść wrażenie, że powietrze jest o wiele cięższe.

Czerwonooki zerknął na Midoriye. Głowa opuszczona żałośnie w dół mogła sugerować, że właśnie się rozpłakał i próbuje się z tym kryć. Jasnowłosy westchnął cicho starając się rozluźnić i zapanować nad głosem. 

— Zostajesz w tej chujowej klasy nawet jeśli musiałbym błagać twoją starą na kolanach — powiedział w miarę spokojnym, lecz stanowczym tonem. 

Izuku wstrzymał na chwilę oddech tym samym gryząc się w język. Zgromadzone w nim emocje sprawiły, że na usta cisnęły mu się słowa, o których wcześniej nawet by nie pomyślał. 

Chciał zostać sam żeby poukładać dręczące go myśli. Po jego oczach widać było, że słowa All Mighta wciąż do niego nie doszły. Nie chciał dopuścić do siebie wizji wrócenia do poprzedniego życia. Głęboko w podświadomości wiedział, że po zasmakowaniu bohaterstwa, nagłe stracenie mocy zada mu ostateczny cios. 

— Deku? — mruknął Bakugo widząc, że jego sympatia wstaje z miejsca. 

Chłodny wzrok spotkał się z rubinowymi tęczówkami. Katsuki nie potrafił ukryć zdziwienia wywołanego przez wyraz twarzy rówieśnika. Jeszcze nigdy nie spotkał się z taką miną łączącą ból, a zarazem apatię. 

— Muszę się spakować. Wyjdź — powiedział po chwili odwracając powoli wzrok.

— Nie skończyliśmy rozmawiać.

— ...Nie ma o czym — mruknął łamiącym się głosem. Izuku przetarł szybko oczy rękawem, czując że robią się wilgotne. Był na skraju łez, jednak wciąż starał się powstrzymywać, przynajmniej dopóki nie zostanie sam. 

Nastolatek podszedł do szafy z nadzieją, że oddalenie się od Katsukiego pozwoli mu ochłonąć. Otworzył niepewnie szafę przez chwilę nie wiedząc, co robić. Pochwycił w ręce jedną z koszulek, którą następnie rzucił na łóżko. 

Czerwonooki zmrużył lekko oczy podchodząc po cichu do rówieśnika. Złapał go za nadgarstek, na co on wzdrygnął się nie będąc gotowym na rozgrzany dotyk. 

Izuku zacisnął mocno oczy czując przy uchu gorący oddech drugiej osoby. Wolna ręka Bakugo spoczęła na biodrze mniejszego chłopaka, co również przyprawiło go o przyjemne, aczkolwiek dokuczliwe, dreszcze. 

Katsuki uśmiechnął się czując zapach swojej sympatii. Objął go mocno od tyłu, jednak bliskość ta nie trwała długo, ponieważ zielonooki zaraz odsunął się od blondyna. 

— Dlaczego jesteś nagle taki uparty? — zapytał rozdrażniony Bakugo. Wciąż walczył z własnymi nerwami powtarzając sobie, że w tej sytuacji krzyki jedynie zaszkodzą. Niestety, widząc zachowanie swojego chłopaka krew sama wezbrała mu w żyłach. Midoriya kompletnie go zignorował. Zaczął ściągać nagle z półek swoje książki, a następnie kładł je na biurku. — Odezwij się — warknął nie mogąc już dłużej panować nad złością w głosie. 

— Wy - yjdź... — wyjąkał cicho. 

Jasnowłosy podrapał się nerwowo z tyłu głowy. Zmarszczył brwi na widok Izuku, który, plecami do niego, zaczął natarczywie pocierać rękoma swoje oczy. Nie mógł jednak zapanować nad drżącym głosem i pociąganiem nosem, co go zdradziło. 

Katsuki już miał otwierać usta żeby coś powiedzieć, jednak nagle przeszkodził mu w tym płaczliwy głos drugiego nastolatka. 

— Zawiodłem All Mighta — zaczął opierając się o biurko. — Mama nie zmieni zdania, a ja znowu będę tym samym nieobdarzonym, bezużytecznym Deku. Na pewno cieszysz się, prawda?

Słysząc to, w Katsukim coś pękło. Bez opamiętania złapał mniejszego za koszulkę następnie przyciągając gwałtownie do siebie. Wpatrywał się w jego zapłakaną, zawstydzoną twarz, której tak bardzo Midoriya nie chciał mu pokazać. Zluźnił nieco uścisk widząc, że przesadził, jednak to nie świadczyło o tym, że choć odrobinę się uspokoił.

— Chcę żebyś został bohaterem, Deku! — powiedział prosto w jego usta. — Patrz na mnie jak do ciebie mówię! Wymyślimy coś, rozumiesz? — Zielonowłosy odsunął od siebie Bakugo. Blondyn tym razem odpuścił dając Izuku chwilę żeby się pozbierać. — ...W końcu chodzimy ze sobą, do cholery, więc przestań dramatyzować i ogarnij się. 

— Już nie… — wymruczał ledwo otwierając przy tym usta. 

Katsuki skrzyżował ręce na piersi próbując zrozumieć, o co chodziło jego sympatii. Piegowaty spojrzał na niego ponurym wzrokiem, który od razu oświecił czerwonookiego. 

— Czekaj, co? — zapytał gwałtownie łapiąc Izuku za barki. — Coś ty powiedział?  

Midoriya spiął wszystkie mięśnie w swoim ciele. Bezustannie starał się unikać przeszywającego wzroku Bakugo. Ucisk na jego barkach z każdą chwilą stawał się mocniejszy, co dodatkowo sprawiło, że odczuł dyskomfort.  

— Ni - nieważne — powiedział nieśmiało.

Zacisnął drżące usta, aby spojrzeć na twarz Katsukiego. Jego rówieśnik był wystraszony. Izuku mógł to wywnioskować po wzroku chłopaka. Bakugo rozluźnił uścisk na barkach po to, aby zjechać dłońmi do przedramion zielonowłosego. Złapał go mocno mając nadzieję, że smutek zniknie z twarzy chłopaka, jednak to się nie stało. 

— Właśnie, że ważne. No dawaj, jestem ciekawy, co masz mi do powiedzenia, Deku. 

Izuku zabrał ręce blondyna ze swojego ciała. Bez słowa wrócił do ściągania książek z półek. Drugi chłopak czekał cierpliwie na wyjaśnienia, które mu się należały. Oparł się ręką o biurko, aby mieć widok na twarz swojego rywala. Przyglądał się mu, tym samym wywierając na nim ogromną presję.   

Głowa Midoriyi była oblężona przez tysiące niepotrzebnych myśli. W większości były one samolubne, co kłóciło się z jego naturą. Zwykle stawiał dobro innych ponad swoje, ale teraz było na odwrót. 

Chłopcy stali w ciszy. Jeden zerkał na drugiego, jednak nikt się nie odezwał. Napięcie było tak silne, że Izuku nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Rozchodziło się o Bakugo, który, na chwilę obecną, nie miał zamiaru zostawić go w spokoju. Zielonooki przestał zajmować się książkami i oparł obie dłonie o biurko. 

— Zróbmy sobie przerwę — zaczął cicho nie będąc do końca świadomym, co robi. — To i tak...rozpadłoby się prędzej czy później. 

Katsuki ścisnął gniewnie swoje pięści. Marzył o tym żeby spuścić Izuku łomot za to, że pomyślał o zerwaniu z nim. Twarz chłopaka zaczęła go nagle wytrącać z równowagi. Nie mógł znieść widoku jego szklistych oczu i poważnego wyrazu twarzy. 

— Zmarnowałem z twojego powodu w chuj czasu tylko po to abyś, po dwóch jebanych dniach związku, zerwał ze mną, tak? — odezwał się w końcu, co prawda nie krzykiem, ale obrażonym tonem głosu. 

— Bardzo mi przykro, że byłem tylko stratą czasu! Tak jak zwykle! — powiedział mając w oczach łzy, które zaczął szybko wycierać. 

— Kurwa — szepnął Katsuki łapiąc się za głowę. Nastolatek stanął przed piegowatym, który zakrywał twarz dłońmi. — Nie o to mi chodziło. Nie potrafię się skupić, bo cały czas chodzisz mi po głowie. Cholera, dobra. Przepraszam. Pogadajmy o tym na spokojnie. 

Bakugo pogłaskał niepewnie chłopaka po głowie. Miał nadzieję, że tym go uspokoi, jednak zamiast tego –  wywołał jeszcze większą złość. Midoriya odepchnął go od siebie na tyle mocno, że blondyn omal nie upadł na podłogę. 

— Odpieprz się — powiedział piorunując jasnowłosego wzrokiem.

Katsuki otworzył usta chcąc coś powiedzieć. Nie spodziewał się czegoś takiego po grzecznym Izuku. W momencie, gdy podniósł wzrok na rozgniewaną twarz chłopaka, nie wytrzymał i zaczął się cicho śmiać. 

— Wyjdź stąd. Wszystko sobie wyjaśniliśmy — rzucił głośno chcąc przedrzeć się przez śmiech blondyna. 

— Okej — zaczął uspokajając się — jesteś zły, zdesperowany i tak dalej, rozumiem to. Nie ma sensu teraz się załamywać. Jestem chujowym optymistą, ale jeszcze jest nadzieja, że twoja matka zmieni zdanie.

— Co ty możesz wiedzieć…

— Nie wiem jak to jest nie mieć Daru. Nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić. — Blondyn ujął delikatnie prawą dłoń chłopaka, na której rozciągały się pojedyncze blizny. Przy tym, uśmiechnął się w sposób, który zawsze roztapiał serce Izuku. — To nie pójdzie na marne. Nie pozwolę na to. 

Midoriya miał ochotę się rozpłakać. Katsuki był dla niego aż zbyt dobry, starając się go pocieszyć. Niestety  jego nagła upartość nie mogła pozwolić mu na uległość. Nastolatek zabrał swoją dłoń następnie odsuwając się od czerwonookiego. Był wściekły na samego siebie, jednak rozdrażnienie kompletnie zapanowało nad jego czynami. Chciał odpuścić i przeprosić, ale jednocześnie nie chciał pokazać, że jest żałosnym narzędziem, które po kilku miłych słowach podporządkowuje się innym. 

— Deku — mruknął Katsuki przytulając go nagle od tyłu. Objął go w pasie wdychając słodki zapach zielonych włosów. — Nie dąsaj się 

— Zostaw. 

Słysząc to, Bakugo zacisnął ze złości zęby. Ostatnią rzeczą, którą chciał była kłótnia z Izuku. 

— Dobra, jak chcesz. — warknął odsuwając się od nieho. Był cholernie wściekły na zielonowłosego, ale jednocześnie nie miał siły dłużej z nim rozmawiać. — Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, nerdzie — rzucił pod nosem przecierając szybko swoje wilgotne oczy. 

Izuku zauważył łzy rówieśnika. Zaczął panikować nie wiedząc co powiedzieć. Właśnie zdał sobie sprawę z tego, że nie brał pod uwagę jego uczuć. 

— Ka-

Nie dane było mu dokończyć, ponieważ od razu został zagłuszony przez huk trzaskających drzwi.

°•°

Silna ręką wyłączyła agresywnie budzik nastawiony na siódmą rano. Blond włosy chłopak burknął z niezadowoleniem. Zmęczenie spowodowane brakiem snu sprawiło, że dopadła go dokuczliwa migrena. 

Katsuki zmusił się do wstania z łóżka. Usiadł na brzegu podpierając się łokciami o kolana. Złapał za swoją głowę wzdychając przy tym głośno.

Nie potrafił zasnąć. Kłótnia z Izuku cały czas dudniła mu w pamięci. Nie minęła nawet doba, a on już za nim tęsknił.  Mimo iż wiedział, że na pewno nie pozwoli mu odejść, czuł się przygnębiony przez całą tą sytuację. Pozwoliło mu to przypomnieć dlaczego tak bardzo nienawidzi uczuć i stara się ich unikać. Teraz nie potrafił robić nic prócz siedzenia i rozmyślania o Izuku. Nawet odpuścił trening, który był podstawą każdego jego dnia. 

Bakugo wstał od niechcenia z łóżka. Odciągnął żaluzje wyglądając za okno. Było już jasno, jednak w obrębie budynku nie było żywej duszy. Blondyn oparł się o parapet. Czoło zetknął z zimną powierzchnią szyby. Wpatrywał się kątem oka w parę znikającą pod wpływem jego ciepłego oddechu. 

Czerwonooki zamrugał kilka razy. Dostrzegł wysokiego mężczyznę o blond włosach, który stał przy furtce do budynku. 

— All Might? — mruknął sam do siebie nie spuszczając nauczyciela z oczu. — Co do… — Nastolatek zauważył nagle biegnącego w jego stronę chłopca o zielonych włosach. — Deku? 

Przyglądał im się przez dłuższą chwilę. Rozmawiali ze sobą, a z racji tego, że byli dość daleko, Katsuki nie był w stanie dostrzec wyrazu ich twarzy. Ich rozmowa nie trwała długo, a na samym końcu przytulili się do siebie. Czerwonooki zmarszczył brwi nie wiedząc co o tym myśleć.

Bez zastanowienia wyszedł ze swojego pokoju. Po wyjściu z windy zaczął biec w stronę salonu z nadzieją, że spotka tam Izuku. Nikogo nie było na dole, więc wybiegł na dwór doganiając Toshinoriego. 

— Zaczekaj! All Might!

Nastolatek zatrzymał mężczyznę na ścieżce prowadzącej do szkoły. Uspokoił się wyrównując oddech, a potem podszedł bliżej. 

— Coś się stało? — zapytał spokojnie nauczyciel.

— Rozmawiał pan z Deku — zaczął ochrypłym głosem. —  O czym? Był pan u jego matki? Co powiedziała? 

— Zaczekaj, po kolei. 

Toshinori położył dłoń na barku swojego ucznia. Machnął ręką w stronę ścieżki zapraszając go do spaceru. Bakugo jęknął przeciągle z grymasem niezadowolenia na twarzy. Nie miał ochoty na bezsensowne przechadzki, na dodatek z All Mightem.

— Byłem u mamy Midoriyi. Całkiem długo ze sobą rozmawiliśmy. 

— No? 

— Zawiodłem. — Mężczyzna przystanął, aby spojrzeć na Katsukiego w przepraszający sposób. — Robiłem, co mogłem, jednak to ona jest matką. Martwi się o swoje dziecko. 

— Pierdolenie! Widziałeś go?! Zachowuje się jakby miał jebaną depresję! — powiedział z oburzeniem. — A ja…? Co mam zrobić, All Might? Ja… cholera — warknął połykając swoje łzy. 

Toshinori wyciągnął rękę, aby dotknąć blondyna. Ten odtrącił ją zanim zdołała ona spocząć na jego głowie. 

— Nie dotykaj mnie! Sprawię, że zmieni zdanie! Ja sam! Bo wy jesteście beznadziejni! — oznajmił odwracając się. Zaczął wracać do dormitoriów nawet nie żegnając się ze swoim idolem. — I nie waż się zabierać Deku jego Daru! 

Zaczął iść wycierając ręką żałosne łzy, które chciały spłynąć po jego policzkach. Odwracając się zauważył, że All Mighta już nie było. Prychnął pod nosem wsadzając ręce do kieszeni. Dopiero teraz zauważył, że na dworze było wyjątkowo zimno. 

— Kacchan… 

Od razu odkleił wzrok od ścieżki, aby spojrzeć przed siebie. Miał przed sobą Izuku, który trzymał za uchwyt walizki. Przez całe te zamieszanie z Darem chłopaka, zdążył zapomnieć, że nie są już w jednej klasie. 

— Gadałem z All Mightem — zaczął niepewnie Katsuki. — Powiedział mi, że… no. 

Midoriya zacisnął usta odwracając wzrok. Zaczął iść w stronę blondyna, a kółka walizki obijały się o nierówności na ścieżce. Katsuki już miał nadzieję, że chłopak przestał się na niego gniewać, jednak po kilku krokach Izuku minął go bez słowa. 

— Do jasnej cholery, czemu jesteś na mnie zły?! — warknął idąc zaraz za nim. — Wiem, że to z mojej winy, jedna-

— To nie twoja wina, Kacchan. Po prostu mam na razie dosyć tego wszystkiego. Niedługo stracę to, na czym najbardziej mi zależy. Ja… — pociągnął nosem zwalniając kroku. — Będziesz mi cały czas przypominał o mojej porażce.

Czerwonooki zaczął panikować, co nigdy wcześniej mu się nie zdarzyło. Przez ostatnie dni stworzył z Izuku wyjątkową więź, przez co teraz nie potrafił po prostu patrzeć jak odchodzi. 

Nie poznawał sam siebie, jednak musiał się w tej chwili pogodzić z tym, że przez tego zielonowłosego nerda stał się bardziej wrażliwy. 

— Nie będę. Nie mam zamiaru dłużej z ciebie drwić, Dek- ...Izuku. 

Mniejszy chłopak stanął w osłupieniu słysząc swoje imię. Zmarszczył brwi, a zewnętrzną część ręki przyłożył do swoich ust. Katsuki czekał cierpliwie na ruch swojego rywala. Jeden z kącików jego ust podniósł się delikatnie, gdy zobaczył Izuku idącego w jego stronę. 

— N - nie chodzi o twoje słowa… Mimo, że to z własnej głupoty wylądowałem w szpitalu, nie potrafię przestać myśleć o tym, że przyczyniłeś się do tego. Nie wiem… Wcześniej nie zwracałem na to uwagi. 

— Zbyt wiele razy spieprzyłem ci życie, co? 

— To nie tak — Midoriya splótł swoje palce wlepiając wzrok w koszulkę blondyna. — Po prostu… muszę od ciebie odpocząć. 

— Kłamiesz — powiedział obserwując, jak oddala się od niego. Ścisnął dłonie w pięści i zaczął za nim podążać. — Pewnie ubzdurałeś sobie, że nie chciałbym być z kimś kto nie ma Daru. Gówno prawda, nie obchodzi mnie to. — Katsuki przygryzł dolną wargę widząc, że zielonowłosy nie przestaje go ignorować. W dalszym ciągu szedł tuż za nim, jednak teraz trochę zwolnił.— Zachowujesz się mega nie w porządku wobec mnie. Okej, jestem dupkiem i egoistą, ale należą mi się sensowniejsze wyjaśnienia niż te twoje fochy, które miną za parę dni. Będziesz tego żałował.

Zauważył, że ramiona Midoriyi się trzęsą. Usłyszał również cichy szloch, co wcale go nie ucieszyło. Jednak będąc świadomym, że Izuku płacze, był pewien tego, że zmusza się do zachowania obojętności. 

Bakugo wściekł się jeszcze bardziej. Nie miał już siły dłużej chodzić za walizką chłopaka. Stanął w miejscu przecierając szybko oczy palcami. Miał cichą nadzieję na to, że nastolatek przestanie się wygłupiać i w końcu wpadnie w jego ramiona. W końcu to Izuku, który był bardzo wrażliwym człowiekiem. Na pewno bardzo przeżywał nagłą rozłąkę zarówno z Katsukim jak i z resztą klasy. 

— Kocham cię, Izuku. 

Powiedział to niepewnym głosem, a wyglądał przy tym jakby ktoś wylał na niego czerwoną farbę. Cały się zarumienił, jednak miał nadzieję, że tak mocne słowa sprawią, że z łatwością wygra serce Izuku. 

Piegowaty chłopak zawahał się, a następnie zatrzymał. Bakugo bardzo chciałby zobaczyć jego twarz, ale Izuku najwyraźniej nie miał zamiaru się odwracać. Po paru sekundach wznowił krok, a Katsuki mógł jedynie patrzeć, jak ten oddala się od niego.  

— Tch, kurwa mać. Jeszcze z tobą nie skończyłem! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top