Rozdział 17: Moja wina
Izuku oczekiwał z niecierpliwieniem na koniec ostatniej lekcji. Starał się słuchać nauczyciela, jednak zdobyte informacje wylatywały mu drugim uchem. Podparł się łokciem o ławkę w tym samym czasie bazgroląc w swoim zeszycie. Co jakiś czas zdarzyło mu się zerknąć na siedzącą przed nim osobę. Robiąc to, nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Patrząc na blond czuprynę ruszająca się przed jego nosem, zalewały go wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Wspólne oglądanie serialu z Katsukim i jego paczką było dla Izuku bardzo miłym doświadczeniem. Zarówno on jak i Bakugo z chęcią potwórzyliby to jeszcze raz.
Było ciemno, a na kanapie – ciasno, więc przez większość czasu blondyn trzymał zielonowłosego za rękę, tym samym zawstydzając go. Mimo kołoczącego z radości serca, ciężko było mu zignorować obecność innych osób w salonie. Wydawało mu się, że Katsuki bawi się nim, co chłopak miał w zamiarach.
Czerwonooki wiedział, że coś tak głupiego jak uścisk dłoni sprawi, że jego Deku będzie czuł się niekomfortowo. Miał też cichą nadzieję, że odbierze to jako zachęta do bliższego kontaktu w nocy, jednak Izuku był wyjątkowo przygłupi jeśli o to chodziło.
Po dźwięku dzwonka, Katsuki wstał z miejsca zarzucając plecak na ramię. Przyglądał się ze zniecierpliwieniem na Midoriye, który pospiesznie się pakował.
— Przestań się guzdrać, Deku — jęknął poirytowanym głosem.
— Już idę!
Izuku założył swój żółty plecak i posłał blondynowi przepraszający uśmiech. Ten od razu prychnął pod nosem idąc w kierunku wyjścia. Mniejszy chłopak dreptał za nim cały czas przyglądając się jego plecom.
— Midoriya — usłyszał nagle głos Aizawy, który sprawił, że poczuł na skórze nieprzyjemne dreszcze. Izuku odwrócił się, a zaraz za nim zrobił to Katsuki mając na twarzy grymas poirytowania. — Pozwól na chwilę.
Zielonooki mruknął pod nosem w odpowiedzi. Podszedł niepewnie do nauczyciela. Z nerwów zaczął bawić się swoimi palcami. Aizawa zamknął swój laptop następnie zawieszając wzrok na uczniach.
— Wyjdź, Bakugo — powiedział ciężko przy tym wzdychając.
— Zmuś mnie. — Midoriya od razu szturchnął swojego chłopaka w ramię, na co on warknął. — Tch, dobra. Będę przed szkołą.
— Nie musisz — szepnął w jego stronę.
— Będę i chuj.
— Bakugo! — wtrącił Aizawa waląc pięścią o stół.
Blondyn wymruczał coś niewyraźnie piorunując dorosłego wzrokiem. Wsadził ręce do kieszeni spoglądając jeszcze raz na Izuku. Patrzył na piegowatego z surowością, jednak w głębi duszy niepokoiło go nagłe wezwanie od wychowawcy.
Mniejszy chłopak próbował się uśmiechnąć. Widząc te marne próby, Katsuki odwrócił wzrok i zaczął kierować się gniewnie ku wyjściu.
— Widzę, że lepiej się ze sobą dogadujecie — powiedział ze zmęczeniem w głosie Aizawa.
— Ah, tak! — ocknął się nastolatek. — Dzięki tamtej walce wyjaśniliśmy między sobą parę spraw.
Mężczyzna wstał z miejsca. Oparł się o biurko patrząc na swojego ucznia spokojnym, a zarazem zmartwionym wzrokiem. Skrzyżował ręce na piersi odzywając się w końcu do chłopaka.
— To dobrze. Byłby z was dobry duet. Cóż, razem bylibyście naprawdę potężni.
Midoriya zamrugał kilka razy dopiero teraz rozumiejąc jaki temat poruszy nauczyciel. Nagle posmutniał, a nerwy zaczęły przejmować nad nim kontrolę.
— Mh… tak — wydukał uciekając wzrokiem od przytłaczających oczu Aizawy.
— Zostałeś przeniesiony z wydziału bohaterskiego na wydział zarządzania — powiedział cały czas obserwując reakcje chłopaka. — Dokładniej do klasy pierwszej C.
Izuku poczuł jak podłoga usuwa mu się spod stóp. Odczuwał wrażenie, że spada w dół nie mogąc zaczerpnąć powietrza. Wiedział, że prędzej czy później do tego dojdzie, jednak nie mógł powstrzymać tego przerażającego uczucia, które otępiło jego myśli.
— C - co? — wymamrotał patrząc gdzieś w dal. — Znaczy się…-
— Twoja matka przesłała nam papiery — przerwał mu nauczyciel. — Rozmawiała też z dyrektorem. Jest konkretny powód twojej decyzji odnośnie zmiany klasy?
Midoriya odchrząknął czując w gardle ogromną gulę, która utrudniała mu oddychanie. Jego ręce zaczęły się trząść czując jak wszystko co dotychczas osiągnął zaczyna rozpadać się na drobne kawałki.
Szok szybko minął, a tuż za nim pojawił się smutek. Izuku wiedział, że zaraz się popłacze. Czuł, jak emocje zaczynają wyrywać mu się spod kontroli. Próbując powstrzymać drżenie warg, przemówił cicho z nadzieją, że zapanuje nad głosem.
— Mój… mój powód?
Aizawa zmarszczył brwi, przyglądając się dokładniej swojemu rozmówcy. Doskonale widział w jakim stanie był teraz jego uczeń. Cały się trząsł, a jego twarz przybrała bladego koloru. Mężczyzna położył ostrożnie dłoń na prawym barku Izuku chcąc go choć trochę uspokoić.
— Jesteś zszokowany. O co chodzi? — zapytał z zaskakującą troską w głosie.
Midoriya wytarł oczy rękawem. Spojrzał smutnym wzrokiem na twarz mężczyzny, z której biło zaniepokojenie. Piegowaty przełknął ślinę chcąc mieć pewność, że jego głos już się nie zawaha.
— Naprawdę zostałem przeniesiony?
— Tak. Nie należysz już do tej klasy. — Aizawa spoważniał widząc ponurą minę swojego ucznia. Jeszcze nigdy nie widział go będącego tak wypranym z emocji. Jakby od razu po smutku kolejnym etapem było kompletne zobojętnienie obecną sytuacją. — ...Pogadaj ze mną, dzieciaku. Widzę, że coś jest nie tak. Szczerze mówiąc bardzo się zdziwiłem. Masz ogromny potencjał, Midoriya. Nie rozumiem celu marnowania takiej ambicji.
— To nie moja decyzja… — odezwał się po chwili namysłu — tylko mojej mamy.
Mężczyzna podrapał się po brodzie. Mruknął zastanawiając się nad sytuacją nastolatka, który ze smutkiem wpatrywał się w świat za oknem.
— Rozumiem — mruknął Aizawa. — Może mam do niej zadzwonić żeby przedstawić jej twoją sytuację?
— Nie… Nie wiem, czy to miałoby sens.
— Spróbuję. — Dorosły położył rękę na barku zielonowłosego. Uśmiechnął się delikatnie mając nadzieję, że chłopak się rozchmurzy. Ten widząc gest nauczyciela, uniósł lekko kąciki swoich ust formując smutny uśmiech. — Cóż, to by było na tyle. Zobaczę co da się zrobić. Masz czas do jutra żeby przenieść swoje rzeczy do dormitorium nowej klasy. Tutaj masz klucz do pokoju.
— Dziękuję.
Izuku odebrał klucz następnie zawieszając na nim wzrok przez dłuższą chwilę. Na samą myśl o opuszczeniu przyjaciół łzy cisnęły mu się do oczu. Zdążył się już przywiązać do budynku, swojego pokoju oraz radosnej atmosfery pełnej żartów i śmiechów.
Wytarł szybko oczy rękawem, jednak Aizawa zauważył jego łzy, co jeszcze bardziej go zawstydziło.
— Midoriya, jesteś dobrym chłopakiem. Mam nadzieję, że twoja mama zmieni zdanie i jeszcze się zobaczymy.
Izuku pociągnął nosem próbując doprowadzić się do porządku. Starał się uspokoić swój oddech oraz drżenie ust. Gdy był przygotowany, spojrzał prosto w zmęczone oczy nauczyciela.
— Do widzenia, sensei. Dziękuję za wszystko — powiedział jeszcze płaczliwym głosem.
— Do zobaczenia, łobuzie.
°•°
Midoriya szedł przed siebie wpatrując się w swoje czerwone buty. Nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Zaczął zastanawiać się nad swoim beznadziejnym losem, który zawsze musi zbaczać na złą ścieżkę. Pech chodził za nim odkąd pamiętał, jednak po zyskaniu One For All wszystko miało zacząć się układać.
— Deku.
Chłopak spojrzał w stronę źródła dźwięku. Nawet nie zauważył kiedy wyszedł ze szkoły. Teraz znajdował się przed nią, a Katsuki na niego czekał, tak jak obiecał.
Puste oczy Izuku od razu zaniepokoiły Bakugo. Blondyn zeskoczył z murka i podszedł do piegowatego. Zbliżył się do niego chcąc przyjrzeć się zapłakanej twarzy rówieśnika.
— Co się stało? — zapytał zmartwionym głosem.
— Ah, nic… Nic, nic. — wymamrotał ledwie słyszalnie. Midoriya wyminął większego chłopaka i zaczął iść w stronę dormitoriów. — Chodźmy już.
Katsuki zmarszczył brwi nie rozumiejąc co dzieje się z jego nerdem. Nie mając innego wyjścia postanowił grzecznie do niego dołączyć.
Idąc przez ścieżkę, z twarzy zielonookiego nie dało się wyczytać nic poza przygnębieniem. Bakugo prychnął cicho pod nosem wsadzając ręce do kieszsni. Widząc, że od swojego towarzysza nie mógł się spodziewać rozpoczęcia tematu do rozmowy, sam postanowił zacząć, co należało do rzadkości.
— Chujowa pogoda, ale i tak pójdę pobiegać. Jak mnie ładnie poprosisz, pozwolę ci dołączyć — powiedział uśmiechając się cwanie w jego stronę.
Co jest, kurwa. Pomyślał widząc brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Izuku. Nastolatek po prostu szedł, wgapiony w jeden punkt, błądząc gdzieś daleko myślami.
— Ej, nie ignoruj mnie, deklu.
Midoriya uniósł głowę spoglądając na krwisto-czerwone oczy rówieśnika. Chciał go przeprosić za swoje zachowanie, jednak coś w oddali przyciągnęło jego uwagę. Zmrużył oczy, jakby chcąc się upewnić, czy aby na pewno nie ma złudzeń.
— ...All Might? — mruknął sam do siebie nagle zwalniając kroku.
— Ja ci dam, kurwa, All Might — warknął Katsuki bijąc Izuku po głowie. — Znowu myślisz o głupotach?
— Siedzi tam — mruknął kompletnie ignorując swojego chłopaka. — Muszę z nim porozmawiać.
Widząc, że zielonowłosy odchodzi, Katsuki od razu złapał go za rękę. Szarpnął nim w swoją stronę, a ten zderzył się z jego ciałem. Piegowaty jęknął pod nosem, a zaraz potem spojrzał na jasnowłosego, który patrzył na niego spod przymrużonych oczu.
— Gdzie mi uciekasz? — zapytał dociskając go do siebie.
Izuku nie miał zamiaru się opierać, jednak jego myśli były aktualne skierowane wyłącznie na swojego mentora. Odsunął się nieznacznie od czerwonookiego, mając nadzieję, że nie odbierze tego w negatywny sposób.
— Kacchan, to ważne… Chcę mu powiedzieć o mojej sytuacji.
— Tch, dobra, ale idę z tobą — powiedział idąc już w stronę All Mighta. Drugi chłopak zaczął za nim dreptać, nie ukrywając przy tym swojego niezadowolenia.
— Wolałbym nie… — mruknął cicho.
Bakugo poczochrał go delikatnie po włosach. Jego rówieśnik zarumienił się od razu poprawiając swoją fryzurę.
— Nie będę się wtrącał — oznajmił Katsuki.
Nastolatkowie spojrzeli na siebie nawzajem, a następnie ruszyli ku mężczyźnie. Siedział on na ławce popijając przy tym wodę. Jego ubiór sugerował, że ćwiczył. All Might od razu ich zauważył. Pomachał w stronę uczniów z dużym uśmiechem na twarzy, który dodatkowo zdenerwował Izuku.
— Ah, Midoriya i Bakugo, jak się macie chłopcy? — zapytał od razu wstając z miejsca.
— Zajebiście — odpowiedział blondyn, a po powiedzeniu tego, Izuku od razu szturchnął go łokciem.
— Miałeś się nie wtrącać — syknął ze złością w jego stronę.
Bakugo przewrócił z irytacją oczami. Westchnął żałośnie, krzyżując ręce na piersi. All Might nie wiedział jak zareagować, więc tylko niezręcznie się uśmiechnął. Po dłuższej ciszy zauważył smutek bijący z twarzy Midoriyi.
— Coś się stało, mój chłopcze? — zapytał kładąc dłoń na jego barku.
— All Might… mam ci coś bardzo, bardzo… bardzo ważnego do powiedzenia.
— Mh, tak — przytaknął słysząc zdeterminowany, aczkolwiek drżący głos swojego ucznia. — Słucham cię.
— Moja mama postanowiła przenieść mnie do innej klasy… Martwiła się, że na bohaterstwie zrobię sobie krzywdę. Zresztą wiesz jaka ona jest… — uśmiechnął się delikatnie próbując zamaskować fakt, że jest bliski łez. — Tym razem jest bardziej stanowcza. I… i pokłóciłem się z nią. Uciekłem z domu. A ona mnie przeniosła do innej klasy. Nie jestem już na bohaterstwie. All Might, ja nie wiem co powiedzieć. ...Przepraszam. Zawiodłem cię.
Zarówno nauczyciel jak i Katsuki zaniemówili widząc zapłakaną twarz zielonowłosego. Jego słowa uderzyły w nich wprowadzając ich w totalny stan osłupienia.
Tymczasem Izuku nie mógł wyrzucić z głowy tego okropnego poczucia wstydu. Jednocześnie jego ciało trzęsło się z przerażenia. W tej chwili najbardziej bał się zdania swojego idola.
— ...Nie jesteś na bohaterstwie? — zapytał słabym głosem Toshinori.
— J - już nie. — Midoriya spuścił głowę w dół. Wpatrywał się w trawę ściskając przy tym pięści. Nie był w stanie spojrzeć swojemu mentorowi w oczy.
— Czemu mi nic nie powiedziałeś?! — oburzył się nagle Katsuki. Złapał mniejszego chłopaka za krawat tym samym przyciągając go do siebie. — No, czemu?!
— To nie twoja sprawa! — wrzasnął przez łzy Midoriya.
— Właśnie, że moja! — krzyknął mu prosto w usta. — To moja wina!
— Uspokójcie się oboje — poprosił mężczyzna, na co chłopcy od razu zareagowali. Izuku odepchnął mocno od siebie Katsukiego, czego sam po sobie w życiu by się nie spodziewał. — Zaraz coś wymyślimy. ...Uhm, zadzwonię do twojej mamy, a może powinienem się z nią spotkać osobiście? Tak. Tak będzie… oficjalniej.
Midoriya wytarł mokre policzki rękawem mundurka. Wciąż cicho łkał, jednak teraz poczuł, że ma większe panowanie nad głosem.
— My - myślisz, że ją przekonasz? — zapytał cicho.
— Zrobię co w mojej mocy, jednak… — odchrząknął All Might — gdyby nie zmieniła zdania…
— To co? — prychnął Bakugo zawieszając ponury wzrok na dorosłym.
Toshinori oparł ręce na biodrach następnie wzdychając. Poczuł, jak zimny pot spływa po jego skórze, co dodatkowo go denerwowało. Idol Izuku spojrzał na niego zmartwionym wzrokiem, nie będąc pewnym, czy chłopak poradzi sobie z informacją, którą zaraz usłyszy.
— Będziesz musiał przekazać moc komuś innemu. — Mężczyzna przełknął głośno ślinę widząc nagły szok, a następnie pustkę, w oczach chłopca. — ...Przykro mi — dodał słabszym i mniej pewnym głosem. — Nie mamy czasu, a ty nie możesz walczyć ze złem nielegalnie, bez licencji. Świat nie może tyle czekać.
Zielonowłosy spuścił głowę w dół przez chwilę zastanawiając się, czy to aby na pewno jest rzeczywistość. Nie był w stanie przyjąć do siebie wiadomości, że stracił rzecz, która dała mu wiarę w spełnienie swoich marzeń.
— Czyli znowu… będę nieobdarzony?
— Tak… — przytaknął All Might. — Z czasem One For All wygaśnie.
Ciało Izuki zaczęło drżeć. Zdał sobie sprawę z tego, że wszystko zostało stracone, a on wróci do bycia nikim. Słone łzy spływały po zimnej skórze chłopaka. Nie wiedząc jak powinien się zachować w takiej sytuacji, ukrył twarz w dłoniach. W tej chwili najmniej obchodził go fakt iż zarówno jego idol jak i osoba, na której bardzo mu zależało, widzą go w tak dziecinnym wydaniu.
Bakugo zaniemówił nie potrafiąc wydusić z siebie żadnego słowa. Wiedział, że cokolwiek by nie powiedział, byłaby to zła opcja. Chciał go pocieszyć, jednak, w tej chwili, przerażenie przejęło znaczną kontrolę nad jego ciałem. Na samą myśl o smutnym Izuku, jego oddech niezdrowo przyspieszał, a on sam stawał się kłębkiem nerwów.
— Jednak miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie! — powiedział Toshinori siląc się na entuzjastyczny ton głosu. — Głowa do góry, mój chłopcze! Spotkam się z twoją matką tak szybko, jak to możliwe!
Nastolatek przytaknął leniwie nawet nie spoglądając w oczy idola. Bez pożegnania zaczął kierować się w stronę dormitoriów.
Kastuki przeklął cicho pod nosem kopiąc pierwszy kamień, który rzucił mu się w oczy. Był na siebie cholernie wkurzony, co rzadko mu się zdarzało.
— To moja wina — syknął przez zaciśnięte zęby.
Jasnowłosy zakrył twarz ramieniem próbując się uspokoić. All Might przyglądał mu się w ciszy szukając odpowiednich słów.
— Czasami nie mamy wpływu na skutki naszych wyborów. Powinieneś go wspierać — powiedział kładąc dłoń na jego ramieniu. — Pomóż mu, bo teraz najbardziej tego potrzebuje. Doskonale wiesz jaki był przed otrzymaniem mojej mocy.
— Bezradny, słaby… — mruknął spoglądając na swojego idola z dzieciństwa — żałosny.
— Nie pozwól, aby ponownie się tak poczuł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top