Rozdział 13: Nie będziemy rozmawiać
Blond włosy nastolatek westchnął ciężko odkładając z trzaskiem hantle na podłogę. Przez ostatnie dni, każdą wolną chwilę poświęcał na trening. Był to jedyny sposób, aby zagłuszyć dręczące go myśli.
Niedzielny wieczór dawał sobie we znaki pod każdym możliwym względem. Na korytarzach panowała cisza z racji tego, że każdy przypomniał sobie o zadaniach domowych, które większość klasy zostawiła na ostatnią chwilę. Katsuki nie musiał się tym martwić, ponieważ każdą zadaną pracę odrabiał systematycznie.
Starł pot z czoła i od razu wstał, aby sięgnąć po ręcznik leżący na krześle. Chłopak wziął szybki prysznic, który od razu zmył całe zmęczenie z jego ciała. Położył się na łóżku wpatrując się w sufit. Wilgotne włosy przynosiły miłe ukojenie oraz ochłodę, której w tej chwili potrzebował najbardziej.
Minęły już cztery dni. Pomyślał zamykając powoli oczy. Dzisiaj mija czwarty dzień od zabrania Izuku do szpitala. Blondyna bardzo niepokoił taki rozwój sytuacji. Martwiła go myśl, że stan piegowatego nie był bardzo poważny, a on wciąż nie wrócił do szkoły.
Zaraz po powrocie ze szpitala, Bakugo zalała fala wyrzutów sumienia, co nigdy dotąd nie uderzyło go z tak potężną siłą. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Izuku byłby skłonny zaprzepaścić swoje marzenia nie chcąc tym ranić biednego serca matki.
Cholera, wracaj Deku — powiedział marszcząc przy tym lekko brwi. Potrzeba porozmawiania z zielonowłosym rosła w nim z dnia na dzień. Nie mógł przestać rozmyślać o Izuku. Uroczy chłopak chodził mu po głowie rozpraszając go na każdy możliwy sposób.
Czerwonooki spojrzał na ciemność za oknem. Przetarł zmęczone oczy i po paru minutach bezczynnego leżenia, wyszedł z pokoju. Potrzebował świeżego powietrza żeby wyzbyć się dręczących go fantazji. Miał niewiele czasu z racji tego, że po dwudziestej pierwszej uczniowie mieli zakaz wychodzenia z dormitoriów.
Wychodząc z windy usłyszał głośne rozmowy i śmiechy, które od razu wywołały u niego odruch wymiotny. Spojrzał na windę rozważając powrót do pokoju, jednak ostatecznie zdecydował, że wyjdzie tylnymi drzwiami znajdującymi się w kuchni.
Kuchnia i salon były ze sobą połączone, jednak wychodząc od strony kuchni, Katsuki miał więcej szans na pozostanie niezauważonym.
Wchodząc do części wspólnej, przyspieszył kroku, aby sprawnie przejść przez kuchnię. Z ulgą dotarł do drzwi, uśmiechając się pod nosem.
— Co jest, kurwa — mruknął szarpiąc za klamkę.
— Drzwi są zamknięte — powiedział Todoroki stojący w przejściu.
Chłopak był przygotowany do snu. Jego włosy były mokre, a przez ramię miał zarzucony ręcznik. Bakugo obserwował wściekłym wzrokiem, jak Shoto wyjmuje mleko z lodówki. Syn Endeavora spojrzał na blondyna, pijąc zawartość kartonu.
— Wypierdalaj — warknął Katsuki mordując go wzrokiem.
Todoroki przewrócił oczami następnie idąc w kierunku salonu.
— Oi, Bakugo! — po części wspólnej rozniósł się głos Eijiro. — Chodź do nas!
Blondyn przeklął pod nosem spoglądając na towarzystwo siedzące przed telewizorem.
Rozmowy ucichły, a znajome twarze zwróciły się w jego kierunku. Spotkał się ze wzrokiem jednej z nich. Rubinowe i szmaragdowe tęczówki zderzyły się ze sobą stwarzając wokół zgromadzonych napiętą atmosferę.
Izuku zaczerwienił się pod wpływem intensywnego spojrzenia blondyna. Ten od razu to zauważył i również się zarumienił. Ciało Katsukiego zaczęło się trząść widząc nagły smutek bijący z twarzy zielonowłosego. Patrząc na chłopaka, Bakugo zauważył opuchnięte od płaczu oczy.
Midoriya wstał z miejsca siląc się na uśmiech. Zaczął iść w stronę blondyna, który z kolei stawiał coraz to większe kroki w tył.
— Nie zbliżaj się — powiedział poważnym głosem patrząc na nastolatka groźnym wzrokiem.
Izuku zatrzymał się, czując jak strach paraliżuje jego ciało. Miał cichą nadzieję, że Katsuki przestał być na niego zły. Niestety, pomylił się, co nieświadomie roztrzaskało mu serce.
Co to za żałosne uczucie? Pomyślał Katsuki uświadamiając sobie, że biegnie przez korytarz. Nawet nie zorientował się kiedy zaczął uciekać.
W mgnieniu oka znalazł się na czwartym piętrze. Zamknął się w pokoju opadając ciężko na krzesło. Chłopak złapał się za głowę próbując uspokoić szybkie bicie serca. Nie mógł uwierzyć, że okazał takie tchórzostwo przed Izuku i resztą klasy. Każdy wiedział, że między nimi działo się coś niekoniecznie dobrego.
Blondyn przetarł szybko oczy czując, że zaczynają one być wilgotne. Miał dość łez, które od zawsze uznawał za oznaką słabości.
Pragnienie przywłaszczenia sobie Izuku nie dawało mu spokoju. Frustracja drążyła w nim coraz to głębszą dziurę, która lada moment przeszyje go na wylot. Bardzo chciał wyprostować z nim relacje. Chciał go nawet przeprosić, mimo że zawsze był w tym beznadziejny.
Kiedy zrobiłem się taki słaby? Pomyślał zaciskając mocno powieki. Katsuki odtwarzał w pamięci spotkanie z Izuku, które miało miejsce parę minut temu. Uciekłem przed Deku.
Spojrzał na swoje trzęsące się dłonie. Próbował powstrzymać drgawki, ale nie był w stanie tego zrobić. Wszystkie emocje, których doświadczył, dopiero teraz dawały sobie we znaki. Poziom adrenaliny gwałtownie opadł, przez co jego ciało oblały zimne poty, a on sam czuł się słabo. Próbował wstać z krzesła chcąc z tym walczyć, jednak od razu się zachwiał. Chłopak podparł się o biurko i wziął parę głębokich wdechów, które skutecznie pozbyły się nieprzyjemnego uczucia.
Trzasnął wściekle o biurko sprawiając, że niektóre zeszyty wylądowały na podłodze.
— Koniec pierdolenia — wysyczał przez zaciśnięte zęby. — Idę do Deku.
W chwili gdy to powiedział, głuchy dźwięk pukania rozszedł się echem po pokoju blondyna. Katsuki spojrzał intensywnie na drzwi, czując kolejną falę niepokoju ogarniającego jego ciało.
Potrząsnął głową i zacisnął swoje pięści łapiąc z impetem za klamkę.
Tak jak się tego spodziewał, po drugiej stronie stał Izuku. Zielonowłosy spojrzał niepewnie na swojego rówieśnika. Przełknął głośno ślinę zauważając wściekłość bijącą z ciała blondyna. Miał wrażenie, że Katsuki zaraz się na niego rzuci i zamorduje, ale postanowił sobie, że tym razem nie odpuści.
— Możemy porozmawiać? — zapytał w miarę pewnym głosem patrząc wprost w czerwone tęczówki nastolatka.
Twarz blondyna od razu przybrała łagodnego wyrazu. Bez zastanowienia wpuścił Izuku do środka, zamykając za nim drzwi. Midoriya stanął na środku pokoju bawiąc się nerwowo palcami. Nie pomyślał o tym, że może być aż tak niezręcznie.
— Jak się czujesz? — zapytał cicho Katsuki uciekając gdzieś wzrokiem.
Izuku był mile zaskoczony słysząc troskę w głosie chłopaka. Mimo że był szczęśliwy, krępująca atmosfera oddziaływała na niego w negatywny sposób. Zdenerwowanie rozpraszało go, co Bakugo zdążył zauważyć.
— Dobrze… Czuję się dobrze — odpowiedział wstydliwie obserwując kątem oka swojego rozmówcę.
— Coś cię dręczy. — Blondyn postanowił zignorować dokuczliwe uczucia. Nie wahając się choćby przez chwilę, spojrzał Izuku prosto w oczy.
Piegowaty odwzajemnił spojrzenie blondyna. Pozwolił sobie popatrzeć chwilę na Katsukiego. Był naprawdę ładny z tak opanowanym wyrazem twarzy. Midoriya uśmiechnął się smutno zanim zebrał w sobie odwagę, aby przemówić.
— Za tydzień mnie już tutaj nie będzie — powiedział cichutko spuszczając przy tym głowę. Miał nadzieję, że uda mu się zapanować nad swoim głosem. — Pomyślałem sobie, że pójdę na wydział zarządzania. Mógłbym pracować z Pro Herosami, to też byłoby całkiem fajne… Albo z kimś z naszej klasy, może nawet z tobą. Byłoby miło… Ah, co ja gadam, pewnie nie chciałbyś mnie oglądać w pra-
Przerwał nagle słysząc charakterystyczny odgłos Daru blondyna. Spojrzał z przerażeniem na Katsukiego, którego dłonie, zaciśnięte w pięści, wytwarzały eksplozje.
W oczach Bakugo zaczęły zbierać się łzy. Izuku potwierdził jego największe obawy, a on w akcie nagłej złości, ukarał sam siebie.
Czując zapach spalonej skóry, Midoriya podbiegł szybko do chłopaka.
— Kacchan, przestań! Uspokój się! — prosił próbując otworzyć jego zaciśnięte pięści. — Zrobisz sobie krzywdę!
Katsuki odsunął się od rówieśnika spoglądając na swoje dłonie. Skóra na opuszkach palców była lekko podrażniona. Mimo że jego skóra była specjalnie przystosowana do Daru, tym razem nieco przesadził.
— Nic ci nie jest? — usłyszał cichy głos Izuku.
Bakugo odwrócił się w jego stronę, patrząc na niego kątem oka. Chłopak wyglądał na zmartwionego. Bardzo chciał pomóc, ale wolał nie drażnić blondyna.
— Poddasz się jak jakiś tchórz?! — rzucił podniesionym głosem.
— Od zawsze nazywałeś mnie tchórzem — odparł patrząc na dywan pustym wzrokiem. — Wygląda na to, że miałeś rację.
Katsuki złapał za koszulkę chłopaka i przyciągnął go do siebie. Midoriya zarumienił się będąc tak blisko czerwonookiego. Powinien się bać zważając na agresywną aurę wokół niego, jednak zamiast tego poczuł ciepło w piersi. Tęsknił za tą gwałtowną stroną blondyna.
— Jak możesz…?! — wrzasnął prosto w jego usta. — A All Might?! Oddał ci swoją moc, Deku! Twoim jebanym obowiązkiem jest zastąpienie go! Nie możesz go zawieść!
Słysząc swoje przezwisko, próbował powstrzymać uśmiech. Ulżyło mu wiedząc, że Bakugo już się na niego nie gniewał.
— Je - jeszcze z nim nie rozmawiałem, jednak na pewno to zrozumie.
Jasnowłosy rozluźnił uścisk, dając Izuku nieco wolnej przestrzeni. Mniejszy chłopak próbował się odsunąć, jednak Katsuki mu na to nie pozwolił. Wpatrywał się w niego poważnym wzrokiem przez co Midoriya czuł się niekomfortowo.
— Zrozumie, że wybierając ciebie na swojego następcę, zmarnował mnóstwo cennego czasu. Jesteś żałosnym, bezużytecznym egoistą! – wrzasnął od razu tego żałując.
Widząc, że do oczu zielonowłosego zaczęły napływać łzy, nastolatek zawahał się.
— Zawsze miałeś rację — wydukał cicho Izuku patrząc na niego szklistymi oczami. — Dopiero teraz to sobie uświadomiłem.
Czerwonooki popchnął lekko swojego rówieśnika. Zaczęły puszczać mu nerwy słuchając bezsensownego gadania piegowatego.
Nie mógł dłużej zapanować nad sobą. Podniósł rękę chcąc uderzyć mniejszego chłopaka. Izuku nawet nie starał się bronić. Zakrył się rękoma, a spod jego zaciśniętych powiek spływały łzy.
Bakugo nie chciał wierzyć, że osoba, która zawzięcie i uparcie dążyła do swego, teraz tak po prostu się poddała.
— Cholera! — wrzasnął wyładowując złość na ścianie. — Nigdy nie miałem racji! — syknął obdarowując Izuku gniewnym spojrzeniem. — Deku, którego znam, nie poddałby się tak szybko!
— Naprawdę myślisz, że właśnie tego chcę? — wypłakał chłopak zbliżając się do blondyna. — Nie mam na to żadnego wpływu! Jestem bezsilny, nie wiem co zrobić!
Izuku ukrył twarz w dłoniach wstydząc się swoich łez. Szlochał głośno próbując uspokoić drżenie głosu.
— Ej, Deku... — Katsuki spojrzał na niego zmartwionym wzrokiem. — Nie płacz. Będzie dobrze — powiedział łagodnym głosem. Był kiepski w pocieszaniu, ale zrobiłby wszystko żeby Izuku przestał wylewać przed nim łzy.
Mniejszy chłopak przetarł oczy chcąc spojrzeć na blondyna. Widząc, że Katsuki wyciąga ręce w jego stronę, jeszcze bardziej się rozpłakał. Izuku od razu przytulił się do niego, mocno go obejmując.
— Pokłóciłem się z mamą — wypłakał tuląc się do klatki piersiowej blondyna. — Byłem wściekły i powiedziałem o niej tyle złych rzeczy! Nie pozwoliła mi tu wrócić dopóki nie zmienię klasy-
— Uciekłeś z domu — stwierdził tym samym przerywając mu.
— Nie wiedziałem co robić… Czułem się rozdarty, Kacchan. Ch - chciałem do ciebie...
Katsuki zaczerwienił się słysząc ostatnie zdanie. Przytulił go do siebie jeszcze bardziej, czekając aż uspokoi swój szloch.
— ...Przepraszam za wszystko. To moja wina — rzucił cicho tuląc się do szyi nastolatka. Fakt, że zachowuje się tak żałośnie przed Izuku wcale mu nie przeszkadzał. Kierowały nim niezrozumiałe emocje, które sprawiły, że stracił kontrolę nad słowami i czynami.
— Nie musisz przepraszać, Kacchan — powiedział odsuwając się od niego. Bardzo nie chciał tego robić, ale musiał jeszcze porozmawiać z blondynem na dość ważny temat. — M - możemy sobie wszystko wyjaśnić? — zapytał wycierając łzy chusteczką, którą podał mu Bakugo.
— Chyba nie mamy innego wyjścia. Mam dosyć oglądania twojej zaryczanej mordy.
Oboje usiedli na łóżku. Midoriya zerkał co jakiś czas na blondyna. Jedno jego spojrzenie wystarczyło, aby policzki piegowatego oblały się dużym rumieńcem. Z oczu Katsukiego biła powaga. Był naprawdę przystojny z łagodnym wyrazem twarzy, co bardzo rozpraszało Izuku.
Czerwonooki od razu zauważył dziwne zachowanie rywala. Jeszcze przed chwilą był cały zapłakany, a teraz kręcił się niespokojne w miejscu patrząc na Katsukiego wzrokiem zawstydzonej dziewicy. Przynajmniej w taki sposób to odebrał.
— Wybacz, że cię uderzyłem. Nie wiem co sobie myślałem… Byłem po prostu sfrustrowany. A potem ty nazwałeś mnie… — Bakugo pogłaskał Izuku po głowie widząc, że chłopak zaczyna się rozklejać.
Zielonooki podskoczył lekko nie będąc przyzwyczajonym do dotyku blondyna. Bardzo spodobała mu się ta pieszczota, ale nie mógł ukryć, że poczuł się dziwnie.
— Palnąłem wtedy coś głupiego. Zapomnij o tym — powiedział Katsuki zabierając powoli rękę z czupryny rówieśnika.
— T - ty też dużo o tym wszystkim myślałeś, prawda? Jesteś zmęczony… S - spałeś w ogóle?
— Niezbyt.
Midoriya nie wiedział jak wybrnąć z tej niezręcznej rozmowy. Niepewność wisiała w powietrzu, a niepokojące zachowanie blondyna tylko wszystko utrudniało.
Bakugo widział jak Izuku reaguje na jego spojrzenie. Nic nie mógł poradzić na to, że miał ochotę się z nim podroczyć.
— Mh, ja też — odezwał się w końcu zielonooki. — Dużo o tobie myślałem. Dosłownie cały czas chodziłeś mi po głowie, co było dość kłopotliwe. — Słysząc to, Katsuki zrobił dziwny wyraz twarzy, co od razu zawstydziło Izuku. — A - ah, nie żebym myślał o czymś nieodpowiednim! To nie były fantazje tego typu!
— Wyluzuj, nerdzie. Nie musisz zgrywać niewiniątka.
— Ale ja… — Mniejszego chłopaka przeszły dreszcze czując, że Bakugo siada bliżej niego. Ich uda ocierały się o siebie. Na dodatek blondyn podparł się rękoma o materac w prowokacyjny sposób. — Uhm… — wydukał Izuku wiercąc się w miejscu.
Ręce na kolanach gniotły niespokojnie materiał spodni. Midoriya poczuł nagłą falę gorąca. W pokoju zrobiło się duszno, co było dosyć dokuczliwe.
Katsuki zaśmiał się cicho pod nosem widząc zdezorientowany wzrok rozmówcy.
— Coś nie tak, Deku? — zapytał wracając do prostego siadu.
— N - nie, wszystko jest w porządku — odparł Izuku odsuwając się od niego. — Uhm, może otworzę okno. Gorąco tu, prawda?
— Bardzo gorąco...
— Hah, t - tak.
Czerwonooki obserwował jak chłopak otwiera jedno z okien. Między nimi wytworzyło się napięcie, które Katsuki zrozumiał na swój własny sposób. W końcu oprócz tęsknoty za samym Deku, brakowało mu jeszcze czegoś. Było to coś czego jeszcze nie dostał, ale miał ochotę to posiąść. Zrozumiał swoje najskrytsze pragnienia wyładowując własnoręcznie podniecenie, a cały ten proces odbywał się z myślą o Izuku.
— Dzi - dziękuję, że zaprosiłeś mnie do kina — powiedział Izuku stojąc chwilę w miejscu. Wyglądał przez okno, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
— Było do dupy, nie udawaj, że ci się podobało — odpowiedział blondyn rozsiadając się wygodniej na łóżku.
— Podobał mi się… po - pocałunek... — Mówiąc to ich spojrzenia spotkały się ze sobą. Oboje zarumienili się w tym samym czasie. — Wiele dla mnie znaczył! — dodał Izuku czerwieniąc się jeszcze bardziej.
Bakugo poczuł dobrze znane mu mrowienie poniżej pasa. Niczego nieświadomy Midoriya spojrzał na niego zdeterminowanym wzrokiem. Nie wiedział, że tym samym pogrążył siebie jeszcze bardziej.
Katsuki złapał się za głowę czując narastające w spodniach napięcie.
— Oi, Deku — zaczął spoglądając na chłopaka kątem oka — zamknij drzwi.
— Są zamknięte — odparł zerkając w stronę drzwi.
— Na klucz.
— K - klucz?
Midoriya zaczął rozglądać się po pokoju nie wiedząc jak zareagować. Przeraził się widząc jak blondyn wstaje z łóżka tylko po to, aby przekręcić kluczyk w drzwiach.
Zamorduje mnie? Przeleciało mu przez głowę przełykając nerwowo ślinę. Izuku stał na środku pokoju podążając wzrokiem za rówieśnikiem. Katsuki zamknął z trzaskiem okno, następnie zawieszając swój wzrok na zielonowłosym. Niewiele myśląc, złapał go za rękę i pociągnął w stronę łóżka.
Mniejszy chłopak usiadł na nim nie rozumiejąc co się dzieje.
— Kacchan…? Zaraz, co ty robisz? — zapytał widząc, że chłopak zdejmuje swoją koszulkę. — Gorąco ci?
— Kurewsko gorąco.
Jasnowłosy rzucił koszulkę w kąt pokoju. Usiadł obok Izuku, który spojrzał na niego z zarumienioną twarzą. Ciężko mu było odkleić wzrok od klatki piersiowej Katsukiego.
— R - racja, jest trochę duszno. M - mogłeś nie zamykać tego okna… Uhm, wrócimy do rozmowy?
— Wiesz, że jestem chujowy w słowach.
— Nie przejmuj się. Może zaczniemy od tego pocałunku — powiedział spoglądając na blondyna. — Kacchan, musisz wiedzieć, że ja… — przerwał, gdy Bakugo pchnął go agresywnie na poduszkę. — U - uhm… — wydukał podnosząc się na łokciach. Jego tętno przyspieszyło czując oddech chłopaka na swoim policzku. — Kacchan, uhm… C - co ty robisz? Dziwnie się czuję… Możesz założyć tą koszulkę?
— Bo co?
Czerwonooki przypatrywał się piegowatemu, który usiadł przytulając kolana do swojej klatki piersiowej.
— N - no nic, tylko… dziwnie się tak rozmawia — powiedział z zawstydzeniem unikając wzroku rówieśnika.
Bakugo zbliżył się do Izuku. Jego wargi musnęły niechcąco ucho mniejszego chłopaka, na co ten słodko pisnął. To wystarczyło, aby nieodwracalnie podniecić Katsukiego.
— Nie będziemy rozmawiać — szepnął do jego ucha przyjemnym głosem, który sprawił, że nawet niewinny Deku zaczął mieć brudne fantazje.
— W - wciąż jesteś zły? — zapytał cicho odsuwając od siebie rówieśnika.
— Nie jestem.
Blondyn złożył na wargach Izuku pocałunek. Była to ostatnia czynność, której spodziewałby się po Bakugo. Zielonooki zamknął oczy, chcąc zapomnieć o wszystkim dookoła. Owinął, niepewnie, ręce wokół szyi swojego agresora. Czekał na jego ruch samemu bojąc się go wykonać.
Katsuki przygryzł delikatnie dolną wargę chłopaka, który mruknął niespokojnie. Izuku zadrżał czując gorącą dłoń wjeżdżającą pod jego koszulkę.
— Ka - ah! — w chwili gdy Izuku chciał zaczerpnąć powietrza, blondyn pocałował go łapczywie, dociskając jego nadgarstki do materaca.
Nie był pewny, czy to co ma zamiar zrobić będzie właściwe. Nie mógł jednak przestać. To wszystko i tak zaszło zdecydowanie za daleko.
Nie było odwrotu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top