Rozdział 12: Przegrałem, Deku

— Wracaj na lekcję, dobrze? — powiedziała urocza staruszka wracając do swojego biurka. 

Zaraz po bójce z Izuku, Katsuki poszedł do Recovery Girl, która sprawnie uleczyła rany na twarzy blondyna. Okazało się, że jego nos był złamany, dlatego pielęgniarka musiała opatrzyć tamte rejony. 

Bakugo wstał z krzesła i wziął do ręki swoją szarą marynarkę. Wymruczał ciche "do widzenia", następnie wychodząc z gabinetu. 

Idąc przez korytarz przyglądał się zza okien szkolnemu dziedzińcu. Wyraz jego twarzy był raczej ponury. Nie był ani wściekły, ani smutny. Te dwie emocje wahały się między sobą, a zmęczenie również wtrąciło swoje trzy grosze. 

Katsuki nie spał od dwóch dni. Czasami zdarzyły mu się drzemki, jednak nie było to nic konkretnego. Był wykończony z powodu uczuć, których nie rozumiał, a które bez przerwy chodziły mu po głowie. Aby je zagłuszyć, trenował dzień i noc przy okazji wyładowując z siebie frustrację. 

Pragnął Izuku, ale uświadomił sobie, że to  nie było im pisane. Jego stosunek do zielonowłosego uległ gwałtownej zmianie. Zupełnie jakby rozumem wrócił do czasów dzieciństwa, kiedy on i Midoriya byli przyjaciółmi. Nie chciał widzieć jego łez, tylko uśmiech. 

Zaraz po spontanicznym pocałowaniu chłopaka, zrozumiał, że ten postrzegał go jedynie jako "przyjaciela". Widząc jego wystraszoną minę i wciąż cieknące łzy, nie mógł znieść samego siebie. 

Przyznał sam sobie, że był głupi zakazując Izuku się do niego zbliżać. Blondyn pogrążył się jeszcze bardziej ignorując go, a następnie rzucając tak wulgarnym tekstem. 

Zawsze denerwowało go jak widział swojego Deku w towarzystwie Todorokiego. Shoto działał mu na nerwy jeszcze bardziej niż Izuku. Spalała go zazdrość widząc jak obiekt jego westchnień śmieje się wesoło z każdym z wyjątkiem jego. Oczywiście wiedział, że miał on ku temu powody. Relacje między nimi były bardzo nieprzyjemne. Katsuki wiedział, że Izuku się go boi. Kiedyś cieszył się z tego powodu, a teraz na myśl o tym przeszywała go pustka. 

Próbował coś zmienić zapraszając go do wspólnego powrotu do domu, a następnie do kina. Na początku było przyjaźnie i Bakugo już myślał, że ma go w garści. Jednak podczas samozwańczej randki, jego uparta strona wymknęła się spod kontroli i doprowadził mniejszego chłopaka do intensywnego płaczu. 

Nie mógł wyrzucić z głowy uczucia obcych warg na swoich ustach. Był zbyt nachalny. Chciał czegoś więcej. Miał wrażenie, że uzależnił się od Izuku po jednym, niewinnym aczkolwiek bardziej intymnym zbliżeniu. 

Musiał sobie wielokrotnie ulżyć nie potrafiąc w inny sposób zmierzyć się z tym wstydliwym uczuciem. Czynności te wykańczały go jeszcze bardziej. Nic tak nie męczyło jak agresywna masturbacja. Katsuki czuł się jak palant robiąc sobie dobrze poprzez łzy rozpaczy. 

Otworzył swoje serce dla Izuku, a teraz nie potrafił go zamknąć.  

Teraz stał na środku korytarza, kilka kroków od ogromnych drzwi z napisem "I A". Zacisnął drżące ręce w pięść. Nie chciał patrzeć na Izuku. Nie po tym co powiedział.  

Przypomniał sobie jak dziwnie było wypowiedzieć jego nazwisko. Czuł się, jakby zwracał się do obcej osoby. Mówiąc: "Midoriya", w tym samym czasie pomyślał: "Kto to Midoriya?". Zupełnie jakby powiedział na głos nazwisko nieznajomego, jednocześnie wiedząc, że ten nieznajomy jest dla niego kimś bardzo ważnym. 
Było to tak przerażające i niekomfortowe uczucie, że do teraz odczuwał otępienie. 

Bakugo złapał za klamkę i zacisnął powieki. Wchodząc do klasy, na twarzy pojawiła się jego typowa mina. Chłopak wsadził ręce do kieszeni, piorunując wzrokiem nauczyciela. 

— Siadaj na miejsce — odparł oschle Aizawa.

Czerwonooki ruszył przez klasę z wzrokiem utkwionym w swoje buty.

Mimowolnie spojrzał na ławkę Izuku.

Była pusta. 

°•° 

Blondyn większość lekcji przeleżał na ławce. Nauczyciele nie mieli do niego wątów, ponieważ po leczeniu Recovery Girl, człowiek był zawsze ospały. 

Chłopak otworzył leniwie oczy czując jak ktoś potrząsa jego ramieniem. 

— Spierdalaj — mruknął widząc stojącego nad nim Kirishimę. — Wiem, że już późno. Zaraz wyjdę. 

— Musimy pogadać — odparł bardzo poważnie, co było jak na niego nietypowe. 

— Zmuś mnie. 

Czerwonowłosy złapał za marynarkę Bakugo i pociągnął nim w swoją stronę. Szarpnięcie było tak mocne, że blondyn nie miał wyboru. Musiał wstać, aby nie upaść. 

— Pojebało cię?! — wrzasnął bijąc Eijiro po głowie. Kirishima złapał go za rękę ciągnąc w stronę korytarza. Katsuki zdenerwował się jeszcze bardziej i za pomocą eksplozji zmusił rówieśnika, aby ten puścił jego rękę.  — Puszczaj, to pedalskie! 

Kirishima spojrzał poważnie na twarz swojego przyjaciela. 

— Midoriya wylądował w szpitalu. 

Bakugo nie odezwał się od razu. Wpatrywał się w czerwonowłosego, próbując pojąć słowa, które wypowiedział. W głowie miał jedynie pustkę. Wsadził powoli ręce do kieszeni, czując przeraźliwy chłód na swojej skórze. 

Nagle parsknął cicho, a na jego twarzy pojawił się nerwowy uśmiech. 

— Co to? Kolejny żart? Ha, ha, bardzo, kurwa, śmieszne! — warknął popychając go barkiem. — Jebcie się wszyscy. 

Katsuki wyszedł na pusty korytarz. Za oknami powoli się ściemniało. Słońce prawie zaszło za horyzont, jednak niebo wciąż promieniowało pomarańczowymi barwami.

— Tokoyami znalazł go na podłodze! — wrzasnął za nim Eijiro. Jego słowa sprawiły, że Bakugo od razu się zatrzymał. — Dopiero przed chwilą dowiedziałem się, że zabrała go karetka. 

Czerwonooki nie był w stanie się poruszyć. Czuł obecność przyjaciela tuż za jego plecami, jednak nie potrafił na niego spojrzeć. Patrzał przed siebie, zastanawiając się co mogło się stać z Izuku. Bardzo chciał się tego dowiedzieć, ale jednocześnie bał się zapytać. 

— Pierdolisz.

— Nie, nie pierdolę, Bakugo. Nie znamy szczegółów, ale dam sobie łeb urwać, że to twoja wina. 

Te słowa sprawiły, że Bakugo od razu się odwrócił. 

— ...Był ranny, czy-

— Po prostu leżał na ziemi — przerwał mu widząc, że Katsuki ucieka od niego wzrokiem. — Pogadaj ze mną, stary. Midoriya ciągle ryczy, a ty wyglądasz jak trup… Nie wmówisz mi, że nie masz z tym nic wspólnego.  Zachowujesz się jak...jak jego eks-chłopak, nie wiem. Weź się ogarnij, dobra?

Jasnowłosy trząsnął pięścią w jedną z szafek na korytarzu. Denerwowały go słowa kumpla, który nagle zaczął zachowywać się tak, jakby pozjadał wszystkie rozumy. Rozwścieczony nastolatek popchnął swojego rówieśnika, przez co ten obił się o ścianę. Uderzenie nie było specjalnie silne, ale wystarczające, aby poczuć ból. 

— Jaki masz w ogóle problem?! Nagle bierzesz mnie za szmaty i prawisz kazania, a gówno wiesz! 

Kirishima zacisnął swoje zęby piorunując Katsukiego wzrokiem. Przyzwyczaił się do jego agresywnego zachowania, ale wszystko miało swoje granice.

— Ktoś musi! — wrzasnął popychając blondyna na tyle mocno, aby ten wylądował na podłodze. — Połowa klasy prosiła mnie żebym z tobą pogadał, bo ty jak zwykle odpierdalasz cyrk! Wczoraj gadałem z Midoriyą. Czekał na ciebie, widać było, że się martwi. Wyglądał beznadziejnie! ...Coś ty mu zrobił? — Bakugo nie odezwał się. Skulił się lekko na podłodze, unikając wzroku przyjaciela. — A dzisiaj serio przegiąłeś — dodał Eijiro widząc, że jego rozmówca nie ma zamiaru się odzywać.  — Mogłeś sobie darować ten tekst z obciąganiem. Todoroki pytał nas potem co to w ogóle znaczy — mruknął łapiąc się za głowę.  

— Pfft, co za debil! — zaśmiał się nagle pod nosem Katsuki. 

— Ty wcale nie jesteś lepszy — powiedział wyciągając rękę  w stronę blondyna. Katsuki spojrzał na nią niepewnie, jednak ostatecznie postanowił skorzystać z pomocy. — Ja nie żartowałem z tym szpitalem. 

— Ta, wiem. 

— Nie obchodzi cię to?  

— Nie powinno, ale obchodzi — mruknął wzruszając przy tym ramionami.

Kirishima przewrócił oczami, a następnie wyminął swojego rówieśnika. 

— Ogarnij się. 

Katsuki popędził w przeciwnym kierunku. Było już całkiem późno, a on jeszcze dzisiaj chciał zobaczyć się z Izuku. Zszedł błyskawicznie na piętro niżej. Wparował, bez pukania, do pokoju nauczycielskiego. Zaczął szukać wściekle wzrokiem zmarnowanego człowieka o czarnych, długich włosach.  

Zobaczył go siedzącego przed biurkiem. 
Wypełniał jakieś papiery, jednak było widać, że powoli odpływa.

— Muszę odwiedzić Deku w szpitalu — powiedział od razu podchodząc do biurka. 

— Ah, to ty, Bakugo — jęknął ze zmęczeniem Aizawa wzdychając przy tym cicho.

— Chcę przepustkę. 

— A ja chcę żebyś mi dał święty spokój. Nie każ mi użerać się z tobą po godzinach lekcyjnych.

Katsuki przygryzł wargę w geście zdenerwowania. Skrzyżował ręce na piersi piorunując nauczyciela wzrokiem.

— Nie wyjdę stąd bez przepustki. 

Wychowawca westchnął ciężko. Obrócił się w stronę  blondyna. Widząc jego wyraz twarzy, już wiedział, że nie wygra z tym dzieckiem. 

— Sam cię nie puszczę. Zadzwoń do rodziców, wtedy porozmawiamy. 

— Nie jestem dzieckiem! Szpital jest zaraz obok, a moja matka będzie się tu wlec ponad godzinę samochodem!

— Obowiązują nas pewne procedury. Rodzic musi podpisać zaświadczenie mówiące o wzięciu odpowiedzialności za dziecko — mówił monotonnym głosem zupełnie jakby recytował regulamin szkolny. — Bez rodzica nie ma mowy abym cię wypuścił.  

Aizawa odsunął się od chłopaka, słysząc jak ten zaczyna na niego warczeć. Katsuki otworzył wściekle drzwi i już miał zamiar wyjść z pokoju, jednak zatrzymał się w ostatniej chwili.

 — Jebane więzienie! — wrzasnął na pożegnanie trzaskając przy tym drzwiami.

Bakugo kopnął wściekle szafkę przeklinając przy tym pod nosem. Nie miał zamiaru odpuścić. Od razu wyciągnął z kieszeni telefon, pisząc do swojej rodzicielki agresywnego sms-a. 

°•°

Blondyn szedł pewnym siebie krokiem przez szpitalny hol. Tradycyjnie, jego ręce były wsadzone do kieszeni, a mina odstraszała każdego pacjenta. Chłopak przyglądał się nastolatkom przechadzającym się po oddziale. Prócz nich, były tu dzieci o różnych przedziałach wiekowych, co bardzo się Bakugo nie spodobało. Nie przepadał za dziećmi, a tutaj było ich od groma. 

— Rozumiem, że jesteś stara, ale mogłabyś iść szybciej — powiedział do swojej matki, która szła metr za nim.

W odpowiedzi otrzymał mocne uderzenie w głowę. Blondyn rozmasował bolące miejsce zabijając matkę wzrokiem.

— Bądź wdzięczny, że cię tu przywiozłam! Gdybyś chciał wiedzieć, byłam zajęta pracą!

— Tch, jakby mnie to obchodziło. 

— Mitsuki! — rozniósł się po korytarzu łagodny, kobiecy głos. 

Blondwłosa kobieta pomachała do osoby siedzącej na kanapie w holu oddziału. Oboje podeszli do zielonowłosej, która wstała, aby się z nimi przywitać. 

Obie matki od razu się do siebie przytuliły. Mimo iż ich synowie nie najlepiej się ze sobą dogadywali, one wciąż pozostały najlepszymi przyjaciółkami. 

Inko spojrzała z zaskoczeniem na Katsukiego, który przyglądał się wszystkiemu z boku.

— Katsuki? Nie spodziewałam się tutaj ciebie. 

— Ta, ja też — mruknął od razu tego żałując. Matka ponownie trzepnęła go w głowę chcąc mu tym przypomnieć o dobrym zachowaniu. — Przestań mnie tłuc, cholerna babo! 

Mama Izuku spojrzała ze zmartwieniem na zdenerwowanego nastolatka.

— Nie przejmuj się tym bachorem — rzuciła wesoło Mitsuki. — Powiedz, co z twoim synkiem? Martwiłam się o niego. 

Obie kobiety zaczęły prowadzić ze sobą rozmowę. Katsuki szedł z tyłu ziewając co jakiś czas. Oczywiście cały czas słuchał paplaniny przyjaciółek. 

— Lekarz mówił, że był poważnie odwodniony… Nie przypilnowałam go. Ah, on naprawdę jest jak dziecko. W poniedziałek wyszedł gdzieś z twoim synem. Gdy wrócił, zamknął się w pokoju. Naprawdę się o niego martwię. 

— Nie wiedziałam, że wyszedłeś gdzieś z Izuku — powiedziała Mitsuki odwracając się w stronę swojego syna. 

— Nie musisz wszystkiego wiedzieć — odparł obojętnie.

— Jestem twoją matką!

Chłopak pokazał matce środkowy palec, a ta zaczęła mu grozić. Zielonowłosa kobieta przyglądała się wszystkiemu ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. Wchodząc do pokoju syna, gwałtownie posmutniała. Jego stan nie był poważny, a w szpitalu został ze względu na formalności. Lekarze mieli obowiązek zostawiać pacjenta na obserwacji do czasu upewnienia się, że wszystko jest w porządku. 

Izuku spokojnie spał. Odkąd zemdlał budził się na parę minut, a potem znowu zasypiał. Lekarz zapewniał Inko, że to z powodu zmęczenia. Chłopak był podpięty do kroplówki z elektrolitami, która pozwoli mu szybciej nawodnić organizm. 

Katsuki usiadł na krześle przy łóżku i przyglądał mu się przez chwilę. Ulżyło mu na wieść o tym, że to nic poważniejszego. Jednak od odwodnienia również można było stracić życie. Poczucie winy zżerało go od środka. Wiedział, że to przez niego doszło do tego wypadku. 

— Skoro jest odwodniony, to znaczy, że po prostu nie wypił wystarczająco dużo? — zapytał cicho patrząc łagodnie na matkę zielonowłosego. 

— Musiał nie pić przez parę dni żeby doprowadzić się do takiego stanu. 

— Tch, co za głupek! Będę mu co godzinę wciskał szklankę wody!

Inko uśmiechnęła się smutno widząc zmartwienie w oczach młodego chłopaka. Podeszła powoli do łóżka syna, odgarniając grzywkę z jego czoła. 

— Dlaczego musiał sobie obrać za marzenie coś tak niebezpiecznego? Przecież on jest jeszcze taki… taki mały — mówiła cicho głaszcząc Izuku po policzku  — Próbowałam być stanowcza i nie zgodziłam się na powrót do tej szkoły. Jednak tym razem nie odpuszczę. 

— Co? — zapytał z oburzeniem czerwonooki. Podniósł się gwałtownie z krzesła, a wzrok jego i Inko spotkał się ze sobą. 

Zielonowłosa patrzyła poważnie  na nastolatka, który stał po drugiej stronie łóżka jej syna. 

— Nie pozwolę mu zostać bohaterem. 

Katsuki zamrugał kilka razy, nie będąc pewnym czy to się dzieje naprawdę. Rozumiał, że jako matka martwi się o swoje dziecko, ale nie mogła decydować o przyszłości Izuku. Blondyn spojrzał z przerażeniem na spokojną twarz śpiącego chłopaka. Uświadomił sobie, że nie doszłoby do tego, gdyby nie ignorował swojego rówieśnika. 

To moja wina. Deku na pewno mnie znienawidzi. 

Zawsze drwił z jego nierealnych marzeń. Nie chciał żeby został bohaterem, ponieważ bał się, że przewyższy go pod każdym możliwym względem. Zniechęcał go do tego, dręcząc go od najmłodszych lat. Jednak Izuku nie dał się i postawił na swoim składając papiery do U.A. 

Teraz Katsuki nie wyobrażał go sobie w innym miejscu. Izuku od zawsze należał do świata bohaterów, a aktualną zachcianką, czy nawet marzeniem, Katsukiego było walczyć razem z nim. 

— Nie ma pani prawa-!

— Katsuki! — podniosła głos jego matka doprowadzając go do porządku. 

Nastolatek zacisnął zęby patrząc na niczego nieświadomego Midoriye. Zabolało go myśląc o tym, że w tej chwili matka próbuje przekreślić każdy jego sukces i miesiące ciężkiej pracy, a on nawet nie może się obronić.

Teraz to Katsuki musiał walczyć o marzenie Izuku.

— Pani niczego nie rozumie! On musi zostać bohaterem!

— Sam widzisz, jak bardzo się zapomina. Chce zostać bohaterem, a zaniedbywa sam siebie. Nie będę patrzeć jak mój syn traci głowę dla bohaterstwa. Ty jesteś silny i nigdy nie dawałeś sobą pomiatać. Izuku brakuje cech, które pozwolą mu przeżyć w tym świecie pełnym złoczyńców. — Inko złapała za drugi koniec łóżka szpitalnego, czując że traci czucie w nogach. Rozmowa ta była dla niej niezmiernie trudna. Nie chciała skrzywdzić syna, ale jeszcze bardziej nie chciała go stracić. — Dużo o tym myślałam. To nie daje mi spokoju… Chyba pora powiedzieć "stop". 

Katsuki podszedł do kobiety, mając nadzieję że jego zdeterminowana postawa zmieni zdanie rodzicielki Izuku.

— Nadzieja na to, że może zostać bohaterem, podtrzymywała go przy życiu. Jeśli odbierze mu pani tą szansę, będzie tylko gorzej. — Kobieta wyglądała na nie poruszoną słowami blondyna. Nie miała zamiaru tak szybko się poddać. — Tch, cholera, przecież nie doprowadził się do takiego stanu przez bohaterstwo!

— Więc przez co? — zapytała podnosząc głos.

Bakugo złapał się za głowę. Było mu wstyd przyznawać się do porażki. Jego matka od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Mitsuki podeszła do niego i położyła rękę na jego głowie, pytając czy wszystko w porządku. Chłopak ukrył na chwilę twarz w dłoniach czując, że jego głos zaczyna drżeć. 

Uczucia, którymi obdarowywał Izuku uczyniły go słabym. Nie mógł znieść tego ciężaru. Miał na sumieniu opłakany stan psychiczny chłopaka, jego łzy, zdrowie, zmęczenie, ciężką pracę, która zaraz pójdzie na marne oraz marzenia, które na oczach Katsukiego zostaną wrzucone do kosza. 

— To moja wina — powiedział w końcu patrząc szklistymi oczami na swoje buty. — Ciężko to wytłumaczyć, ale to z mojego powodu tutaj wylądował. — Chłopak podniósł swoją głowę, patrząc kobiecie prosto w oczy — Pokłóciliśmy się i… wydaje mi się, że bardzo to przeżył. Przepraszam. — Widząc, że kobieta nie ma zamiaru się odezwać, kontynuował. — Gdy wyzdrowieje, obiecuję, że dojdziemy do porozumienia. Zrobię wszystko żeby było lepiej. …Będę go pilnował. 

— Przykro mi, Katsuki. 

— Inko, może jednak powinnaś to przemyśleć? Miej na uwadze zdanie Izuku — wtrąciła matka blondyna widząc z jaką powagą jej syn rozmawiał z kobietą.

— Jestem jego matką… Wiem co jest dobre dla mojego dziecka. 

Nastolatek zrzucił z siebie dłoń Mitsuki. Nie potrafił dłużej słuchać matki Izuku, która nawet nie miała pojęcia o czym mówi. 

— Pani wie jak bardzo podziwia All Might'a! Zapomniała pani o tym?! Był nieobdarzony, do cholery! Dostał szansę, a ja nie pozwolę żeby pani ją zmarnowała dlatego, że zapomniał o piciu jebanej wody! Na dodatek to z mojej winy! I co on ze sobą zrobi? Nie potrafi nic innego! 

— Izuku wciąż może współpracować z bohaterami. U.A. oferuje nie tylko bohaterstwo. Mógłby pójść na wydział zarządzania i pracować jako menadżer  bohaterów.

— Ale… — wymruczał czerwonooki nie wiedząc co powiedzieć. Widać było, że rodzicielka Izuku była przygotowana na tą rozmowę. Nie żartowała mówiąc, że zastanawiała się nad tym od dłuższego czasu.

— Katsuki, powinniśmy wracać — wtrąciła blondynka spoglądając na zegarek. — Miałam cię odstawić o dwudziestej. Pożegnaj się z Izuku. 

Kobiety wyszły z pokoju zostawiając blondyna w osłupieniu. Jeszcze do końca nie dotarło do niego, że nieumyślnie zniszczył Izuku życie.  

Podszedł do chłopaka i usiadł na krześle uprzednio przysuwając je bliżej łóżka. Był zagubiony i wściekły. Bardzo chciał z nim porozmawiać, ale jednocześnie był przerażony na samą myśl o spojrzeniu mu w oczy. 

Katsuki zaczął głaskać go po głowie mierzwiąc delikatnie jego włosy. Bawił się nimi owijając dłuższe kosmyki wokół palca.

— Yhm? — zamruczał Midoriya wiercąc się w miejscu. 

Blondyn nieznacznie się uśmiechnął odsłaniając czoło nastolatka.

— Śpij, deklu. 

Widząc, że się uspokoił, Bakugo położył rękę na jego policzku. Delikatnie go głaskał, obserwując reakcję chłopaka. Na jego twarzy pojawił się słodki grymas niezadowolenia. Blondyn nie potrafił powstrzymać rumieńca, który oblał jego policzki. 

Mimo iż ta chwila była wyjątkowa, Katsuki nie mógł zapomnieć o sytuacji sprzed chwili. Wciąż nie dotarło do niego, że Izuku zmieni klasę, a ich drogi się rozejdą. 

Jebane łzy. Pomyślał czując ciepłą ciecz spływającą po jego jego policzku.

Nie udało mu się obronić jego marzeń.

— Przegrałem, Deku. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top