17. Kwestia przyzwoitości


Dwie zalety mieszkania samotnie na Arkanii? Regularne deszcze, które kołyszą mnie do snu nocami i chłodne jeziora, w których mogę pływać do woli. To drugie w szczególności przydaje się po ciepłym dniu pełnym pracy i treningu.

BB8 zatrzymuje się kilka dobrych metrów od brzegu jeziora i piszczy zaniepokojony.

- Ten duży zbiornik cieczy to jezioro, BB8 - odpowiadam mu, rozkładając ręcznik na fragmencie kamiennej plaży. Rzucam na niego torbę z rzeczami, aby nie porwał go wiatr i zaczynam wiązać włosy wysoko na głowie.

BB dalej się niepokoi. Odwracam się w jego stronę i posyłam mu uspokajający uśmiech.

- Będę na siebie uważać, obiecuję.

Nie wygląda na przekonanego. Powoli skanuje taflę wody w poszukiwaniu potencjalnych zagrożeń innych niż rdza. W końcu wypuszcza z siebie długi niski dźwięk pełen rezygnacji i wycofuje się kamienną ścieżką w górę zbocza.

Czekam aż zniknie mi z oczu, po czym zrzucam z siebie spodnie i tunikę. Zostaję w samych majtkach i cienkiej koszulce. Wieczorny wiatr owiewa moją nagą skórę i wywołuje gęsią skórkę. Najpierw zanurzam czubki stóp, po czym metodycznie resztę ciała. Woda jest cieplejsza od powietrza. Idę powoli w stronę zachodzącego na horyzoncie słońca aż tracę skaliste dno spod stóp i zaczynam płynąć.

Zatracam się w poczuciu płynności i jedności z żywiołem i żyjącymi w wodzie istotami. Zanurzam się i wynurzam raz po raz, jak w transie, za każdym razem zostaję pod wodą dłużej i coraz śmielej eksploruję podwodny świat wodorostów i traw. Gdy potrzebuję odpoczynku kładę się płasko na wodzie twarzą do pomarańczowego nieba i pozwalam się nieść.

Gdy słońce zachodzi i wokół robi się szaro, a nad wodą dostrzegam unoszące się kłęby pary, zaczynam zbliżać się znów do brzegu. Marszczę brwi, gdy dostrzegam w oddali czyjąś postać.

Ben?

Przyspieszam.

W miarę jak postać rośnie, staje się dla mnie jasne, że to nie Ben, a Poe. Obok niego kula się podekscytowany BB. Żadne z nas się go nie spodziewało.

- Poe! Co za niespodzianka! - krzyczę gdy tylko łapię dno.

- Byłem w okolicy.

- Ta jasne! - odpowiadam, nadal brodząc po pas w wodzie.

Gdy wychodzę, obejmuję się ciasno ramionami, próbując zakryć front przemoczonej koszulki i idę lekko drżąc z wysiłku. Poe nie spuszcza oczu z mojej twarzy i czeka na mnie z rozłożonym ręcznikiem.

Uśmiecham się z wdzięcznością, gdy zawija mnie ciasno w materiał i pociera mocno moje ramiona by je rozgrzać.

- Tęskniłaś? - pyta zaczepnie, obdarzając mnie swoim markowym uśmiechem.

- Dniami i nocami - dramatycznie wznoszę oczy ku niebu.

- Wiedziałem - kiwa głową z powagą - Ja też nie radziłem sobie za dobrze - dodaje z udawanym smutkiem, po czym przytula mnie na powitanie, wyciskając powietrze z moich płuc i unosząc lekko z ziemi. - Brakowało mi tego małego urwisa... - mówi wreszcie, odstawiając mnie na ziemię. Oczywiście ma na myśli BB8, który piszczy z radości.

Już mam zamiar odpowiedzieć mu czymś równie złośliwym, jednak powstrzymuje mnie niepokojący widok.

Tuż za Poem stoi Ben Solo, posyłając mi najbardziej zabójcze spojrzenie, jakie w życiu od niego otrzymałam. Panika ląduje na samym dnie mojego brzucha i mam wrażenie, że za chwilę imploduję. Nie panuję nad moim wyrazem twarzy, kątem oka widzę, że Poe patrzy na mnie zdziwiony i podąża szybko za moim wzrokiem. Oczywiście nic nie dostrzega.

- Rey? - w głosie Poego czuję zaniepokojenie, ale nie mogę przestać patrzeć na te dwie ciemne tęczówki, wwiercające się we mnie.

- Pilot nie ma za grosz przyzwoitości - mówi sucho i odwraca się, ruszając zdecydowanym krokiem w stronę pustych budynków Akademii.

- Wszystko w porządku? - Dameron pyta jeszcze raz, chwytając mnie lekko za ramiona. Patrzę na niego, tym razem skupiając swoją uwagę na nim.

- Tak, tylko jestem zaskoczona! - wymuszam uśmiech. Odwzajemnia uśmiech, nieco uspokojony.

- I drżysz. Ubierz się, a ja pójdę do Finna...

- Finn jest z tobą? - wtrącam, znów zaskoczona.

- Tak, mamy dla ciebie dobre wieści - jego tajemniczy uśmiech rzucony mi przez ramię, budzi moje najgorsze przeczucia.

***

Wchodzę cicho do salonu z kominkiem i moim oczom ukazuje się przedziwny obraz. Na moim ulubionym fotelu przy palenisku siedzi Poe, tasując w dłoniach karty.

Finn stoi oparty o przeciwległą ścianę, jego nogi skrzyżowane w kostkach. W dłoniach trzyma datapad i uważnie coś na nim przegląda ze zmarszczonymi brwiami. Jestem zdziwiona, że ma na sobie zwykły kombinezon lotniczy, spod którego wystaje kołnierzyk jego ministerialnej koszuli, w której widuję go od kilku lat.

Obok niego stoi niezauważony Ben. On również patrzy w datapad. Jego oczy łapczywie pochłaniają widoczne tam treści i aż sama się zastanawiam co to takiego. Po chwili jednak dostrzega mnie i patrzy w moją stronę zza kurtyny ciemnych włosów.

- Świat cię wzywa - mówi, odpychając się rękami od ściany i ruszając w stronę Poego.

Na mój widok Poe wstaje, odkłada talię kart na siedzenie fotela i podchodzi kilka kroków w moją stronę. Finn wkłada datapad do kieszeni i też idzie w moją stronę z uśmiechem, za którym kryje się lekka nerwowość. Widzę, że z jakiegoś powodu ta dwójka jest wyraźnie napięta.

- Rey! - podchodzi do mnie i zamaszyście zagarnia mnie do mocnego uścisku, który wyciska powietrze z moich płuc.

Na sekundę przymykam powieki i cieszę się powitaniem. Tak dawno go nie widziałam...

Stajemy we trójkę patrząc na siebie wyczekująco. Przypominam sobie, że ostatnio, gdy byliśmy razem, opijaliśmy inaugurację mojej szkoły. Szkoły, która stoi pusta już wiele miesięcy...

- Finn chce ci coś powiedzieć - zaczyna Poe, opierając dłonie na biodrach.

- Czemu ja? - Finn nie wygląda na pewnego, czy w ogóle zadowolonego.

- Ja jestem tylko szarym człowiekiem, nie wiem nic o Mocy - wzrusza ramionami. Finn przewraca oczami.

- No dobra. Tylko, Rey, proszę, nie bierz mnie za wariata... - śmieję się cicho na taki początek.

- Słucham cię.

Mam złe przeczucia.

- Tydzień temu miałem dziwne... - zatrzymuje się. Spuszcza wzrok na ziemię i marszczy brwi.

- Poczułeś coś? - zgaduję. 

- Ty też? - jego oczy patrzą na mnie intensywnie i wyczekująco.

- Jeszcze nie wiem co to. Poczułam jakąś zmianę... - przyznaję, kiwając lekko głową. Nie chcę żeby czuł się z tym dziwnie. Finn zawsze był nieufny wobec swojej wrażliwości na Moc i nigdy nie miał ochoty jej eksplorować. 

- Wszyscy to poczuliśmy - dodaje

- Wszyscy?

- Posłuchaj... pamiętasz moją misję na Canto Bight? Opowiadałem ci o małym chłopcu, którego tam spotkałem.

- Moooże - marszczę czoło bezskutecznie próbując sobie przypomnieć. To była lata temu... Poe wzdycha.

- Czego oczekujesz? Tamta misja to był czysty chaos i nadal nie doczekaliśmy się żadnego raportu... - Finn zignorował jego przemądrzały ton.

- Chłopiec, Temiri. Skontaktował się ze mną kilka dni temu. Rey, to już nie jest dzieciak, ma szesnaście lat i jego Moc... Myślę, że powinnaś się nim zająć.

- Czekaj, Finn... Jak cię znalazł? - pytam wzięta z zaskoczenia.

- Nie znalazł. Odezwał się do mnie tu. Przez Moc - zniża głos, stukając lekko palcem w swoją skroń.

- W twojej głowie? - Patrzę na ich dwójkę, cofając się o krok. Poe kiwa mi na potwierdzenie. - Czy... czyli chodzi o niego?

- Nie wiem, Rey. Udało mi się go zlokalizować. Jest z nim jeszcze więcej takich jak on.

- Finn chce powiedzieć, że zabieramy cię stąd na mały wypad. Jeżeli pójdzie dobrze, zyskasz studenta, który cię potrzebuje i kto wie, może ta Moc, ma ich więcej...

Nie wiem co powiedzieć. Skrajne emocje mieszają się we mnie. Ponad ramieniem Finna, łapię uważny wzrok Bena. Patrzy na mnie, czekając na moją reakcję.

Przecież musi wiedzieć z wybór jest prosty.

- Dajcie mi trzy dni - słowa wystrzeliwują z moich ust, zanim zdołam je powstrzymać. Poe zerka na Finna, a Finn na niego, ale nie negocjują. 

////////////////

Wiosna działa ożywczo na naszą Fabułę. 
Jak wrażenia? ;) 


Pozdrawiam 
M. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top