20
Egzekutor westchnął ciężko i przekręcił zamek w drzwiach po czym przymykając oczy i wdychając głośno powietrze przez zaciśnięte zęby oparł się o białe masywne drewniane drzwi. Uchylił powieki i powoli wyciągnął wyprostowany palec w stronę włącznika światła oo czym nacisnął jeden z przycisków. Drżący oddech uleciał spomiędzy jego ust a pomieszczenie wypełniło się przytulnym światłem wydobywającym się z małych lampek wbudowanych w podłogę i zewnętrzną część wanny. Kafelki dzięki ogrzewaniu podłogowe mu nie drażniły jego nagich stóp tak bardzo jak podłoga w przedpokoju. Podszedł do lustra i opierając się o umywalkę spojrzał w swoje odbicie. Delikatnie uśmiechnął się widząc swój zadziwiająco rozpromieniony wyraz twarzy. Szczęście tkwiło nie tylko w uśmiechu, który ogarnął całą jego twarz, ale także w iskierkach wesoło tańczących w jego niebieskich oczach. Odkręcił wodę, aby wanna napełniła się ciepłą cieczą. Ten wieczór będzie nastawiony tylko i wyłącznie na relaks. Może przy odrobinie szczęścia zejdzie mu się tak długo, że Dazai odpuści i pójdzie sobie do domu? Westchnął i wlał odrobinę różanego płynu do wanny po czym spowrotem spojrzał na swoje odbicie. Zarumieniony przyłożył dłoń do zaczerwienione go gorącego policzka i westchnął. Dlaczego tak reaguje na kogoś kogo zna od tak dawna? Czemu mimo, iż już kiedyś łączył ich romans teraz zachowuje się jakby to wszystko działo się po raz pierwszy? Powodem tego był czas. Ile to już minęło od kiedy brunet zniknął? Trzy lata, cztery, może więcej? Czas płynął nieubłaganie, a on uparcie żył przeszłością podczas gdy wszystko wokół przebierało inne kształty, zmieniało zamiary i zachowania. Świat pędzi do przodu i fakt, że on nie poradził sobie z tym co się stało niczego nie zmieniał. To, że on rozpamiętuje przeszłość nie sprawi, że świat się zatrzyma. Dazai się zmienił. Oboje się zmienili. Już nie są tymi samymi dzieciakami, które wdały się w romans nie bardzo wiedząc co tak na prawdę robią. Są starsi, mają więcej doświadczenia, przeżyli więcej. Wyższy jest jakby... bardziej szczery? Nie zachowuje się tak jak kiedyś. Sprawia wrażenie jakby na prawdę zależało mu na nim. Po kłótni przeprasza, dąży do kontaktu, przychodzi do niego niemal codziennie chociażby żeby porozmawiać. Niegdyś wpadał raz na jakiś czas, a jego każda wizyta kończyła się seksem bo w gruncie rzeczy na tym opierał się ich związek. Teraz jednak było inaczej. Zamiast kokietowania i jawnego uwodzenia są delikatne i drobne gesty takie jak muśnięcie dłoni, szczery uśmiech albo miły dotyk. Kiedyś dosłownie jego każde działania były przepełnione erotyzmem, teraz natomiast są pełne uczuć. Dobrych ciepłych uczuć. Dzisiejszy dzień pewnie skończył by się zupełnie inaczej gdyby rudzielec sam nie zaprosił go do środka. No i cholera! To był pierwszy raz gdy to Chuuya zainicjował jakieś zbliżenie a nie tylko biernie odpowiadał! Mruknął z uznaniem gdy przypomniał sobie wzrok Osamu zdziwionego jego zachowaniem. Punkt dla niego. Zaśmiał się cicho i zrzucił delikatny materiał z ramion po czym karcił kran i zanurzył się w wodzie po samą szyję. Oparł się wygodnie i przymknął oczy odchylając głowę do tyłu. Ostatnio prawie wcale nie miał czasu na relaks i pożądny odpoczynek. Najpierw sojusz z agencją i ścisła współpraca żeby oo raz kolejny uratować to nieszczęsne miasto, potem jeszcze to całe zamieszanie ze wspólnym balem, a teraz Dazai jest nękającym go mężem. Mężczyzna odetchnął głęboko zapachem róży unoszącym się w powietrzu i uśmiechnął się blogi czując jak spokój ogrania całe jego ciało i umysł. Nawet niespokojnie bijące serce poddało się i powróciło do swojego zwyczajowego rytmu
- Brakuje tylko wina- szepnął sam do siebie, ale zaraz skarcił się w myślach. Powinien przestać tyle pić. Zwłaszcza, że potem kończy w takim bagnie...znaczy niechcianym związku. To musi być jakiś znak od niebios... albo piekieł, że musi przestać pić
- Serio jesteś uzależniony...- spokojny głos dochodzący tuż znad jego głowy wyrwał go z rozmyślań. Chuuya zauważając stojącego nad nim Dazaia zanurzył się w wodzie po sam nos i spojrzał nienawistnie na męża. Jakim cudem on tu wszedł? Przecież drzwi były zamknięte! Nieco wynurzył się aby móc chociaż mówić. Już chciał zacząć swój krzyczeć na Osamu, że znowu robi coś wbrew jego woli, ale widząc złośliwy uśmiech goszczący na ustach wyższego zamknął nieco rozchylone usta i odwrócił wzrok patrząc się w opadającą pianę
- Co ty tu robisz?- warknął ochlapując twarz bruneta wodą- Miałeś grzecznie czekać aż skończę. Nawet zamknięte drzwi na ciebie nie działają?- prychnął i spojrzał na roześmianego detektywa, który tylko pokręcił głową
- Taki zamek to dla mnie żadne wyzwanie. Dobrze to wiesz - mruknął i usiadł na brzegu wanny. W niższym przez chwilę pojawiła się chęć wciągnięcia go za rękaw do wody, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu wiedząc, że musiałby potem dużo sprzątać - Chciałem się tylko zapytać gdzie trzymasz herbatę- westchnął i odgarnął włosy z twarzy patrząc na zażenowanego własnymi myślami Nakahare. Już sobie wyobrażał, że Osamu chce go wykorzystać... A przecież dopiero co to robili... No i sam zaproponował mu wstąpienie na herbatę więc ta wymówka miała całkiem sporo sensu
- Szafka nad blatem. Pierwsza od kuchenki. Takie małe zielone pudełeczko...- mruknął i schował zaczerwienioną twarz pod taflą wody na ci wyższy zaśmiał się i delikatnie zmierzwił mu włosy dłonią po czym opuścił pomieszczenie zostawiając mafioso samego ze swoimi myślami i przyśpieszonym biciem serca. Rudzielec westchnął głośno i oparł się o ścianę wanny - No i chuj z mojego relaksu...- prychnął po czym niechętnie wstał z nadal lekko ciepłej wody.
Tutaj wyszło tak trochę filozoficznie i całkiem mi się to podoba. Mam nadzieję, że wam też. Nie sprawdzone
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top