xxii. victims of personal desires.
Jedna z wielu pizzeria w mieście. Zwykła, sieciowa restauracja z chłodnym wystrojem. Jednak obydwoje czuli jakąś niezwykłość w zwyczajności tamtym chwil.
Usadził ją na miękkiej sofie, podczas gdy sam zasiadł na drewnianym krześle naprzeciwko. Ona wciąż nerwowo bawiła się palcami, uciekając wzrokiem. Cały czas starała się poskładać wszystkie myśli. Uspokoić oddech i wciąż szybko bijące serce. W końcu nie codziennie ktoś celuje do nas z rewolweru, nieprawdaż?
Młoda, chorobliwie i zawstydzająco chuda kelnerka pojawiła się obok w kilka sekund. Zaszczebiotała wesoło i swe duże, niebieskie oczy skierowała w stronę Louis'a. ciemnowłosa dziewczyna miała wrażenie, że kelnerka tak naprawdę wcale nie zarejestrowała jej obecności.
Nareszcie zostali sami. Spojrzał jej w oczy. Tak cholernie głęboko. Uchylił usta, ale nie usłyszała żadnych słów. Bawiła się nerwowo serwetką, wpatrując w blat stołu. Nie czuła żadnego zakłopotania w jego towarzystwie, co nie zmieniało faktu, że nie potrafiła utrzymać kontaktu wzrokowego. Z jakiegoś powodu, bała się tego.
Jego dłoń znalazła się na blacie. Przesunął ją leniwie i opuszkami palców musnął zewnętrzną stronę jej ręki. Poruszyła się niespokojnie. Bezwiednie zwilżył wargę i przysunął się bliżej oddzielającego ich stołu. Jeden ruch i w swej ręce, trzymał jej filigranową dłoń, muskając kciukiem jej wewnętrzną stronę. Podniosła gwałtownie wzrok i równie szybko zabrała rękę. I już świetnie wiedziała wobec czego odczuwa strach. Bardzo powoli zaczynała bać się jego bliskości.
- Ever.. — Usłyszała zbyt niski głos młodego mężczyzny. Przełknęła dyskretnie ślinę i uniosła głowę. Tajemnicze płomyki tańczyły w jego wyjątkowo jasnych oczach. Tego dnia były błękitne, niczym bezchmurne niebo.
- Tak? — Pisnęła ledwo słyszalnie, czym wywołała mały uśmiech na jego twarzy.
Ta sama kelnerka pojawiła się przy ich stoliku z zamówieniem, tym samym nie pozwalając niebieskookiemu powiedzieć tego, co tak bardzo męczyło go od środka. Zaraz potem uznał, że to nawet dobrze. Bo jego myśli były dziwne. Zaczynał się ich bać. Bać się nieznanego.
Co działo się w jego głowie, skoro już dostał to, na co polował tak długo? Dlaczego nie mógł odpuścić i zacząć nowego polowania?
Dlaczego, po raz pierwszy w życiu, bała się czyjejś bliskości? Dlaczego nie dopuszczała do siebie emocji i myśli, jakie pojawiały się tak łatwo, za każdym razem, gdy patrzyła w jego błyszczące oczy?
Odpowiedź jest jedna, wszystkim świetnie znana. Choć tak bardzo unikana, ale nie do powstrzymania. Piękna i Bestia zaczynali nowy rozdział swego życia, nieświadomie tworząc tak dobrze znaną im bajkę.
*
Zarzucił stopy na mahoniowe biurko i przeczesał włosy. Odchylił głowę do tyłu, moszcząc się w miękkim fotelu i mlasnął ze zniecierpliwieniem. Gdy i to nie pomagało, chwycił w dłonie małą, porcelanową figurkę konia i zaczął bawić się nią, wydymając usta.
- Dobra robota. — Usłyszał nagle niezwykle niski, męski głos. Odwrócił głowę, a jego twarz nie wyrażała niczego poza nudą. Nie bał się starszego, wysokiego i postawnego mężczyzny, który podążał w jego stronę.
- To oczywiste. — Odparł, gdy gospodarz zasiadł za biurkiem.
- Słyszałem też pewną ciekawostkę. — Kontynuował, opierając się o skórzany fotel. Louis uniósł pytająco brew, wciąż bawiąc się porcelanową figurką. — Odłóż to, z łaski swojej. — Dodał po chwili. Niebieskooki chłopak wywrócił oczami i niedbale odstawił swoją zabawkę.
- Cóż to za ciekawostka? — Burknął chłopak.
- Podobno znalazłeś sobie jakąś panienkę. Słyszałem, że latasz za nią jak pies. — Zaśmiał się nisko, obserwując młodego mężczyznę.
- Wam chyba nic do tego. — Odparł cicho, poprawiając się na krześle. — I za żadną panną nie latam. To nie w moim stylu.
- Jasne. Ale cieszę się, że trzymasz się tej jednej, świetnej zasady. Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej. — Stwierdził poważnie starszy mężczyzna.
- Co? — Louis ponownie uniósł brew, nie rozumiejąc o co chodzi jego rozmówcy. Ten zaśmiał się dźwięcznie i chwytając w dłonie pióro, zaczął przesuwać je pomiędzy palcami.
- Mówię o twoich zleceniach. Przecież masz listę swoich.. Klientów. — Uniósł kącik ust w górę.
- No i? Nigdy tego nie czytam. Dopiero, kiedy biorę się za pracę. — Wzruszył ramionami.
- Och tak? W takim razie radzę ci spojrzeć na nią raz jeszcze. — Ton mężczyzny był dziwnie tajemniczy, trochę drwiący.
Louis od niechcenia wyjął z kieszeni kartkę z zapisanymi nazwiskami swych ofiar. Leniwie spojrzał na literki, nie widząc niczego podejrzanego. Dopiero, gdy dotarł do ostatniego nazwiska, jego wnętrze wypełniła okropnie nieprzyjemna fala gorąca.
Ever Green.
Nazwisko jego sąsiadki. Jego niewinnej, nieświadomej niczego, pięknej sąsiadki. Dziewczyny, która tak cholernie mieszała w jego głowie.
Jej nazwisko widniało na liście najbardziej uważanych, płatnych zabójców w mieście.
Nie dopuszczał do siebie tej informacji. Wpatrywał się tępo w kartkę papieru, a jego oczy rosły. Karcił się w myślach, że wcześniej tego nie zauważył.
- Jej ojciec spierdolił gdzieś do ciepłych krajów. — Odezwał się starszy mężczyzna. — Myślał, że w taki sposób uda mu się uniknąć konsekwencji. Ale z tego interesu nie odchodzi się tak łatwo. A teraz jego wszystkie długi spłynęły na niewinną córeczkę. Wiem, że z niej i tak żadnej kasy nie ściągniemy, ale może ojczulek w końcu pójdzie po rozum do głowy. Może kiedy straci swoją jedyną córkę. — Zaśmiał się nisko, odkładając pióro na blat biurka.
Niebieskooki podniósł się gwałtownie i już bez żadnego słowa, opuścił pomieszczenie, w którym się znajdował. Zgniótł małą kartkę i wsunął ją niedbale do kieszeni spodni. Gdy znalazł się na zewnątrz, szybko podszedł do swego Harley'a. Nasunął na głowę kask i odpalając silnik, ruszył bez namysłu spod domu jego zleceniodawcy. Człowieka, dla którego pracował od tak długiego czasu.
Pędził ulicami, nie zważając na samochody i przechodniów. Umiejętnie skręcał w małe uliczki, by w krótkim czasie znaleźć się na drodze wyjazdowej z miasta. Chciał dać sobie chwile spokoju. Zaciskał wargi, zaciskał palce na kierownicy, a przed oczami wciąż miał jej imię i nazwisko.
Do odstrzału:
Ever Green
——————————————————————————————————————
Przepraszam, że taki krótki, ale tak musiało być. ;) Zapraszam Was Misie do zapoznania się z trailerem, który niechcący stworzyłam :D no i oczywiście więcej autorpomocji — zapraszam na After i Samotność w sieci, które znajdziecie na moim profilu. ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top