xi. almost.

       Sobotnie popołudnie ciemnowłosa właścicielka czerwonego roweru spędzała na przygotowaniach. Gdyż tego wieczoru zaproszona została na imprezę urodzinową męża swojej najlepszej przyjaciółki. Lubiła Adama i często zazdrościła Key, że tak świetnie trafiła. Pomimo tak młodego wieku, zdążyła założyć rodzinę. Rodzinę, która była naprawdę szczęśliwa.

        Wysunęła nagą nogę spod prysznica i od razu poczuła jak nieprzyjemny chłód ogarnia jej skórę. Stanęła na puchaty, biały dywanik i owinęła się szerokim, kolorowym ręcznikiem. Od razu ruszyła do sypialni i stanęła po raz kolejny przed trudnym wyborem stroju. I zamiast zastanawiać się nad odpowiednią sukienką lub spodniami, jej myśli wędrowały w zupełnie inną stronę.

      Jej myśli były gdzieś daleko. Gdzieś, gdzie poznawała sekrety najbardziej tajemniczego i intrygującego mężczyzny jakiego kiedykolwiek spotkała. Jej myśli krążyły wokół niegasnącego blasku w jego często zmieniających kolor oczach. Choć nie widywali się tak często, ona już zdążyła to zauważyć. Nie doświadczyła wszystkich stanów w jakie popadał, ale zauważała. Od zawsze była świetną obserwatorką.

       Czysty błękit pojawiał się, gdy był zadowolony. Szaroniebieski, gdy się na czymś skupiał. I nagle tak bardzo zapragnęła poznać kolor jego oczu, gdy jest podniecony. Gdy jest zdenerwowany i naprawdę szczęśliwy.

       Zmarszczki przy oczach, gdy się uśmiechał. Zmarszczone czoło, gdy się na czymś skupiał. Zawsze idealne włosy. Jego pewność siebie, swoboda w zachowaniu, wyśmienity sarkazm połączony z rzadko spotykanymi aktami dobrego wychowania.  Wtedy jeszcze nie wiedziała jak wybuchową mieszanką jest jej młody, pełen mrocznych tajemnic, sąsiad.

       Dzwonek do drzwi przywołał jej myśli do świata realnego. Poprawiła ręcznik, w którym wciąż się znajdowała i leniwym krokiem skierowała się do drzwi. To, co działo się zaraz po otworzeniu, było jak jeden moment.

      Louis wkroczył do środka chwiejnym krokiem. Zlustrował półnagą dziewczynę i zwilżając wargę, popchnął ją lekko na ścianę.

- Co ty wyrabiasz? – Spytała, gdy oparł łokieć tuż obok jej głowy, a dłonią drugiej ręki przejechał po jej nagim ramieniu.

      Nie odpowiedział. Jego oczy były rozbiegane. Przepełnione zachłannością, ciemniejące. Nachylił głowę nad jej twarzą i przejechał koniuszkami palców po jej skórze. Zadrżała. Jej serce biło w nienaturalnie szybkim tempie. Zwilżył wargę, a jego dłoń znalazła się na jej obojczykach. Niebezpiecznie przyjemne uczucie ogarnęło jej ciało. wstrzymała oddech. Chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiła. Chciała go odepchnąć, ale nie mogła zebrać w sobie siły.

      Tak nagle z jej głowy uciekły wszystkie myśli. Zapomniała jak się mówi. Opuszki jego palców wciąż krążyły po jej drżącej skórze. Jego wzrok świdrował ją na wylot. Intensywny zapach jego perfum mieszał się z wonią alkoholu i atakował jej nozdrza. Choć wszystko trwało zaledwie dwie minuty, ona miała wrażenie jakby tamta chwila była wiecznością. Była  w szoku. Choć może nie powinna się dziwić, bo Louis jak do tamtej pory wcale nie okazywał zakłopotania. Mimo wszystko, coś w niej pękło. Jednak nie tylko Piękna poczuła, że ten moment nie jest jedynie pobudką spowodowaną alkoholem krążącym w żyłach młodego mężczyzny. To było coś zupełnie innego. Coś mnie błahego. Pragnienie, nad którym bardzo powoli przestawał panować.

     Koniuszkiem palca przejechał po jej szyi, zatrzymując się na policzku. Po raz kolejny zwilżył wargę i nachylił się, chcąc w końcu posmakować jej kuszących i tak cholernie niedostępnych ust. W tym samym momencie usłyszeli brzdęk kluczy i dźwięk otwieranych drzwi. W mieszkaniu znalazła się uśmiechnięta Key. Zobaczywszy scenę, jaka rozgrywa się pod ścianą, jej mina zmieniła się momentalnie. Uchyliła usta, ale tak naprawdę nie wiedziała co powiedzieć. niebieskooki odsunął się gwałtownie od dziewczyny i rozbieganym wzrokiem spojrzał na jej przyjaciółkę.

- Pan już wychodzi. – Odezwała się Ever, wypychając milczącego chłopaka za drzwi. Odwrócił się na pięcie, chcąc coś powiedzieć. Nie pozwoliła, zamykając mu drzwi przed nosem.

- Czy ja.. Wam w czymś nie przeszkodziłam? – Odezwała się rudowłosa, wciąż zszokowana dziewczyna. Ever oparła plecy o zimną, drewnianą powierzchnie drzwi i potarła twarz dłonią.

- Halo? – Key pomachała przed oczami milczącej ciemnowłosej. – Co to było?

- Sama chciałabym wiedzieć. – Wyszeptała właścicielka mieszkania.

- Czy wy..

- Nie! Chodź. – Przerwała dziewczynie i pociągnęła ją w stronę garderoby.

*

      Wychodząc z windy stawiała ostrożnie małe kroki. Jednak gdy hałas powodowany jej szpilkami roznosił się po całym korytarzu, zaczęło to denerwować lekko wstawioną ciemnowłosą. Zatrzymała się i ściągnęła szybkim ruchem ciemne obcasy. Czując ulgę, uśmiechnęła się pod nosem i skierowała do swego mieszkania. Jej serce zabiło niebezpiecznie szybko, a fala nieprzyjemnego gorąca ogarnęła jej wnętrze na widok tego, co zastała pod drzwiami sąsiada.

      Ciemnowłosy chłopak siedział na podłodze, oparty o płaską powierzchnię. Wokół niego tworzyła się coraz większa kałuża krwi. W dłoni trzymał butelkę wódki. Jego twarz była tak zmasakrowana, że trudno było wyczytać z niej jakakolwiek emocję. Jak gdyby nie zauważając sąsiadki, co chwilę unosił butelkę do ust i przyglądał się tępo ścianie naprzeciwko.

- Louis, co ci się stało? – Wyszeptała przerażona, kucając przed mężczyzną. Leniwym ruchem przekręcił głowę i obdarzył dziewczynę niewyraźnym spojrzeniem. – Musisz koniecznie jechać do szpitala.

- Nie! – Odezwał się, poruszając gwałtownie. Z trudem wybełkotał kilka przekleństw, próbując się podnieść. Ciemnowłosa przyglądała się całej scenie z pożałowaniem. Odłożyła szpilki i nachyliła się nad chłopakiem.

- Pomogę ci. – Wsunęła ostrożnie rękę pod jego ramię. Dopiero, gdy poczuła jak cały ciężar jego ciała znalazł się pod jej kontrolą, stwierdziła, że to jednak nie był dobry pomysł. Z trudem doprowadziła mężczyznę pod swoje drzwi i z jeszcze większym trudem wyszukała w torebce klucze. Prawie nieprzytomny Louis wciąż poruszał się gwałtownie, spadając z jej ramienia. Wciąż unosił butelkę wódki do ust i wciąż krwawił. Ale zamiast narzekać na ból, czy przeklinać – on przyglądał się z pijackim zainteresowaniem poczynaniom dziewczyny.

      Zwykła, bezinteresowna troska Pięknej była kolejnym krokiem w stronę zwycięstwa Bestii. Była krokiem w stronę jego świata. świata, którego nie powinna była być częścią. Nigdy.

 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top