tak wyrobilem sie przed r7

r7 za dwie minuty w momencie gdy to wstawiam

tw. homofobia zinternalizowana

***

Kazui nie był dobry w szczerych wyznaniach. Cóż, może to dlatego że nie miał w nich żadnego doświadczenia. Jego umówienie się z Hinako po raz pierwszy było pełne doniosłych, romantycznych słów, oświadczenie się jej było zaplanowane w każdym szczególe. Wyrachowane.

A prawdziwe wyznanie miłosne? Było zwykłymi słowami pijanego, który nie umiał zatrzymać myśli biegnących w własnej głowie i nie kontrolował własnego języka. Nie było to romantyczne. To nie było zaledwie pytanie na które oczekiwał odpowiedzi zapytanego, to było również pytanie do samego siebie, co powinien zrobić z tym, jeśli go lubi-lubi. Nawet nie zdziwiło go potraktowanie jego słów jako żart. Było to wyznanie miłosne tak dalekie od tego, co powinno być romantycznym wyznaniem, że nie było mowy o potraktowaniu go niebagatelnie.

Jego słowa do Shidou też nie były o wiele lepsze, niż te którymi posłużył się przy ostatnim wyznaniu, na jego korzyść mogło działać tylko to, że nie był pod wpływem alkoholu, gdy je wypowiadał, a jednak w przeciwieństwie do ostatniego razu, pozwolił sobie mieć więcej nadziei... Gdy Shidou odpowiedział krótkie "ty też jesteś dla mnie ważny, Mukuhara-san" serce Kazuiego zabiło odrobinę szybciej, a gdy uśmiechnął się niewinnie po tych słowach, biło już bardzo gwałtownie. Nie mógł w to uwierzyć. Nie miał pojęcia, co mogło się teraz wydarzyć.

Jeśli Shidou też powiedziałby, że go lubi-lubi, co miałby zrobić? Do tej pory wszystko co robił, to były drobne flirty. Nazwanie go "olśniewającym", czy posłanie ciepłego uśmiechu. Co należało jednak zrobić, gdyby to wszystko stało się poważne?

Lecz wtedy Shidou mrugnął i było wręcz widać, jak w jego głowie przebiegła jedna myśl. Najpierw z jego ust zniknął uśmiech, później ściągnęły się jego brwi. Na koniec nie wyglądał już na ani trochę szczęśliwego, a tylko na zdziwionego i mierzącego Kazuia pytającym wzrokiem. Jednak z samego tego spojrzenia, Kazui mógł już wiedzieć, że wszystko poszło inaczej, niż tego chciał. — Mówiłeś naprawdę?

To był jeszcze dobry moment, by uciec. To był dobry moment, by się wycofać. To był dobry moment na ocalenie ich przyjaźni. Jednak tym, co czuł Kazui wobec Shidou nie wydawała się przyjaźń. Nie miał nic do stracenia: teraz na świecie nie było już nikogo, do kogo nie powinny dotrzeć słowa o jego dziwnym wyznaniu. — Tak. Jestem absolutnie poważny.

Brak odpowiedzi był strasznie stresujący, ale Shidou nie był w stanie mu jej teraz zapewnić, a najgorszą rzeczą było to, że Kazui nie był w stanie nawet odczytać wyrazu na jego twarzy. Sam tak często zakładał maski, tak dobrze umiał wyczytać, co miała znaczyć jaka maska. Jednak w tym momencie Shidou był tak szczery w swojej ekspresji zmarszczonych brwi i przegryzionego kącika ust, tak boleśnie szczery, że kłamca taki, jak Kazui nie umiałby zrozumieć tego uczucia.

To nie było obrzydzenie, prawda? To co to w takim razie było?

Obrzydzenie nim było tym czego Kazui zawsze się spodziewał, jednak jeszcze nigdy nie spotkał się z nim ze strony mężczyzn, którym wyznawał swoje uczucie. Lata temu spotkał się z śmiechem, niedowierzaniem w to, że mówił poważnie, które nie wynikało z nienawiści do ludzi, takich jak on, lecz z absurdu całej sytuacji: jak ktokolwiek miałby uznać wyznanie miłosne mężczyzny w szczęśliwym małżeństwie za coś więcej niż żart? A teraz spotkał się z tą dziwną reakcją Shidou, której nie umiał do końca uchwycić i zrozumieć, ale która też nie była obrzydzeniem... ale była jakimś bólem, prawda? Czy Kazui sprawił mu ból swoim wyznaniem? To mogło być nawet gorsze niż nienawiść, której mógłby się spodziewać.

Na nią był już prawdę mówiąc trochę odporny. Przez tyle lat żył w społeczeństwie z przeświadczeniem, że będzie jego największym wyrzutkiem. Dokładnie znał opinie i wymagania swojej rodziny, dokładnie znał opinie i oczekiwania świata. Nie godził się z nimi, nie uważał, że powinny być normą, ale nie miał w sobie odwagi, by z nimi walczyć. Jedyną walką, której chciał się podjąć było zmienienie siebie, które okazało się niemożliwe i pociągnęło za sobą na dno niewinną osobę, której Kazui spróbował użyć jako przepustki do spełniania norm.

To na sprawienie komuś bólu nie był odporny. To co zrobił Hinako będzie ciągnęło się za nim do końca życia, jako mroczny cień przypominający o tym, jak bardzo ją zawiódł. A teraz najwyraźniej sprawił, że Shidou też znalazł się w bólu, chociaż nie do końca rozumiał nawet, w jaki sposób. Mógł tylko czekać na odpowiedź i modlić się w myślach, by nie była niczym strasznym.

— To miłe, Mukuhara-san. Że sądzisz o mnie na tyle dobre rzeczy, byś mógł mnie obdarzyć takim uczuciem. Dziękuje, że mi powiedziałeś — Shidou postarał się z każdym słowem, żeby go nie zranić i pozostać spokojnym i opanowanym. — Jednak nie sądzę, bym mógł odwzajemnić to uczucie.

— Nie sądziłem, że mogłoby być inaczej — odpowiedział mu Kazui równie spokojnie. Oczywiście, że to zabolało, ale z drugiej strony dało mu też dużo jakiejś ulgi. Jeśli Shidou nie kochał go, jeśli nie czuł nim żadnego zauroczenia, tu kończyła się jego rola. Nie musiał robić już nic więcej, a dodatkowo poczuł się dziwne uspokojony. To była chyba najbezpieczniejsza z reakcji, jakie mógłby otrzymać, a przynajmniej byłaby, gdyby Shidou nie postanowił powiedzieć czegoś jeszcze.

— Po prostu, oboje jesteśmy żonatymi mężczyznami, prawda? A ja nie sądzę, bym kiedykolwiek mógł przestać być wierny mojej żonie. Jest ona jedyną osobą, którą kocham... nawet gdy jej już nie ma — Kazui nie spodziewał się takiego wyznania ze strony Shidou. Prawdę mówiąc, spodziewał się tego, że jego żona także nie żyje, wyczuwał fałsz w wypowiedziach Shidou, gdy opowiadał innym o swojej rodzinie, ale... gdy dostał bezpośrednie potwierdzenie w takim momencie... — Twoja żona też nie żyje, prawda? Sposób w jaki unikasz mówienia o niej, jakby samo wspomnienie jej bolało. Myślałem, że możemy się w tym zrozumieć, Mukuhara-san, ale najwyraźniej twoje uczucia poszły naprzód, gdy moje będą stały w miejscu na zawsze.

— Ja... Tak. Masz rację. We wszystkim — to było kłamstwo. Shidou nie miał racji, gdy założył, że Kazui kochał Hinako w ten sam sposób, w jaki on kochał własną żonę. Shidou był lepszym człowiekiem niż on: nigdy nie zranił tej, która kochała go najbardziej na świecie.

— Nie mówię, że to źle. Nie umiem też tak ruszyć na przód, ale nie jest to nic złego. Po prostu jesteśmy w tych aspektach inni — Shidou chyba zauważył jego reakcję, skoro zdecydował się odpowiedzieć w tak kojący sposób. Dla Kazuiego to było nawet gorsze i sprawiało, że z każdym momentem kochał tego mężczyznę tylko bardziej i bardziej. — Nie sądzę, by twoja żona chciała, byś zatracił się w absolutnej rozpaczy po jej śmierci. Nie ma nic złego w tym, że obdarzyłeś mnie uczuciem. To nie znaczy, że kochałeś ją mniej.

To był ostatni gwóźdź do trumny Kazuiego, jakie po kolei przybijał Shidou nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

To nie znaczy, że kochałeś ją mniej. Ale to znaczyło dokładnie to.

Kazui nigdy tak naprawdę nie zrozumie tęsknoty, jaką Shidou obdarzał swoją żonę. Nie oznaczało to, że nie tęsknił za Hinako, tęsknił za nią najbardziej na świecie. Tęsknił za jej dużymi oczami, pełnego szczerego uwielbienia (zawsze czuł się winny, gdy go nim obdarzała), tęsknił za jej łagodnym uśmiechem, który chciałoby się zawsze ochronić (to on starł go z jej twarzy), tęsknił za jej łagodnym dotykiem dłoni, gdy głaskała jego policzek, by pocieszyć jego smutki (to ich małżeństwo było jego największym smutkiem).

Tęsknił za czasami, gdy śmiali się razem, siedząc i rozmawiając. Tęsknił za czasami, gdy czuł, że jest ona, do której może się zwrócić w bardzo wielu sprawach. Tęsknił za czasami gdy spędzali razem czas, gdy sobie pomagali, gdy współpracowali w pracy. Tęsknił za Hinako, swoją najlepszą przyjaciółką, najlepszą o jakiej mógł zamarzyć sobie człowiek.

Nie tęsknił jednak za tym, co czyniło ich małżeństwem. Za pocałunkami i miłosnymi wyznaniami. Za randkami i uściskami, podczas których on mógł tylko marzyć, by były przyjacielskimi, a które ona widziała jako romantyczne (bo to on powiedział jej, że takie były).

Nie mógł tęsknić za ich światem i małżeństwem, bo było całkowicie i wyłącznie utkane z kłamstw. Jego kłamstw, które wypchnęły Hinako za barierki balkonu.

Kazui na zawsze będzie tęsknił za swoją przyjaciółką, ale nigdy nie zatęskni za swoją żoną, tak jak potrafił zrobić to Shidou. I w tym właśnie mężczyzna, któremu wyznał swoje uczucie się tak bardzo pomylił.

Nawet gdyby Shidou czuł to samo, co czuł Kazui, nic pomiędzy nimi by się nie udało. Jak mogłoby się udać, gdy Shidou uważał go za dobrą osobę, gdy uważał go za męża w żałobie? Nawet gdyby Shidou był gotowy pójść na przód, musiałby obrzydzić się tym, jak naprawdę wyglądała sytuacja z Kazuim. Musiałby obrzydzić się tym, jak bardzo się co do niego pomylił.

Jak mogłoby się udać, gdy Kazui nienawidził siebie tak bardzo, że był w stanie użyć swojej przyjaciółki do próby zmienienia się? Nie miał prawa nikogo kochać, skoro tak bardzo siebie nienawidził. Może ta nienawiść do siebie miała w sobie sens i rację.

— Czy powiedziałem coś nie tak? — Shidou najwyraźniej zauważył w końcu, że brak odpowiedzi ze strony Kazuiego nie świadczył o niczym dobrym. Jednak nie było tu nic dobrego, co mógłby mu powiedzieć.

— Jestem po prostu głupcem, Shidou-san.

Te uczucia na zawsze powinny były zostać sekretem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #milgram