Valentine's Day // Sequel
Dawno już nie czułem takiej ulgi. Od jakiś paru tygodni mijałem się w drzwiach ze swoim chłopakiem. Jednak jako dyrektor placówki medycznej byłem odpowiedzialny za wiele rzeczy. Nie tylko czekały mnie operacje, ale też sprawy papierkowe. Do tego obiecałem Yixingowi, że za nie długo wrócimy do Seulu, tam rozpoczynając nasze stałe życie. Lay zawsze uwielbiał Anglię, ale stwierdził, że nie ma ochoty tu dłużej mieszkać z daleka od swoich bliskich. Przyznałem mu rację, w zasadzie to planowałem mu się oświadczyć od dłuższego już czasu. Po ślubie Chena oraz Xiumina zdałem sobie sprawę, że Xing nie był w stanie odrzucić mojej propozycji, sam Xiu przyjął oświadczyny tego idioty Chena, a ich relacje zawsze były skomplikowane.
Dopiąłem walizkę z ubraniami i sprawdziłem czy, aby na pewno wszystko to co było mi potrzebne zostało zabrane. Zhang jeszcze kręcił się po kuchni dopakowując przekąski do torby podręcznej. Wolne zamierzaliśmy spędzić w Korei. W sumie to był dobry czas, aby rozpocząć plany wiązane z nową kliniką. O mieszkanie nie musieliśmy się martwić, ponieważ mój stary apartament stał i kurzył się w samym centrum Seulu. Wystarczyło tylko trochę go posprzątać i kupić parę nowych rzeczy. Nie mówiłem nic chłopakowi, ale zamierzałem już nie wracać z nim do Anglii. Zaraz po naszym wyjeździe, mój dobry przyjaciel oraz ekipa przeprowadzkowa miała spakować nasze rzeczy i wysłać je do Korei. Do tego za parę dni odbywały się walentynki i to właśnie w nie mieliśmy swoją rocznicę. Właśnie w ten dzień chciałem się oświadczyć Yixingowi.
-Gotowy?- zapytałem chłopaka, ubierając buty na nogi. Na co ten tylko kiwnął głową i uśmiechnął się ukazując mi swoje słodkie dołeczki.
-Zamierzasz zabrać cały dom?- zapytał, nabijając się z ilości walizek przeze mnie zabranych. Jak już wspominałem, nie zamierzałem tutaj wracać, no chyba, że w ramach pracy.
-To wszystko jest mi potrzebne.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Dobra, nie ważne. Jedźmy już, bo spóźnimy się na samolot.
Tak jak powiedział zrobiliśmy. Lot dłużył mi się niemiłosiernie, ale przyśpieszyć tej procedury nie mogłem, więc cierpliwie czekałem, aż ponownie znajdę się w swoim ojczystym państwie. Lay całą drogę praktycznie przespał, co jakoś specjalnie mnie nie dziwiło, zawsze i wszędzie potrafił zasnąć, kiedy ja nie potrafiłem i koszmarnie się męczyłem próbując zasnąć. W Seulu znaleźliśmy się dopiero około godziny dwudziestej, szybko się odprawiliśmy i wsiedliśmy do taksówki, która miała nas zawieźć do mojego starego mieszkania. Jutro z samego rana musiałem zrobić rezerwację w naszej ulubionej restauracji, a potem czekało mnie szukanie inwestorów co do mojej nowej kliniki. Wiedziałem, że na pewno tacy się znajdą w końcu w Anglii byliśmy dosyć znanym instytutem. Byłem zmęczony całą podróżą i ogólnym przepracowaniem. Xing tym razem był podekscytowany i kiedy tylko wylądowaliśmy wisiał na telefonie, dzwonią i umawiając się na spotkania z naszą starą paczką. O ile mi wiadomo w Seulu powinni znajdować się nasi koszykarze, sezon na razie się skończył i mieli wolne, w sumie nie głupi pomysł zorganizować jakąś posiadówke, ale to już jutro się o tym pomyśli. Dzisiaj chciałem wskoczyć do ciepłego łóżka wraz z moim facetem i oddać się błogiemu lenistwu. Dlatego w momencie kiedy wysiedliśmy pod apartamentowcem poczułem błogą ulgę. W następnych minutach znaleźliśmy się już w mieszkaniu, które nie było aż w takim złym stanie. Rozpakowałem najpotrzebniejsze rzeczy, wraz z Yixingiem ubraliśmy świeżą pościel i po wzięciu kąpieli wpakowaliśmy się do łóżka wzdychając niczym męczennicy. To były naprawdę długie lata.
Rano obudził mnie dźwięk budzika, który mógł zwiastować tylko jedno...pora wstawać. I chociaż wiedziałem, że tak naprawdę wcale nie muszę wstawać to musiałem zwlec swoje cztery litery żeby zarezerwować stolik. Wyszedłem spod ciepłej kołdry, usłyszałem tylko jak Yixing niepocieszony moim postępowaniem mocniej wtula się w moją poduszkę. Uśmiechnąłem się momentalnie, bo to było naprawdę słodkie zagranie z jego strony. Z wciąż igrającym uśmiechem na ustach wszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Następnie swoje kroki skierowałem do walizki skąd wyciągnąłem świeże ubrania. Ubrany zrobiłem sobie i śpiącemu jeszcze Yixingowi, śniadanie. W międzyczasie zadzwoniłem do naszej ulubionej restauracji i zarezerwowałem stolik w walentynki, do tego dostałem sms od Chena z pytaniem, czy wychodzę z nim na męskie piwo, na co odpowiedziałem mu, że jak stanie się mężczyzna to wtedy wyjdziemy. Oczywistym było to, że się zgodziłem. Yixing i tak wychodził z Baekhyunem i Luhanem, więc stwierdziłem, że nie będę zamulać sam w pustym mieszkaniu.
O godzinie dwunastej byłem umówiony na spotkanie ze sponsorem. Cała rozmowa przebiegła pomyślnie i już po godzinie wiedziałem, że nowy start w Seulu będzie szybszy niż tego oczekiwałem. Prawdą było, że pieniędzy nam nie brakowało, ale kto wiedział co może się wydarzyć za parę lat, a do tego chciałem się spełniać zawodowo. Na godzinę czternastą byłem umówiony z architektem co do projektu budowli w której miała powstać nasza nowa klinika. Również z nim poszło szybko, teraz było czekać na gotowy projekt i w końcu na dotacje od państwa oraz sponsorów. Ja w sumie rzecz biorąc również byłem sponsorem, bo tyle pieniędzy ile zamierzałem włożyć w ten projekt liczono w milionach. Nawet Yixing na dobrą sprawę nie wiedział ile tak naprawdę posiadam pieniędzy. Wiedział, że pochodzę z zamożnej rodziny, ale nawet go to nie obchodziło. I za to go chyba kochałem. Chciałem oświadczyć mu się jak najszybciej.
Kiedy przyszedł w końcu czternasty luty, nie byłem w stanie się uspokoić. Za każdym razem jak tylko próbowałem wyrzucić z myśli obraz Zhanga mówiący "nie", wracał on natychmiastowo. Xing wiedział o kolacji, wiedział też, że mamy rocznicę oraz walentynki. Od rana skakał uradowany ciesząc się i myśl popsucia mu tego humoru nie wchodziła w grę. Chciałem, aby był tak szczęśliwy już cały czas. Zacząłem się pocić z nerwów, pierścionek ukryty w moich butach raził mnie po oczach, chociaż mój partner zdawał się nie mieć nawet pojęcia, że mogę planować coś takiego. Na dobrą sprawę o tym, że zamierzam się oświadczyć Yixingowi wiedziało tylko małżeństwo Kimów. Chociaż z ich gderającymi paszczami mogli wiedzieć już inni. Pochwyciłem w locie swój telefon i wyszedłem na taras, wybrałem numer Chena i kiedy ten odebrał, roztrzęsiony zacząłem mu streszczać powód swojej histerii, upewniając się, że Yixing wciąż siedzi w łazience.
-Stary, Lay Cię nie odrzuci, za bardzo Cię kocha.- zapewniał mnie.
-Jesteś tego pewien?- zapytałem po raz setny.
-Tak jestem.- odpowiedział już znudzonym tonem.
-Nie wiem jak Ty to zrobiłeś, jesteś większym tchórzem niż ja, a do tego miałeś niepewną przyszłość z Xiuminem...
-Dzięki stary...Uwierz mi, że po klęknięciu pójdzie już samo. Ważne, abyś patrzył cały czas w oczy Layowi. To najlepszy sposób, bo wiadomo, że już nie uciekniesz.- powiedział jakby zawiedziony.- Pewnie gdyby nie fakt, że Xiu tak pięknie na mnie patrzył to bym się nie odważył.
-Aish! Trenowałem to chyba z tysiąc razy i dalej czuję się niepewnie. O! Xing wychodzi z łazienki, kończę! Dzięki Jongdae za wsparcie.
-Nie ma sprawy, powiedź później jak Ci poszło. Na razie.
-Spoko, na razie. Zabierz Xiumina w jakieś ładne miejsce.
-Zabiorę.- zaśmiał się.- Pa.
-No, pa.
Uśmiechnąłem się sam do siebie. Skoro taki Chen mógł się oświadczyć to ja tym bardziej mogłem. Spojrzałem przez szybę na ubierającego się chłopaka, byłem pewny, że uda mi się, uda się nam.
W restauracji byliśmy punkt dwudziesta. Nie była to jakaś super droga restauracja, jednak taka gdzie warto było przychodzić, nie ze względu na jedzenie, chociaż było naprawdę dobre, ale ze względu na wspomnienia. To tutaj zaprosiłem Laya na pierwszą randkę, to tutaj wyznałem mu po raz pierwszy jak bardzo go kocham, to tutaj też oznajmiłem mu, że chce z nim być. Wszelkie wątpliwości odleciały w niepamięć. Nie było żadnego drżenia rąk i palpitacji serca. Zrozumiałem o czym tak naprawdę mówił wcześniej Chen, kiedy patrzyłem w oczy Xinga byłem pewny swojego wyboru. Po zjedzonej kolacji i wypitej lampce wina, wpatrywaliśmy się w piękny widok za oknem. Ten stolik również był pamiętny. Tylko przy nim zasiadaliśmy ze względu na widok, był też trochę na uboczu dzięki czemu mogłem po prostu robić swoje, a nikt nie potrzebnie by się do tego nie wtrącił. Stwierdziliśmy wspólnie, że robienie sobie prezentów na walentynki odpuszczamy, zresztą jak co roku, zaś prezenty rocznicowe zostały dane już w domu. To wszystko przez niecierpliwość Laya, który na samo słowo prezent błyszczy się jak milion dolarów. Ta mała paskuda uwielbiała prezenciki, jednak nigdy nie było to nadgorliwe. Uwielbiałem go rozpieszczać i zamierzałem robić to do końca swoich dni.
-Yixing jest coś jeszcze.- zacząłem w momencie ciszy. Chłopak spojrzał na mnie spod wachlarza swoich długich rzęs i cholera jak ja nienawidzę kiedy Chen ma racje, ale w tym wypadku musiałem się z nim zgodzić. Kiedy patrzyłem w oczy Xinga wiedziałem, że już nie ma odwrotu. Chłopak kiwnął głową na znak, że mnie słucha.- Jesteśmy ze sobą już prawie osiem lat. Nie masz pojęcia jak się cieszyłem kiedy w tym miejscu oznajmiłeś mi, że odwzajemniasz moje uczucia. Ta restauracja jest związana z każdą ważną dla nas chwilą.
-Jun przejdź do sedna, bo jeśli to jest to co myślę...-przerwał mi.
-Siedź cicho i mnie słuchaj!- powiedziałem, również mu przerywając.
-Chcę żebyś zapamiętał tą chwilę do końca swojego życia.
-Zapamiętam ją i tak, nawet bez tych Twoich tandetnych przemów. Powiedzmy sobie szczerze to nie za nie Cię kocham.- powiedział chichocząc cicho.
-Ja Ciebie też nie kocham za Twoje wybitne poczucie humoru.- odgryzłem się.- Chciałem Ci tylko powiedzieć jak bardzo zależy mi na naszej przyszłości, razem i po prostu chciałem Ci pokazać też jak bardzo chce mieć Cie u swego boku i tak po prostu wyjdziesz za mnie?- zapytałem w końcu wyciągając ten nieszczęsny pierścionek i wręczając go Yixingowi.
-Tak, Jun tak!- odpowiedział szczęśliwy, wsuwając mu pierścionek na palec zostałem mocno pocałowany. Odwzajemniłem go nie mogąc nacieszyć się swoim szczęściem. Naszym szczęściem.
-I jest jeszcze coś...- zacząłem po skończonej serii pieszczot.
-Może być coś lepszego?- zapytał patrząc na pierścionek.
-Może nie lepszego, ale na pewno Cię to uszczęśliwi.
-Co to takiego?- zapytał ciekawy.
-Zostajemy tutaj. Nie wracamy do Anglii.- powiedziałem, uśmiechając się do niego szeroko.
-Co? A co z rzeczami? Kliniką? Naszym życiem tam?- zadawał pytania.
-Od dzisiaj zaczynamy nowe życie tutaj, w Seulu.
A/N
Hejo! Z okazji walentynek daje wam tego oto sequela! Sądzę, że nie jest to jakiś wasz ukochany pairing, ale musiał on tak czy tak się tutaj pojawić, a walentynki idealnie się do tego nadały :D Jak wiadomo było w epilogu, Suho zamierzał oświadczyć się Layowi już niebawem i właśnie to się stało! OBIECUJĘ następny sequel będzie z Chanbaekiem <3
UWAGA!
KAŻDY SEQUEL ODEGRANY JEST W INNYM CZASIE. MOGĄ BYĆ TE JUŻ PO ŚLUBIE KIMÓW TAK JAK TEN, BĄDŹ PRZED ŚLUBEM KIMÓW TAK JAK "PREGNANCY" CZY "MEOW CAFE". Wolałam rozwiać te niepewności. :)
Mam nadzieję, że się podobało :)
Buziaki ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top