Six
~Kris
Wody.
Niech ktoś kurwa poda mi wodę.
Otworzyłem swoje sklejone od potu oczy, przetarłem je, z ledwością podnosząc rękę. Spojrzałem na Tao, który leżał po drugiej stronie łóżka całkowicie nagi, przykryty tylko kołdrą. Był niesamowicie umięśniony, jego plecy, barki, brzuch...wszystko było w nim idealne.
Suchooooooooo...
I need water. Tak, kurwa i need you wa...wa...water...
Wstałem z ociąganiem z łóżka, co było dosyć trudne, bo czułem się jakbym połknął żelaznego kołka. Było mi strasznie ciężko na żołądku, a do tego ból głowy i susza w mordzie nie pomagały w niczym. Chwiejnym krokiem skierowałem się do drzwi.
-A Ty gdzie idziesz?- usłyszałem zaspany głos.
-Po wodę.- wychrypiałem z ledwością.
Ty! A może ja jestem wciąż pijany?
-Przynieś mi też.- powiedział i z powrotem ułożył głowę na poduszkach.
Burknąłem coś pod nosem, niezrozumiałego nawet dla mnie i poszedłem po tą nieszczęsną wodę. Naprawdę nie potrafiłem odmówić Huangowi. Nie wiem co ten bydlak ze mną robił, ale za chiny nie mogłem się mu sprzeciwić. Nie wiem czy to wiecznie jego mordercze oczy, a może słodki uśmiech mnie tak rozbrajał. Jak nikomu nigdy bym niczego nie przyniósł, tak jemu kurwa niosę tą pieprzoną wodę.
Kto kurwa w ogóle wymyślił kaca?!
Zapierdolił bym tą osobę!
Wszedłem z powrotem do swojego pokoju i zauważyłem, że Tao leżał na mojej stronie łóżka. Zauważyłem jeszcze, że po jego stronie prześcieradło jest lekko zabrudzone krwią. Przełknąłem gule w gardle i odważyłem się spojrzeć w mordercze oczy ZiTao.
-Ja nie chciałem!- krzyknąłem zrozpaczony. Tao jedynie na mnie spojrzał i z powrotem położył głowę w poduszki.- Tao? Jesteś zły?- zapytałem.
-Nie.- odpowiedział lodowato.
-Właśnie słyszę.- powiedziałem, już pewniej podchodząc do łóżka.- Masz wodę.
Wyciągnął rękę po butelkę, którą ówcześniej mu odkręciłem.
-Dzięki.
-Tao, przepraszam...- powiedziałem głaszcząc go po plecach.
-Nic się przecież nie stało.
-ZiTao spójrz na mnie.- powiedziałem.- No spójrz na mnie wredna pando!- fuknąłem na niego, aż sam skrzywiłem się na swój jazgot.
-Jak mnie nazwałeś?!- wybuchł.- To przez Ciebie mam cholerny ból dupy, pewnie wysrać się nie będę mógł z ładne dwa tygodnie, a Ty jeszcze mnie obrażasz?- zapytał patrząc prosto w moje oczy.
Przecież o to mi chodziło. Prawda? Wolę krzyczącą pandę, niż milczącą.
-Nie obrażam Cię Tao, do tego Cię przeprosiłem. Dobrze wiesz, że nigdy nie chcę Cię skrzywdzić. Poza tym sam siadałeś na bambusa.- powiedziałem i uśmiechnąłem się znacząco.
-Ahh to prawda, ale kurwa mogliśmy użyć tego przeklętego lubrykantu do chuja pana!
-Mogliśmy. Teraz nie będziemy dmuchać na zimne, chodź pomogę Ci się umyć z tej krwi.- powiedziałem wyciągając do niego dłoń.
-Obawiam się, że nie wstanę.
Nic już nie powiedziałem, wziąłem na ręce blondyna i skierowałem się z nim do łazienki. Błagam, żeby szybko mu przeszło, nie mam ochoty latać przy nim cały czas.
~Suho
Dzień wcześniej:
-Możesz mi powiedzieć, dlaczego mi to robicie?- zapytałem.
-Dlaczego Ci to robimy? Synu przecież my dbamy o Twoją przyszłość.- powiedział mój ojciec.
-Jaką moją przyszłość?! Co Ty pieprzysz?! Chyba waszą przyszłość! Chcecie, żebym dał wam wnuka, żeby mógł przejąć waszą zasraną firmę!- krzyknąłem zbulwersowany.
-Nie unoś się w tym domu.
-Nie dam wam wnuka.- zagroziłem.
-Pamiętaj o czym rozmawialiśmy. Chyba nie chcesz, by temu jak mu tam było?
-Lay...Ma na imię Lay!- warknąłem.
-Oh jasne i tak nie zapamiętam. Pamiętaj o tym co może mu się stać. Masz robić wszystko czego zażądam, inaczej nie zobaczysz go już nigdy więcej.- zagroził mi.
Warknąłem rozeźlony, jak mój własny ojciec mógł robić mi takie rzeczy. Miałem ochotę się rozpłakać!
-Park Yoora to dobra partia synu, będziesz z niej zadowolony.
-Park Yoora?- zapytałem sam siebie. - Przecież to siostra Chanyeola!
-I co z tego? Od teraz to Twoja narzeczona.
Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami, demonstrując tym swoją złość.
Akademik:
Siedziałem wkurzony w swoim pokoju. Nie mogłem ogarnąć swoich myśli, wciąż i wciąż plułem sobie w brodę za takich rodziców. Co ja im kurwa takiego zrobiłem? To moja wina, że jestem inny? To moja wina, że zakochałem się w chłopaku? Kurwa!!!
Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, a po chwili moim oczom ukazała się sylwetka Yoory... Zaklnąłem cicho pod nosem.
-Wiem, że nie jesteś szczęśliwy tym faktem, ale zrozum że musimy to zrobić.- powiedziała delikatnym głosem.
-Tobie też grozili?- zapytałem prosto z mostu.
-Może.- powiedziała cicho śmiejąc się pod nosem.
-Czyli nie siedzę w tym sam.- westchnąłem cicho.
-Suho nie mamy wyboru. Przyszłam tutaj, aby zawrzeć z Tobą umowę.
-Jaką umowę?- zapytałem.
-Weźmiemy ślub, ale będziemy żyć swoim życiem. Ja mam dziewczynę, którą kocham, Ty masz Laya...- powiedziała niepewna swoich słów.
-To już znam te groźby, jestem tylko ciekaw co wykombinują Twoi rodzice jak się dowiedzą o Chanyeolu.- powiedziałem, przeczesując dłonią swoje włosy.
-O Chanyeolu?- zapytała.
-Sądzę, że się zakochał w Baekhyunie.- odpowiedziałem.
-Kto to jest Baekhyun?
-Mój przyjaciel.
-On i Chanyeol się spotykają?- zapytała zdziwiona.
-Tak. Można rzec, że pierwszy raz widzę żeby Baekhyunowi tak zależało na jakimkolwiek chłopaku, to samo tyczy się Chanyeola.
-Mi mogą grozić, ale nigdy nie pozwolę na to w stosunku do Chana!- zagrzmiała zła.
-Dokładnie. Noona nie wiem co mam myśleć, co mam robić, co mam powiedzieć Layowi...
-Co mi powiedzieć?- usłyszałem głos swojego chłopaka.
-Nic takiego...- powiedziałem niepewny.
-Suho powiedz mu, musi wiedzieć.- wtrąciła Yoora.
-O czym ona mówi Suho?
-Ja...uhm...ja i Yoora zostaliśmy zaręczeni...- powiedziałem w końcu.
W tym momencie chciałem zapaść się pod ziemię. Pierwszy raz widziałem w oczach Laya taki zawód i ból. Obiecałem sobie, że nigdy go nie skrzywdzę, a teraz co? Będzie cierpiał przeze mnie i przez moją pierdoloną rodzinę.
-Tak po prostu mówisz mi, że masz narzeczoną?- zapytał mnie łamiącym się głosem.
-Przykro mi Yixing...ale kocham Yoorę i zamierzam z nią być czy Ci się to podoba czy nie.- skłamałem.
-Kochasz ją?- powiedział głucho w ścianę.
-Tak kocham ją, ale Ciebie również. Jednak Ciebie nie zaakceptują moi rodzice.- powiedziałem najgorszą z możliwych rzeczy. W tym momencie policzkowałem się po raz tysięczny.
-Od kiedy to trwa?- zapytał.
-Pół roku.- kolejne kłamstwo.
-Rozumiem. Szczęścia życzę.- powiedział i wyszedł.
-Dlaczego mu tak powiedziałeś?- zapytała mnie Yoora.
-A dlaczego nie? Nie sądzisz, że kłamstwo jest lepsze niż jakakolwiek krzywda, która miałaby mu zostać wyrządzona?
-Ja bym powiedziała mu prawdę, ale jak wolisz. Czy mogę liczyć na Ciebie Suho?- zapytała.
-Tak, oczywiście, że tak Noona.
-Wiem, że jest dla Ciebie najważniejszy i chcesz go chronić, ale nie w ten sposób.
Tak samo jak Lay, Yoora zostawiła mnie z mętlikiem w głowie. W niczym nie pomogła. Lubiłem ją, zawsze uważałem ją za kogoś godnego zaufania. Jeśli to miała być ona to mogłem się poświęcić. Teraz moim piorytetem będzie ochrona Zhanga.
~Baekhyun
-Skąd wiesz?- usłyszałem głos Chanyeola.
Musiał rozmawiać z kimś przez telefon. Przekręciłem się na drugi bok, by móc na niego spojrzeć. Rzeczywiście rozmawiał z kimś przez telefon.
-Tak, ma na imię Baekhyun.- powiedział już łagodniejszym tonem.
Chwilę wcześniej mówił troszeczkę ostrzej.
-Nie wiem Noona, nie będę z Tobą rozmawiał na ten temat. To moja sprawa i Baekka. Nie wtrącaj się w to.
O co do cholery chodzi? Z kim on rozmawia? Czemu rozmawiają o mnie? O nas?
- O co Ci chodzi? Co Cię on w ogóle obchodzi? Jest mój!- warknął do słuchawki.
Jestem jego...ta rozmowa jest dziwna. Cieszę się z tego, że Chanyeol tak mnie broni i tak o mnie mówi, jednak z drugiej strony o co chodzi osobie z którą rozmawia.
-Mam dosyć tej rozmowy! Masz zostawić go w spokoju, bo inaczej będziesz miała ze mną do czynienia.- warknął po raz kolejny.- Co? Dobrze, dobrze...spotkajmy się. Gdzie? Dobra...cześć.
Rozłączył się. Dopiero teraz zauważył, że nie śpię. Pocałował mnie w czoło, po czym ułożył się wygodniej na posłaniu, przygarniając mnie do siebie. Obiecałem sobie, że nie będę pytał. Nie będę pytał...
-Z kim rozmawiałeś?- no i zapytałem.
-Ze swoją siostrą.- odpowiedział niechętnie.
Czułem, że jest już u kresu, że jeszcze trochę a wybuchnie. Nie odezwałem się już nic. Tylko mocniej się w niego wtuliłem. Potem będę go o wszystko wypytywać. Nie moja wina, że byłem ciekawską osobą. Musiałem wiedzieć wszystko. Wyplątałem się z jego uścisku, podniosłem się na klęczkach.
-Co Ty robisz Baekhyun?- zapytał oszołomiony moim nagłym wstaniem.
Nie odpowiedziałem mu, przełożyłem jedną nogę na drugą stronę jego tułowia i usiadłem mu na biodrach. Chwyciłem w dłonie jego twarz i pocałowałem od razu wdzierając się do jego jamy ustnej. Splotłem nasze języki w erotycznym tańcu. Poczułem jak Park mocniej przyciska mnie do siebie i przyśpiesza tempo naszych pocałunków. Czułem jak ściska jedną ręką moją pupę, a drugą muska moją klatkę piersiową i sutki. Jęknąłem mu w usta, kiedy otarł się o mnie swoją dumą. Oderwałem się od niego, patrząc mu głęboko w oczy, w których czaiły się wesołe ogniki.
-Nie przerywaj teraz Baekkie- powiedział do mnie i obrócił nas tak, że teraz to ja byłem na dole.
Chanyeol naprawdę uwielbiał dominować. No cóż, ja za to uwielbiam być zniewolony. Dobraliśmy się idealnie. Zaczął gryźć moją skórę szyi zostawiając na niej różowo-sine ślady. Nakierowałem go na swoje usta, chciałem by to im poświęcił najwięcej czasu. Wykonał moje nieme polecenie i już przyciskał do mnie swoje cudowne wargi. Wiłem się pod nim rozochocony, miałem ochotę na więcej. Nasza wczorajsza randka skończyła się idealnie, nawet pomimo tego, że nie uprawialiśmy razem seksu. No bo kto normalny idzie z kimś do łóżka już na pierwszej randce... Dlatego kocham się z nim teraz, żeby nie było, że jestem łatwy. Boże jakie głupoty gadam... W szczególności, że skoczyłem z nim do łóżka na naszej pierwszej wspólnej imprezie. Jebać to. Nie żałuje ani jednego uniesienia z nim. Jest niesamowity w tym co robi i nie przeszkadza mi nawet to, że spał z połową uczelni. Sam nie byłem lepszy.
-Baekhyun chcę Cię teraz.- wyszeptał niesamowicie seksownym głosem, pomiędzy pocałunkami.
-Możesz wziąć co tylko chcesz.- powiedziałem uśmiechając się delikatnie.
Za nim się obejrzałem już we mnie wszedł. Samo przygotowanie trwało chwilę, więc czułem lekki dyskomfort, jednak trwało to tylko sekundy. Zadrapałem jego plecy kiedy poczułem jak trafia w moją prostatę. Jęknąłem przeciągle, błagając go o jeszcze. Za każdym razem powtarzał uderzenie, ze zdwojoną siłą. Byłem już przy końcówce. Złapałem swojego penisa stymulując go, jednak Chanyeol widząc moje ruchy szybko wyrwał mi z rąk moją własność i sam zaczął poruszać ręką. Doszedłem, a wraz ze mną Chanyeol, na którego ustach znajdowało się moje imię. Opadliśmy na poduszki ciężko sapiąc. Chanyeol po chwili uniósł się na łokciach, pocałował mnie, po czym wstał i ruszył do łazienki, z której zaraz wrócił. Wziął mnie na ręce i z powrotem skierował się do pomieszczenia. Włożył mnie ostrożnie do wanny, a po chwili zajął miejsce naprzeciwko mnie.
-Ostatnim razem jak tu byliśmy pokłóciliśmy się.- zaczął Chanyeol.- Ostatnim razem jak tu byliśmy odpychałeś mnie od siebie, mam nadzieję, że już Ci to minęło.- zakończył.
-Minęło.- odpowiedziałem uśmiechając się przepraszająco.
-Złośnico?
-Mhm?- zapytałem, ignorując pseudonim mi nadany.
-Uwielbiam Cię.- powiedział przeczesując kosmyki moich włosów.- Tak bardzo Cię uwielbiam, że zabiłbym każdą osobę, która wyrządziłaby Ci krzywdę. W tym siebie.
-Chanyeol do czego Ty zmierzasz?- zapytałem troszeczkę przerażony.
-Po prostu mówię, że nie pozwolę Cię skrzywdzić.
-Czy to ma związek z tą rozmową telefoniczną?- odważyłem się zapytać.
-Po części.- odpowiedział zdawkowo.
-Po części...- powtórzyłem po nim.
-Nie wiem o co dokładniej chodzi. Dowiem się dopiero jak spotkam się z siostrą.- powiedział zniesmaczony.
-To wszystko?- zapytałem.
-Nie.
-To co jeszcze chcesz mi powiedzieć?
-Bądź mój Baekhyun.- powiedział prosto z mostu, aż mi kopara opadła.
Inaczej wyobrażałem sobie tą chwilę. Znaczy nie to, że jest coś źle. Tylko po prostu nie myślałem, że w ogóle do tego dojdzie.
-Ale Ty pytasz poważnie?- zapytałem nadal nie dowierzając.
-Poważnie.- odpowiedział.
-Ja..uhm...jesteś tego pewien?- zapytałem ponownie, na co on tylko pokiwał cierpliwie głową.- Przecież już jestem Twój.- odpowiedziałem po dłuższej chwili. Czułem jak moje policzki robią się czerwone, czułem się zawstydzony.
-Chciałem po prostu postawić sprawę jasno. Od dzisiaj Ty jesteś mój, a ja jestem Twój. Od dzisiaj jesteśmy parą.- powiedział i ucałował mnie w usta.
Ten dzień nie mógł się zacząć lepiej. Byłem naprawdę szczęśliwy i naprawdę nic mnie w tym momencie nie obchodziło oprócz niego rzecz jasna. Chanyeol właśnie sam z własnej woli ofiarował mi swoją wierność. Niby tak proste słowa, a cieszą. Nie byłem do końca przekonany o jego wierności zważając na jego przeszłość, ale zaufałem mu. Tak samo jak on zaufał mi.
~Lay
Bez pukania wpadłem do pokoju Suho z samego rana. Tak jak przypuszczałem nadal spał, no bo co za czub wbija Ci do pokoju o 6 rano? Tak, tylko ja miałem tak pojebane pomysły...Nic innego nie przyszło mi do głowy, ba ja chyba nawet nie myślałem. Po prostu wiedziony impulsem znalazłem się tutaj. Podszedłem po cichu do jego łóżka i szturchnąłem go lekko.
-Jun...- ponowiłem szturchnięcie, kiedy poprzednie nie dało skutku.- Obudź się.
-Co...?- zapytał zaspany.- Co tutaj robisz?- zapytał mnie z jednym okiem otwartym.
-Chciałem porozmawiać.- odpowiedziałem wymijająco, bo w sumie sam nie wiedziałem po co tu przyszedłem. Ahh te moje patatajskie nogi!
-O godzinie...6 rano? Naprawdę?- zapytał sprawdzając godzinę na wyświetlaczu swojego telefonu.
-Tak. O 6 rano, bo lubię Twoją twarz gdy jest taka zaspana.- powiedziałem szczerze.
-Yixing proszę Cię, nie utrudniaj niczego. Komplementami mnie nie zdobędziesz z powrotem.
-Nie komplementuje Cię, po prostu powiedziałem jedną z rzeczy, którą kocham.
-Xing to nie jest dla mnie proste. Nie możemy ze sobą być. Przykro mi.
-Kocham Cię. A Ty kochasz mnie.- powiedziałem pewnie.
-Kurwa Lay. Zrozum, między nami wszystko skończone!- warknął na mnie.
- Nigdy nie umiałeś kłamać Jun.- powiedziałem i uśmiechnąłem się sposób, który uwielbia.
-Yixing to już nie jest śmieszne. Wyjdź stąd.- wskazał mi palcem drzwi, ale ja ani myślałem wychodzić. Przysunalem się do niego bliżej i pocałowałem jego usta. Na początku nie oddawał ich, jednak po chwili z dozą wahania odwzajemnił każde muśnięcie. Obydwoje zatraciliśmy się w tej chwili i żadne z nas chyba nie chciało przerywać. Zapomnieliśmy o Bożym świecie, byliśmy tylko my.
~Sehun
Gdzie on jest? Myślałem, że wyraziłem się jasno podczas naszej rozmowy telefonicznej. Ale wybaczam mu to, w końcu trochę seplenię więc mógł się pomylić. Chyba muszę iść do logopedy.
-Buu!
-Tak to rzeczywiście mnie straszy Kai. Gdzie idziemy?- zapytałem mudżyna.
-Właściwie to chciałem Ci się wygadać!- wykrzyknął podniecony.
-No to mów o co chodzi.- powiedziałem głosem "mam to w dupie".
-Dzisiaj rano, boże Sehun, ale Ty nie uwierzysz! Boże Sehun no ja w to nie wierzę!
-Tak wiem, że jestem bogiem, ale możesz już przejść do sedna.
-Dzisiaj rano ja i Kyungsoo się masturbowaliśmy!!!- wykrzyknął na całe gardło, aż pół kempusu spojrzało się na nas jak na poronionych.
-Masturbowaliście się? To wszystko?- zapytałem nie dowierzając.
-No tak, a Ty co myślałeś. Ja zamierzam uprawiać miłość z Kyungsoo, a nie bawić się w tysiące różnych pozycji jak Ty z Luhanem.- powiedział zły.
-Po prostu przyznaj, że nie chce Ci dać.- powiedziałem zakładając krzyżując ręce.
-Nie chce mi dać.- powiedział smutny i spuścił głowę.
I co ja mu miałem poradzić? Niby znałem Kyungsoo, ale go nie znałem. Właściwie każdy wiedział iż wszystko mam w swojej szanownej dupie, więc co miałem powiedzieć mojemu najlepszemu przyjacielowi. Że co?
-Weź go siłą.- powiedziałem.- Może tylko na to czeka. Niech pochłonie was chwila.- doradziłem mu.
-Jakbym zrobił coś takiego to by mnie zadźgał ołówkiem!- wykrzyknął.
Za dużo dzisiaj krzyczy. Zdecydowanie. Luhan też bardzo dużo krzyczy, ale jego krzyki są miłe dla mojego ucha, nie to co tego niedorozwiniętego debila.
-Nie dowiesz się póki nie spróbujesz. Co Ci szkodzi? Najwyżej pogniewa się na Ciebie parę dni i mu przejdzie.
-Myślisz?- zapytał.
-Jak widać myślę, w przeciwieństwie do Ciebie. To Twój chłopak! Musi Ci w końcu dać dupy!- tym razem ja krzyknąłem.
Coś czuje, że co najmniej połowa osób będzie wiedziała o naszym życiu łóżkowym. Zachowywaliśmy się głośno i dziwnie, wymachując rękoma i krzycząc coś o masturbacji w samym środku dziedzińca. Jak Kyungsoo się o tym dowie to po nas. Zabije nas nożami ze swojego ukochanego kompletu, który dostał od mamusi.
-Chodźmy stąd za dużo gapiów.- zwróciłem się w stronę Kaia.
-Gdzie?
-Jak to gdzie? Do sex shopu!
-Dlaczego tam?- zapytał.
-Idziemy kupić żele dla Ciebie, a mi przydałyby się zabawki na jakimś wysokim poziomie. Luhan to istna maszyna...nie wiem czy trafiłem dobrze czy źle. Nasz pierwszy raz, mój w ogóle pierwszy raz był niesamowity. Boję się, że mu nie podołam.- wyznałem.
-Stary nie mów tak. Dopiero co zacząłeś, technika Ci się wyrobi, a facetowi to wystarczy dobrze w prostatę walnąć, a jęczy, piszczy i krzyczy jakby nie wiadomo co przeżył. Weźmy chociaż przykład Tao, albo Baekhyuna. Słyszałeś jak głośno byli? Jak sądzisz dlaczego?- zapytał mnie.
-No bo Chanyeol i Kris mają dobre techniki?- bardziej zapytałem, niż odpowiedziałem.
-Źle...trafiają w prostatę! Oczywiście technika bardzo się przy tym liczy, uderzyć w prostatę można na tysiąc sposobów! Brałeś Luhana na pieska?
-Nie...
-To go weź, może lubi. W zasadzie to on chyba lubi wszystko...przerób z nim kamasutrę, chociaż nie wiem czy i jej już całej nie przerobił.- powiedział bardziej do siebie niż do mnie, ale i tak to usłyszałem.
-Czasem nie chce mi się wierzyć, że ten chłopak o twarzy dziecka, jest nimfomanem.- powiedziałem i przeczesałem swoje kudły.
-Pozory mylą drogi Sehuju.- powiedział jak najbardziej poważnie Jongin.
-Ja Ci dam Sehuj, pierdolony murzynie z białą głową.
-Ja jestem murzynem? To Ty co albinosem? Słyszałeś kurwa bi nosem!- powiedział i zaśmiał się ze swojego żartu Kkamjong.
-Bardzo śmieszne pierdolony platfusie!
-Że co kurwa? Powiedział ten co jak mówi to pluje wszystkich śliną.
-Kai przeginasz! Wiesz, że mam defekt!
-Pierdolić ten defekt! Jak gadasz do Luhana to też tak na niego plujesz?- zapytał.
-Staram się połykać ślinę...
-To Ty jej nie połykasz?! Nie musisz iść do żadnego logopedy tylko do psychiatry! Co za idiota nie połyka śliny? Już wiesz dlaczego cymbale się tak seplenisz?
-No powiedzmy.
-Dobra, to teraz połknij ślinę i powiedz coś do mnie.- powiedział i ustawił się do mnie tak jak bokser na ringu.
-Jestem Sehun.- powiedziałem w jego stronę.
-Nie, to nie działa. Dalej plujesz.- powiedział zrezygnowany.
-To co ja mam teraz zrobić?!- zapytałem zrozpaczony.
-Najlepiej nic nie mów. I połykaj ślinę.- dał złota radę.
Kto wymyślił takie zabawki?! Po pierwsze może było mnie na nie stać, ale po drugie za cholerę nie rozumiałem co piszę w instrukcji obsługi. Wszystko było po chińsku. Made in China. Made my day. Aha. Wziąłem pierwszy lepszy wibrator mam nadzieję, że będzie w miarę ogarnięte sprzęcicho, do tego wziąłem jakieś smakowe żele, czekoladę, do której dokupiłem truskawki i to by było na tyle. A! I kupiłem jeszcze książkę z kamasutrą i taką fajną kostkę do gry, na której było parę pozycji. Codziennie sobie z Luhankiem będziemy wybierać pozycję. O tak. Wszedłem do pokoju Luhana i Kyungsoo. Tego drugiego jak zwykle nie było. Ja się nie dziwię, że Kaiowi odpierdala skoro Kyungsoo ma tak mało czasu dla niego, do tego ten brak seksu. No normalnie masakra.
-Lulu?- zapytałem.
-Łazienka Hunnie.- odpowiedział mi jego słodki głos.
Położyłem reklamówkę z sex shopu na jego łóżku, po czym swoje kroki skierowałem do łazienki.
-Jak tam dzień?- zapytałem, opierając się o ścianę.
Luhan nawet kiedy nakładał ten swój kremik na twarz był niesamowity.
-Minął mi spokojnie. Nie mówiąc już tego, że pół dnia przeleżałem z kacem gigantem.- powiedział i uśmiechnął się niewinnie.- A Tobie jak minął?
-Też spokojnie. Byłem z Kaiem w sex shopie.- odpowiedziałem.
-Po co mu sex shop? Z tego co wiem, to nawet nie dotknął Kyunga od kiedy są parą.- roześmiał się mocno.
-Widocznie potrzebny.
Wyszedłem z łazienki, a zaraz za mną Lulu. Skierowaliśmy kroki na łóżko, po czym usiedliśmy na nim.
-A to co?- zapytał.
-Zobacz.- odpowiedziałem tajemniczo.
-Serio? Wibrator? Czekolada? Truskawki? Ale śmieszna kostka? Sehun pojebało Cię?
-Co czemu pojebało?- zapytałem.
-Ja nie mam łechtaczki!- krzyknął na mnie.
-No wiem, że nie masz i co w związku z tym?- zapytałem zdezorientowany jego wyznaniem.
-To z tego, że kupiłeś wibrator do cipki! Który stymuluje łechtaczkę i punkt G oraz wejście- odpowiedział mi czytając ulotkę.
-Skąd miałem wiedzieć? Wszystko piszę po chińsku!- usprawiedliwiłem się.
-Jesteś pewny, że po chińsku?- zapytał mnie unosząc jedną brew do góry.
-Tak.- odpowiedziałem pewnie.
Pod mój nos została podsunięta ulotka, na której wielkimi znakami (koreańskimi) pisało do czego służy wibrator. ALE WTOPA.
-Nie dowidziałem...
-Spytać chociaż mogłeś. Zresztą i tak nie lubię takich zabawek, wolę prawdziwy sprzęt. Na co mi silikonowy wacek?- zapytał.
-No w sumie to na nic. Kai mnie do tego namówił!- zgoniłem na przyjaciela.
-Czekoladę się wykorzysta, resztę też.- powiedział uśmiechając się.
-Właściwie to chciałem dzisiaj wypróbować jakąś pozycję.- powiedziałem nieśmiało.
-To otwórz na jakiejś stronie, bierzemy pozycję, która wypadnie.- powiedział mądrze.
Tak też zrobiliśmy.
-Hiszpański omlet?
-Nie, nie, nie...- powiedział Lulu- Nie praktyczne z facetami.
-Taczka na stojąco?- zapytałem.
-Wymaga za dużo siły.- odpowiedział.
-Morze uniesień? Nie, nie...nie chcę widzieć stóp obok swojej twarzy.- powiedziałem zdegustowany.- A co z fotelem?- zapytałem.
-Nie ma jak dojść do dupy.- odpowiedział.
Czyżby przerobił już całą?
-A co z huśtawką?- zapytałem.
-Może być. Jest świetna tylko szybko się nudzi.
-To może jeszcze sfinksa?- zapytałem.
-Idealnie!- wykrzyknął.- Chodź tutaj do mnie Sehunnie! Dzisiaj będziesz mnie brał na sfinksa!
****
To by było na tyle :) Mam nadzieję, że się podobało i nie zanudziłam was za bardzo. Gdyby cały czas się coś działo, byłoby nudno. Tak więc, buduje się napięcie. Co ze sprawą Suhego? Zobaczymy w następnym rozdziale :)
Dziękuje również za miłe komentarze i gwiazdki. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! KOCHAM WAS!!! :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top