One.

~Baekhyun

-Chodź z nami. Baekkie~ nie daj się prosić...

Za jakie grzechy? Za jakie kurwa grzechy pierdolony szatanie zesłałeś mi na ziemię tą istotę przypominającą pandę? No ja się kurwa pytam.

-Nie Tao- odpowiedziałem po raz enty mojemu kochanemu psiapsiółowi.

-Dlaczego nie? Tam będą wszyscy! Tam będzie on! Rozumiesz on!

-Nie drzyj japy, nie musi Cię słyszeć cała uczelnia. Po co ja mam tam iść, skoro tak jak powiedziałeś idziecie tam wszyscy?

-Dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi? To początek roku, a to największa impreza organizowana na początek- wyrzucił z siebie.

Patrzyłem sfrustrowany w dzikie oczy i czym bardziej w nie patrzyłem tym bardziej miękłem. Tao miał to do siebie, że potrafił być przekonujący. Czułem się czasem dla niego jak matka. Źle by było gdybym puścił go tam z tą bandą oszołomów. Jeszcze by mi dziecko na złą drogę sprowadzili i co by było?

-Dlaczego tak Ci na tym zależy, to tylko impreza głupiego bractwa..

-Baekkie to nie jest tylko głupie bractwo. Nie dla mnie przecież wiesz- rzekł cicho

No tak. Wspominałem? Huang ZiTao, lat 20, student wydziału sportowego, koszykarz w zespole do którego należy Wu Yi Fan per Kris, przewodniczący bractwa alfa-exo oraz kapitan drużyny Scorpions'ów. Wielka miłość pandy. Spojrzałem na niego lekko mrużąc oczy i westchnąłem cierpiętniczo. Zauważyłem szatański uśmiech na jego twarzy. No tak, mogłem się spodziewać, wiedział, że ulegnę.

-Okej, pójdę. Ze względu na twą wyjątkową miłość- odparłem

-Nie nabijaj się ze mnie, kiedyś mu wyznam swoje uczucia...

-Komu chcesz wyznać swoje uczucia?- ni stąd ni zowąd pojawił się przy nas Luhan

Ten to zawsze wie kiedy się pojawić. Luhan wie wszystko o wszystkich. Nasza słodka plotkareczka. Moja psiapsiółeczka numer dwa.

-Nikomu- odwarknął pandzioch

-Dobra zluzuj stringi, bo zaczynają Ci na mózg uwierać -zaczął się przekomarzać.

-Nie nosze stringów!

-Chłopaki zamknijcie ryjce, nikt nie musi słuchać waszych wrzasków!- wtrąciłem się w tą bezsensowną wymianę zdań.

Dopiero co przyjechałem na kempus i spotkałem dwóch jakże urzekających swoim wyglądem przyjaciół, a już mam dość. Chciałem na spokojnie spędzić dzisiejszy wieczór w swoim i Huang'a pokoju, ale nie, bo wymyślili sobie kurwa imprezę. Nie to że jestem sztywniakiem czy coś, lubię imprezować ale czasem człowiek ma taki dzień, że chce posiedzieć trochę na dupie w spokoju, obejrzeć jakiś film i się polenić. W szczególności, że za dwa dni rozpoczynają się zajęcia.

-Strasznie wrażliwy się zrobiłeś przez te wakacje- rzucił Luhan

Spojrzałem na niego i odpowiedziałem mu, że po prostu mu się wydaje i że mam jeden z gorszych dni. Spojrzał na mnie lubieżnie, słodko oblizując usta. Mówiłem już, że Lu jest bardzo seksownym facetem? Bardzo seksownym. Szanuję go i naszą przyjaźń. Lu jest troszeczkę głupiutki, ale jest świetnym przyjacielem. Uwielbiam jego poczucie humoru...

-Dobra, przyznaj się, że w ciąży jesteś z nie wiadomo kim i teraz masz humorki- zaśmiał się.

-Kto jak kto, ale ja Lu nie daję dupy na prawo i lewo.

-Ohh.. uraziłeś mą dumę, a nie jednak nie- zaśmiał się jelonek.

-Męska dziwka- rzuciłem pół żartem pół serio.

Tao nam się przyglądał z nieco dziwnym spojrzeniem. Czułem, że zaraz rzuci jakimś tekstem, przez który będą mnie ściągać z chodnika i nie pomyliłem się. Tao jest czasem aż nadto przewidywalny...

-To Luhan-hyung nie jest dziewicą?

W jednym momencie, wybuchłem niepohamowanym śmiechem, zaraz dołączył do mnie Luhan i okoliczne osoby, które to słyszały.

-Tak Tao, Lu-ge jest pierdoloną dziewicą, każdego wieczoru- odpowiedziałem mu po czym w trójkę skierowaliśmy się do kawiarni, gdzie czekali pozostali.



~Chanyeol





-Wstawaj!

Ktoś mocno wydarł mi się nad uchem, za mocno. Poczułem szarpnięcie i poczułem jak moje seksowne cztery litery lądują na podłodze. Czy byłem zły tą pobudką? Nie, ani trochę...

-Kai czy Ciebie do reszty popierdoliło? - warknąłem do swojego przyjaciela

-Nie wiem o czym mówisz- wyszczerzył swoje białe kły w moim kierunku

-Ty już dobrze wiesz o czym mówię, dlaczego budzisz mnie tak drastycznie!

-Budzę Cię od 15 minut, każdemu mogą puścić nerwy- odrzekł nadzwyczaj spokojnie- Wstawaj jest już po 15 za nie długo będą się schodzić ludzie- powiedział i wyszedł. Zawlekłem swoje cztery litery pod prysznic. Po skończonym porannym rytuale , skierowałem swe kroki na dół, gdzie miała się odbyć impreza z okazji rozpoczęcia roku. Chciałem się dzisiaj ostro najebać i ewentualnie coś zaliczyć. Czułem jak na myśl o wszystkich laskach robi mi się ciasno w gaciach. Musiałem powstrzymać myśli, żeby nie zejść do moich braci z problemem, bo dopiero nie daliby mi spokoju. Rozejrzałem się po salonie, gdzie wszystko już było gotowe. Większa część co prawda miała odbywać się na dworze, za domem bractwa, jednak w środku też zaobserwowałem beczki piwa, stół dla DJ'a i inne takie pierdoły. Wparowałem do kuchni w której zastałem swojego budziciela i jego najlepszego przyjaciela.

-Hej Kyungsoo, co robisz tutaj tak wcześnie?- zapytałem

Wbrew pozorom, jak wszyscy uważali nie jestem chodzącym chamem, lubię poznawać nowych ludzi jednakże nie wiele z nich przypada mi do gustu. Do Kyungsoo jest jedną z osób, które bardzo polubiłem, dało się z nim porozmawiać na wszystkie tematy. I kiedy trzeba było potrafił ostudzić zapał i agresję naszego kochanego Jongin'a. Był jedyną osobą, która potrafiła to zrobić.

-Cześć Channie, wcale nie jest tak wcześnie jakby się mogło wydawać, jest 16 godzina. Wpadłem do was wcześniej by wam pomóc i oczywiście jeśli chcesz mogę zrobić Ci śniadanie- powiedział i uśmiechnął się w ten swój uroczy sposób

Kai chwilę patrzył na niego nie mogąc oderwać wzroku. Wcale się nie dziwię, że zabujał się w nim, Kyungie był naprawdę bardzo uroczy. Szkoda, że nie umiał dojrzeć uczuć swojego najlepszego przyjaciela.

-Czekaj, zaraz, hola ,Kyungie mi to nie chciałeś zrobić śniadania, ba to mi kazałeś je robić! Łaj?- wykrzyczał swoje żale Kai

-Lubię, gdy dla mnie gotujesz, wyglądasz wtedy niesamowicie seksownie!- odparł Kyungsoo w żarcie

Kai spalił buraka, jak zwykle, gdy w drogę wchodził mu Dyo. Jongin był typem spod ciemnej gwiazdy, że tak powiem. Lubił rozrabiać, nawet bardzo. Kai to pierdolony bad boy, który zamienia się w ćwierkającą dziewicę przy obiekcie swoich westchnień.

-Do twarzy Ci w rumieńcach Jonginnie~ - zaśmiałem się- Dziękuje Kyungie za Twoje szczere chęci , ale sądzę, że Twój chłopak szybciej by mnie zabił niż dał by mi zjeść Twoje danie. Zostawiam was gołąbeczki.

Po tych słowach skierowałem swe kroki w poszukiwaniu Kris'a. Ten stary palant, pewnie znajdował się w ogrodzie, jarając zielsko. A nie mówiłem? Zauważyłem go całkowicie rozluźnionego przy basenie, słuchał jakiejś piosenki, którą kojarzyłem z radia. Podreptałem na bosaka przez cały trawnik i usiadłem przy jego głowię. Otworzył oczy i marszcząc czoło przyjrzał mi się uważnie po czym po ogarnięciu kim jestem z powrotem zamknął oczy. Zaśmiałem się głośno.

-Z czego rżysz mutancie?-sapnął siadając do pionu

-Z Twojej mordy- odpowiedziałem

-Sądzę, że z moją twarzą wszystko okej. Ma się dobrze.

-Tak sobie wmawiaj, masz coś jeszcze?-zapytałem go

Oczywiście, że miał. Głupie pytanie. Kris sięgnął ręką do kieszeni swoich ciemnych rurek i wyciągnął paczkę z której wydobył dwa blanty i zapalniczkę. Jednego podał mnie, drugiego zostawił sobie. Spojrzałem na niego z zaciekawieniem. Yi Fan nie palił dużo zielska, palił tylko wtedy gdy się czymś bardzo zadręczał.

-Coś się dzieje?- zapytałem

-Nie wiem- odpowiedział po chwili zastanowienia, widocznie jego mózg już nie działał.

-No mów...

-Nie wiem- Da Fak?

Wiedziałem, że chodzi o Tao, bo o co innego mogło chodzić. Nie wiem czy oni są ślepi czy jaki chuj, ale jak można nie zauważyć tego jak bardzo kochają się nawzajem. Powiedzcie mi jak można być tak głupim jak oni. Odpaliłem swojego papieroska i podałem zapalniczkę Wu, zaciągnąłem się mocno po czy zwróciłem się do blondyna wypuszczając dym:

-Powiedz mu

-Powiedzieć co?- zapytał

-To co czujesz- odparłem

-Kiedy ja nie wiem co czuje...

-To go pocałuj i się przekonaj- rzuciłem

-Chyba ocipiałeś do reszty Yeollie, w ogóle to o kim Ty mówisz?- zapytał

-O Tao, ćpunie jeden. Kris mówię poważnie. Codziennie wieczorem słyszę jak walisz sobie konia mrucząc przy tym jego imię. Weź go rzuć kurwa przy wszystkich dzisiaj na stół ściągnij mu portki wydymaj w dziurkę, opierdol pałę i będzie chłopak zadowolony, na pewno odwzajemni Twoje uczucia, Twoje lody są najlepsze Kris- uśmiechnąłem się pokrzepiająco

-Blee, weź nie przypominaj mi, że zrobiłem Ci loda bo wyrzygam dzisiejsze śniadanie - sarknął

Zaśmiałem się głośno,a Kris ze mną. Zapowiadała się ciekawa noc. A no i tego zapamiętać, nie jarać blantów w momencie kiedy gadasz na poważne tematy, z tego nigdy nie wyniknie nic poważnego.





~Kyungsoo

Wpatrywałem się w zamykane drzwi od kuchni, czułem jak na moje policzki wpływa szkarłat. Przeklęty Chanyeol. Uśmiechnąłem się lekko i zwróciłem swój wzrok na Jongin'a. Był piękny pod każdym względem. Zazdrościłem mu tej urody. Chciałem być choć odrobinę tak przystojny jak on. Byliśmy przyjaciółmi od piaskownicy, Jongin zawsze się mnie trzymał, a ja jego. I tak jest po dzień dzisiejszy.

-Czemu tak na mnie patrzysz?- zapytał wyrywając mnie z zamyślenia

-Tak, tylko myślę, że jesteś bardzo przystojny i na pewno wyrwiesz dzisiaj jakąś łanie- odpowiedziałem i puściłem mu oczko

-Nie żartuj Kyungie- sparował

-Nie żartuje Jongin. Może w końcu znajdziesz sobie dziewczynę- rzuciłem i wyszedłem z kuchni. Czas się przygotować na imprezkę.



21:00

Impreza trwała już w najlepsze. Widziałem już najebanych, naćpanych i dymających się ludzi. Kręciło mi się trochę w głowię od wypitego już alkoholu. Byłem zły, bo żaden z moich przyjaciół jeszcze nie przyszedł, a do tego Jongin zniknął mi jakieś pół godziny temu z oczu. Widziałem Chanyeol'a z Kris'em zjaranych dojących coraz większą ilość wódki. Przy barku siedziało jeszcze paru ich kumpli z drużyny, a także Xiumin, Sehun oraz Lay nasi wspólni znajomi. Skierowałem swe kroki właśnie do nich, chodź wiedziałem, że to będzie zły wybór, bo z nimi chlanie szybko się nie skończy. Gdy tylko do nich podszedłem dostałem na powitanie shot'a. Wypiłem go ze wszystkimi i usiadłem na stołku barowym pomiędzy Sehun'em a Chanyeol'em.

-Gdzie masz Kai'a?- zapytał mnie Sehun.

-Nie wiem, zniknął gdzieś - odpowiedziałem i wzruszyłem ramionami.

Czułem jak powoli plącze mi się język. Chłopaki postawili przede mną kolejnego shot'a i po głośnym przedstawieniu za co pijemy, naraz jak jeden mąż przechyliliśmy kieliszki do gardła. . Skrzywiłem się na smak trunku, po czym obejrzałem za siebie słysząc znajomy śmiech.

-Baekkie! Tao! Tutaj!- zakrzyknąłem i zacząłem machać i w ich stronę

Ruszyli w moją stronę. Widziałem jak bekonowe oczka się święcą, czyli musiał już coś wypić. Tao z Chenem nie byli gorsi, tylko Suho jakoś tak wyglądał trzeźwo. Nagle moje obserwacje przerwał mocny uścisk i buziak prosto w moje rozchylone usta. Uśmiechnąłem się lekko i przytuliłem do siebie Baekhyun'a. Gdy się ode mnie oderwał odwróciłem się przodem przedstawiając moich przyjaciół reszcie. To, że jestem pijany nie oznacza, że jestem nie wychowany, prawda?

-A tak w ogóle to gdzie jest Luhan?- wybełkotałem

-Seksi się z kimś- odpowiedział mi Tao, który dotąd wgapiał się w Kris'a nie zwracając na nikogo uwagi.

-Już? Tak szybko?- zaśmiałem się

- Jak widać, nie mógł już wytrzymać tego napięcia, do tego z Bekonem opierdolili litra zanim tu przyszliśmy więc sam wiesz- odpowiedział mi Tao

Spojrzałem na Baek'a i zobaczyłem jak uśmiecha się głupkowato. Reszta przyglądała mu się uważnie co jakiś czas śmiejąc się ze słów przez niego wypowiedzianych. Również się zaśmiałem. Zauważyłem tylko jak Tao kieruję się w stronę parkietu z jakąś szmulą i minę pijanego Kris'a który zarąbał właśnie głową o stół mamrocząc coś do siebie. Odwróciłem twarz w stronę Suho, którego mina była nie tęga. Widocznie musiał pokłócić się z Lay'em. Zlustrowałem to jednego to drugiego i przeniosłem wzrok na Baek'a, który chwilowo umilkł i wpatrywał się w Kris'a, po czym odezwał się bardzo mądrze jak na jego stan.

-Krisus kurwa, co Ty odpierdalasz? Foczka właśnie Ci spierdoliła z inną foczką, a Ty tak po prostu stół całujesz? Na serio lubisz dechy...Zapierdalaj tam, bo inaczej Ci tą dechę w dupsko wsadzę!

Baek nie musiał powtarzać, Kris zrozumiał przekaz i czym prędzej pognał do pandy. Posmutniałem trochę, brakowało mi Jongin'a. Ze smutku postanowiłem się zalać w trupa. I nawet wtedy kiedy wszyscy moi przyjaciele gdzieś wybyli ja uparcie siedziałem na krześle i chlałem. Do końca imprezy nie zobaczyłem Kai'a.



~Baekhyun



Musiałem się wstawić, inaczej bym nie przyszedł na tą imprezę. Mówiąc wstawić miałem na myśli najebać. Kiedy weszliśmy do domu bractwa czułem się w pełni rozluźniony. Razem z Chen'em nabijaliśmy się z Tao zanosząc się przy tym głośnym śmiechem. Widziałem parę niezłych ciałek i to by było na tyle, ponieważ za sobą usłyszałem jak ktoś mnie woła. Znałem ten głos. Kyungie. Podleciałem do niego i przytuliłem i pocałowałem na powitanie. Smakował wódką. Ja też pewnie nią smakowałem. Soo przedstawił nas oficjalnie zbiorowisku, chociaż jako tako znaliśmy się z widzenia. Po chwili poczułem się jeszcze bardziej rozluźniony i zacząłem nawijać jak to ja. Poczułem palący wzrok na sobie, odwróciłem głowę w tamtym kierunku i zauważyłem Park'a. Zlustrowałem go dokładnie, był przystojny, dobrze zbudowany i seksowny. Uśmiechnąłem się do niego zalotnie po czym powróciłem do rozmowy. Starałem się nie zwracać na niego uwagi, jednak jego wzrok wypalał mi dziurę w plecach. Stałem w końcu obok niego, odwróciłem się jeszcze bardziej w stronę Kyungie'go lekko ocierając się moim seksownym tyłkiem o jego kolano, usłyszałem świst powietrza. Uśmiechnąłem się głupkowato, jednak w tej chwili skupiłem się na Tao i Krisie. Dałem cenną radę wysokiemu blondynowi i już widziałem jak ten biegnie czym prędzej do pandziochy. Zaśmiałem się na to. Poczułem ręce Park'a na swoim tyłku, miałem ochotę jęknąć. Powstrzymałem się jednak. I odwróciłem przodem. Uśmiechał się w tak podniecający sposób, że miałem ochotę poczuć ten uśmiech na sobie. Czemu wcześniej nie zwróciłem na niego uwagi? Gdzie ja miałem mózg? A może to teraz nie mam mózgu? Jebać to. Yolo, kurwa. Złapałem za kieliszek, który przede mną postawił, odwróciłem się przodem do zbiorowiska i krzyknąłem tradycyjnie toast i wypiłem ze wszystkimi. Nagle poczułem ciepły oddech przy swoim uchu. Przeszły mnie ciarki.

-Pij, pij będziesz łatwiejszy- usłyszałem

Poczułem jak się rumienię, nie wiedziałem czy to od alkoholu czy od tego jak blisko mnie znajdował się Chanyeol. Zwróciłem twarz ku niemu, ocierając się ustami o jego usta po czym wyszeptałem prowokacyjnie gapiąc się w jego oczy.

-Już jestem wystarczająco łatwy...

Więcej nie musiałem mówić , po chwili poczułem jak podnosi się z zajmowanego miejsca i zaczyna ciągnąć mnie w tylko znanym sobie kierunku. Widziałem wzrok wszystkich zebranych wokół nas, kiedy Park trzymając mój nadgarstek prowadził mnie przez tłum na schody. Byłem zadowolony, bardzo zadowolony i bardzo napalony. Nie pamiętałem kiedy ostatni raz z kimś się pieprzyłem. Czułem się podekscytowany, jednak z drugiej strony wiedziałem, że moje sumienie nie da mi jutro spokoju. Kiedy byłem pijany zdecydowanie byłem za łatwy. Nie myślałem nawet o tym, że jutro Chanyeol może mnie wyśmiać za to, nie obchodziło mnie to. Potrzebowałem korzyści cielesnych tu i teraz z nim. Gdy byliśmy już na piętrze odgrodzonym od reszty imprezy, poczułem jak moje nogi odrywają się od podłoża, jęknąłem przeciągle gdy zostałem brutalnie przyciśnięty do ściany. Nie powiem spodobało mi się to. Uśmiechnąłem się dziarsko i po chwili czułem jak usta Park'a gwałtownie całują te moje. Przygryzł moją dolną wargę i zassał się na niej mocno. Z przyjemności na ten czyn, otarłem się swoimi kroczem o jego umięśniony brzuch. Zaśmiał się krótko po czym oderwał się ode mnie na sekundę patrząc głęboko w oczy. Świeciły się w nich piekielne ogniki. Oh jakie on ma piękne oczy. Widział, że jestem niecierpliwy, dlatego jedną rękę wsunął pod moje pośladki a drugą przytrzymał za plecy abym mu nie spadł. Otworzył kopniakiem drzwi i tak samo je zamknął. Rzucił mnie na łóżko jak szmacianą lalkę, widocznie miał w tym wprawę. Ściągnął swoją koszulkę i rozpiął zamek oraz guzik w swoich spodniach. Władował się pomiędzy moje nogi. Czułem jego męskość ocierającą się o mnie. Sapnąłem cicho czując jak bardzo zaczyna mi doskwierać ciasnota moich spodni. Park jakby wiedział o co mi chodzi szybko się ich pozbył, nie przestając mnie przy tym całować. Całował doskonale. Jego język czynił cuda. Ocierał się nim o moje policzki, zęby, w końcu wirując razem z moim językiem. Chciałem poczuć jego język tam na dole. Złapałem końcówki włosów Park'a i pociągnąłem go w dół, nie mogłem dłużej czekać musiałem go tam poczuć, bo inaczej bym zwariował. Parę miesięcy abstynencji robiła swoje. Nie chciałem dojść tylko i wyłącznie poprzez lekkie dotykanie, kurwa chciałem być ostro rżnięty. Chanyeol pozbył się moich bokserek, a ja ściągnąłem swoją koszulkę, którą wybierałem wieki na tą imprezę. Miał mnie przed sobą totalnie gołego, ale nie przeszkadzało mi to. Zszedł dłońmi na mojego przyjaciela i zacisnął się na nim mocno. Wydawałem z siebie coraz więcej jęków. Zacisnąłem palce na jego miękkich włosach, aż warknął. Czułem jego usta, jego palce w tym miejscu. O tak, właśnie tak Chanyeol. Wsadź go głębiej. Wygiąłem plecy w łuk czując jak ten przyśpiesza. Obijałem się o jego migdałki. Nie przerwanie ssąc całą długość mojej męskości skierował się na mój napletek po czym przygryzł go leciutko, zakrztusiłem się śliną na to posunięcie. Następnie przejechał zębami po całej mojej długości. Kręciło mi się w głowię, od alkoholu, ale przede wszystkim od tego co ten idiota ze mną wyprawiał. Czułem, że długo już nie wytrzymam. Ledwo co wszedłem na tą imprezę, a już uprawiałem seks ze znajomym nieznajomym w pokoju dla vip'ów. Zacisnąłem mocniej palce na jego kosmykach gdy poczułem to znajome mrowienie i już po chwili przeżyłem orgazm jeden z najlepszych w moim życiu i to tylko za pomocą dłoni i ust. Chan połknął całą lepką maź jaką go obdarowałem i zbliżył się do moich ust by ponownie mnie pocałować. Poczułem lekko słonawy smak własnej spermy, jednak nie obrzydziło mnie to, tak jak nie których. Czułem jego ręce wszędzie, rozpoczynając od mojej twarzy, po klatkę piersiową, kończąc na pośladkach. Chyba je bardzo sobie upodobał, bo tam jego dłonie pozostawały najdłużej. Ssał moje sutki na przemian lekko je gryząc i wykręcając, zaraz jednak powrócił do moich ust. Wiłem się w rozkoszy pod nim, przypadkowo zadrapałem jego plecy, ale widocznie jemu się to spodobało, bo wywarczał cicho moje imię, całując mnie mocniej i gwałtowniej. Zszedł pocałunkami na moją szyję, czułem jak zagryza skórę na niej. Jedną swoją rękę skierował na moje włosy a drugą przejechał po moim z powrotem rosnącym wzwodzie. Jęknąłem głośno gdy pociągnął moją głowę do tyłu, w ten sposób dając sobie większe pole do popisu. Otarłem się o jego męskość, czułem, że on tez ma nie lada problem. Zaśmiałem się krótko, po czym swoje dłonie skierowałem na jego tors uważnie badając każdy mięsień, ścisnąłem lekko sutki. Usłyszałem gardłowy jęk i myślałem, że na sam ten dźwięk dojdę drugi raz. Już się nie hamowałem, o ile w ogóle na początku to robiłem. Jęczałem, stękałem, krzyczałem, wiłem się pod nim. Był niesamowity. Włożyłem rękę do jego bokserek i zacząłem obciągać mu ręką, w końcu ja też chciałem dać mu trochę przyjemności, chciałem być osobą, która doprowadzi go do takich spazmów, że nie będzie mógł się jutro poruszać. Zaśmiałem się na to stwierdzenie. Wiedziałem, że to ja będę osobą, która nie będzie się mogła jutro poruszać. W jednej chwili poczułem chłód. Otworzyłem zdziwiony oczy i zobaczyłem jak Chanyeol stoi w nogach łóżka i się rozbiera, jego oczy mówiły wszystko.

-Zerżnę Cię tak by Twoje jęki i krzyki były słyszalne tam na dole...

Prychnąłem na tą wypowiedź. Na pewno mnie usłyszą, o ile już nie usłyszeli. Wyciągnął lubrykant oraz prezerwatywę z szuflady stojącej obok łóżka. Nasmarował sobie palce po czym po kolei wkładał we mnie, rozciągając mnie. Czułem pewien dyskomfort jednakże nie było tragedii, to nie był mój pierwszy raz. Byłem gotowy do tego co ma zaraz nadejść, czułem główkę jego penisa odzianą w prezerwatywę przy swojej dziurce. Byłem zniecierpliwiony, dyszałem głośno, on zresztą też. Obydwoje ledwo wytrzymywaliśmy to napięcie ciążące w naszych penisach. Nie mogłem już wytrzymać, musiałem go tam czuć.

-Wejdź w końcu we mnie, a nie się ze mną kurwa bawisz! No pieprz mnie!- wykrzyczałem

Zaśmiał się na to i jednym szybkim ruchem wszedł we mnie aż po same jądra, był wielki. Krzyknąłem krótko. Czułem jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy, jednak nie pozwoliłem im polecieć. Oplotłem ramionami jego szyję i wtuliłem czoło w jego obojczyk. Gigant dał mi chwile na przyzwyczajenie się, jednak po chwili już czułem jego pełne ruchy biodrami. Moje krzyki na pewno było słychać wszędzie, w szczególności wtedy kiedy ten cholerny gigant uderzył w mój punkt G. Nasze jęki mieszały się nawzajem. To była piękna muzyka dla mych uszu. Jego głos był niezwykle pociągający. Czułem jak jego członek pulsuje niebezpiecznie we mnie, wiedziałem że lada moment nadejdzie nasze spełnienie. Ścianki mojego odbytu mocno zaciskały się na nim. Jeszcze trochę. Czarnowłosy wykonał jeszcze kilka pełnych ruchów bioder, po czym doszedł, a ja zaraz po nim. Opadł na mnie nie wychodząc ze mnie. Pocałowałem go w usta długo i delikatnie całkowicie inaczej niż dotąd to robiliśmy. To był słodki pocałunek zarezerwowany dla osób, które coś do siebie czują. To był pocałunek na pewno nie dla nas. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ta jedna noc z nim zmieni całe moje życie.



~Kyungsoo

Obudziłem się z wielkim bólem głowy. Gigantycznym bólem głowy i uciskiem na klatkę piersiową. Otworzyłem lekko swoje oczy i od razu poraziło mnie słońce wpadające do pokoju. Przymknąłem je z powrotem i skierowałem swoje dłonie na ciężar na mojej klatce piersiowej. Pod palcami poczułem miękkie włosy. Bardzo przyjemne włosy nie to co ten kac morderca bez serca. Zaraz, włosy? Zerwałem się do pozycji siedzącej zrzucając osobę, która na mnie leżała. Po chwili doszedł do mnie cichy jęk. Otworzyłem szeroko oczy i zlustrowałem osobnika płci męskiej przed sobą. Jongin. Westchnąłem z ulgą i z powrotem położyłem się na poduszkach łapiąc się za głowę. Pulsowała jak nigdy. Mlasnąłem cicho czując jak mój przełyk pali suszą. Kiedy udało mi się w miarę nawilżyć jamę ustną ponownie otworzyłem oczy i spojrzałem na siedzącego już Jongin'a. Widać ogarniał tyle ile ja.

-Jak się tu znalazłem?

-Przytargałem Cię tu nad ranem- odpowiedział

Miał zachrypnięty głos. Zastanawiało mnie to czy on też wczoraj przeholował z alkoholem. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że jest bez koszulki, w samych bokserkach. Jego obojczyk i szyje zdobiły czerwone punkciki, były świeże. To dlatego wczoraj tak szybko zniknął. Jednak coś mi nie pasowało. Spojrzałem na drugą stronę pokoju gdzie stała wielka szafa z lustrem, zobaczyłem w niej odbicie siebie samego, również bez koszulki, również bez spodni, również przy odzianego w malinki. Spojrzałem na niego otwierając najszerzej jak tylko potrafiłem swoje sowie oczy. Kai jakby wiedząc o co chodzi, uśmiechnął się po czym wyszeptał, że do niczego między nami nie doszło.

-Więc skąd mam te wszystkie malinki?- zapytałem

-Po prostu się całowaliśmy hyung- odpowiedział spokojnie. Nie w ogóle do niczego nie doszło...Zaraz kurwa co? Ja i Jongin całowaliśmy się wczoraj, ja całowałem się z Jongin'em?

-Nic nie pamiętam. Jonginnie przepraszam Cię najmocniej, byłem pijany...ja...

-Gdybym nie chciał to bym tego nie odwzajemnił- wszedł mi w słowo

Otworzyłem szerzej oczy o ile było to w ogóle możliwe. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Czyli to ja zacząłem...niemożliwe. Nie zrobiłbym tego.

-Kai Ty chyba nadal jesteś pijany- zaśmiałem się krótko

-Nie- warknął

Zamilkłem natychmiastowo, Jongin nigdy nie zwracał się do mnie w taki sposób. Wystraszony jego zachowaniem, złapałem się za brzuch. Czułem, że zaraz będę miał bliskie spotkanie z muszlą klozetową. Czym prędzej pobiegłem do łazienki Kai'a i zwymiotowałem. Z moich oczu poleciały krystaliczne łzy. Zwracałem wszystko to co wczoraj wypiłem i zjadłem. Usłyszałem ciche kroki i po chwili poczułem chłodną dłoń na swoim czole, która odgarnęła moją przydługą grzywkę. Jego druga dłoń masowała uspokajająco mój brzuch, kiedy ponownie oddałem zawartość swojego żołądka. Powoli robiło mi się lepiej. Jong spuścił wodę z moimi wymiocinami i pomógł mi wstać z klęczek. Wypłukałem buzię, po czym umyłem zęby szczoteczką do zębów, którą zostawiłem u Jongin'a na wypadek gdybym u niego spał. Stałem przy umywalce mocno się jej trzymając. Za sobą czułem ciepłą i nagą klatkę piersiową Kai'a. Jego ręce oplatały ciasno mój brzuch, a oddech muskał czubek mojej głowy.

-Lepiej Ci hyung?- zapytał cicho

Pokiwałem twierdząco głową, nie byłem w stanie nic powiedzieć. Czułem się okropnie. Poczułem, że moje nagie stopy odrywają się od podłoża. Po chwili czułem już pod sobą miękkość łóżka. Uśmiechnąłem się przepraszająco na co Kai przykrył mnie szczelnie, ucałował w głowę i porywając jeszcze ręcznik z szafy udał się do łazienki. Zasnąłem otulony dźwiękiem lejącej się wody.



~Kris



Siedziałem przy stoliku, razem z chłopakami. Byli cicho od czasów tej nieszczęsnej imprezy. Minął tydzień, pierdolony tydzień od niej a my wciąż czuliśmy jej skutki. W sumie to tylko Yeol był zadowolony, ale jego szczęście trwało tyle co nic. Obiekt, z którym sobie gruchał w noc imprezy totalnie go ignoruje. W życiu nie widziałem go tak wściekłego. Spojrzałem po wszystkich, Sehun jak zwykle obojętny na wszystko, merdał pałeczkami w swoim ryżu. Kai tak jak Chanyeol wgapiał się w stolik przy którym siedzieli Baekhyun, Kyungsoo i reszta ich kolorowej zgrai. Lay siedział zgarbiony szepcząc cicho o czymś z Xiumin'em. Westchnąłem cicho, sam pewnie nie wyglądałem lepiej. Ten rok zaczął się tragicznie dla nas wszystkich. Za nie długo rozpoczynają się treningi do zawodów, a ja nawet nie rozmawiałem jeszcze z Tao. Wstyd mi było z nim rozmawiać. Walnąłem się dwa razy po twarzy czym zwróciłem na siebie uwagę wszystkich zebranych. Postanowiłem w końcu porozmawiać z nimi wszystkim o wydarzeniach z feralnej nocy.

-Chłopaki mam dość tego, że wyglądamy jak chodzące cioty, zróbmy coś! Jesteśmy mężczyznami do licha. Zbłaźniłem się kurwa przed chłopakiem, w którym jestem zakochany. Chciałem mu powiedzieć co czuje, ale zamiast wyznania dostał mojego kolorowego pawia. Zajebiście co?- wyrzuciłem z siebie.

-Biedny Tao, wiem co czuje...- odezwał się Kai

-Co masz na myśli?- zapytałem

- Po prostu ja też skończyłem na trzymaniu grzywki Kyungsoo- sprostował- Powiedziałem mu nawet, że się całowaliśmy, ale on wziął to za żarty. Khy...Dobre sobie.

Zaśmiałem się zresztą chłopaków na słowa blondyna. Chanyeol chyba poczuł, się jak w rozmowach w toku, bo tym razem on wyrzucił swoje żale.

-Wkurwia mnie fakt, że Baekhyun od tak sobie mnie zostawił. Poczułem się wykorzystany!

-Channie spokojnie. Baek po prostu nie wie co traci- uspokajał go Kai

-Wie co traci! Macie pojęcie jak skomlał pode mną! Macie?-zapytał

-Mamy- odpowiedzieliśmy równocześnie- Wyobraź sobie, że każdy kto był na piętrze słyszał „Ohh tak Chanyeol mocniej, tak...oh..tam..."- dopowiedział Kai udając głos Baekhyun'a

Spojrzał na nas, jak na równo nie dojebanych, otworzył te swoje zacne usteczka i zaśmiał się.

-Właściwie zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Kai gdzie byłeś przez całą imprezę?- zapytałem.

-W pokoju.

Wszyscy spojrzeli po nim jak na chorego umysłowo.

-Dlaczego?- zapytałem.

-Nie miałem ochoty imprezować. Zjarałem blanta i oglądałem film- odpowiedział znudzony

-Serio stary...Staczasz się, jeśli Kim Jongin sir Kai nie chce imprezować znaczy to, że coś się dzieje- powiedział jak dotąd milczący Sehun

Wszyscy przytaknęli zgodnie. Spojrzałem na godzinę i zacząłem się zbierać czekał mnie dwu godzinny wykład z anatomii. Pożegnałem się zresztą i razem z Chanyeol'em skierowałem swe kroki ku sali.

Trenowałem na sali od dobrych dwóch godzin. Byłem już całkowicie spocony, czułem się dużo lepiej gdy wyrzuciłem z siebie całą frustrację. Gra w kosza pomagała mi oczyścić umysł. Nie myślałem wtedy o niczym. Czerpałem radość z odgłosu odbijającej się piłki. Przekozłowałem piłkę przez jedną trzecią boiska po czym rzuciłem za trzy. Usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi. Mój wzrok padł na intruza i już miałem go pogonić kiedy moim oczom ukazała się blondwłosa głowa należąca do Tao. Był przebrany w strój do kosza. Zdziwił się lekko zauważając, że sala nie jest pusta. Jednak nie zawrócił. Szedł uparcie w moją stronę, aż nie wytrącił mi piłki z rąk i nie rzucił jej do kosza. Poszedł po nią i odrzucił w moją stronę. Czasem miałem wrażenie, że nawyki Baekhyun'a przechodzą na Tao, czasem zachowywał się jak ta czarnowłosa diva. Złapałem zręcznie piłkę po czym wróciłem do przerwanego treningu, widziałem jak Tao zaczyna się rozgrzewać. Odwróciłem od niego wzrok, nie chciałem się rozpraszać. Koszykówka była dla mnie ważna, nie wiem nawet czy nie ważniejsza od Tao. Znowu wpadłem w wir kozłowania i rzucania piłki. Pewnie gdyby nie mocne szarpnięcie nie zorientowałbym się, że Tao coś do mnie mówi. Odwróciłem głowę w jego kierunku czekając na to co ma mi do powiedzenia.

-Może zaczniesz mnie słuchać? Pytałem się czy gramy jeden na jednego?-zapytał

-Tak możemy- wysapałem- Daj mi się tylko napić i możemy zaczynać

-Kris

-Hmm?- Spojrzałem na niego i przechyliłem butelkę wlewając wodę do swojego spragnionego gardła

-Co powiesz na zakład?-zapytał

-Jaki zakład?

-Jeśli wygram powiesz mi to co chciałeś mi powiedzieć na imprezie...a jeśli Ty wygrasz to...

-To zrobisz wszystko o co Cię poproszę- wtrąciłem uwcześnie przełykając zalegającą gule w gardle

-Niech Ci będzie- odpowiedział i przybliżył się do mnie podając mi rękę na znak zakładu. Rozpoczęła się gra o moją dumę. Nie chciałem mówić Tao tego co zamierzałem powiedzieć mu na imprezie. Straciłem całą wiarę w siebie. Byłem pewny, że gdyby wiedział co wtedy chciałem mu obwieścić, wyśmiałby mnie. Musiałem go jeszcze przeprosić, za obrzyganie mu ubrań. Musiałem walczyć o to by nie poczuć znowu wstydu. Nie byłem pewny kto wygra, miałem tylko nadzieje, że będę to ja.





~Baekhyun







-Dlaczego Tao robi wszystko co zechce Kris?- zapytałem, spoglądając na swojego przyjaciela, który właśnie niósł tace z jedzeniem dla wyżej wymienionego.

-Ponąć przegrał jakiś zakład i teraz robi to co Wu tylko zechce- odpowiedział mi Suho

-Rozumiem. To się wpakował, a co jeśli Kris mu powie, że ma mu zrobić loda?- zapytałem

-To będzie musiał mu go zrobić-odpowiedział tym razem Luhan chichrając się cicho

Z jednej strony to dobrze, bo w końcu może się do siebie zbliżą. Jednak z drugiej współczułem mu. Wątpię, żeby wiecznie leniwej pandzie chciało się robić to co zechce sobie książę Kris. Spojrzałem na stolik niedaleko naszego, patrzyłem jak Tao stoi przy Krisie i kiwa twierdząco głową. Siada koło niego i zaczyna go karmić. Zaśmiałem się na to. Tao był bardziej czerwony niż dorodny burak. Roześmiałem się jeszcze głośniej, czym zwróciłem uwagę innych. Spojrzeli w tą samą stronę co ja i dołączyli śmiejąc się z biednego Tao. Przerzuciłem wzrok na osobę siedzącą obok Kris'a i zamarłem. Park Chanyeol patrzył się na mnie. Wprost na mnie, jego wzrok był przerażający. Wyglądał jakby chciał mnie pożreć. Przeszły mnie dreszcze, przyjemne dreszcze. Czułem je zawsze kiedy Park się na mnie patrzył. Pochlebiało mi to, nawet bardzo. W końcu Park Chanyeol nie był byle kim na tej uczelni. Wszystkie laski, a nawet nie którzy faceci uganiali się za nim. Gigant słynął ze swojej zamożności, jednak mnie nie interesowały jego pieniądze, mnie interesowała cała jego osobowość. Po nocy spędzonej z nim, uciekłem za nim ten się obudził. Bałem się jego reakcji, nie wiedziałem nawet czy pamiętał to co stało się między nami. Z zamyśleń wyrwało mnie szturchnięcie. Spojrzałem na Kyungsoo, uśmiechnął się wymownie.

-Co tak patrzysz na Channie'go?-zapytał

-Wcale na niego nie patrzę- odparłem

Spojrzałem z powrotem w stronę giganta i widząc, że ten wciąż mi się przygląda uśmiechnąłem się kpiąco oraz prychnąłem cicho pod nosem i odwróciłem wzrok w stronę swojego talerza. Zacząłem jeść.

-Myślisz, że jesteśmy ślepi?- zapytał Chen

-Nadal nie wiem o co wam chodzi...

-Mów co się wydarzyło między wami!- wykrzyczał Luhan

Złapałem go szybko za końcówki włosów i pociągnąłem głową w dół, był zdecydowanie za głośny. Park na pewno go usłyszał i nie tylko on.

-Zamknij się hyung! Nic się nie wydarzyło!- warknąłem

-Kłamiesz Baekkie, jesteś cały czerwony- powiedział Kyungie i dotknął moich policzków

Spojrzałem w stronę Chan'a, sprawdzając czy cokolwiek słyszał. Słyszał, bo uśmiechnął się wymownie. Odwróciłem szybko wzrok i spaliłem jeszcze większego buraka. Westchnąłem cicho.

-Uprawialiśmy seks- wypowiedziałem na jednym wydechu

Wszyscy przy stoliku zaprzestali czynności, które wykonywali. Wpatrywali się we mnie jak ciele w malowane wrota.

-Powiedzcie coś!- nie wytrzymałem tej ciszy

-Dobry jest?-spytał Luhan

-Jeszcze pytasz? To był najlepszy seks w moim życiu- wypaliłem i zakryłem twarz dłońmi

-No pięknie, tylko nam się nie zakochaj. Channie jest świetny, ale z reguły przygody z nim są jednorazowe.

Wszyscy jak jeden mąż potwierdzili słowa Kyungsoo. Westchnąłem przeciągle. Mieli rację. Chanyeol nie lubił bawić się w związki, każdy o tym wiedział, jednak mi nie koniecznie chodziło o związek...Spojrzałem jeszcze raz w kierunku stolika, który był naszym głównym tematem. Chanyeol właśnie rozmawiał na jakiś temat z Kai'em. Kai. Właśnie sobie uzmysłowiłem jedną ważną rzecz.

-Kyungsoo możesz mi w czymś pomóc? My się będziemy zbierać chłopaki do później~

Nie czekając na reakcje Soo pociągnąłem go w kierunku wyjścia ze stołówki. Szedłem w stronę akademika ciągnąc niczego nieświadomego Kyung'a kiedy dotarliśmy już do mojego pokoju posadziłem go na łóżku po czym usadowiłem się obok niego. Złapałem go pocieszająco za dłoń.

-Coś się stało, prawda?- zapytałem

-Zauważyłeś?

-Raczej...Ty i Kai byliście nierozłączni, a teraz nagle z nim nie rozmawiasz- powiedziałem szczegóły swoich obserwacji

-Nie wiem co mam o tym myśleć, Kai powiedział mi, że się ze sobą całowaliśmy,a ja nic nawet nie pamiętałem...te malinki, z których nabijaliście się po imprezie nie zrobiła ich jakaś tam dziewczyna, tylko Kai, rozumiesz to? KAI!- wykrzyczał

-To takie straszne? Zawsze wiedziałem, że Jonginnie bardzo Cię lubi...

-Co Ty w ogóle mówisz? Ja...ja... myślałem, że ja i on jesteśmy przyjaciółmi- po wypowiedzeniu tych słów spuścił wzrok na swoje dłonie.

-Kyungie spójrz na mnie, co byś zrobił gdyby Kai chciał od Ciebie czegoś więcej?- zapytałem

-Ja...

-Co byś zrobił jeśli Kai chciałby odejść? Zatrzymałbyś go?- zadałem następne pytanie- Czujesz się źle gdy nie ma go w pobliżu? Jest Ci smutno? Jesteś zazdrosny gdy widzisz go z jakąś dziewczyną? Kyungie na wszystkie pytania odpowiesz tak, wiesz skąd to wiem? Bo widzę, że Jongin nie jest Ci obojętny. Widzę jak na niego patrzysz...Zadam Ci jeszcze jedno pytanie...

-Jakie?-zapytał

-Chciałbyś pamiętać jego pocałunki na swoich ustach...na swoim ciele?- zapytałem i odgarnąłem jego grzywkę- Chciałbyś?

-Myślę, że tak. O mój boże kogo ja oszukuje, bardzo bym chciał...

-No to na co czekasz? Czym prędzej wyjaśnisz sobie z nim sprawę tym szybciej będziesz miał go z powrotem. Kyungie nie płacz, to nic złego, że czujesz do niego tak silne uczucia. Jestem pewny, że Kai Cię nie skrzywdzi...a teraz chodźmy na zajęcia, psorek się wkurwi jak zobaczy, że nas nie ma. Po zajęciach pójdziemy na trening do chłopaków, co Ty na to? Będę was wspierać, Hwaiting! - powiedziałem i zacisnąłem pięść unosząc ją na wysokość twarzy

Kyungsoo na moje słowa w końcu się uśmiechnął. Ruszyliśmy w stronę uczelni, musieliśmy się pośpieszyć aby zdążyć bo inaczej czekała nas rychła śmierć. Psorek od historii sztuki to jebnięty świr.





~Kai





Razem z chłopakami kierowaliśmy się w stronę szatni, dzisiaj miały rozpocząć się codzienne treningi. Szedłem cicho, nie odzywając się ani słowem. Widziałem jak Tao męczy się z torbą Kris'a , jakby głupek nie mógł jej nieść sam. Westchnąłem cicho i zauważyłem kątem oka jak na trybuny kieruję się Kyungsoo wraz z Baekhyun'em, za nimi podążała reszta kolorowej paczki.

-Channie patrz, Twoja maskotka przyszła aby obserwować jak trenujesz- zaśmiał się Kris

-Nie tylko moja maskotka tam jest, prawda Kai?- zapytał wymownie Park

-Zamknij się.- warknąłem do niego

Byłem w podłym humorze, jeśli on mnie dzisiaj wkurzy to gorzko tego pożałuje. Jest moim przyjacielem, ale jak raz dostanie to nic mu się nie stanie.

-Ktoś ma kiepski humorek. Spokojnie wyżyjesz się na treningu hyung- wtrącił Sehun- a tak w ogóle to kto to jest ten niski blondyn, który wygląda jak jeleń?

-Mówisz o Lulu? Naprawdę go nie znasz?- zapytałem

Sehun pokręcił tylko przecząco głową. Zaśmiałem się jeszcze bardziej. To było niemożliwe, aby Sehun aż tak miał wszystko w dupie, żeby nie znać naszej księżniczki.

-Xi Luhan, jest w moim wieku, studiuje o ile się nie mylę historię sztuki- tym razem wtrącił Kris- Lu-ge jest sławny w tej szkole z umiejętności aktorskich oraz wokalnych, do tego jest chyba jedynym gejem w tej szkole, który zaciągnął do łóżka więcej heteroseksualnych facetów, niż Channie gąsek.

-Naprawdę? To jest w ogóle możliwe?- zapytał zdziwiony

-Tak to jest możliwe- sarknąłem

Pierwszy raz widziałem, aby Sehun był czymś zainteresowany. Jest z nas najmłodszy i co za tym idzie jeszcze nieco dziecinny. Nie mówię, że ja nie zachowuje się jak dziecko, bo zachowuje, ale nie w takim stopniu co Hunnie. Nadal rozmawiając weszliśmy do szatni, szybko się przebraliśmy i wyszliśmy na boisko. Trener już na nas czekał. Uśmiechnąłem się do siebie, w końcu będę mógł wyrzucić z siebie frustrację.



Stałem pod prysznicem, słyszałem jak Channie głośno śmieje się z byle czego. Najpierw bekon go unika, po czym przychodzi na nasz trening i wgapia się w niego cielęcymi oczkami. Miałem wrażenie, że Chan bardziej się postarał na tym treningu. Zazdrościłem mu. Kyungsoo nie spojrzał na mnie ani razu. Nie mogłem się skupić na tym co robię, bo cholera martwiłem się o niego. Soo zawsze się uśmiechał. Zakręciłem wodę po czym zawiązałem ręcznik na biodrach. Skierowałem się w stronę swojej szafki. Wszyscy byli już ubrani, tylko jak zwykle ja najbardziej się ociągałem.

-Kai wszystko okej?- zapytał Tao

Widziałem go i Kris'a mocującego się z szafką pandy. Wyglądali razem świetnie. Kris robił głupie podchody, a Tao zwyczajnie wstydził się rozmawiać o swoich uczuciach. Byli na swój sposób słodcy.

-Kai?

-a tak, tak. Wszystko okej. Po prostu się zamyśliłem-odpowiedziałem

-My będziemy się już zbierać, nie ociągaj się tak, widzę Cię zaraz w domu- powiedział jeszcze Kris po czym ze wszystkimi skierował swe kroki ku wyjściu. Chanyeol jeszcze przejechał swoją wielką dłonią po moich mokrych włosach, po czym tak jak reszta wyszedł. Westchnąłem cicho i zacząłem się ubierać. Usłyszałem otwierające się drzwi, pomyślałem, że to jeden z chłopaków zapomniał czegoś. Jednak kiedy kroki ucichły, a nikt nic nie powiedział odwróciłem się w stronę przybysza. Moim oczom ukazał się Kyungie, troszeczkę wystraszony. Jego wielkie oczy były lekko czerwone jakby płakał. Zmartwiłem się jeszcze bardziej, myślałem że coś się stało. Jak dotąd cała moja złość na niego wyparowała. Czy ja w ogóle miałem prawo być na niego zły?

-Jesteś zły na mnie Jonginnie?- zapytał łamiącym się głosem

-Nie Kyungie, dlaczego bym miał?-zapytałem delikatnie i podszedłem do niego

Nadal byłem bez koszulki a malinki jakie zrobił mi Kyungsoo wciąż były widoczne. Zarumienił się lekko po czym uniósł głowę patrząc mi prosto w oczy. Był piękny.

-Bo wtedy...ja...ja...- gdy się jąkał był jeszcze słodszy

-Nie myśl o tym, nie zadręczaj się tym. Zapomnij- powiedziałem nadzwyczaj spokojnie

-Nie chce zapomnieć o tym. Chce sobie przypomnieć Jongin- powiedział patrząc prosto w moje oczy

Myślałem, że się przesłyszałem. Zamrugałem kilkakrotnie oczami, po czym uszczypnąłem w policzek.

-To nie jest sen Jongin. Pozwól mi sobie przypomnieć jak całowałeś mnie tamtej nocy...- wyszeptał i przybliżył się do mnie

Więcej razy nie musiał mi powtarzać. Objąłem go rękoma w pasie i przyciągnąłem do długiego pocałunku. Na początku całowaliśmy się gwałtownie, chłonęliśmy każdą cząstkę siebie. Całowałem go z pasją, z całym swoim uczuciem. Ścisnąłem go mocniej przez co gwałtownie wciągnął powietrze, od razu to wykorzystałem i wdarłem się przez jego zęby do środka jego jamy ustnej i od razu go zdominowałem. Czułem jak jego ręce gładzą moją szyję. Uśmiechnąłem się na tą pieszczotę, nie chciałem przerywać tej chwili, ale brakowało mi już powietrza. Odsunąłem się od niego i spojrzałem w jego piękne duże oczy. Uśmiechnąłem się jeszcze raz. I ponownie pocałowałem, jednak teraz powoli, bardzo powoli. Ledwo co muskałem jego usta. Polizałem górną i dolną wargę. Zarówno jego jak i swoją. Zassałem się na tej dolnej. Kyungsoo przerwał pocałunek i wtulił się we mnie, a ja nie wiedząc co mam zrobić w takiej sytuacji objąłem go jeszcze szczelniej swoimi ramionami. Staliśmy tak w ciszy, a ja czułem jak Soo coraz mocniej zaciska ramiona na mojej sylwetce. Powoli brakowało mi powietrza, ale nie przeszkadzało mi to. Teraz potrzebowałem jego, on był teraz moim powietrzem. Usłyszałem ciche westchnięcie i poczułem jak jego głowa przekręca się w stronę mojej klatki piersiowej, czułem jego oddech na mojej nagiej skórze. Czułem się dobrze. Czułem się szczęśliwy. Jednak gdy usłyszałem słowa Kyungsoo, pomyślałem sobie, że mogę już umrzeć.

-Kai nie wiem co się ze mną dzieje. Czuję jak mój żołądek się wywraca i nie nie chce mi się wymiotować. To taki strasznie przyjemny skurcz, to przez Ciebie. Nie umiem nazwać dokładnie tego co do Ciebie czuję, ale wiem, że nie chce Cię widzieć w ramionach kogokolwiek innego i nie chce byś był na mnie kiedykolwiek zły. Masz być przy mnie cały czas, rozumiesz?- zapytał, ale nawet nie dał mi odpowiedzieć- Pewnie gdyby nie Baekkie to czekałbyś na to wyznanie ładnych parę lat, to on mi uzmysłowił coś tak oczywistego...ja...

-Nic już nie mów Soo, wszystko już powiedziałeś. Zrobię wszystko, abyś poczuł do mnie to co ja czuję do Ciebie- wyszeptałem i ponownie połączyłem nasze usta

Kyungie płakał, ja...ja zresztą też. Muszę zapamiętać, aby przejść się do Baekhyun'a aby mu podziękować.



~Luhan

Stałem razem z Baekkim za drzwiami i podsłuchiwaliśmy rozmowę, którą prowadził Kyungsoo z Kai'em. Kiedy rozmowy ucichły wycofaliśmy się zadowoleni wolnym krokiem w stronę wyjścia z sali gimnastycznej. Spojrzałem na Baek'a był uśmiechnięty od ucha do ucha. Z resztą ja też się cieszyłem, w końcu kto by pomyślał! Kyungsoo, ten Kyungsoo! Wiedziałem, że jest jednym z nas.

-I co teraz? - zapytałem

-Co masz na myśli?

-No, Kyungie nas opuścił będzie teraz więcej czasu spędzać ze swoim chłopakiem, jeszcze trochę i Tao zrobi to samo, Suho już zajęty, a Chen to Chen, zostaliśmy sami, idziemy powyrywać jakieś dupy?- sprostowałem. Baekhyun zaśmiał się na moje słowa.

-Wolę nie, na razie jestem zaspokojony, Ty też powinieneś- wskazał na mnie palcem

Wybuchnąłem głośnym śmiechem na te słowa. Ja zaspokojony? Dobre sobie.

-Baekki nie daj się prosić, pójdziemy, zabawimy się, chyba, że Ty też za nie długo mnie opuścisz- sarknąłem i odwróciłem głowę udając obrażonego

-Niby z jakiej racji?

-Z racji Park Chanyeol'a - odpowiedziałem

-Doskonale wiesz, że nie łączy mnie nic z Park Chanyeol'em- wywarczał

-Jak to nie? A seks?

-To było jednorazowe posunięcie!

-Posunięcie powiadasz? - zaśmiałem się

-Luhan!- wykrzyczał

Śmiałem się z buraka Byun'a. To jest aż niemożliwe by sławna diva uczelniana się rumieniła. To było nierealne, chciałem zrobić zdjęcie, ale kiedy spojrzałem z powrotem na Hyun'a jego już obok mnie nie było. Odwróciłem się i spostrzegłem jak rozmawia z jakąś dziewczyną. Zaczekałem na niego. I kiedy ruszył w moją stronę od razu zaczął odpowiadać na zadane przeze mnie nieme pytanie.

-Chce żebym stworzył z nią duet na święto szkoły.

-I co z tego, że chce? Nie wie, że lubisz chłopców?- zapytałem

-A co to ma do tego? Myślisz, że te wywłoki chcą ze mną śpiewać ponieważ jestem przystojny?

-A nie?- widziałem niebezpiecznie pulsującą żyłkę Bekona, o mój boże kocham go denerwować!- Dobra,dobra żartuje! Co chce zaśpiewać?

-Jakąś piosenkę dla par- odpowiedział i lekko się skrzywił

Spojrzałem na niego wymownie, on naprawdę będzie mi wpierać, że te puste lale chcą z nim śpiewać tylko i wyłącznie przez jego zdolności wokalne? Taki chuj w taki deszcz.

-Nie patrz tak na mnie. Może w ten sposób boski Park Chanyeol poczuje zazdrość i zabierze to co należy do niego- powiedziałem w żarcie

-Skończ o nim gadać! Mam po dziurki w nosie Park Chanyeol'a i Twoich dziwacznych spekulacji!-krzyknął

-Nie tylko po dziurki w nosie...

Zaśmiałem się na to zdanie, ale zaraz...to nie ja to powiedziałem, ani tym bardziej nie Bekon, więc kto do kurwy? Odwróciłem się do tyłu i spostrzegłem temat naszych rozmów razem z blondynem z jego zespołu. Zrobiło się dosyć niezręcznie. Bekon nie odzywał się ani słowem, był zły...kurwa on był wściekły. Jednak Chanyeol wydawał się całkowicie rozluźniony i zadowolony z samego siebie.

-Baekhyunnie tęskniłem za Twoimi jękami- dopowiedział Park

Parsknąłem śmiechem na wyraz twarzy Baek'a. O ile wcześniej był burakiem to teraz była to zupa buraczana. Jak widać nie tylko mi było do śmiechu, słodki przyjaciel Chan'a również się zaśmiał. Nasz rechot został przerwany przez wybuch Byun'a.

-Zamknij się pierdolony kretynie!!!

-Dlaczego? Wstydzisz się tego?- zapytał go Chan

-Park to nie jest rozmowa na taki moment...-syknął, uuu robi się gorąco.

-A kiedy będzie dobry moment aby o tym porozmawiać?

Nie wierzyłem, Park Chanyeol był chyba jedyną osobą, która potrafiła zażenować i zawstydzić Byun Baekhyun'a! Trafił swój na swego.

-Nigdy...nie...

Bekon nie zdążył dokończyć bo został porwany przez Park'a w stronę tylko sobie znaną. Uśmiechnąłem się i zamierzałem już kierować się w stronę akademików kiedy spostrzegłem, że słodki blondynek przygląda mi się.

-Widziałem Cię dzisiaj na naszym treningu- powiedział w moim kierunku.

-Ahh tak?

-Jestem Sehun- powiedział i wyciągnął rękę w moim kierunku.

Odwzajemniłem uścisk i powiedziałem mu swoje imię. Wydało mi się to trochę dziwne, albo ten chłopak był zacofany, albo nie interesowało go życie studenckie, to było nienormalne, nie wiedział kim jestem. Stawiałem na to pierwsze, bo parę razy widziałem go na imprezach bractwa. Był przystojny i wyglądał bardzo dojrzale, nie mogłem uwierzyć że jest młodszy ode mnie.

-Pomóc Ci z tym? Wygląda na ciężkie- wskazałem ręką na jego siatki z zakupami.

-Nie trzeba hyung~ nie jestem słaby.

-Tego nie powiedziałem. Chciałem po prostu być miły-odparłem.

-Jeśli chcesz być miły to postaw mi bubble tea- powiedział, a ja zaśmiałem się głośno.

-Chodź odniesiemy te zakupy i pójdziemy kupić Ci bubble tea, pasuje?

-Bardzo hyung!- ruszyliśmy w stronę domu bractwa idąc ramię w ramię, Sehun cicho sobie pogwizdywał...urocze.

-Uroczy z Ciebie dzieciak...-powiedziałem to do siebie, ale i tak to usłyszał.

-Nie mów tak hyung bo brzmisz jak pedofil...

-Czy ja Ci wyglądam na pedofila?- zapytałem.

-Nie wiem. Wyglądasz jakby Cię ktoś wyciągnął z mangi shoujo~

Zaśmiałem się głośno.

-Lubisz mangi Sehunnie?

-Bardzo hyung. Gdybyś był bohaterem jakiejś serii to na pewno kupiłbym wszystkie egzemplarze! Poczekaj na mnie chwilkę, zaniosę to szybko i możemy iść.

-Dobrze...

Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Ciekawy dzieciak, zawsze wydawał mi się ponurakiem, jednak za tą obojętnością chowa się uroczy chłopiec. Zapowiadał się ciekawy wieczór. Kiedy Sehun wrócił już do mnie z pustymi rękoma, udaliśmy się w kierunku najlepszej kawiarni z bubble tea. Z Sehunem rozmawiało mi się wyjątkowo dobrze. Nie czułem tej różnicy wiekowej między nami. Sehun był przezabawny, od dawna z nikim tak dobrze mi się nie gadało jak z nim. Pomijając oczywiście moich kochanych przyjaciół. Śmiałem i rumieniłem się z komplementów jakie mi powtarzał. Przesiedzieliśmy razem aż do zamknięcia kawiarni. Czułem wibrację telefonu, ale nie zwracałem na niego uwagi, całą swoją uwagę poświęciłem mu. Sehun odprowadził mnie pod samo wejście akademika, co było z jego strony bardzo miłe. Na pożegnanie wymieniliśmy się numerami telefonów i mówiąc krótkie „cześć" rozeszliśmy się. Zasnąłem dzisiaj bardzo szybko i nawet chrapanie Suho mi w tym nie przeszkodziło.  









~Przepraszam, za wszystkie błędy~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top