Meow café // Sequel


Byłem bardziej niż zestresowany. Za dokładne dwadzieścia cztery godziny miały się spełnić moje i mojego partnera marzenia. Od roku staraliśmy się postawić swoją działalność i w końcu nam się to udało. Były momenty załamania, ale przetrwaliśmy wszystko. Własnymi rękoma postawiliśmy kawiarnie godną moich oczekiwań. Wszystko robiliśmy praktycznie sami, remont, malowanie ścian, aranżacja wnętrza. Zawsze chciałem ciepłą i przytulną kawiarnie dla wszystkich. Kolor ścian był zachowany w ciepłych brązowych i kremowych kolorach, jasne meble oraz ciemne, puchate fotele kontrastowały między sobą. Lada była zrobiona z brązowego szkła, obok znajdowała się wystawa ciast, które upiekłem na otwarcie. Czułem, że to będzie sukces. W dniu otwarcia był cały komplet personalu, czyli piętnaście kelnerów, oraz czterech cukierników i sześciu baristów. Nie chciałem małej kawiarni, ale pomimo swojego dużego wnętrza nadal była przytulna, drugie piętro było bardziej kolorowe niż dół. Jongin pozwolił wszystkim mi się zająć, on tylko robił to o co go poprosiłem. Wrzuciliśmy tu mnóstwo pieniędzy, mój chłopak przeszedł nawet szkolenie na baristę, aby móc pomóc mi w kawiarni. Jednak na dłuższą metę miał i tak zajmować się sprawami finansowymi oraz prosperowaniem kawiarni. Meow Cafe połączone było z naszym domem, w zasadzie to strych budynku robił nam za mieszkanie. Lubiliśmy styl prostacki, a więc za dużo rzeczy nie znajdowało się w tym domu. Nie było też podziału na pokoje, wszystko znajdowało się w jednym pokoju. Kuchnia była zaraz po lewej stronie od wejścia na strych i tuż przed nią aż do wielkich okien znajdowała się jadalnia. W rogu mieszkania znajdował się stół do bilarda i piłkarzyki, w które Jongin uwielbiał grać. Na przeciwko wejścia znajdowała się skórzana biała kanapa, a przed nią wisiał duży telewizor, który jak zwykle włączony był na rozgrywkach NBA. Po prawej stronie stało wielkie łóżko, z czarną pościelą, zaś kawałek dalej znajdowały się drzwi do łazienki. Westchnąłem głośno, czym zwróciłem swoją uwagę chłopaka siedzącego na kanapie. Odwrócił twarz w moją stronę i gestem ręki przywołał mnie do siebie. Posłusznie udałem się w jego stronę i z jego pomocą usiadłem mu na kolanach. Byłem troszeczkę zawiedziony kiedy widziałem z jak wielką uwagą Kim oglądał NBA, pewnie sam chciał brać w nich udział będąc byłym koszykarzem. Czułem, że to ja go ograniczałem, ale to była jego decyzja. Uzmysłowił mi, że nie umiałby beze mnie przetrwać i ja też wiedziałem, że nie dałbym sobie bez niego rady. 

-Tęsknisz za koszykówką?- zapytałem wtulając się w niego.

-Oczywiście, że tak. Była całym moim życiem.- odpowiedział szczerze.

-Zabiłem Twoje marzenia.-mruknąłem bardzo cicho.

-Nic nie zabiłeś, a jedynie stworzyłeś nowe.- wytłumaczył głaszcząc moje włosy. 

-Ale powiedziałeś, że tęsknisz za koszem.

-Tęsknię, ale za Tobą tęskniłbym bardziej, a tak to mam Ciebie i życie, którego zawsze chciałem.

Podniosłem głowę z jego ramienia i spojrzałem w jego piękne, brązowe oczy. Byłem mu wdzięczny za te słowa, chociaż i tak wiedziałem, że pozbawiłem go wielkiej kariery. Chanyeol i Sehun dawali sobie jakoś rade bez swoich połówek, sądzę, że Kai też dałby rade. Na pewno by dał, ja bym nie dał. Kim doskonale o tym wiedział i dlatego zrezygnował ze swojej szansy, tłumacząc się kontuzją, której nie było. Jedyna kontuzja jaką miał to mózgu. Z jednej strony cieszyłem się, że poświęcił mi całe swoje życie, a z drugiej czułem się winny temu, że widzi tylko mnie.

-Kocham Cię, Jongin.- powiedziałem pewny swoich słów. 

-Ja Ciebie też kocham, Kyungsoo.- odpowiedział całując lekko moje usta. Niesiony potrzebą, zmieniłem naszą pozycję tak, że usiadłem obejmując Jongina nogami w pasie. Naprałem biodrami na te jego i ponownie pocałowałem, tym razem żwawiej. Przez cały ten stres związany z kawiarnią dawno nie uprawialiśmy seksu. Wszystko było we mnie tak skumulowane, że nie byłem w stanie myśleć trzeźwo. Stałem się rządny i potrzebowałem bliskości. Kai złapał moje pośladki i poderwał nas do góry, na ślepo kierował się do naszego łóżka. Na dobrą sprawę jeszcze do niedawna spaliśmy na materacu, bo nie mieliśmy czasu kupić łóżka. W tym momencie musieliśmy wypróbować wytrzymałość sprężyn. Dawno nie było mi tak dobrze, z każdym pocałunkiem, z każdym pchnięciem Jongina czułem jak bardzo potrzebowałem takiej intymnej chwili. Nasze jęki wypełniały wszystkie metry naszego mieszkania. Miałem nadzieję tylko, że cukiernicy pracujący piętro niżej nie usłyszą naszych ekscesów. Jednak przestało mnie to obchodzić w momencie kiedy osiągnąłem orgazm wraz z mężczyzną mojego życia. Zmęczeni i splątani lekką narzutą zasnęliśmy otuleni słodkim zapachem ciasta. 


O godzinie szóstej rano zaczął dzwonić mój budzik, wybudzając mnie ze słodkiego snu. Jak zwykle Jongina to zbytnio nie obeszło i dalej spał. Zawlekłem swoje cztery litery do łazienki i wziąłem szybki prysznic, umyłem zęby i wróciłem do pokoju po ubrania, które wisiały na podłużnych wieszakach. Nie potrzebna nam była szafa, wszystko znajdowało się własnie na oto tych jeżdżących wieszakach. Mieliśmy tylko małą podłużną komodę, gdzie w szufladach znajdowała się bielizna. Rzuciłem przygotowane rzeczy na białą kanapę. W samym ręczniku skierowałem się do łóżka w celu obudzenia chłopaka. Pochyliłem się nad przystojną i pogrążoną we śnie twarz chłopaka i ucałowałem jego lekko opuchnięte od wczorajszych pocałunków, usta. Na początku zmarszczył lekko nos, ale po chwili otworzył jedno oko i przyciągnął mnie do jeszcze jednego krótkiego pocałunku. Następnie zwlekł się z łóżka i zerwał z moich bioder ręcznik i dał mi soczystego klapsa. Zaśmiałem się na jego czyny, zaspany Jongin był niezwykle uroczy i zawsze robił to na co miał ochotę. Ubrałem się szybko i zrobiłem śniadanie dla nas obu. Kim wyszedł po chwili z łazienki, również w samym ręczniku, ale po chwili ubrał na siebie bokserki. O godzinie jedenastej miało być wielkie otwarcie kawiarni. Stresowałem się bardzo, obecność Kaia trochę mnie uspakajała. Po zjedzonym posiłku, skierowałem swoje kroki do pracowni cukierniczej. Część pracowników się już wymieniła, Ci co byli na nocnej zmianie zostali zamienieni na tych z dniówki. Na otwarcie musieliśmy upiec masę ciast, babeczek i innych smakołyków. Jednak większość była już gotowa, a ja musiałem udekorować tylko sześć ciast. Jongin poszedł ogarnąć sprawy na dole. Wszystko było na jak najwyższych obrotach, każdy starał się jak mógł. Ja sam byłem już bliski omdlenia, ale znikąd zawsze pojawiał się Kim i na te parę minut uspokajał mnie. Godzina jedenasta zbliżała się nieubłaganie. Przebrałem się w bardziej eleganckie rzeczy i skierowałem do drzwi, gdzie czekał już tłum gości. Skinieniem głowy nakazałem otworzyć drzwi, a Meow Cafe powoli zapełniało się gośćmi. Kiedy zobaczyłem jak ludzie z zaciekawieniem przypatrują się pomieszczeniu, byłem dumny z moich osiągnięć, z naszych. Jednak moment w którym najbardziej się rozkleiłem był wtedy kiedy do mojej kawiarni wszedł Baekhyun oraz Luhan niosąc wielki kosz kwiatów. Zapłakany uściskałem ich mocno i zaprowadziłem do stolika na górze, specjalnie zarezerwowanego dla moich gości. Byli pod wielkim wrażeniem, byli tutaj pierwszy raz, bo wcześniej zbytnio nie udało im się znaleźć czasu. Cóż byli dosyć zabiegani w związku z ich pracą. Przyniosłem im po kawałku każdego ciasta jakie miałem, a Luhan, który okazał się być w ciąży zjadł każdy z bardzo dużą przyjemnością. Kiedy stwierdzili, że muszą już iść pożegnałem ich z szerokim uśmiechem. Stanąłem obok Jongina, który aktualnie przyjmował zamówienia. Spojrzał na mnie uśmiechnięty i powiedział coś co zalało cukrem moje serduszko. 

-Jestem z Ciebie dumny.

-Ja jestem dumny z nas, że daliśmy sobie radę. 


A/N 

Kolejny Sequel za nami. Dedykacja dla osoby, która wyraziła chęć zobaczenia Kaisoo w sequelu. :) Mam nadzieję, że się wszystkim podobało. :) Dodaje jeszcze dzisiaj ten rozdział, chociaż całkiem niedawno opublikowałam Vogue'a, robie to dlatego ponieważ dawno nie było ode mnie żadnych nowych rozdziałów :) Czekam na wasze opinie! :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top