Four.
~Luhan
Patrzyłem jak nasza drużyna przegrywa. Coś im nie szło. Wszyscy na boisku byli strasznie zdezorientowani, krzyczeli coś do siebie. Swój wzrok skierowałem na Sehuna. Był spocony, jego koszulka przyklejała się do jego ciała. Wyglądał seksownie. Mega seksownie. Starałem się nie myśleć o nim jak o obiekcie seksualnym, ale nie mogłem inaczej. Sehun był młody. Trochę młodszy ode mnie, a ja nigdy nie brałem się za nikogo młodszego. Taka była moja zasada. I widocznie tutaj wkraczała zasada, którą Baekhyun wyznaje od dzieciństwa "fuck the system". Normalnie słyszałem te słowa w swojej głowie. Kiedyś jak byliśmy młodsi to Baek co drugie słowo krzyczał swoje motto. Stare dobre czasy. Zwróciłem uwagę na to co robi mój przyjaciel, ale jednocześnie patrzyłem na to co dzieję się na boisku.
-Baekhyun zostaw już tą grę, wspieraj naszą drużynę.- powiedziałem do czarnowłosego.
-Nie mam zamiaru tam patrzeć, a tym bardziej ich wspierać.- odpowiedział z przkąsem.
-Nie bądź taki... Chanyeol cały czas tu patrzy. Patrzy cały czas na Ciebie Baekkie.
-Nie obchodzi mnie to.
Na tym zakończyła się nasza rozmowa. Z powrotem moje oczy powędrowały na boisko. Chłopaki co rusz krzyczeli na biednego Chana. Jedynie Sehun pozostał nie wzruszony. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Nic nie mówił tylko biegał za piłką jak pies. W pewien sposób był to przyjemny widok, jednak w drugiej sytuacji byłem przerażony jego brakiem uczuć. Nie lubiłem ludzi, którzy nie wyrażali swoich emocji. Co chwila z mojej buzi wyrywał się okrzyk dopingujący. Chciałem wspierać Sehuna, ale nie tylko jego, chciałem wspierać całą drużynę.
Byłem bardziej zdenerwowany niż oni wszyscy na tym boisku. I bardziej spocony. Usłyszałem ruch ze strony Baekhyuna. Zaniepokojony jego nagłym wstaniem, złapałem go za nadgarstek.
-Gdzie idziesz?- zapytałem.
-Wychodzę stąd, nie mam siły tu siedzieć.- odpowiedział mi.
Skinąłem głową, ale nie zdążyłem już odpowiedzieć bo usłyszałem głośny huk. Zwróciłem głowę w kierunku "wypadku", zauważyłem jak Baekhyun kieruje się w stronę barierek głośno wołając imię Parka. Główny sprawca zamieszania leżał rozłożony na boisku i miałem wrażenie, że nie oddycha. Podbiegłem do Baeka, by ten przez swoją głupotę nie wypadł przez barierkę. Wszędzie było głośno. Ludzie zamarli, było słychać tylko rozpaczliwy krzyk Baeka. Ja sam czułem jak jego serce szaleńczo bije. Gdyby to Sehun tam leżał, sam pewnie już dawno znalazłbym się tam na dole. I wcale nie korzystałbym ze schodów. Kiedy zauważyłem jak Chanyeol podnosi się do góry, odetchnąłem z ulgą, to samo zrobił mój przyjaciel. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się ciepło. Baek miał łzy w oczach. Musiał się nieźle przestraszyć. Opieprzył Parka, gdy ten podszedł w naszą stronę, po czym chwyciłem jego drobną dłoń w swoją i skierowałem się na nasze miejsca. Odwróciłem się jeszcze na moment, by wyłapać nikły uśmiech Sehuna, sam odwzajemniłem go sto razy szerzej. Uniosłem jeszcze tylko pięść do góry, pokazując mu iż w niego wierzę, a następnie usiadłem razem z Baekhyunem na dupie. Do końca meczu oczy Baeka były skierowane na chłopaka, którego kocha, zaś moje oczy spoczywały na chłopaku, który skradł moją duszę.
Po meczu:
Stałem przed przebieralnią, razem z resztą naszej paczki. Byli wszyscy, nawet Baekhyun, który dreptał w kółko od czasu kiedy pielęgniarka zaczęła się zajmować Parkiem. Reszta drużyny koszykarskiej znajdowała się z Chanyeolem w środku. Chciałem już zobaczyć Sehuna i pogratulować mu wygranego meczu. Wiedziałem doskonale, że wszyscy dali z siebie wszystko. Pewnie byli bardzo zmęczeni. Kyungsoo przygotował dla nich nawet kolację. Stwierdził, że im się należy. Oprócz tego chciał chyba udobruchać swojego chłopaka, którego zaniedbał. Nie powiem, bo ja też miałem mniej czasu dla Sehuna, od kiedy Baekhyun zamknął się w swoim pokoju. Jednak dzisiaj coś się zmieni, czuję to. Drzwi do przebieralni otworzyły się. Pierwszy wyszedł Chanyeol. Kiedy Baek go zobaczył stanął jak wryty, jednak Park sobie nic z tego nie zrobił i mocno go przytulił do siebie. Po chwili można było słychać głośny płacz naszej divy. Odwróciłem głowę kiedy spostrzegłem kątem oka blond czuprynę i już po chwili czułem mocny uścisk oraz zapach potu. Zaśmiałem się głośno mocno otulając Sehuna swoimi rączkami. Odsunąłem go od siebie, po czym ucałowałem jego policzki.
-Jestem z Ciebie dumny Sehunnie!- powiedziałem patrząc mu głęboko w oczy.
-Dzięki hyung.- odpowiedział mi i się uśmiechnął.
Był specyficzny gdy to robił, ni to przystojny, ni to brzydki. Był wyjątkowy. Wiedziony impulsem cmoknąłem jego uśmiechnięte usta. Gdy otworzyłem oczy widziałem jak Sehun stoi z szeroko otwartymi ustami. Jednak to trwało sekundy, po chwili poczułem z powrotem jego usta na swoich. Tym razem był to trochę odważniejszy pocałunek. Nigdy nie podejrzewałem, że Sehun może tak całować. Całował mocno, ale i z wyczuciem. Jego miękkie wargi napierały na moje jakby były do tego stworzone. Przysunąłem do siebie Sehuna mocniej oplatając jego talię, rękoma. On swoje dłonie skierował na moją żuchwę, podtrzymując moją głowę. Miękły mi kolana. Nie liczyło się nic tylko zapach potu i jego usta.
~Kris
- Ej blondyneczki jeśli chcecie się seksić to idźcie gdzieś gdzie będziecie sami!- krzyknąłem w stronę HunHana. Niezły im przydomek z Tao wymyśliliśmy, nie? No ja wiem. Jestem genialny. Tao też...w łóżku.
Nasze kochane blondyneczki stały pośrodku korytarza i jak gdyby nigdy nic całowały się zawzięcie.
-Odczep się hyung!- usłyszałem głos Sehuna, który na moment oderwał się od ust Lulu po to by zmienić ułożenie głowy.
-Chodźcie chłopaki, bo oni tak szybko nie skończą.- powiedziałem do reszty i ruszyliśmy do wyjścia.
Baekhyun z Chanyeolem zmyli się chwilę wcześniej. Sądzę, że po kolejnym tygodniu przerwy muszą sobie porozmawiać. Złapałem za dłoń Tao, czym zasłużyłem sobie jego uśmiech. Cieszyłem się, że naszym jedynym problemem było to, który zrobi śniadanie bądź kolację. Można rzec, że problem Chana i Baeka polegał na nich samych. Oni tworzyli między sobą wciąż i wciąż jakieś wyimaginowane problemy. Byli denerwujący. Chciałem się wtrącić do ich relacji, ale Tao mi nie pozwalał. Szybciej dostałbym jakimś kung fu niżbym pomógł tej dwójce. Tao wyznawał zasadę, której trzymał się pilnie, głosiła ona, by nie ingerować w cudze sprawy. Po części to rozumiałem, po części nie. No cóż Tao w tym związku robił za bardziej uczuciowego, dlatego on rozumiał wszystko, zaś ja już mniej. Byłem głodny i kiedy usłyszałem, że Kyungsoo ugotował nam obiad, byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Kiedy znaleźliśmy się w domu, razem z Tao zostawiliśmy torby w moim pokoju, po czym skierowaliśmy kroki do jadalni. Obiad stał już na stole, usiedliśmy i ze smakiem zjedliśmy nasze porcje. Nagle dostałem wiadomość, wyciągnąłem telefon aby przeczytać zawartość.
Od: Chanyeol
Jestem u Baeka, zatrzymaj Tao u siebie. Potrzebujemy trochę czasu razem.
Uśmiechnąłem się na tą wiadomość. Dałem przeczytać ją również Tao, który na treść ucieszył się niczym małe dziecko.
Co rusz czułem jego dłoń, która głaskała mnie pod stołem. Lubiłem gdy tak robił. Czasem dziwnie nam było z myślą, że jesteśmy razem, jednak z tego co mówił mi Sehun zachowywaliśmy się bardzo naturalnie. Pogadaliśmy jeszcze wszyscy razem, po czym każdy z nas skierował się w inną stronę. Pociągnąłem pandę do mojego pokoju. Zamierzałem się dzisiaj na nim dobrze wyspać. Była sobota, a więc niedzielę zamierzałem spędzić ze swoim chłopakiem pośród pościeli. I z takim zamiarem zaciągnąłem go do łóżka i już stamtąd nie wypuszczałem.
~Baekhyun
Stałem zdenerwowany przed tą pieprzoną szatnią i czekałem aż będę mógł wejść do Parka. Jak zobaczyłem gdy gruchnął o tą podłogę opuścił mnie cały smutek i ból przez niego wywołany. Bałem się o niego potwornie. Miałem ochotę płakać, ale nie chciałem pokazać reszcie, że aż tak bardzo mnie to dotknęło. Jakie było moje zdziwienie kiedy Park wyleciał z szatni jako pierwszy. Stanąłem jak wryty, ale już po chwili czułem ramiona mojego olbrzyma na sobie. Objąłem go mocno, wybuchając płaczem. Właśnie zeszły ze mnie wszystkie emocje. Nie wiedziałem, że Chanyeol aż tak mocno uderzył się w głowę, opatrunek na niej świadczył o tym najlepiej. Park odsunął mnie od siebie, złapał moją dłoń, po czym wyprowadził nas z korytarza na zewnątrz. Kierowaliśmy się w stronę mojego akademika. Znałem tą drogę na pamięć, dziwiło mnie tylko to, że Chanyeol ją znał. Nigdy u mnie nie był. Ale mógł być u kogoś innego. Ta myśl mnie zabolała. Mocniej ścisnąłem jego dłoń, czym zwróciłem sobie jego uwagę. Odwrócił się do mnie, po czym znowu mnie przytulił. Westchnąłem cicho, łapiąc się połów jego kurtki.
-Martwiłem się o Ciebie Baekhyunnie...- usłyszałem jego szept.
Nie odpowiedziałem mu. Nie chciałem z nim rozmawiać, kiedy wokół roiło się od ludzi. Złapałem jego dłoń i pociągnąłem by szedł za mną. On się martwił o mnie? To ja powinienem się martwić o niego. Był strasznie blady, ale i tak na jego twarzy widniał ten durny szeroki uśmiech. Nie wiem czemu było mu tak do śmiechu, albo był idiotą, albo był idiotą. Proste. Dotarliśmy do akademika, wspięliśmy się po schodach i skierowaliśmy w stronę mojego i Tao pokoju. Dobrze, że było czysto. Nie to, że byłem pedantem, bo byłem bałaganiarzem, ale nie chciałem by Park zobaczył moje prywatne rzeczy. Lubowałem się w dość dziwnych rzeczach. Wszedłem do pokoju, a zaraz za mną Park. Dopiero teraz zrozumiałem co właśnie uczyniłem. Nie chciałem rozmawiać z Parkiem i pomimo iż bardzo się o niego martwiłem, pamiętałem co mi powiedział. Jednak chcąc, nie chcąc dalej się w nim zakochiwałem. Stałem do niego tyłem, nie wiedziałem co mam zrobić. Wszystko we mnie zamarło.
Żaden z nas się nie poruszył przez dłuższą chwilę. Park zauważył moje wahanie. Znowu.
-Baekhyun, porozmawiajmy...
-Myślałem, że wszystko mi już powiedziałeś.- odpowiedziałem mu szeptem.
Czułem jak mój głos się łamie. Byłem pewny, że on to też usłyszał.
-Wtedy...-odchrząknął- nie chciałem tego powiedzieć.
-Usiądźmy. Chcesz coś pić?- zapytałem.
-Nie. Chce z Tobą porozmawiać.- powiedział.
Usiadłem na swoim łóżku. Park położył swoją torbę obok drzwi i ruszył w moją stronę. Usiadł na przeciwko mnie po turecku, złapał moją dłoń i po chwili zaczął ją głaskać swoim kciukiem. Uspakajał mnie tym czynem. Chanyeol zawsze robił rzeczy, które mnie albo w jakiś sposób uspakajały, albo denerwowały. Był człowiekiem przed którym nie udawało mi się niczego ukryć. Choćbym chciał to nie potrafiłem mu nie ulec. Jego oczy ciążyły zawsze na mnie i wtedy już nie kontrolowałem swojego potoku słów.
-No to mów.- powiedziałem, kiedy cisza stała się dla mnie uciążliwa.
-Baekhyun to nie jest dla mnie łatwe, daj mi chwile.- zganił mnie.
-Jeśli znowu chcesz mi powiedzieć, że Cię nie interesuje to daruj sobie, bo albo Ci nie uwierzę, albo Ci szczelę w mordę.- powiedziałem groźnie.
-Nie powiem tego! Bo wiesz co chciałem Ci wtedy powiedzieć?- zapytał.
Pokręciłem szybko głową, aż moje czarne włosy zafalowały przed jego twarzą.
-Chciałem wtedy powiedzieć, że nikt nigdy mnie tak nie zaciekawił jak Ty.
-Kłamiesz. Ludzie w złości mówią prawdę.- powiedziałem zły, ale i tak zaczynałem mu wierzyć. Powiedziałby cokolwiek na swoje usprawiedliwienie, a ja bym mu uwierzył...Miłość jest głupia i ślepa. Dlaczego akurat musiałem wybrać kogoś takiego? A może to i dobrze? Chanyeol był Chanyeolem, był osobą, która mi się zawsze podobała, chociaż nigdy nie chciałem tego przyznać.
-Nie Baekkie. Ludzie w złości mówią różne dziwne rzeczy. Myślisz, że ktoś byłby w stanie przyprawiać mnie o szybsze bicie serce tylko i wyłącznie wtedy gdy patrzę na tego kogoś? Odpowiedź brzmi nie. Tylko Ty to robisz. Sam zobacz.
Wziął moją rękę i przysunął do swojej lewej piersi. Wyraźnie czułem jak jego serce bije strasznie szybko, jednak nie byłem pewny czy nie bije tak przez ten wypadek. Zabrałem dłoń z jego uścisku. Zgarbiłem się i wydałem z siebie nieokreślony dźwięk.
-Masz pojęcie ile przez ciebie przepłakałem?- zapytałem go. Zaczynałem pękać.
-Mogę się tylko domyślać, ale Baekhyun nie tylko we mnie jest wina. Odpychałeś mnie od siebie.- powiedział kapryśnie.
-Tak odpychałem, bo bałem się że się mną bawisz. Z tego co słyszałem i tak znalazłeś sobie pocieszenie.- powiedziałem z przekąsem.
-O czym Ty mówisz?
-Jak to o czym? Codziennie nie wracałeś do domu na noc, a rano byłeś zalany w trupa! Zabawiałeś się z jakąś szmatą, kiedy ja naprawdę ubolewałem nad tym, że nie możesz być mój.- wyrzuciłem z siebie.
-Z nikim się nie zabawiałem Baekkie... To prawda nie wracałem na noc do domu, ale to dlatego że nie mogłem wytrzymać w pokoju w którym byłeś Ty! Moja pościel pachnie Tobą, cały mój pokój pachnie Tobą. Nie byłem w stanie wytrzymać tam ani minuty, nie myśląc o Tobie.- zakończył, przeczesując moje włosy.
Znowu to robił, znowu robił rzecz, którą uwielbiałem i która mnie uspokajała. Przymknąłem oczy z danej mi pieszczoty, to przez nią powiedziałem coś, czego jeszcze nie chciałem mówić.
-Chanyeol chyba się w Tobie zakochuje.- wyznałem.
- To dobrze, bo ja chyba też się w Tobie zakochuje.- odpowiedział mi i subtelnie pocałował moje czoło.
Nie wiedziałem co robić. Czy mam płakać czy się śmiać. Przytuliłem się do niego mocno.
-Czemu nie powiedziałeś tego wcześniej? Czemu wtedy za mną nie pobiegłeś? Czemu przez ten tydzień do mnie nie przyszedłeś?- zasypałem go pytaniami.
-Nie wiem. To wszystko jest dla mnie nowe. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Nie wiem jak mam się zachować w danych sytuacjach.- odpowiedział mi spokojnie.
-Następnym razem, biegnij za mną.- odpowiedziałem mu i pocałowałem jego suche i popękane usta.
Coraz łatwiej przychodziło mi całowanie jego ust. Coraz łatwiej przychodziło mi zakochiwanie się w nim na zabój. Nadal miałem pełno wątpliwości, ale nie miałem siły już uciekać, całkowicie zatraciłem się w uczuciach do Parka przez tak krótki okres czasu. Uśmiechnąłem się do niego, a on odwzajemnił mój uśmiech swoim uśmiechem, który tak bardzo uwielbiałem. Wpatrywaliśmy się w siebie, nie mówiąc niczego. Dla innych byłoby to dziwne, dla innych normalne, a dla jeszcze innych psychiczne. Jednak my dobrze się z tym czuliśmy. Po chwili jednak Chanyeol wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął na nim coś pisać, uśmiechając się głupkowato. Zaniepokoiło mnie to. Miałem wrażenie, że Park odpisuje jakiejś napalonej lafiryndzie. Zmarszczyłem brwi.
-Co robisz?- zapytałem cicho. Park zaśmiał się gdy spojrzał na mnie, widocznie byłem zabawny w jego mniemaniu. Po chwili wyciągnął telefon przede mnie pokazując mi wiadomość wysłaną do Krisa. Spojrzałem zaskoczony po nim, myślałem, że będzie chciał iść oblewać zwycięstwo jego drużyny, a on chciał spędzić czas ze mną. Uradowany mocno wskoczyłem na Parka niemalże go dusząc, jednak moja ofiara jak widać wcale się tym nie przejęła, bo po chwili śmiał się w niebogłosy. Mocno zaciągnąłem się zapachem giganta, który uwielbiałem. Jednak teraz coś mi nie pasowało. Park cuchnął potem, a tego nie lubię. Odepchnąłem go lekko od siebie i zmarszczyłem nos. Park pół siedział, pół leżał na moim łóżku ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.
-Won mi już!- krzyknąłem i wskazałem palcem łazienkę. Park wybałuszył na mnie swoje piękne oczęta, ale już po chwili ogarnął o co mi chodzi. Uśmiechnął się lubieżnie i opadł teatralnie na poduszki.
-Nie wiem czy dam rade sam się wykąpać.- westchnął cicho.- Wiesz Baekkie jeszcze bym upadł i rozwalił łeb do reszty i w kim byś się zakochiwał? W nikim, bo jako duch i tak bym Ci nie pozwolił.- zakończył swoją przemowę.
Zaśmiałem się na jego słowa. Pokręciłem głową śmiejąc się pod nosem. Co ja w ogóle w nim widzę? Ahh no tak, górę seksownego mięsa, która wydaje mi się, że jest moją bratnią duszą. Jak mięso, może być bratnią duszą? Odpowiedzcie sobie sami.
-Chodź moja kaleko, pomogę Ci.- powiedziałem i wstałem z posłania. Park jeszcze tylko rozebrał z siebie zbędne rzeczy, po czym wziął świeże z torby i skierował się za mną do łazienki. Nie wiem dlaczego nie wykąpał się w szkole, skoro mógł. Nieważne. Dobrze, że mieliśmy tu wannę, bo nie jestem pewny czy Chan by nie zemdlał pod prysznicem. Jego głowa wyglądała poważnie, opatrunek był lekko zabrudzony krwią, jednak Park uparcie stał przy tym, że nic mu nie jest. Głupi uparciuch. Nalałem mu wody do wanny, a następnie pomogłem ściągnąć jego zapoconą koszulkę tak by nie zniszczyć opatrunku. Z resztą sam już sobie poradził. Obserwowałem jego ładnie wyrzeźbione ciało, każdy jego mięsień poruszał się z perfekcją. Chanyeol wyglądał najlepiej kiedy grał w kosza. Rozebrałem z siebie ciuchy i bez żadnej krępacji stanąłem przed Chanem. Wyciągnął do mnie jedną rękę, którą uchwyciłem. Z jego pomocą wszedłem do wanny i usadowiłem się na przeciwko niego. Chanyeol pomimo iż wyglądał głupio w tym opatrunku i tak mnie przyciągał. Byłby seksowny nawet gdyby ubrał się w worek na śmieci. Złapałem za gąbkę do mycia, nalałem na nią mojego ulubionego żelu pod prysznic, a następnie chwyciłem rękę Parka i zacząłem ją myć delikatnie. Uległ mi jak nigdy. Chanyeol nie bywał uległy. Wiedział to każdy, kto choć na chwilę zawiesił na nim wzrok. Park rozsiewał wokół siebie aurę, która ukazywała jego potęgę i moc. Pokazywała jak silna jest jego dusza. Ja jebie, w ogóle co ja myślę. Muszę przystopować z literaturą. Z jednej ręki przeszedłem na drugą, myjąc ją dokładnie. Następna w kolejce była jego umięśniona klatka piersiowa. Tam już nie potrzebowałem gąbki, tutaj chciałem go dotykać. Nalałem sobie odrobinę żelu na dłoń, rozsmarowałem go na obu dłoniach i zacząłem myć go od obojczyka w dół. Robiłem to powoli i starannie. Chanyeol przypatrywał mi się cały czas, nie czułem ani odrobiny krępacji. Do tego czułem się jakbym robił to dzień w dzień od ładnych paru lat.
-Baekhyun?
-Mhm?
-Mówiłem Ci już, że jesteś piękny?- zapytał.
Zarumieniłem się, aż po sam czubek głowy. Zawsze musiał znaleźć odpowiednią chwilę, by powiedzieć coś tak równie żenującego.
-Jestem piękny, bo tak twierdzi opinia publiczna, czy jestem piękny, bo Ty tak uważasz?- zapytałem go.
-Jesteś piękny, bo ja tak uważam.- odpowiedział.
Uśmiechnąłem się do niego półgębkiem.
-Teraz ja mam Ci powiedzieć, że jesteś piękny?- zapytałem w żarcie.
-Tak.- odpowiedział śmiejąc się lekko. Patrzyłem na niego jak zahipnotyzowany. Już wiedziałem dlaczego Park mi się spodobał. Ton jego śmiechu był dla mnie uzależniającą melodią.
-Nie jesteś piękny Chanyeol.- powiedziałem przerywając jego śmiech.- Jesteś najprzystojniejszym ciachem na całej uczelni. Tak mówi opinia publiczna.
-A co mówi Byun Baekhyun?- zapytał, zaczesując moje włosy za ucho.
-Byun Baekhyun mówi, że nigdy nie widział takiego brzydala jak Ty.- odpowiedziałem poważnie.
-Baek.- skarcił mnie gigant.
-Nie zamierzam Cię komplementować. Wystarczy, że robi to większość ludzi.
-Nie obchodzą mnie inni ludzie, nie chce ich komplementów, chce Twoich.- powiedział łagodnie.
-Wiem. Dlatego na nie poczekasz.- powiedziałem całując zagłębienie jego szyi.
-Dobrze.
Chanyeol mnie zadziwiał coraz bardziej. Był ugodowy, delikatnie dobierał słowa, nie był agresywny, ani denerwujący. Brakowało mi trochę tych jego cech, ale taki Chanyeol również mi się podobał. Jeśli mogłem widzieć te wszystkie jego twarze to czułem się zaszczycony.
Przejechałem opuszkiem palców po jego twarzy. Zaczynając od oka i kończąc na ustach.
-Twój uśmiech i Twoje oczy są wspaniałe.- zacząłem.- Ale gdyby ktoś inny miał takie same oczy jak Ty, już by mi się tak nie podobały.- zakończyłem.
-Uznaje to za komplement.- odpowiedział.
-Uznawaj to za co chcesz.
-Umyć Ci włosy?- zapytał.
Pokiwałem twierdząco głową. Chanyeol zwinnie umył moje włosy, po czym resztę mojego ciała. Wykąpani skierowaliśmy się w stronę mojego łóżka, gdzie położyliśmy się obok siebie. Po mojej głowie wciąż chodziło pytanie skąd gigant wiedział gdzie się kierować. Równie dobrze mógł nas zaprowadzić do swojego domu. Zastanawiał mnie fakt czy Chanyeol przychodził tu kiedyś do kogoś.
-O czym myślisz?- zapytał mnie Chanyeol.
-O niczym takim.- odpowiedziałem.
-Aha. Baekhyun?
-Tak?
-To nie tak, że Cię olałem przez ten tydzień. Byłem tu dwa razy, ale stchórzyłem. Nie miałem odwagi do Ciebie przyjść.
Spojrzałem zdziwiony na jego twarz, która wyrażała szczerość. Prawdziwą szczerość. Uśmiechnąłem się i wtuliłem mocno w jego klatkę piersiową.
-Boże, jacy mi jesteśmy głupi...- powiedziałem cicho się śmiejąc.
-Jesteśmy, ale i tak pewnie będziemy się kłócić o jakieś błahostki.
- Żeby to były tylko błahostki Channie.
~Sehun
Całowałem jego nagi tors. Wbrew pozorom nie był chudzielcem za jakiego go brałem. Był ładnie zbudowany. Co rusz przejeżdżałem językiem po jego już lekko spuchniętych sutkach. W zamian za to otrzymywałem głośne jęki, które pobudzały mojego i tak już bardzo pobudzonego członka. To był mój pierwszy raz. Całkowicie spontaniczny i niezaplanowany. Gdyby ktoś rano powiedział mi, że będę uprawiał seks z Luhanem w jego łóżku, nie uwierzyłbym mu. Gdyby w ogóle ktoś powiedział mi miesiąc temu, że kimś się zainteresuje to wyśmiałbym go. Jak mogłem wcześniej go nie widzieć, czy ja naprawdę miałem aż tak wszystko w dupie? Widocznie tak. Pomimo iż był to mój pierwszy raz, wiedziałem co robić. Jak się ma starszych kolegów gejów, to się wie co się robi. Zjechałem dłonią po jego płaskim brzuchu, zakradłem się do guzika i szybko odpiąłem go wraz z rozporkiem. Wszystko było idealne. Luhan idealnie pasował pode mnie. Zrzuciłem z jego szczupłych nóg spodnie i sam pozbyłem się swoich. Obaj byliśmy już tylko w bokserkach. Widziałem wzrok Lulu, który mówił mi, że jest ostro napalony. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. I za każdym razem, poznawałem go na nowo. Każdego dnia był inny, ale dzisiaj wyjątkowo mi się podobał. Ściągnąłem z niego bokserki i już miałem pochylić się nad jego męskością kiedy zatrzymał mnie swoją ręką.
-Ja to zrobię Sehunnie.
Zamieniliśmy się rolami, teraz to ja leżałem, a on pochylał się nad moim przyjacielem. Wziął go delikatnie w dłonie, a ja aż syknąłem.
-Sprawię, że nigdy tego nie zapomnisz Sehunnie.
Pochłonął mnie całego. Widać, że miał wprawę. Jednocześnie ssał mnie i ugniatał moje jądra. To było lepsze niż masturbacja, o wiele lepsze. Jaki ze mnie niedoświadczony dzieciak. Jednak nie było nikogo, kto by mnie zainteresował na tyle, bym chciał zaciągnąć go do łóżka. Luhan był pierwszym. Co rusz z moich ust wydobywało się jakieś ciche sarknięcie. Byłem już u skraju swoich możliwości. Doszedłem mocno w jego usta.
-Jesteś pyszny Hunnie.- powiedział, po czym seksownie oblizał swoje usta z mojego nasienia.
Przyciągnąłem go do siebie mocno całując. Czułem smak swojej spermy i mi jakoś ten smak nie przypadł do gustu. Grunt, że jemu smakowało. Mi nie musiało. Mocno przygniotłem go do poduszek, skradając co rusz głębokie pocałunki. W między czasie zacząłem go przygotowywać. Nasmarowanymi palcami rozciągałem jego odbyt. Słyszałem jego jęki, które przyprawiały mnie o dreszcze. Dyszał mi do ucha. I robił rzeczy, które mi się spodobały. Mógłbym sobie nagrać płytę z tymi odgłosami do snu.
-Wejdź we mnie mocno Sehunnie. Bardzo mocno.- powiedział drżącym od emocji głosem.
Zrobiłem jak mi kazał. Wszedłem w niego mocno, aż Luhan zawył z bólu. Spojrzałem na jego twarz, na której o dziwo widniał uśmiech. Poznałem kolejną rzecz, którą lubił Luhan. Zacząłem mocno penetrować jego odbyt. Nasze jęki zsynchronizowały się ze sobą. Lulu złapał drżącą ręką moją głowę po czym przycisnął mnie do siebie, skradając mokry pocałunek. Wtargnąłem do jego jamy ustnej swoim językiem, badając całą jej zawartość. Lulu miał idealne wargi, chciałem je całować już zawsze.
Zbliżał się mój koniec. Luhana chyba też bo coraz mocniej się na mnie zaciskał. Uchwyciłem w dłoń jego przyrodzenie i zacząłem je stymulować, czym pogłębiłem też jęki blondyna. Po chwili nadeszła eksplozja. Czułem się tak zajebiście, jak jeszcze nigdy. Wyszedłem z niego, po czym opadłem na poduszki, objąłem blondyna jeszcze jedną ręką i mocno do niego przytuliłem.
-Jesteś najlepszy Lulu.- powiedziałem zachrypnięty.
-Ty też Sehunnie. Nikt nie będzie lepszy od Ciebie.- powiedział szczerze.
I to mi wystarczyło, bo wiedziałem, że Luhan łatwo ze mnie nie zrezygnuje.
~Tadaaa, kolejny rozdział. Szybko. Za szybko? Nie wiem. Wiem, że egzaminy same się nie napiszą. Dodaje go teraz, bo nie wiem czy będę miała czas później. Będę się uczyć. O.O Mam nadzieję, że się podobało :) Buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top