Five

~Jongin


Obudziłem się wcześnie rano i o dziwo byłem wyspany. Nie prawdopodobne. Przetarłem leniwie oczy, po czym skierowałem swój wzrok na drugą połowę łóżka, która jak się mogłem spodziewać była pusta. Nigdy nie obudziłem się kiedy Kyungsoo był w łóżku. Chyba nigdy. Nawet tego nie pamiętam, widzicie? Denerwował mnie fakt, że mój chłopak, pomimo iż był moim chłopakiem zachowywał się jakbyśmy byli tylko PRZYJACIÓŁMI. Okej, zawsze nimi byliśmy, ale teraz nasza relacja wjechała na o wiele większy poziom. Zawsze wiedziałem co siedzi mu w głowie. Teraz mogłem jedynie się domyślać. Kochałem Kyungsoo i wiedziałem, że on też zaczyna czuć do mnie coś więcej, ale na razie czułem się jak Chanyeol, kiedy był ignorowany przez Baekhyuna. Tyle, że Kyungsoo mnie nie ignorował, on doprowadzał mnie, mój umysł, moje ciało do szewskiej pasji. Westchnąłem cicho i przeturlałem się na stronę, po której zawsze spał wielkooki. Czułem jego zapach. Przymknąłem oczy i napawałem się tą chwilą. Jak nie mogłem wąchać jego ciała, to wąchałem jego poduszkę. Proste jak drut kolczasty. Usłyszałem skrzyp drzwi, ale mało mnie to jakoś obchodziło. Osoba, która wparowała mi do pokoju nie odezwała się nawet słowem. Jednak po chwili poczułem jak łóżko ugina się pod jakimś ciężarem. Zaraz ten cały ciężar spoczął na mnie. Poczułem lekkie muśnięcie. Rozwarłem swoje oczy, patrząc na swojego gościa. Jakie było moje zdziwienie, kiedy przed sobą ujrzałem obiekt moich porannych przemyśleń.

-Tak myślałem, że już nie śpisz.- powiedział i uśmiechnął się słodko.

-Co tutaj robisz?- zapytałem zdziwiony.

-Jak to co?- odpowiedział pytaniem, na pytanie.

-No wiesz, przeważnie gdy się budziłem, Ciebie już nie było.- wyjaśniłem.

-Wiem Jonginnie, ale teraz to się zmieni.- powiedział i ponownie musnął moje wargi. Natychmiastowo oddałem każdy jego pocałunek. Były nieśmiałe, ale pełne uroku. Może dlatego Kyungie tak bardzo mi się podobał. Był niewinny w każdym tego słowa znaczeniu.

Objąłem go mocniej i jednym ruchem zmieniłem nasze pozycje. Teraz on był pode mną. Swoimi pocałunkami zszedłem na linie żuchwy. Muskałem ją swoimi ustami. Kyungsoo w odpowiedzi drżał, nie wiem czy z podniecenia, czy ze strachu. Oderwałem się na chwile od niego, aby móc spojrzeć na jego twarz. Był uśmiechnięty, ale widać było że coś go martwi. Zawsze miał taki wyraz twarzy, gdy coś zaprzątało mu głowę.

-Nie przestawaj.- wyszeptał.

Zrobił to w taki sposób, że chcąc nie chcąc, wróciłem automatycznie do jego ust, całując je mocniej i mocniej. Moje dłonie znalazły się na jego biodrach, ja sam zaś usadowiłem się pomiędzy jego nogami. Uniosłem go tak, by mógł usiąść mi na udach. Kyungsoo przywarł do mnie mocno, nie odrywając się ode mnie. Był drobny, mogłem owinąć go swoją ręką dwa razy. Przycisnąłem go do siebie mocno i poczułem jak coś wbija mi się w brzuch. Po chwili namysłu, wiedziałem już co to jest. Oderwałem się na chwile od niego, spoglądając na jego twarz pokrytą czystą purpurą. Zaśmiałem się cicho, ponownie muskając jego dolną, a następnie górną wargę. Żyłem chyba dla takich chwil. Kyungie przechodził właśnie samego siebie.

-Pomożemy Ci z problemem, co hyung?- zapytałem go zniżając swój głos do minimum. Otarłem się o niego, na co usłyszałem przeciągły jęk. Wiedziałem, że Kyungsoo jeszcze nigdy nie robił takich rzeczy, ba nawet chyba się nie masturbował. W co chciałem wątpić, bo jaki normalny chłopak nie robił takich rzeczy w wieku dojrzewania? Kyungsoo. Ale on był inny. Był mój.

-Jongin, nie patrz tak na mnie!- wyszeptał zakrywając swoją twarz. Wyglądał przeuroczo.

-Nie zasłaniaj się przede mną Kyungie.

-Jak mam tego nie robić skoro patrzysz na mnie taki wzrokiem...

-Jakim wzrokiem, hyung?

-Jakbyś chciał mnie pożreć.- odpowiedział, spoglądając na mnie przez palce.

-Nawet nie masz pojęcia jak długo czekałem na taką chwilę.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

-Czekałeś na taką chwilę? Na chwilę, żeby mnie pożreć?- zapytał.

Brunet był niesamowicie inteligentną osobą, ja do głupich też nie należałem. Podobało mi się określenie jakim nazwał moją żądzę.

-Czekałem na nią...wręcz szalenie jej pragnąłem.- odpowiedziałem mu.

-To pomożesz mi z moim problemem?- zapytał nieśmiało.

-Oczywiście. - powiedziałem kładąc go z powrotem na łóżko.

Ściągnąłem z niego powoli spodnie, przyglądając mu się bardzo uważnie. Nadal był bardzo zawstydzony, ale mniej niż przed chwilą. Boże, mój chłopak był niesamowity. Warto było czekać. Patrzyłem mu prosto w oczy nie chciałem pominąć żadnego szczegółu. Chciałem widzieć jego mimikę twarzy kiedy będę mu dogadzał. Przesunąłem dłonią delikatnie po jego wzwodzie.

Kyungsoo wstrzymał na moment oddech.

Ująłem go w dłoń, kierując kciuk na napletek.

Kyungsoo ponownie wstrzymał oddech, tym razem dłużej.

Poruszyłem dłonią dwa razy w górę i w dół.

Kyungsoo mocno zacisnął swoje piąstki na prześcieradle.

Wraz z przyśpieszeniem mojej dłoni, twarz Kyungsoo wykrzywiała się w co rusz nowo poznanym przeze mnie wyrazie. Nie przeszkadzało mi nawet to, że potem ja będę musiał się uporać ze swoim problemem samotnie. Dla takiego widoku mogłem to przetrwać. Cała masturbacja nie potrwała długo. Kyungsoo pierwszy raz miał styczność z tego typu rzeczami. To normalne, że tak szybko doszedł.

Jego oddech był nie równy. Sapał jakby przebiegł z dziesięć kilometrów.

-Jongin?

-Mhm?

-Czy ja też mogę Ci pomóc?- zapytał.

Spojrzałem zszokowany na swojego chłopaka. Kyungsoo naprawdę mnie dzisiaj zadziwiał. Jak to chłopaki twierdzili, pewnie chciał mnie udobruchać. UdobRUCHAĆ. You know what I mean.~ kekekekeke.

-Jeśli tego chcesz, jednak pamiętaj, że równie dobrze mogę sobie sam pomóc.- odpowiedziałem.

-Ale ja chce!- odpowiedział dziecinnie.

Zaśmiałem się na jego słowa. Kyungsoo sprytnie uciszył mnie pocałunkiem. Pod jego naporem położyłem się na łóżku. Już po chwili czułem jego rękę na swojej dumie. To najpiękniejszy moment w moim życiu, aż łezka się w oku kręci. Kyungsoo poruszał dłonią trochę nie umiejętnie, ale dzięki moim wskazówką całkiem nieźle mu poszło. Wystarczyło, że wiedziałem iż on sam chciał mnie dotknąć, a już praktycznie byłem u kresu wytrzymałości. Po skończonych pieszczotach, poszliśmy wziąć prysznic.



~Chanyeol.



-Baekkie.- powiedziałem miękko odgarniając włosy z twarzy mojej złośnicy.

Czarnowłosy na mój dotyk jedynie zaczął marudzić coś pod nosem i przekręcił się na drugi bok. Złapałem go w pasie przyciągając do siebie mocno. Zacząłem składać pocałunki na jego karku i to widocznie bardziej pomogło, bo po chwili Baekhyun przecierał zaspany oczy. Zajrzał na mnie za swojego ramienia, a następnie odwrócił się w moją stronę, wtulając nos w moją klatkę piersiową.

-Daj mi jeszcze 5 minut.

-Już jest 13, wstawaj.- powiedziałem, ale i tak przytuliłem go mocniej do siebie.

-Channieeeeeee...- jęknął przeciągle.

-Mów tak do mnie.- powiedziałem wsłuchując się w jego melodyjny głos.

-Nie wygłupiaj się Chanyeol.- powiedział już bardziej rozbudzony.

Zadarł głowę do góry, aby móc na mnie spojrzeć, lecz ja wykorzystałem tą sytuację, skradając mu porannego buziaka.

-Chodźmy na randkę.- powiedziałem po oderwaniu się od niego.

-Co?- zapytał zdumiony.

-Chodźmy na randkę.- powtórzyłem.

-Gdzie?

-Gdziekolwiek. Zrobimy coś spontanicznego, co Ty na to?- zapytałem, uśmiechając się szeroko.

Baek odwzajemnił mój wyrzczesz, widać było, że moja propozycja przypadła mu do gustu.

-Dobrze, chodźmy, ale jak mnie zanudzisz to przysięgam Park Chanyeol ostatni raz poszedłem z Tobą na randkę.- powiedział i zagroził mi palcem. Roześmiałem się na to.

-Dobrze. Ogarnij się, ja szybko skoczę do siebie się przebrać i spotkamy się pod wschodnią bramą.- zaproponowałem.

-Okej.

Wyskoczyłem z łóżka i wciągnąłem na siebie wczorajsze rzeczy. Podszedłem do łóżka gdzie wciąż leżała moja złośnica.

-Wstawaj i idź do łazienki, masz tylko godzinę.- powiedziałem i musnąłem jeszcze raz jego wargi. Zanim wyszedłem z pokoju cofnąłem się chyba jeszcze ze trzy razy, aby za każdym razem go pocałować. Opuściłem jego pokój z wyśmienitym humorem.




-Serio? Park rozrywki?- zapytał mnie zdegustowany.

-Masz lepszy pomysł?- zapytałem.

-To Ty zaprosiłeś mnie na randkę, nie ja Ciebie.- odpowiedział mi.

-Nie marudź i tak wiem, że Ci się podoba!

-Nie marudzę.

-Gdzie chcesz iść?- zapytałem ignorując jego wcześniejszą odpowiedź.

-Diabelski młyn! Zawsze chciałem się tam pocałować z chłopakiem!- wykrzyknął z entuzjazmem.

-Czasem zastanawiam się czy nie powinieneś być dziewczyną.- powiedziałem, zanim zdążyłem się ugryźć w język.

-Park Chanyeol brudzisz sobie...

-Całowanie się na diabelskim młynie? Serio Baekhyun? Myślałem, że jesteś bardziej oryginalny.

-Więc co proponujesz?- zapytał z jadem.

-Rollercoaster. Chce pocałować Cię, kiedy będziemy robić te wszystkie skomplikowane kółka do góry nogami.- powiedziałem.

Baekhyun spojrzał na mnie jak na chorego umysłowo, ale nic nie powiedział. Złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę największej kolejki. Uśmiechnąłem się. Baekhyun nie był nudziarzem, wiedziałem o tym. Chciał przy mnie zachować tylko pozory normalności. Nawet ja czułem ten dreszcz podniecenia. Pomyślcie tylko, ty i on w jednym wagoniku, trzymacie się za ręce, jedziecie z zawrotną prędkością i kiedy robicie pętle, całujecie się. Adrenalina buzuje w waszej krwi, jesteście odurzeni uczuciami podczas pocałunku i albo rzygacie, albo czujecie niesamowitą euforie. Jeszcze nigdy tego nie próbowałem, no tak. Jak koleś, który nigdy nie był na randce, mógł spróbować czegoś takiego.

Stanęliśmy z Baekiem w kolejce, która nie była wcale taka długa. Przed nami stała może garstka osób. To jakaś para, to jacyś znajomi. My odstawaliśmy trochę, ale mi to nie przeszkadzało. W końcu nie wybieramy osoby, w której się zakochujemy. To przychodzi samo. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś i ja w końcu będę chciał się zaangażować. Jedyne w co się angażowałem to koszykówka, przelotny seks i imprezy. Nadal zamierzałem imprezować, ale teraz po prostu będę miał jedną osobę z którą będę uprawiał seks. Uśmiechnąłem się do Baekhyuna, który wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę. Bez żadnego słowa wtulił się we mnie jakbym był przytulanką.

-Boisz się?- zapytałem, obejmując ciasno jego ramiona.

-Nie.

-To dlaczego drżysz?

-Nie drżę. Po prostu jestem podekscytowany.- odpowiedział.

-Ja też.- przyznałem szczerze.


Potem wszystko działo się szybko. Zajęliśmy, ostatni wagonik, bo jak twierdził Baekhyun nie wszyscy muszą oglądać nasze romanse. Ruszyliśmy, najpierw spokojnie, potem w ciągu trzech sekund osiągnęliśmy prędkość stu kilometrów na godzinę. Przed nami była pierwsza pętla. Spojrzałem na Baekhyuna, on zrobił to samo. Czułem, że pocałowanie go będzie nie lada wyczynem, zważając na zabezpieczenia. Przysunąłem głowę w jego stronę, tyle ile się dało. Pętla. Szybki pocałunek. Mój żołądek zrobił wielkiego koziołka. Czułem euforie, wielką euforie. Odszukałem dłoń złośnicy i mocno splotłem nasze palce. Za każdym razem kiedy robiliśmy pętle, całowaliśmy się. To było na swój sposób romantyczne.



Spędziliśmy w wesołym miasteczku jeszcze parę godzin, a gdy zaczęło być już ciemno, zaczęliśmy kierować się w stronę domu bractwa.



~Tao


-Yoł nygo nygo yoł!

-Kris nie pij już więcej.- powiedziałem w stronę swojego chłopaka.

-Przecież ja nie piję.- odpowiedział głupio.

-Masz racje. Wlewasz w siebie hektolitry wódy!

-Wó, wó, wódżitsu!- wykrzyknął i klasnął zadowolony w dłonie.

-KRIS!

-Lej tam Kai, bo usycham.- zignorował mnie.

-Jutro to dopiero będziesz usychać. Tym razem nie będę Ci pomagał jak skończysz głową w kiblu.

-Spokojnie Tao, daj mu luz i Ty też się napij!- wykrzyknął zadowolony z siebie Sehun. Od kiedy wrócił tylko od Luhana promieniał po prostu niczym zakonnica, której zrobiono minetę. Nawet teraz siedział razem z Lulu i migdalili się jak popaprani. Spojrzałem jeszcze raz na Krisa i olałem go. Podszedłem do Xiumina i Chena, którzy walili kielony szybciej niż reszta. Skoro Wu zalał się w trupa, to ja też mogę.

-Pandzio moja, czemu ode mnie odszedłeś?- usłyszałem skomlenie.

-Jak pijesz to pij.- odpowiedziałem mu i złapałem za kieliszek wódki.

-Wróć tu do mnie! Nie możesz siedzieć koło Chena, bo Cię wykorzysta!

-Ja go wykorzystam?! Niby z jakiej paki?- usłyszałem głos Chena.

-Z takiej, że jesteś pieprzonym zoofilem! Myślisz, że nie widziałem jak smyrasz tam po nodze chomika?!- wykrzyknął.

-Jakiego kurwa chomika?- zapytałem równocześnie z Jongdae.

-Tego co siedzi obok.

-Jest tu jakiś chomik?- zapytał Xiu.

-Ty baranie!- odpowiedział mu Kris.

-To baranie czy chomiku?! Kris zdecyduj się!- krzyknąłem w stronę swojego najebanego w trzy dupy chłopaka.

-Boże, gdzie jest Chanyeol?! Tylko on mnie rozumie.- powiedział w przypływie pijańskiej histerii.

Jak na komendę drzwi od bractwa otworzyły się i już po chwili naszym oczom ukazały się osoby, których jako jedynych brakowało na naszej popijawie.

-Chan! No wreszcie ile można na Ciebie czekać?! Biorą mnie za chorego umysłowo!- krzyknął uwieszając się na biednym Parku.

-Już się najebał?- zapytał mnie Chanyeol próbując jakoś zwalić z siebie blondyna.

-Ano.- odpowiedziałem, pijąc następnego kieliszka.

-Tylko żeby znowu nie obrzygał Ci ubrania.- wspomniał Baekhyun śmiejąc się cicho.

-Weź mi nawet nie przypominaj.- powiedziałem wywracając oczami.

Kiedy Chanyeol już w miarę zdążył uspokoić Krisa i posadził go na tyłku, sam z Baekiem zajęli miejsce obok mnie. W zasadzie wyglądało to tak, że siedzieli pomiędzy mną, a Krisem. I dobrze, niech ten pijak mi się nie pokazuje na oczy.

-Pijecie?- zapytałem.

-Nie.- odpowiedział mi od razu Baek.- Znaczy tak, ale później.

-Niedojebany?- zapytałem Chana.

-Tao!- zgromił mnie czarnowłosy.

-No co? To już nie mogę spytać o Twoje sprawy łóżkowe?- zapytałem.

-Chłopaki przestańcie.- powiedział Park w naszą stronę.

-Ale z Ciebie przyjaciel, nie chcesz nawet opić zwycięstwa drużyny w której gram ja i Twój chłopak.- powiedziałem zniesmaczony.

-Będę świętować waszą wygraną w nieco inny sposób.- odpowiedział mi, pomijając tą część o chłopaku. Oho. Czy ja o czymś nie wiem?

-Baekhyunnieee...chyba musimy porozmawiać.- powiedziałem zarzucając mu rękę na barki.

-Jutro Taoś, teraz pij, a ja idę z Parkiem coś załatwić.- powiedział patrząc intensywnie w moje oczy.

-To już tu nie wrócisz?- zapytałem.

-Wrócę. To zajmie chwilę.- odpowiedział mi i skierował swoje kroki za Chanyeolem.

-Masz tu wrócić Chanyeol, bo jak nie to Cię zjem!- wykrzyknął za nimi jeszcze Kris i przybliżył się do mnie.

-Co chcesz alkoholiku?

-Buzi.

-Nie daje buzi pijaczynom.

-Jestem Twoim chłopakiem.- powiedział ocierając się nosem o moją szyje.

Patrzyłem na niego kątem oka. Nawet gdy był pijany i zataczał się siedząc był przystojny. Był cholernie przystojny. I pomimo iż zdenerwował mnie tym, że tak szybko się upił to nie mogłem się długo na niego gniewać. Musnąłem lekko jego wargi, po czym sięgnąłem po kieliszek wypijając wszystko na raz. Coś czułem, że w takim tempie. Tempie Chena, skończę podobnie co Kris, a może nawet i gorzej.

-Kris nie wkładaj rąk tam gdzie nie powinieneś.- powiedziałem, zabierając jego dużą dłoń z mojego krocza.

Nie odpowiedział mi tylko nachylił się nade mną zbliżając swoje usta do mojego ucha. Słyszałem jego sapanie, zawsze tak robił gdy był podniecony. Ta chwila wydawała mi się taka intymna, chociaż otaczali nas nasi wszyscy znajomi.

-Masz pojęcie co zrobił bym teraz z Twoim ciałem?- usłyszałem jego seksownie niski głos.

-Nie.- odpowiedziałem mu szeptem.

-A chcesz się przekonać?- zapytał, całując moje ucho.

-Chętnie.

Podniosłem się z siedzenia i pociągnąłem za sobą Krisa. Wyszliśmy z salonu nie zauważeni. Może to i dobrze? Zanim doszliśmy do pokoju Wu, zdążyliśmy pocałować się chyba z tysiąc razy. Yifan rozpalał mnie jak nikt inny. Wystarczyły sekundy, aby doprowadził moje ciało do wielkiej ekstazy. Zerwałem z niego bluzkę jak tylko przekroczyliśmy próg jego pokoju. Czułem się jak wygłodniałe zwierzę, które poluje na swoją ofiarę, albo jak wygłodniała panda, która czatuje na dobrego bambusa. Miałem ochotę na bambusa, bambusa Krisa, w sobie. I właśnie z takim zamiarem rzuciłem go na łóżko poczuł usiadłem na nim okrakiem. Przyszpiliłem jego dłonie do ramy łóżka, tak że znajdowały się one nad jego głową. Brakowało tylko bata i kajdanek, a byłoby normalnie "Pisiont twarzy Huanga". Mocno pocałowałem swojego nie trzeźwego kochanka, który przyprawił mnie dzisiaj o wielokrotny ból głowy, a zaraz miał mnie przygotować do wielokrotnego bólu dupy. Całowałem go zachłannie, jakby miał mi zaraz uciec. Dżizus...Co alkohol robi z ludźmi. Kris był za łatwy gdy był pijany, bardziej odpowiadał mi seks gdy byliśmy trzeźwi. Wtedy to on dominował, nie ja. Pijaństwo mojego chłopaka sprawiało, że musiałem odwalać za niego całą grę wstępną. Rozpiąłem jego ciasne spodnie, które niesamowicie ukazywały jego tylny atut. Ściągnąłem je zamaszystym ruchem, a następnie ściągnąłem swoje ubrania pozostając nagim. Czułem jak palce Wu dopierają mi się do tyłka. Zaczął mnie rozciągać bez żadnego lubrykantu. Dzisiaj będzie boleć. Miało mnie to w sumie obchodziło w tym momencie, bo byłem pijany, ale jutro zapewne będę warczeć na Fana za to. Byliśmy już nadzy, ja byłem przygotowany i już czułem swój kres. Członek Krisa stał pobudzony, pomimo ilości wypitego alkoholu. Czułem się jak na haju. Nakierowałem jego dumę na swoje wejście i mocno na nim usiadłem. Skrzywiłem się z bólu. Pośliniłem mocno swoją rękę i nawilżyłem trochę członka Krisa, tak by było chociaż odrobinę tego poślizgu. Zacząłem poruszać się niesynchronicznie wraz z Wu. Po paru pchnięciach w miarę się zgraliśmy i seks był już przyjemniejszy. Blondyn był wyjątkowo dzisiaj ostry, pchał mocno, zaciskając swoje palce na moich sutkach. Czułem jak je wykręca. Ale mi się to podobało. Zbliżał się już koniec, przyśpieszyłem ruchy swoimi biodrami, narzucając bardzo szybkie tempo bardzo pijanemu Krisowi, który wyglądał jak cud świata z rozchylonymi wargami i tym pożądliwym spojrzeniem. Koniec. Moja sperma wystrzeliła wprost w rękę Krisa, która przy końcówce mocno zacisnęła się na moim członku. Sam Wu spuścił się w moim środku. Opadłem wycieńczony na niego. Yifan zdążył mnie tylko przytulić do swojej piersi nim odleciałem do krainy snów.



~Baekhyun



Siedzieliśmy na balkonie Parka i jaraliśmy zielsko. Idealna pierwsza randka zakończona chill outem u niego w domu. Czego chcieć więcej. Siedziałem pomiędzy nogami Parka i opierałem się o jego klatkę piersiową. Czułem jak jego pierś unosi się rytmicznie z każdym zaczerpniętym oddechem. Wsłuchiwałem się w jego spokojny oddech, taki inny niż dotąd słyszałem. Przekręciłem głowę w prawo aby móc na niego spojrzeć. Wpatrywał się zrelaksowany w niebo pokryte gwiazdami. Zastanawiałem się o czym myśli. Park był przystojny. Wiem, że cały czas to powtarzam, ale inaczej nie umiem określić tego co myślę o jego wyglądzie. Jego charakter był trudny, może dlatego tak mi się spodobał. Był zaborczy co trochę, troszeczkę, odrobinkę mi się podobało. Był również stanowczy i dążył do celu i wbrew pozorom nie był takim zimnym draniem za jakiego go wszyscy brali. Wspierał bardzo swoich przyjaciół, no i ubiegał się o moje względy. Sam fakt tego jak mnie dotykał podczas drugiej naszej nocy świadczył o tym, że nie jest tylko maszyną do ruchania.

-Pocałuj mnie.- powiedziałem w stronę olbrzyma.

Park spojrzał na mnie przelotnie, po to by przycisnąć swoje usta do moich. Całował spokojnie i bardzo namiętnie, jak nie on. Co z nim nie tak? Włączył mu się tryb romantyka? Nie żeby mi to przeszkadzało czy coś, po prostu to było inne. Przyzwyczaiłem się już do tego, że Chanyeol był dziki i zachłanny w swoich pocałunkach, dlatego nie dziwicie się, że tęsknie za tym jego sposobem całowania. Oderwałem się od niego przeczesując jego włosy.

-To nie to samo co na kolejce czy diabelskim młynie,co?- powiedział.

-Mhm.- potwierdziłem jego słowa.- Ale i tak Twoje pocałunki są niesamowite.- dokończyłem.

-Nie, to Ty jesteś niesamowity Byun Baek.- wyszeptał.

-Jasne.- powiedziałem i zaśmiałem się cicho.

Wtuliłem się w jego klatkę piersiową, mocno oplatając go rękoma. Chan jakby tylko na to czekał, bo mocno mnie do siebie przycisnął. Wdychałem jego zapach taki kojący, słyszałem jak szybko biło mu serce. Najlepsza melodia, zaraz po jego głosie.

-Chodźmy na dół.- powiedziałem w jego koszulkę.

-Jesteś pewny?- zapytał mnie.

-Tak. Musimy opić Twoją kiepską grę.- powiedziałem, śmiejąc się z niego cicho.

-Chodź diable jeden, bo zaraz mogę nie być taki miły.- powiedział, po czym pocałował moje usta i podniósł nas z podłogi. Swoje kroki skierowaliśmy do salonu, gdzie siedzieli wszyscy. Wiedziałem, że jutro będę mocno się tłumaczyć chłopakom z moich relacji z Parkiem, ale dzisiaj chciałem po prostu się zabawić.

Mojego dobrego humoru nie był nikt w stanie zepsuć. Weszliśmy do salonu, a następnie rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie, zaraz obok naburmuszonego Laya. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie mogłem dojrzeć Krisa oraz Tao, no i Suho... Spojrzałem na jednorożca, który zabijał swoim spojrzeniem, a nie leczył. Jeśli kiedykolwiek, ktokolwiek powiedział, że Lay jest łagodnym oraz delikatny człowieczkiem, KŁAMAŁ. Boję się go.

-Gdzie Kris z Tao?- zapytałem, celowo omijając osobę Suhego.

-Poszli na górę, Kris pewnie znowu haftuje.- odpowiedział mi już nieźle wstawiony Chen. Właściwie to wybełkotał.

-Kris oberwie dzisiaj z wushu! Kekekekekkeke- zaśmiał się Chanyeol.

Prawdziwy przyjaciel. Spojrzałem na Laya. Zrobiło mi się go szkoda. Jakoś nigdy nie mieliśmy jakiś super kontaktów, ale był moim dobrym kumplem ze względu na Suho. Właściwie to byłem ciekawy gdzie podział się ten głąb.

-Gdzie on jest?- zapytałem patatajca.

-Chuj go wie.- powiedział zbulwersowany.- Pewnie ze swoją narzeczoną.

Stop. Wróć. What the fuck?!?!?! JAKA KURWA NARZECZONA?!

-Co Ty mówisz? Jaka narzeczona?- zapytałem zszokowany, bliżej się do niego przysuwając.

-Tak to. Przedstawił mi ją dzisiaj. To dlatego między nami się psuło ostatnio!- powiedział wściekły.

-Tylko spokojnie Lay, sądzę że tu jest jakieś normalne wytłumaczenie. Suho Cię kocha...- powiedziałem przekonany.

-Taa jasne, jakby mnie kochał to by mnie nie zostawił dla jakiejś starszej szmaty!- powiedział z jadem.

-Uspokój się Lay.- zgromiłem go.- Chodź, porozmawiamy w kuchni.

Gdy już stanęliśmy za drzwiami, Lay się już nie hamował. Jego potok słów uderzył we mnie mocno. Nigdy nie pomyślałbym, że Suho mógłby zrobić coś takiego patatajcowi.

-Lay spokojnie, wypłacz się. Jakoś ogarniemy tą całą sprawę. Jestem pewny, że palce maczali w tej sprawie jego rodzice. Jestem w stu procentach pewny.- powiedziałem przytulając go do swojej piersi, lekko głaszcząc go po głowie.

Do pomieszczenia wszedł zaciekawiony Park, ale widząc w jakiej sytuacji zastał mnie i Laya, spojrzał tylko zdumiony. Gdy usłyszał jak Lay płaczę, pokazał tylko gestem ręki, że wychodzi i zostawia nas samych. W jego oczach dostrzegłem smutne ogniki, pewnie nie lubił jak Lay płakał. Nikt z nas w sumie nie lubił patrzeć na łzy Tao i Laya. Ich dwójka wyjątkowo brzydko wyglądała jak płakała.

-Nie rozumiem tego.- powiedział zachrypniętym głosem Lay.- Dlaczego mi to robi? Baekhyun wiesz jak mnie to boli?- zapytał mnie.

-Wiem kochanie, wiem. Obiecuję Ci wyjaśnię tą sprawę i wszystko będzie okej.

-Nie, nie będzie. Ta szmata uwiesiła się na nim jak rzep, bo co?! Bo jest bogaty? Bo jest przystojny? Pierdolona bladź.

Jeszcze nigdy chyba nie słyszałem jak brązowowłosy przeklina, ale szczerze powiedziawszy nie dziwiłem mu się. Też bym pewnie był wkurwiony i zrozpaczony, gdyby Chanyeol, któregoś dnia mi obwieścił, że to koniec, bo on ma narzeczoną. Prędzej urwałbym mu głowę, niż pozwolił iść do jakiejś wywłoki. Zabawne, nie jesteśmy jeszcze parą, przynajmniej nie oficjalnie, a ja myślę o Parku jak o swojej własności.

-Ja też byłbym wściekły na Twoim miejscu, ale wiesz czego jestem pewny? Nie siedziałbym tak jak Ty i nie użalałbym się nad sobą. Wstałbym, wziął jakiś łom i rozpierdolił łeb piździe, która próbowałaby ruszyć mojego faceta.- powiedziałem wczuwając się w rolę.

-Łatwo Ci mówić, to nie Tobie powiedział chłopak, którego kochasz, że masz spierdalać.

-Mówię Ci, kurwa. To na pewno jakieś związek z przymusu! To jego starzy na pewno wymyślili! Wiesz jacy są! Nigdy Cię nie lubili, nie tolerowali tego kim tak na prawdę jest ich syn i dlatego to wszystko. Nie rozumiem tylko tego, czemu i tym razem Suho się nie postawił.

-Nie wiem Baekhyun... Dzięki za rozmowę, ale ja już się chyba położę mam dosyć.

-Jesteś pewny? Moge z Tobą posiedzieć.

-Nie...chcę pobyć sam.- odpowiedział mi smutno.

-No dobrze.

Wróciłem na swoje miejsce, zaraz obok Chanyeola, który był już troszkę wcięty. Spojrzał na mnie pytająco.

-Suho ma narzeczoną.- odpowiedziałem cicho na jego wzrok.

-Co Ty pieprzysz? Suho jest gejem. Stuprocentowym gejem- odpowiedział mi Chanyeol.

-No właśnie, dlatego coś mi tu śmierdzi. Jutro zajmę się tą sprawą, zrobisz mi drinka?- zapytałem Chana.

-Jakiego?

-Jakiegoś kwaśnego.- odpowiedziałem.

-Wedle życzenia złośnico.- powiedział po czym ucałował mój nos.

Uderzyłem go lekko dłonią, na co on się roześmiał. Bawiłem się świetnie, jednak czułem się nie fair wobec Laya...




Pisałam ten rozdział jedząc Laysy xD Wstyd mi było jeść Laya, ale głodna byłam. Rozdział jako taki jest. Nie jestem z niego w pełni zadowolona. Jak widać historia nabiera tempa. Mnie czekają jeszcze egzaminy, sesja te sprawy. Postaram się dodawać rozdziały w miarę często :) Buziaki :*

PS: Przepraszam za błędy :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top