#3 Co może mnie czekać
Calutki poranek moja kochana siostrzyczka była niezmiernie szczęśliwa, że przyjdę. A ja... he he. Po prostu tryyyyskam energią. Tak, to jest sarkazm. Byłam tak markotna i zamyślona jak nigdy dotąd. Siatkówka napawała mnie obrzydzeniem pomimo tego że ją trenowałam. Ta.. ja w ogóle nie gram w nią. Kiedy tylko jest na w-f, to nie ćwiczę. Rany są zbyt świeże. Zdecydowanie, kiedy od feralnego wydarzenia minęło już parę miesięcy. To wszystko stało się tak nagle, gdybym wtedy się nie rzuciła po piłkę.. cholera! Weź się w garść! Co było to było i tego nie zmienisz, Akawashi Asano! Kilkakrotnie wzięłam głębokie wdechy i wydechy. Wyszłam z domu i od razu na twarz nałożyłam maskę uśmiechu. "Kurtyna w górę i graj jakby to była ostatnie przedstawienie", pomyślałam chwytając młodszą siostrę. Mama dawno była w pracy więc do szkoły prowadziłam zawsze ja. Nic nigdy pod tym względem się nie zmieniało. Ale dziś... trwała nie przyjemna cisza a ja miałam ochotę wybuchnąć płaczem. Nie dawałam jednak tęgi do zrozumienia innym. Nie muszą przecież o tym wiedzieć. Westchnęłam głośno i zerknęłam na Suzumi. Wpatrywała się w chodnkk jakby... smętnie? Coś jest nie tak. Chyba chodzi o moje relacje z siatkówką. Postanowiłam jednak spytać.
- Co się stało?
Suzumi poderwała głowę do góry i popatrzyła na mnie przestraszonymi oczami. Przekrzywiłam głowę z ciepłym usmiechem. Jeżeli chodzi o Suzumi... nie muszę dla niej przywdziewać swojej maski szczęścia. Kochałam ją i wystarczyła jej obecność, jedno spojrzenie. Przecież to młodsza, słodziutka jak cukierek siostrzyczka. Dziewuszka wychowana jak żadna inna! Suzumi spuściła głowę i mocniej ścisnęła moją dłoń.
-Bo widzisz... tak teraz myślę... że chyba jednak nie powinnam była cię pytać o tą naukę... -zaczęła nieśmiało.
-Nie myśl. Dopóki nie gram to będzie w porządku -ucięłam krótko.
-No ale w tym polega problem... -pisnęła swoim cieniutkim głosikiem.
Nagle się zatrzymałam. Suzumi z niewiarygodnie wielkim przerażeniem przyglądała się mojej reakcji. Nie jestem pewna co mam przez to zrozumieć, dlatego posłałam pytające jak i podejrzliwe spojrzenie moich szarych oczu. Mój wyraz twarzy się zmienił, diametralnie. Z miłej i sympatycznej osoby, przemieniłam sie w lekko poirytowana nastolatkę. W sumie nastolatką jestem ale pomińmy teraz ten nieistotnych fakt. Dziewczyna się lekko skuliła.
-Istnieje możliwość, że będzie chciał zobaczyć też twoje umiejętności i pokazać mi niektóre rzeczy właśnie korzystając z ciebie -mówiła to szeptem, ledwo słyszalnie.
Na szczęście potrafię czytać z ust innych osób. Zacisnęłam mocno szczęki i wzięłam kilka oddechów na uspokojenie. Za szybko, zbyt nagle. I ruszyłam dalej ciągnąć za sobą małą dziewczynkę. W co ona mnie najlepszego wkopała. Moje czerwone włosy powiewały na wietrze a Suzumi patrzyła na to z zachwytem zapominając o tym co było przed chwilą. Brała ze mnie przykład, podziwiała jak swojego życiowego mistrza, ceniła bardziej od rodziców. Bo jak inaczej, kiedy ojciec zmarł niedługo po tym jak się urodziła, a matkę niezbyt lubiła. Nie wiem czemu ale darzyła swoją rodzicielkę odrazą. Nie mogłam przykleić już uśmiechu dlatego w powadze szłam do szkoły Suzumi. Jednak nagle poczułam w kieszeni wibrację. I mój parszywy humorek właśnie prysł. No i potknęłam się o kamyk. Szybko jednak złapałam z powrotem równowagę.
-Kto do mnie pisze teraz.. -zastanawiałam się.
Wolną ręką wyciągnęłam telefon. Omal nie rzuciłam komórki o mur szkoły siostry ale po prostu zacisnęłam na nim dłoń chcąc by się złamał w pół. Wiedziałam. Po prostu wiedziałam! Nie da mi spokoju a ja przez przypadek wychodząc z domu zapomniałam wyłączyć czat. Zirytowana odblokowałam telefon i odczytałam wiadomość.
Kuroo Tetsurou: Taki piękny poranek a ty w telefonie siedzisz? Oj nie ładnie, kto za ciebie pójdzie do szkoły?
Przymrużyłam oczy. Teraz to ja będę tykająca bomba. A mnie szlag jaki to weźmie, jeżeli ktoś sobie dzisiaj również nagrabi. Odpisałam mu błyskawicznie i bez zastanowienia.
Asano Akawashi: Po pierwsze: nie siedzę na nim tylko trzymam w dłoni. Po drugie: ty.
Szybko schowałam komórkę do kieszeni i odprowadziłam Suzumi do szatni. Była nieswoja, jakby lekko zdenerwowana nadchodzącym wydarzeniem. Kiedy miałam się z nią żegnać, szybko spytałam o której dziś się spotykają. Lel, jak to w ogóle brzmi. Ona taka młoda, on taki stary. No więc dzisiaj o 16 ma być na boisku. To do razu po szkole. I nawet wyleciało mi z głowy z kim ona miała mieć te nauki. Wracając biegłam na przystanek by zdążyć na autobus prosto pod szkołę. To nie przypadek, że przystanek jest zaledwie kilka kroków od mojego liceum. Zdążyłam w ostatniej chwili. Usiadłam zdyszana w wolnym miejscu pod oknem. Wyciągnęłam z kieszeni najnowszą technologie XXI wieku. Nie poczułam wibracji a dostałam wiadomość. Zgadnijcie od kogo!
Kuroo Tetsurou: Ej, młoda, spokojnie bo ci zmarszczki wyjdą.
Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się półgębkiem.
Asano Akawashi: Nie pisałam, że jestem zła.
Kuroo Tetsurou: Czuję na kilometry. I po prostu instynkt ;)
Asano Akawashi: A ty? Kobieta czy jak?
Kuroo Tetsurou: Widać, że kiepsko zaczęłaś poranek.
Asano Akawashi: Tak, zdecydowanie trafiłeś. Chcesz za to nagrodę?
Autobus się zatrzymał. Szybko z niego wysiadłam i pognałam do klasy. Na twarzy miałam przyklejony uśmiech. "Przedstawienie czas zacząć!".
****
Zaszły zmiany. Gotowe okładki wysyłacie mi na mojego e-mail, którego podam na priv. Więc należy się zgłaszać najpierw, podaję ci e-mail a ty wysyłasz gotową pracę.
A co do rozdziału... krótko ale ładnie. Mam mieszane uczucia co do niego. A jak wam się podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top