♡♡♡

Stiles uśmiechnął się szeroko, kiedy wszedł do swojego domu. Świetnie bawił się z Theo, który okazał się niezwykle uroczym chłopakiem. Całe spotkanie miało charakter nieoficjalnej randki, podczas której nie zdarzyło się tak właściwie nic, co sprawiłoby, że zaczęliby się spotykać. Obydwoje postanowili dać sobie czas, aby lepiej się poznać.

Chłopak ruszył schodami na górę i gdy miał już wchodzić do swojego pokoju, został zatrzymany przez szeryfa.

- Gdzie byłeś? - zapytał mężczyzna, uśmiechając się do swojego syna.

- Z takim Theo - mruknął. Jego ojciec dobrze wiedział, że był gejem, więc nie zdziwił się, słysząc jego imię.

- Spotykacie się?

- Jeszcze nie.

- A przystojny chociaż?

- Tak, bardzo przystojny.

Szeryf kiwnął głową, wiedząc, że to naprawdę głupia rozmowa i powinien ją zakończyć. Obydwoje woleli unikać tematu, co jednak nie było dobre. Odkąd powiedział mężczyźnie o swojej orientacji ich stosunki się nieco zmienił. Zaczęli mniej ze sobą rozmawiać, a kiedy już to robili, rozmowa wyglądała, jak ta przed chwilą. Niby John mówił, że to nic nie zmieniło, ale i tak młody Stilinski czuł się odrobinkę przez niego odrzucony.

Brunet wszedł do swojego pokoju, wzdychając cicho. Położył się na łóżku, czując zmęczenie. Wyciągnął telefon i od razu rzuciła się w oczy wiadomość od Scotta.

Muszę wyjechać już dzisiaj. Deaton mówi, że mamy coraz mniej czasu, ale to stado jest przyjemnie do nas nastawione, więc przy dobrych obrotach wrócę za tydzień.

Stilinski odpisał szybko na esemesa, wzdychając. Ktoś zapukał do drzwi, więc krzyknął proszę i do pokoju wszedł Isaac.

- Cześć, kurduplu - przywitał się chłopak, rzucając obok niego na łóżku. Stiles wywrócił oczami na przezwisko, ale nie skomentował go. - Scott wyjechał.

- Wiem, właśnie przeczytałem wiadomość. Wróci za tydzień.

Isaac uśmiechnął się lekko, a później westchnął cicho.

- Gdzie byłeś? - zapytał. 

Stilinski wzruszył ramionami. Jeszcze nie zamierzał mówić przyjacielowi o nowym wybranku.

- Na spacerze w parku. Potrzebowałem oderwać się od nauki.

- Ej, to chodźmy jutro na ten festyn szkolny. Będą zjeżdżalnie - powiedział podekscytowany. Dla Stilesa był wiecznym dzieckiem, które tylko czekało na okazję do świetnej zabawy. I to w nim uwielbiał. Nie patrzył na to, czy wygląda dziwnie, czy nie jest za stary, nie przejmował się zdaniem innych. Brunet tak nie potrafił.

Chłopak szybko się zgodził, uśmiechając przy tym szeroko. Może nawet uda mu się namówić Theo do przyjścia?

*

Kiedy Lahey poszedł na biologię, a on na fizykę, spotkał Raekena, który czekał na niego pod klasą. Przywitali się cicho z uśmiechem.

- Chciałbyś pójść dzisiaj ze mną i moim przyjacielem na festyn? - zapytał.

- Pewnie - mruknął blondyn, kładąc dłoń na jego plecach. - Tylko mogę się odrobinę spóźnić, przyjdę na miejsce.

- Okej - zgodził się młodszy, spoglądając na niego. - Mamy czekać? Bo wydaje mi się, że Isaac od razu rzuci się na zjeżdżalnie i będę musiał pójść na nią z nim.

Theo zaśmiał się cicho, a Stilesowi na ten dźwięk mocniej zabiło serce. 

- Będę stał niedaleko wejścia do szkoły, gdzieś koło szesnastej. Do zobaczenia - pożegnał się, całując jego policzek i odchodząc. Stilinski uśmiechnął się szerzej, spoglądając na oddalającego się chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top