Rozdział 35


W nowym roku, kiedy przyszedł czas na oficjalne wprowadzenie się Harry'ego, Penelope chciała urządzić, ich wspólne gniazdko, by faktycznie miało w sobie coś ich obojga.
Starała się jeszcze bardziej, tuż po prezencie jaki jej ofiarował w święta. Po przeczytaniu jego zapisów, nie wiedziała, co czuła.
W zasadzie kłębiło się w niej tyle różnych emocji, przez które obawiała się czy wytrzyma sama ze sobą. Uczucie nieskończonego szczęścia. Czasami przyłapywała się na tym, że uśmiecha się do siebie nawet w miejscach publicznych, zachowując się jak nastolatka. Nie mogła jednak nic z tym zrobić, bo nigdy nie była tak szczęśliwa.
Było aż za idealnie.

Co wieczór, przez resztę ubiegłego roku, czytała zapiski, które były tak wyjątkowe, jak sam Harry. Kobieta była pod wrażeniem jego zdolności, nigdy wcześniej, nie przyznawał się do swojej wrażliwości.
Z początkowych stron, dziennika z skórzanej oprawie mogła poczuć jego zdezorientowanie nowym życiem, niepewność i w pewnym rodzaju strach.
Harry z dokładnością niemal poety, przelał swoje uczucia na papier, powodując u kobiety nie raz łzy. Serce Pen, było biskie wręcz rozpadu na drobne kawałeczki, przez sposób opisywania niemal każdego, identycznego i ''idealnego'' dnia.

Kiedy dotarła do połowy, sprawy opisywane przez bruneta nabrały innego kierunku. Pojawił się większy strach, niepewność i... złość. Nie trudno było wywnioskować, że notatki Harry'ego dotyczyły ponownego pojawienia się jej osoby, w jego życiu. Wszystko, to, co zapisywał było jakby przelaniem myśli, które również towarzyszyły Penelope. Różnica między nimi była taka, że on nie bał się dojść w pełni do głosu swoim myślom. Porter niemalże do końca oszukiwała siebie, że to wszystko nic nie znaczyło.
Pragnienia opisywane, co do jej osoby, niekiedy powodowały u niej silne rumieńce na twarzy, pisał o niej w sposób, o którym nie marzyła.

Wraz z biegiem czasu, jak i kartkami dziennika, nastrój zmieniał się jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Docierając do wersu, w którym opisywał jedną z nocy, jakie spędzili razem, Porter poczuła się dziwnie. Uczucie, z jakim pisał było silniejsze. Domyśliła się, że była to noc, w którą postanowiła wykrzyczeć do osoby, która wtedy była cieniem Styles'a, co sądziła na jego temat, jego życia, choć w zasadzie o to nie prosił. Gdyby nie to, wciąż brnąłby w kłamstwo. Cóż to była dość pamiętliwa noc, ale rozwiązała wiele problemów.
Z czasem, kiedy sprawy zaczęły się układać, wpisy zaczynały mieć radośniejszego i bardziej pozytywnego charakteru. Cieszyło to, Penelope, bo wiedziała, że z Harrym było lepiej.
Uczucie pewności, że dawała jemu radość było nie do opisania.

Jednakże jedna rzecz nie dawała spokoju kobiecie. Mimo urządzenia jej mieszkania w stylu ich obojga, coś było nie tak. Kobieta chciała zrobić coś, dzięki czemu jej mężczyzna będzie miał namacalny dowód, że jest w swoim domu. W domu, o którym marzył od dawna.

Dlatego kilka dni później, gdy Harry był w pracy, Penelope poszła po srebrną ramę, na specjalnym papierze napisała poszczególne wersy z dziennika Harry'ego opisujące... wszystko, ostatni wers wymyślając sama. Zapisując go innym kolorem.

Prowadząc małe rozmowy,
Tak długo czekałem,
żeby dać sobie spokój i poczuć się żywym

Tak wiele nocy nad tym rozmyślałem,
Wmówiłem sobie, że tak jakby mi się podobała
Ale brakowało czegoś w jej oczach.

Było tak ciężko, że nie mogłem tego znieść,
Chciałbym budzić się rano i widzieć twoją twarz
I przypominać sobie, jak dobrze było być tutaj ostatniej nocy

Nadal odurzony delikatnym uczuciem
Widzę wkradający się uśmiech
To było tam, zobaczyłem to w twoich oczach.

Potykałem się, zaglądając w ciemność
Z pustym sercem
Ale ty powiedziałeś,że czujesz to samo
Czy kiedykolwiek moglibyśmy być wystarczający?
Kochanie, moglibyśmy być wystarczający.

I to w porządku,
Prosić kogoś, aby obejmował cię dzisiejszej nocy
Kiedy jesteś zagubiony, ja znajdę sposób
I będę twoim światłem.
Już nigdy nie poczujesz się samotny.
Sprawię, że poczujesz się jak w domu.

W rogu ramy, włożyła zmiętą kartę, którą dostała kilka lat temu. Tekst 'Perfect" był najważniejszą i najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek dostała i teraz, gdy wszytko się poukładało, musiała mieć swoje miejsce.
Gdy jej mała niespodzianka była już w pełni gotowa, postawiła ramę na komodę, która stała obok lustra, w ich sypialni, by każdego dnia mogli spoglądać na tą małą - wielką rzecz.

Teoretycznie, dla osoby nieznającej dwójki tej ludzi, zignorowałaby tą ramę, oglądając sypialnię. Przecież dużo ludzi wstawia w ramki teksty, śmieszne slogany, czy motywatory. Jednak dla tej dwójki (oby, dla Haryy'ego), było czymś wyjątkowym.

Usłyszawszy dźwięk otwieranego zamka, Penelope szczęśliwa pobiegła do przedpokoju, gdzie zmarznięty mężczyzna, wieszał płaszcz. Rzuciła się w ramiona swojego mężczyzny, który wpadł na ścianę. Jej twarz wypisywała wszystkie pozytywne emocje świata, w porównaniu z twarzą Styles'a, który miał zaróżowione policzki i czubek nosa z zimna. Pocałowała go mocno i szybko pociągnęła do sypialni, nie słuchając jego pytań.
Pokazała mu srebrną ramę, którą czytał w skupieniu.

Gdy odwrócił się do niej przodem, uśmiechał się zawstydzony w jej kierunku. Po chwili rozłożył ramiona, w które od razu się wtuliła, mówiąc szczęśliwie.
- Witaj w domu, Harry.

Dom, to nie tylko miejsce, do którego wracasz, by odpocząć, by zaszyć się pod ulubionym kocem żeby pomyśleć o wszystkim i niczym. Tworzą go osoby, dla których chcesz być jak najlepszy, do których uśmiechasz się każdego nią.


Został epilog, podziękowania również napiszę.
ps. Szkoda mi to kończyć :(

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top